Выбрать главу

– Słucham?

– Czy mógłbym zadać ci jeszcze jedno pytanie?

– Zdecydowanie nie. – Spojrzała na niego zaciekawiona.

– Co chcesz wiedzieć?

– Czy jestem twoim najlepszym kochankiem?

Spojrzała na niego z niedowierzaniem.

– Ty przebiegły draniu.

– Czy jestem lepszy od twojego męża?

– Royd, takich pytań się nie zadaje.

_ Ja zadaję. – Pochylił się nad nią i zaczął pieścić ustami jej sutek. – To ważne.

– Żeby podbić twoje ego?

_ Nie. – Podniósł głowę i spojrzał na nią. – Jeśli zrobiłem coś, co ci się nie spodobało, muszę to wiedzieć. Muszę być twoim najlepszym kochankiem. Jeśli jeszcze nie jestem, muszę nad tym popracować.

Wpatrywała się w niego zdumiona.

_ Wiedziałam, że jesteś ambitny, ale żeby aż tak? Potrząsnął głową.

_ Na razie nie mamy ze sobą wiele wspólnego. Może zgadzamy się co do kilku rzeczy, ale nie mamy czasu, żeby je zgłębić. Do czasu, kiedy będziemy mogli to zrobić, mamy tylko seks. Muszę być tak dobry, żebyś nie chciała ze mnie zrezy¬gnować.

– I tak nie mogę. Jest przecież REM-4.

– Musisz chcieć ze mną zostać.

– Dlaczego?

_ Bo coś do ciebie czuję – odparł po chwili milczenia.

_ Jeszcze nie wiem, co to jest, ale nie daje mi spokoju.

– Co za precyzyjna deklaracja!

_ Ty jesteś naukowcem, nie ja. Jedyną rzecz, którą potrafię precyzyjnie zrobić, to zastrzelić człowieka z odległości tysiąca metrów. – Wzruszył ramionami. – Drżysz. Nie spodobało ci się to, co powiedziałem.

– Większość ludzi by zadrżała.

_ Niekoniecznie. Niektóre kobiety lubią myśl o znajdowaniu się blisko śmierci. To je podnieca. – Wstał. – Chodźmy do łóżka.

– Lepiej będzie, jak pójdę do swojego pokoju.

_ Jeszcze nie. – Pociągnął ją lekko za ręce i postawił na nogi. _ Powiedziałem coś nie tak. Muszę to wymazać.

– Jesteś jakimś królem seksu czy co?

– Ależ nie. – Przyciągnął ją do siebie. – Chcę być dla ciebie najlepszy. Co w tym złego?

Wystarczyło, żeby jej dotknął, a już była gotowa.

– Jestem pewna, że coś jest. Wydaje się to psychicznie niestabilne. A co by było, gdybym ja cię zapytała, czy jestem twoją najlepszą kochanką?

– Powiedziałbym ci, że jesteś dobra, ale dopiero razem jesteśmy wspaniali. – Chwycił ustami jej dolną wargę. – I, że nie powinnaś zadawać się z innymi kolesiami, którzy mogliby obniżyć twoje standardy.

Uśmiechnęła się.

– Royd. Jesteś niemożliwy. Zaprowadził ją do łóżka.

– Ale najlepszy?

– Może.

– To za mało. Chyba muszę jeszcze trochę nad tym popracować. – Położył się na łóżku i przyciągnął ją do siebie. – Ale będziesz musiała mi pomóc. Będziesz mi musiała powiedzieć, co lubisz, co cię podnieca. Powiesz mi?

Oddychała coraz szybciej.

– Pewnie nie.

– Dlaczego?

– Idioto, dlatego, że kiedy robisz mi te rzeczy, nie mogę myśleć, mówić też zresztą trudno.

– Niedobrze. – Uśmiechnął się. – Będziemy musieli zbadać to kiedy indziej.

– Nie zrobimy tego. – Ujęła jego twarz w dłonie i spojrzała mu w oczy. – Zamknij się.

– Co tylko każesz. – Nie śmiał się już, ale w jego oczach zobaczyła rozbawienie. – Myślałem, że lubisz rozmawiać w czasie seksu. Wcześniej byłaś bardziej rozmowna. – Udał I,amyślonego. – Choć o ile sobie dobrze przypominam, to były Iylko jęki. I zdaje się, że kilka "jeszcze", przeplatane z "och". To było dziwne.

– Zasłużyłeś.

– To też będziemy musieli omówić. Lubisz zadawać ból męskim osobnikom. Nie wiem, ile będę w stanie znieść, ale dla ciebie wszystko, Sophie.

Erotyzm, namiętność i teraz poczucie humoru. Nie spodzie¬wała się humoru.

– Drań. – Przyciągnęła go do siebie i pocałowała mocno. – Czy teraz się wreszcie zamkniesz?

– Och, tak. – Jego ręka biegła po jej ciele. – Dla ciebie wszystko, Sophie…

Otworzyła oczy, jeszcze senne. Do pokoju, przez okno, wpa¬dały promienie słońca. Kiedy wczoraj tu przyszła, Royd stał nagi w oknie, odwrócony do niej plecami. Widziała jego kształ¬tne pośladki i silne ramiona. Chciała go wtedy dotknąć. Potem jej ręce doświadczyły jego ciała, jak gdyby…

Royda nie było.

Spojrzała na wgniecenie na poduszce.

Zamknęła oczy. Była zawiedziona. Głupia. Czego się spo¬dziewała? Przeżyli razem cudowną noc. To nie oznacza, że był zobowiązany zostać z nią całą noc.

– Gotowa?

Otworzyła oczy i zobaczyła Royda stojącego przy łóżku.

Miał mokre włosy. Pachniał świeżością.

– Gotowa na co?

Uśmiechnął się.

– Na seks? Prysznic? Śniadanie? Poranne pływanie? Wymie¬niłem wszystkie możliwości według stopnia ważności dla mnie.

Poczuła ciepło w środku. Te kilka słów, które wypowiedział, odpędziły od niej poczucie opuszczenia.

– Masz mokre włosy. Brałeś prysznic czy pływałeś?

– Wziąłem prysznic. Pomyślałem, że zaczekam na ciebie.

– Wciąż jej się przyglądał. – Albo wstajesz, albo ja dołączam do ciebie. Skoro już prawie południe, powinniśmy chyba coś zjeść. – Odwrócił się do drzwi. – Weź prysznic. W łazience zo¬stawiłem dla ciebie ubranie. Znalazłem w twojej torbie. Zrobil,i kawę i omlet. Wystarczy ci dwadzieścia minut?

– Będę potrzebowała pół godziny. Muszę umyć głowę. Czuję się, jakbym przeżyła tornado.

– Przeżyłaś. – Uśmiechnął się przez ramię. – Razem przeży¬liśmy.

Wyszedł, zanim zdążyła coś powiedzieć. Wstała i poszła do łazienki. Jej ciało było lekkie, smukłe, mięśnie rozluźnione. Po tak intensywnej nocy powinna być wykończona. Tymczasem czuła się znakomicie. Nie przypomina sobie, żeby kiedykol¬wiek czuła się tak, będąc z Dave'em. Ich seks był satysfa¬kcjonujący, ale nigdy pochłaniający wszystkie zmysły.

Nie myśl o byłym mężu. Nie porównuj! To, co przeżyła z Roydem zeszłej nocy, było wyjątkowe. Czasami zdarza się, że dwoje ludzi jest do siebie dopasowanych pod względem sek¬sualnym wręcz doskonale. Co nie znaczyło, że pasowali do siebie pod innymi względami. Bóg jeden wie, że ona i Royd mieli bardzo różne' poglądy na wiele rzeczy.

Weszła pod prysznic. Strumień ciepłej wody przyniósł jej kolejne ukojenie. Dobrze. Nie chciała w tej chwili o niczym myśleć. Odchyliła głowę do tyłu, żeby woda płynęła po całym jej ciele.

– Jesteś pięć minut spóźniona – powiedział Royd, kiedy

Sophie weszła do kuchni. – Ale ja też. Miałem telefon. – MacDuff?

Potrząsnął głową.

– Kelly. Chciał instrukcji.

– Co mu powiedziałeś?

– Żeby znalazł inną łódź motorową i poczekał na nas. – Wylożył omlety na dwa talerze – Nalej kawy, ja wyjmę z lodówki sok pomarańczowy.

– Łódź motorową?

– Przestań się zamartwiać. Nie lubię tego.

Uniosła brwi.

– A więc mam przestać?

– Dopóki nie wydarzy się coś, co sprawi, że trzeba się będzie martwić. – Popchnął ja lekko w stronę krzesła. – U siądź i uśmiechnij się do mnie tak, jak to zrobiłaś, wchodząc do kuchni.

– Jak to zrobiłam?

Przechylił głowę, żeby lepiej się jej przyjrzeć.

_ Zachęcająco. Zdecydowanie zachęcająco. Wiesz, jak to na mnie działa? – Dotknął jej włosów. – Są jedwabiste. Twoja skóra też jest jedwabista. We wszystkich miejscach, które dotykałem.

Nie mogła złapać oddechu. Poczuła, że najej twarzy pojawiają się rumieńce.

Przesunął rękę w dół do jej piersi.

_ Piękne, miękkie i jedwabiste – powiedział miękko. _ Chcesz zrobić to na podłodze kuchennej?