– Co sądzi o tym pana żona?
– Nie jestem żonaty.
Już o tym wiedziała.
– Och, myślałam, że ta kobieta, która poszła z dziewczynkami…
– Beth. To tylko przyjaciółka.
Znów spróbowała wyczekiwania, żeby zobaczyć, co powie. Zaczerpnął tchu.
– No dobrze, odebrałem wiadomość.
– Wiadomość?
– Zakładam, że Lewistonowie zadzwonili ze skargą. Przyjąłem do wiadomości. Naradzę się z moim adwokatem.
Ten trop prowadzi donikąd, pomyślała Muse. Czas zmienić bieg.
– Mogę spytać o coś innego?
– Chyba tak.
– Jak zareagowała na to matka Yasmin?
Zmrużył oczy.
– Dlaczego pani o to pyta?
– Mam po temu powody.
– Matka Yasmin nie zajmuje znaczącego miejsca w jej życiu.
– A jednak. W takiej poważnej sytuacji…
– Marianne uciekła od nas, kiedy Yasmin była mała. Mieszka na Florydzie i widuje swoją córkę najwyżej cztery lub pięć razy w roku.
– Kiedy pojawiła się tu ostatnio?
Zmarszczył brwi.
– A co to ma… chwileczkę, czy mogę jeszcze raz zobaczyć pani odznakę?
Muse wyjęła ją. Tym razem uważnie się jej przyjrzał.
– Prokuratura hrabstwa?
– Tak.
– Miałaby pani coś przeciwko temu, żebym zadzwonił do pani biura i sprawdził?
– Jeśli pan chce. – Muse sięgnęła do kieszeni i wyjęła wizytówkę. – Proszę.
Przeczytał na głos.
– Loren Muse, główny inspektor śledczy.
– Tak.
– Główny inspektor – powtórzył. – Jest pani znajomą Lewistonów?
Muse znów zaczęła się zastanawiać, czy mówił poważnie, czy tylko doskonale udawał.
– Proszę mi powiedzieć, kiedy ostatnio widział pan swoją byłą żonę.
– Wydawało mi się, że mówiła pani, że chodzi o Lewistonów.
– Proszę odpowiedzieć na moje pytanie. Kiedy ostatni raz widział pan swoją byłą żonę?
– Trzy tygodnie temu.
– Po co tu przyjechała?
– Zobaczyć się z Yasmin.
– Rozmawiał pan z nią?
– Właściwie nie. Zabrała Yasmin. Obiecała odwieźć ją o ustalonej porze. W tej sprawie Marianne zwykle dotrzymuje słowa. Nie lubi spędzać zbyt wiele czasu z córką.
– Rozmawiał pan z nią od tej pory?
– Nie.
– Czy pan wie, gdzie zwykle się zatrzymuje podczas swoich wizyt?
– W Travelodge w pobliżu galerii handlowej.
– Czy wie pan o tym, że pozostała tam przez kilka ostatnich nocy?
Wyglądał na zdziwionego.
– Mówiła, że jedzie do Los Angeles.
– Kiedy panu o tym powiedziała?
– Otrzymałem od niej wiadomość pocztą elektroniczną, hmm… nie pamiętam. Chyba dwa dni temu.
– Mogę ją zobaczyć?
– Tę wiadomość? Skasowałem ją.
– Nie wie pan, czy pańska była żona miała jakiegoś chłopaka?
Skrzywił się szyderczo.
– Jestem pewien, że miała niejednego, ale ja ich nie znam.
– Kogoś w tej okolicy.
– W każdej okolicy.
– Jakieś nazwiska?
Guy Novak potrząsnął głową.
– Nie znam i nie obchodzi mnie to.
– Skąd to rozgoryczenie, panie Novak?
– Nie wiem, czy rozgoryczenie to właściwe słowo. – Zdjął okulary, zmarszczył brwi, widząc jakąś drobinkę kurzu, i spróbował oczyścić je koszulą. – Kochałem Marianne, ale ona naprawdę na to nie zasługiwała. Łagodnie mówiąc, była autodestrukcyjna. To miasto nudziło ją. Ja ją nudziłem. Życie ją nudziło. Była notorycznie niewierna. Porzuciła własne dziecko i od tamtej pory stała się źródłem nieustannych rozczarowań. Dwa lata temu obiecała Yasmin, że zabierze ją do Disneylandu. Zadzwoniła do mnie dzień przed planowaną wycieczką i odwołała ją. Nie podała powodu.
– Płaci pan alimenty lub na utrzymanie dziecka?
– Nie muszę. Sąd ustanowił mnie jedynym opiekunem.
– Czy pana żona ma jeszcze jakichś przyjaciół w tej okolicy?
– Nie wiem, ale nie sądzę.
– A Reba Cordova?
Guy Novak zastanowił się.
– Były dobrymi przyjaciółkami, kiedy Marianne tu mieszkała. Bardzo bliskimi. Nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego. Trudno znaleźć dwie tak różne kobiety. Jednak, owszem, jeśli Marianne nadal utrzymywała tu z kimś kontakt, to zapewne z Rebą.
– Kiedy ostatni raz widział pan Rebę Cordovę?
Podniósł oczy w zamyśleniu.
– Minęło sporo czasu. Nie wiem, może na spotkaniu absolwentów albo podobnej imprezie.
Jeśli wie, że jego była żona została zamordowana, pomyślała Muse, to jest bardzo opanowanym facetem.
– Reba Cordova zaginęła.
Guy Novak otworzył usta i zaraz je zamknął.
– I uważacie, że Marianne ma z tym coś wspólnego?
– A pan?
– Zachowuje się autodestrukcyjnie. Kluczowe słowo to „auto”. Nie sądzę, żeby mogła zrobić komuś krzywdę, może poza członkami swojej rodziny.
– Panie Novak, bardzo chciałabym porozmawiać z pańską córką.
– Po co?
– Ponieważ uważamy, że pańska była żona została zamordowana.
Powiedziała to bez ogródek i czekała na reakcję. Ta przychodziła powoli. Tak jakby te słowa pojedynczo płynęły do niego w powietrzu i potrzebował długiego czasu, żeby je usłyszeć i przetrawić. Przez kilka sekund nie reagował. Tylko stał i patrzył. Potem zrobił taką minę, jakby się przesłyszał.
– Nie rozu… Uważacie, że została zamordowana?
Muse odwróciła głowę i skinęła. Clarence ruszył do drzwi.
– Znaleźliśmy w zaułku zwłoki kobiety ubranej jak prostytutka. Neil Cordova uważa, że to pańska była żona, Marianne Gillespie. Chcemy od pana, żeby udał się pan z moim kolegą, detektywem Morrowem, do biura lekarza sądowego i sam zobaczył ciało. Rozumie pan?
– Marianne nie żyje? – powiedział głucho.
– Tak uważamy, ale potrzebujemy pańskiej pomocy. Detektyw Morrow zabierze pana do kostnicy i zada kilka pytań. Pana przyjaciółka Beth może zostać z dziećmi. Ja też tu będę. Chcę popytać pana córkę o matkę, jeśli mogę?
– Oczywiście – rzekł.
I w ten sposób w znacznej mierze oczyścił się z podejrzeń. Gdyby zaczął się jeżyć i burzyć, no cóż, eksmąż zawsze jest dobrym kandydatem. Nadal nie miała pewności, że nie był w to zamieszany. Może natknęła się na następnego wielkiego aktora klasy DeNiro. Jednak bardzo w to wątpiła. Tak czy inaczej, Clarence go przesłucha.
– Jest pan gotowy, panie Novak? – zapytał Clarence.
– Muszę powiedzieć o tym córce.
– Wolałabym, żeby pan tego nie robił – powiedziała Muse.
– Przepraszam?
– Jak już mówiłam, nie jesteśmy pewni. Ja zadam jej kilka pytań, ale też jej o tym nie powiem. Zostawię to panu, jeśli okaże się to konieczne.
Guy Novak skinął głową oszołomiony.
– W porządku.
Clarence wziął go pod rękę.
– Chodźmy, panie Novak. Tędy.
Muse nie fatygowała się i nie patrzyła, jak Clarence prowadzi go do samochodu. Weszła do domu i skierowała się do kuchni. Dwie dziewczynki siedziały z szeroko otwartymi oczami, udając, że jedzą prażoną kukurydzę.
– Kim pani jest? – spytała jedna z nich.
Muse zdobyła się na wymuszony uśmiech.
– Nazywam się Loren Muse. Pracuję w prokuraturze hrabstwa.
– Gdzie jest mój ojciec?
– Ty jesteś Yasmin?
– Tak.
– Twój tata pomaga jednemu z moich detektywów. Wkrótce wróci. Teraz jednak muszę zadać ci kilka pytań, dobrze?
31
Betsy Hill siedziała na podłodze w pokoju syna. W dłoni miała starą komórkę Spencera. Bateria już dawno się rozładowała. Trzymała aparat w dłoni, patrzyła nań i nie wiedziała, co robić.