Выбрать главу

Chciała. Cała drżała. Miała ochotę pociągnąć go na podłogę i…

_ Chodź – powiedział. Jego ręka powędrowała pod jej bluzkę. – Zjeść możemy później.

_ Tak, ale… – Wzięła głęboki oddech i chwyciwszy jego rękę, wyjęła ją spod bluzki. Boże, to było takie trudne. – To nie ma znaczenia, kiedy zjemy. Ale ma znaczenie to, że posługujesz się seksem, żeby odwrócić moją uwagę od innych rzeczy. Powinnam martwić się o wszystko, co się wokół nas dzieje, podczas gdy ty traktujesz mnie jak lalkę, którą możesz wyjąć w każdej chwili i pobawić się nią, po czym odłożyć z powrotem do pudełka.

_ Zła taktyka? – Wzruszył ramionami i usiadł na krześle, naprzeciwko niej. – Przepraszam. Chciałem cię chronić. Od jakiegoś czasu coś mnie opętało i wczorajsza noc była znacząca. Może ma to coś wspólnego z pierwotnym instynktem. Jestem pewien, że potrafiłabyś lepiej to wytłumaczyć. To ty masz te stopnie naukowe.

_ Cały czas wyrzucasz mi, że jestem wykształcona. Masz z tym jakiś problem?

_ Nie, jeśli ty go nie masz. – Podniósł do ust filiżankę• – Ja nauczyłem się sam wszystkiego, co powinienem umieć.

Nauczył się też jej ciała. Nie chciała myśleć o wczorajszej nocy, to czyniło ją słabą. Jej ciało czekało na jego dotyk.

_ Zdaje się, że masz do tego talent.

Zachichotał. Spojrzała na niego. On dokładnie wiedział, o czym ona myślała. Nie odwróci wzroku. Podniosła do lisi widelec z kawałkiem omletu.

_ Cieszę się, że tak uważasz. Najczęściej wiem, co robić. Jeśli tylko bodźce są wystarczająco silne. Moglibyśmy roz¬mawiać na ten temat przez następny tydzień, ale nie mam zamiaru tego robić. Stąpam po grząskim gruncie i muszę zrobić wszystko, żeby to zmienić.

– Co masz na myśli?

_ W tej chwili jestem w całkiem dobrej formie. Zeszłej nocy przeżyłaś miłe chwile. Czujesz, nie myślisz. Ale ja nie mogę się na tym opierać. Pewnego dnia wystraszysz się i zaczniesz myśleć o swoim synu, życiu i o tym, jak bardzo jesteśmy od siebie różni.

– Jesteśmy różni.

_ Nie w łóżku – powiedział gwałtownie. – Jeśli chodzi o resztę, możemy negocjować. Wczoraj powiedziałem ci, że coś do ciebie czuję. To się nie zmieniło, może tylko o tyle, że jest silniejsze. Dużo silniejsze. Nie mam pojęcia, w jakim kierunku to zmierza, ale nie mogę stracić tego uczucia. Nie mogę stracić ciebie.

– Nie chcę o tym teraz rozmawiać.

_ A ja tak. Nie wiem, ile jeszcze czasu zostało, zanim sprawy przybiorą dramatyczny obrót. Nie planowałem tego, ale to się stało, i muszę sobie z tym poradzić. Byłem z tobą szczery. Teraz ty.

_ Co chcesz, żebym ci powiedziała? – Zwilżyła wargi. _ Wczorajsza noc była fantastyczna. Przez całe życie byłam pracoholiczką, a seks nigdy nie był dla mnie istotny. Był po prostu czymś przyjemnym. Z tobą seks nie jest przyjemny, Royd. To było coś nie z tej ziemi. Zresztą widziałeś moją reakcję. Mam zamiar dalej z tobą sypiać. Myślałeś, że robię to dlatego, że jest mi ciebie szkoda. Ale tak naprawdę to, szkoda jest mi siebie samej. Przez ostatnie lata życie mnie nie rozpiesz¬czało. Teraz mam zamiar używać przyjemności, jeśli tylko mogę. Zasługuję na to. Czy to chciałeś wiedzieć?

– Częściowo. To początek. Nie była to przygoda na jedną noc?

Zawahała się.

– Nie wiem, czy… wszystko może się zmienić wokamgnie¬niu. Jak mogę być pewna swoich uczuć? Jest przecież Sanbome, me mogę…

– Dobrze, dobrze. Nie jest tak źle, jak myślałem. Przynaj¬mniej nie wahasz się, jeśli chodzi o seks. Po prostu nie jesteś pewna przyszłości. – Dopił kawę. – Tym mogę się zająć.

– Może nie zechcesz tego zrobić – powiedziała cicho. – Nie jestemfemme fatale. Cokolwiek do mnie czujesz, może minąć za dzień lub dwa.

– Może, chociaż jest to mało prawdopodobne. Zawsze raczej konsekwentnie dążę do celu. Skończ śniadanie. Pójdziemy po¬pływać.

Oparła się o krzesło i spojrzała na niego. Wielkie nieba, Royd był zmienny.

– Po prostu chcę ci dać trochę luzu – powiedział, przy¬glądając się jej twarzy. – Zbytnio naciskałem.

– Jesteś bardzo pewny siebie – mruknęła, wstając. – I mnie. Kąpiel dobrze mi zrobi. – Zaczęła rozpinać koszulę. – Ale nie wystarczająco. Nie tego w tej chwili potrzebuję. Rozbierz się, Royd.

– Sophie?

– Obiecałeś, że będziesz się że mną kochał na podłodze kuchennej. – Rozpięła ostatni guzik koszuli. – A ty dotrzymu¬jesz słowa.

– Tak. – Zaszedł ją od tyłu. Pieszcząc jej piersi, wyszeptał do ucha. – Zawsze.

Dwie godziny później zadzwonił telefon Sophie. Telefon leżał na nocnym stoliku, wychyliła się przez ciało Royda, żeby odebrać.

– Mam informacje o Gorshanku. Z CIA – powiedział Mac¬Duff. – Anton Gorshank. Rosyjski naukowiec, który przed upadkiem Związku Radzieckiego pracował nad podejrzanymi projektami.

– Chemik?

– Tak, ostatnie wiadomości od niego pochodziły z Danii.

CIA twierdzi, że zniknął z pola widzenia jakieś dwa lata temu.

– Nie wiedzą, gdzie jest teraz?

– Pracują nad tym. Mają kilka tropów. Poprosiłem Joe Quinna, żeby wywarł na nich presję. Spodziewam się wiadomo¬ści od niego wkrótce. Zadzwonię.

– Dziękuję. Co u Michaela?

– W porządku.

– Mogę z nim porozmawiać?

– Musisz zadzwonić do Jane. Przed dwiema godzinami opuściliśmy MacDuff' s Run.

– Rozumiem…

– Mówiłem ci, Sophie, że wyjedziemy, jak tylko się czegoś dowiemy – powiedział cicho.

– Wiem. – Jednak wciąż czuła się niepewnie na myśl o tym, że Jock i MacDuff nie opiekują się już Michaelem. Zaczęła ufać im. – Dokąd jedziecie?

– W waszą stronę. Do widzenia, Sophie.

– Do widzenia. – Rozłączyła się.

– Gorshank? – zapytał Royd.

Skinęła głową.

– Wiemy, że jest rosyjskim naukowcem, który zniknął z Da¬nii przed dwoma laty. Nie wiedzą, gdzie jest teraz. MacDuff spodziewa się wkrótce otrzymać jakieś informacje na temat jego obecnego miejsca pobytu.

– To dobrze.

– On i Jock są w drodze. MacDuff twierdzi, że wkrótce nastąpi jakiś przełom.

Royd oparł się na łokciu i spojrzał na nią.

– A ty boisz się o Michaela?

– Oczywiście, że się boję. Zawsze się o niego boję. Tak jest od dnia, kiedy zginęli moi rodzice. – Usiadła na łóżku. – Za¬dzwonię do niego i porozmawiam z Jane. Poczuję się wtedy lepiej.

– Naprawdę?

– Komuś muszę zaufać. Czuję się teraz samotna.

– Aja?

– Nie to miałam na myśli…

– Wiem. – Wstał z łóżka. – Właśnie wylano na ciebie kubeł zimnej wody i nie uważasz mnie za kogoś, kto może cię wesprzeć. Wydawało mi się, że zaczynam sobie dobrze radzić w tej materii, ale widocznie się myliłem. – Wzruszył ramiona¬mi. – W porządku. Wezmę to, co mi dajesz. Powiedziałaś, że masz problemy z zaufaniem. Może pójdziemy popływać po twoim telefonie do Michaela?

– Dobrze. – Poszła w stronę łazienki. – Jeśli MacDuff nie zadzwoni wcześniej.

– Oczywiście. Sprawiłaś, że na chwilę straciłem głowę, ale wciąż pamiętam o robocie, jaką mamy do wykonania.

– Byłabym idiotką, gdybym uwierzyła, że jesteś mężczyzną, który może się zupełnie zapomnieć. Zawsze wiedziałam…

– Sophie.

Spojrzała na niego.

– W ten sposób się ode mnie oddalasz. Nie pozwolę na to.,Może te sprawy będą teraz na drugim miejscu, ale nie zanie¬dbam ich zupełnie.

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Tak przywykłaś do bycia tylko z synem, że teraz starasz się zignorować to, co między nami zaszło. Ale ja ci na to nie pozwolę. Miesiąc miodowy jeszcze się nie skończył.