Выбрать главу

Czy Adam mógł znajdować się w środku?

Trudno powiedzieć. Było tu mnóstwo takich miejsc. Potężnie zbudowani bramkarze ze słuchawkami, które zwykle kojarzą się z agentami Secret Service lub pracownikami sieci sklepów Old Navy, stali na straży. Kiedyś tylko niektóre kluby miały bramkarzy. Wyglądało na to, że teraz każdy ma co najmniej dwóch mięśniaków – zawsze w ciasnej czarnej koszulce uwydatniającej wydęte bicepsy, zawsze z wygoloną głową, jakby włosy były oznaką słabości – pilnujących drzwi.

Adam miał szesnaście lat. Te lokale nie powinny wpuszczać osób poniżej dwudziestu jeden lat. Nieprawdopodobne, by Adam, nawet z fałszywym dokumentem tożsamości, zdołał tu wejść. Satin Dolls, słynny „klub dla panów”, będący odpowiednikiem Bada – Bing z serialu Rodzina Soprano, znajdował się zaledwie parę kilometrów od ich domu. Jednak Adam nie mógłby tam wejść.

Dlatego musiał przyjechać aż tu.

Mike położył laptop na siedzeniu pasażera i pojechał ulicą. Zatrzymał się na rogu i włączył wykrywanie sieci bezprzewodowych. Wyskoczyły dwie, ale obie zabezpieczone. Nie mógł się podłączyć. Przejechał jeszcze trzydzieści metrów i spróbował ponownie. Za trzecim razem trafił. Pojawiła się sieć Netgear bez żadnych zabezpieczeń. Mike szybko się podłączył i już był w Internecie.

Wcześniej umieścił stronę domową GPS w zakładkach i kazał zapamiętać swój nick. Teraz wywołał ją, wpisał proste hasło – ADAM – i czekał.

Wyświetliła się mapa. Czerwona kropka nie zmieniła położenia. Autorzy strony zastrzegali się, że GPS podaje lokalizację z dokładnością do trzynastu metrów. Tak więc trudno było ustalić, gdzie dokładnie jest Adam. Mike wyłączył komputer.

No dobrze, co teraz?

Znalazł wolne miejsce i zaparkował. Okolica – łagodnie mówiąc – była zaniedbana. Więcej okien było zabitych deskami, niż miało coś w rodzaju szyb. Wszystkie brudnobrązowe cegły znajdowały się w różnych stadiach rozpadu lub spękania. W powietrzu unosił się gęsty opar potu i czegoś trudnego do zidentyfikowania. Witryny zabezpieczono spuszczonymi metalowymi roletami, zabazgranymi graffiti. Oddech wiązł Mike'owi w gardle. Wszyscy wyglądali na spoconych.

Kobiety nosiły skąpe topy na cienkich ramiączkach i obcisłe szorty, więc nawet ryzykując, że zostanie uznany za beznadziejnie staroświeckiego i politycznie niepoprawnego, nie potrafiłby powiedzieć, czy to tylko balangujące nastolatki, czy prostytutki.

Wysiadł z samochodu. Podeszła do niego wysoka ciemnoskóra kobieta.

– Hej, Joe, chcesz się zabawić z Latishą?

Miała głęboki głos. I duże dłonie. Nagle Mike nie był już pewien, czy to na pewno kobieta.

– Nie, dziękuję.

– Na pewno? To otworzyłoby przed tobą nowe światy.

– Jestem pewien, że tak, ale moje światy są już wystarczająco otwarte.

Każdy centymetr wolnej przestrzeni był oblepiony plakatami zespołów, o których nikt nie słyszał, takich jak Lepik albo Rzeżączkowa ropa. Na jednym z ganków stała matka z dzieckiem na ręku, z twarzą błyszczącą od potu w świetle kołyszącej się za nią gołej żarówki. W pustym zaułku Mike dostrzegł prowizoryczny parking. Napis głosił: „Cała noc 10 $”. Jakiś Latynos w białym podkoszulku i dżinsach z obciętymi nogawkami stał na podjeździe, licząc pieniądze. Zauważył Mike'a.

– Czego chcesz, brachu?

– Niczego.

Mike poszedł dalej. Znalazł adres, który pokazał mu GPS. Była to kamienica wciśnięta między dwa hałaśliwe kluby. Zajrzał do bramy i zobaczył z tuzin dzwonków. Bez żadnych nazwisk – oznaczone tylko numerami i literami.

No i co teraz?

Nie miał pojęcia.

Mógł zaczekać tu na Adama. Była dziesiąta wieczór. Lokale dopiero zaczynały się zapełniać.

Jeśli jego syn go nie posłuchał i przyjechał tu się zabawić, to może minąć kilka godzin, zanim wyjdzie. I co wtedy? Czy Mike ma zastąpić drogę Adamowi i jego przyjaciołom, z okrzykiem: „Mam cię!”. Czy to coś by pomogło? Jak Mike wyjaśniłby swoją obecność tutaj?

Co Mike i Tia właściwie chcieli uzyskać?

To jeszcze jeden problem związany ze szpiegowaniem.

Zapomnijmy na moment o oczywistym naruszeniu prywatności. Jest także kwestia przymusu. Co zrobisz, kiedy się dowiesz, że coś się dzieje? Czy wtrącając się i tracąc w ten sposób zaufanie dziecka, wyrządzisz mu taką samą czy większą szkodę niż całonocna popijawa?

To zależy.

Mike chciał mieć pewność, że jego syn jest bezpieczny. To wszystko. Pamiętał, co powiedziała Tia, że obowiązkiem rodziców jest bezpiecznie doprowadzić dzieci do dorosłości. Częściowo była to prawda. Młodzieńcze lata są tak pełne niepokojów, buzujących hormonów, tłumionych i potęgujących się uczuć – i to wszystko tak szybko mija. Nie możesz powiedzieć tego nastolatkowi. Gdybyś mógł przekazać nastolatkowi tylko jedną mądrą radę, byłaby ona prosta: To także minie – i to szybko. Oczywiście oni nie usłuchaliby, ponieważ właśnie na tym polega urok i szaleństwo młodości.

Pomyślał o internetowej rozmowie Adama z CeeJay8115. Pomyślał o reakcji Tii i o tym, co podpowiadał mu instynkt. Nie był wierzący i nie wierzył w parapsychologię ani tym podobne rzeczy, ale nie lubił postępować wbrew temu, co nazywał przeczuciem, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym. Czasem po prostu czuje się, że jest źle. Może to dotyczyć diagnozy czy wyboru trasy przejazdu. Coś wyczuwasz, jakieś napięcie, a Mike nauczył się, że niebezpiecznie to ignorować.

Teraz instynkt podpowiadał mu, że jego syn ma poważne kłopoty.

Dlatego musiał go znaleźć.

Jak?

Nie miał pojęcia. Poszedł z powrotem ulicą. Zaczepiło go kilka prostytutek. W większości chyba mężczyzn. Jeden facet w garniturze twierdził, że „reprezentuje” cały zespół „piekielnie gorących” dam i Mike musiałby tylko wyliczyć mu swoje upodobania i preferencje, żeby gość dostarczył mu odpowiednią towarzyszkę lub towarzyszki. Mike wysłuchał listy cen, zanim odrzucił propozycję.

Wodził wokół wzrokiem. Niektóre z dziewczyn marszczyły brwi, czując jego spojrzenie. Mike rozejrzał się i zdał sobie sprawę z tego, że jest zapewne o dwadzieścia lat starszy od najstarszej osoby na tej zatłoczonej ulicy. Zauważył, że na wejście do każdego klubu klienci czekali co najmniej kilka minut. Przed jednym stała barierka z wyświechtanego aksamitnego sznura i bramkarz kazał każdemu wchodzącemu stać przed nią co najmniej dziesięć sekund, zanim otworzył drzwi.

Mike miał skręcić w prawo, kiedy coś przykuło jego wzrok.

Kurtka z emblematem szkoły.

Pospiesznie odwrócił się i zobaczył młodego Huffa idącego w przeciwną stronę.

A przynajmniej kogoś wyglądającego jak DJ Huff. Chłopak miał na sobie tę kurtkę, którą zawsze nosił DJ. Zatem mógł to być on. Może.

Nie może, pomyślał Mike, a na pewno. To był DJ Huff.

Znikł w bocznej uliczce. Mike przyspieszył kroku i podążył za nim. Kiedy stracił go z oczu, zaczął biec.

– Hej! Zwolnij, dziadku!

Wpadł na jakiegoś chłopaka z wygoloną głową i łańcuszkiem zwisającym z dolnej wargi. Jego koledzy roześmiali się z odzywki o dziadku. Mike zmarszczył brwi i potruchtał dalej. Ulica była zapchana i tłum zdawał się gęstnieć z każdym krokiem. Gdy dotarł do następnej przecznicy czarni goci – czy raczej emosi – wydawali się ustępować pola Latynosom. Mike słyszał hiszpańskie słowa. Białą jak puder dla niemowląt skórę zastąpiły rozmaite odcienie oliwki. Mężczyźni mieli koszule rozpięta aż do pasa, żeby pokazać białe jak śnieg, prążkowane podkoszulki. Kobiety były seksowne jak salsa, nazywały mężczyzn conos i nosiły stroje tak przezroczyste, że bardziej przypominające skórkę parówek niż odzienie.