Выбрать главу

Gdyby był o dziesięć lat młodszy, od razu by się na nią napalił. Teraz napalał się tylko na swoją żonę, brunetkę wybraną bardzo starannie, by zaspokoiła jego potrzeby intelektualne i nie w mniejszym stopniu seksualne. Była piękną kobietą i dawała mu wiele szczęścia.

Przez chwilę rozważał role płci i ten absurdalny rozdźwięk między kobietą i mężczyzną.

Gun była ładna, trochę podobna do Tatiany Samojłowej, jego ulubionej aktorki. Rzadko chodził do kina, lecz nigdy nie opuścił filmu, w którym grała.

Mimo wszystko sądził, że Gun jest ładniejsza od Tatiany Samojłowej. I to nie tylko trochę.

Kochał ją. Była jego życiem. Ona i dzieci. Bodil właśnie skończyła sześć lat i niedługo pójdzie do szkoły. Joakim miał dopiero trzy. Piękne dzieciaki.

Rano obejrzał siebie w lustrze w pokoju hotelowym. Nago i całą sylwetkę.

O ile Gun była piękna, to on sam gruby i rozlazły. To mu się nie podobało.

Nie podobało mu się też myślenie o kobiecie jako obiekcie seksualnym w społeczeństwie, w którym nie udało się nawet wprowadzić zasady równej płacy za taką samą pracę.

Patrzył na siostrę oddziałową. Jak mogła wyglądać tak zdrowo i świeżo, obsługując dwa oddziały?

Sprawiała wrażenie osoby pogodnej. Lubiła swoją pracę.

Około pięćdziesięciu pacjentów, wielu bardzo chorych, część umierających.

W skandalicznym szpitalu.

Pokazał legitymację.

– Źle pan trafił – powiedziała. – Oni nie leżą na tej sali, tylko w jednym ze starych prywatnych pokoi. Mamy takie cztery. Dwuosobowe. Policjanci leżą w dwójce.

– Aha.

– Tam kładziemy najciężej chorych.

– I uprzywilejowanych?

– Tak. Można tak powiedzieć.

Spojrzał na jej łydki i kolana. Nie mógł się powstrzymać. Pod białym fartuchem miała stanik.

– Można z nimi teraz porozmawiać. Tylko nie za długo. Elofsson jest w gorszym stanie, ale myślę, że Hector poleży dłużej.

– Nie będę się rozwlekać.

– Docent operował osobiście. Cztery razy pod rząd. Inaczej chybaby z tego nie wyszli. Przynajmniej Elofsson.

Pokój wskazywał na to, że zarząd policji nie zapomniał o swoich rannych. Było tam mnóstwo kwiatów, czekolady, owoców, a także znajdowały się radio i kolorowy telewizor.

Hector wyglądał lepiej, mimo lewej ręki i obu nóg na wyciągu.

Elofsson dostawał cztery kroplówki jednocześnie, jedną z krwią i pozostałe z różnymi płynami. Był dużym, silnym mężczyzną o grubych rysach i apatycznym spojrzeniu. To ostatnie było prawdopodobnie następstwem jego złej kondycji.

Kollberg przywitał się z nimi. Miał wrażenie, że spotkał już kiedyś Elofssona. Hectora wcześniej nie widział, ale z drugiej strony, miał wygląd bardzo typowy dla młodego policjanta w dzisiejszych czasach. Jeżeli teraz wygląd w ogóle może być typowy.

Miał poczucie, że powinien w jakiś sposób wyrazić współczucie, choć wszyscy inni już tu byli i zrobili to, od komendanta do każdego patrolu, który akurat znalazł się w pobliżu.

– Przykro tak tu leżeć – skomentował bez polotu.

– Jeszcze nie nadeszła nasza godzina – odparł Hector. Może był religijny.

– Człowiek, który do was strzelał, nie żyje.

– Tak, pomyśleć tylko, że go dostałem – powiedział Hector. – Miałem już w ciele dwie kule, kolega leżał na linii strzału, no i było ciemno.

– Ale nie mamy tego drugiego – odrzekł Kollberg. – Widzieliście, jak wyglądał?

– Przecież było ciemno – odezwał się Elofsson. – Dokładnie tak, jak mówi kolega.

– Ale go widzieliście?

– Nie widziałem go wyraźnie – odparł Hector. – Kolega trochę go zasłaniał, a ja skupiłem się bardziej na drugim. Ale miał jasne włosy.

– Nie zdążyliśmy dużo zobaczyć – tłumaczył Elofsson. – Ale to był młodzik, nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat. I miał długie blond włosy.

– Czy coś mówił?

– Słyszałem, że koledzy z nim rozmawiali, ale nie wiem, co odpowiedział.

– Żaden z nich nie mówił dużo – rzekł Elofsson. – Tylko ten wysoki coś powiedział. Nie sądzę, że drugi w ogóle się odezwał.

– Wysoki powiedział, że nic nie zrobił – dodał Hector. – Przypomniałem sobie. Zwróciłem mu uwagę, że jedzie ze zgaszonymi światłami, a on wtedy powiedział, że nic nie zrobił.

– To prawda – potwierdził Elofsson. – Kolega powiedział, że światła są niezgodne z przepisami, a on na to, że nic nie zrobili.

– To wszystko, co mówił?

– Nie – odparł Elofsson. – Kiedy zaczęli strzelać, wysoki coś powiedział. „Wskakuj do wozu”, czy jakoś tak, a potem imię.

– Zapamiętałeś to imię?

– Zaczekaj. Takie dość rzadkie. Zaczynało się na K. Może Klas.

– To nie jest takie rzadkie.

– Nie, to było coś dziwniejszego. Zaraz sobie przypomnę.

– Możliwe – rzekł Kollberg. – Takie rzeczy zwykle przychodzą po chwili.

– Nie słyszałem żadnego imienia – powiedział Hector.

– Nie znaleźliśmy też samochodu – dorzucił Kollberg.

– Koledzy i ja dostaliśmy błędną informację przez radio. – stwierdził Hector. – Powiedzieli, że to był chrysler, ale ja jestem pewny, że stary chevrolet.

– Jak możesz być tego pewny? – zapytał Elofsson.

– Znam się na samochodach – odparł Hector. – W radio powiedzieli, że to niebieski chrysler. Ale ja dałbym głowę, że chevrolet, i do tego zielony. I podali nam zły numer.

– Tak bywa – powiedział Elofsson. – Błąd. Ale ja nie pamiętam tak dokładnie, co mówili przez radio.

– Ja pamiętam – rzekł Hector. – Powiedzieli, że amerykański hot rod ze starymi tablicami. Do tego momentu się zgadzało, ale reszta nie.

– Typowe – stwierdził Elofsson. Miał trochę ciężki oddech.

– Boli cię? – zapytał współczującym głosem Kollberg.

– Tak, czasami boli jak cholera.

Kollberg zwrócił się do Hectora.

– Mówisz, że reszta się nie zgadzała – zauważył. – Dotąd wiemy, że marka i kolor. Czy było coś jeszcze?

– Tak, podali, że w samochodzie są dwie babki i facet. W rzeczywistości było dwóch chłopaków i żadnej dziewczyny.

– Przypomniałem sobie imię – powiedział nagle Elofsson. – Kasper.

– Kasper.

– Właśnie. „Wsiadaj do wozu, Kasper”, powiedział ten, który do mnie strzelał. To był Kasper.

– Jesteś pewny?

– Tak, całkowicie. Powiedziałem, że to było dziwne imię. Kasper jest dziwne. Nie znam nikogo, kto się tak nazywa.

– Ja też nie – odrzekł Kollberg.

– I tablica – ciągnął Hector. – Mówili, że z A, czyli wóz sztokholmski ze starymi tablicami, i że w numerze były trzy szóstki. Ale to nieprawda, ponieważ samochód miał tablicę z B, a numer zaczynał się od dwóch siódemek. Potem była inna cyfra, a potem chyba jeszcze jedna siódemka.

– Nic mi o tym nie wiadomo – mruknął Elofsson.

– To dość ważne – rzekł Kollberg. – Mówisz, że to był zielony chevrolet, zarejestrowany w okręgu sztokholmskim, z dwiema lub trzema siódemkami na tablicy rejestracyjnej.

– Tak, nie mam wątpliwości – odrzekł Hector. – Staram się zwracać uwagę na takie rzeczy i je zapamiętywać.

– Tak, tak – potwierdził Elofsson. – To prawda. Kolega zawsze się stara.

– Jak ten Kasper był ubrany?

– Dżinsy i ciemna kurtka – odpowiedział Hector. – Z popeliny. Mały blondynek. Długie włosy, jak mówił kolega.

– Wszyscy przecież tak się ubierają – rzekł Elofsson.

Do pokoju weszła pielęgniarka praktykantka z mnóstwem probówek na wózku. Zajęła się Elofssonem. Kollberg odsunął się trochę na bok.