Выбрать главу

Może, sugerowała, w ten sposób uda się załagodzić sytuację.

Joe poczuł głęboką ulgę.

Siedzieli i rozmawiali. Marianne współczuła mu. Dotknęła jego ramienia. Podziwiała jego filozofię nauczania. Spoglądała na niego tęsknym wzrokiem i miała na sobie coś kusego i obcisłego. Kiedy uścisnęła go na zakończenie rozmowy, ten uścisk trwał kilka sekund za długo. Miała przyspieszony oddech. On też.

Jak mógł być tak głupi?

– Joe? – Dolly cofnęła się o krok. – O co chodzi?

Marianne od początku zamierzała uwieść go z zemsty. Jak mógł tego nie widzieć? A kiedy dopięła swego, kilka godzin po tym, jak opuścił jej pokój w motelu, zaczęły się telefony.

– Mam to nagrane, ty draniu…

Marianne miała w pokoju ukrytą kamerę i groziła, że pośle nagranie najpierw Dolly, potem radzie szkoły, a później wszystkim rodzicom, których adresy e – mailowe znajdzie w książce telefonicznej. Groziła mu tak przez trzy dni. Joe nie mógł spać ani jeść. Schudł. Błagał ją, żeby tego nie robiła. Po pewnym czasie Marianne wydawała się tracić zapał, jakby nagle znudziła jata zemsta. Zadzwoniła i powiedziała, że jeszcze nie wie, czy roześle to nagranie, czy nie.

Chciała, by cierpiał – i tak się stało – więc może to jej wystarczy.

Następnego dnia wysłała e – mail z załączonym filmem na służbową skrzynkę e – mailową jego żony.

Kłamliwa suka.

Na szczęście Dolly niezbyt dobrze umiała korzystać z poczty internetowej. Joe miał jej kod dostępu. Kiedy zobaczył list i załączony do niego film, o mało nie oszalał. Skasował go i zmienił hasło dostępu, tak by Dolly nie mogła czytać przychodzących listów.

Tylko jak długo jeszcze będzie mu się to udawało?

Nie wiedział, co robić. Nie miał z kim o tym porozmawiać, nikogo, kto by go zrozumiał i stanął po jego stronie.

Wtedy pomyślał o Nashu.

– O Boże, Dolly…

– Co?

Musiał to zakończyć. Nash kogoś zabił. Zamordował Marianne Gillespie. A ta cała Cordova zaginęła. Joe próbował to poskładać. Może Marianne dała kopię Rebie Cordovie. To miałoby sens.

– Joe, porozmawiaj ze mną.

To, co zrobił Joe, było złe, ale wciągnięcie w to Nasha tysiąckrotnie pogorszyło sytuację. Chciał opowiedzieć o wszystkim Dolly. Wiedział, że to jedyne wyjście.

Dolly spojrzała mu w oczy i skinęła głową.

– W porządku – rzekła. – Tylko mi powiedz.

Jednak nagle Joemu Lewistonowi przydarzyło się coś dziwnego. Do głosu doszedł instynkt samozachowawczy. Tak, to, co zrobił Nash, było okropne, ale dlaczego pogarszać sytuację, popełniając co najmniej małżeńskie samobójstwo? Dlaczego pogarszać sytuację, niszcząc Dolly i ich rodzinę? W końcu zrobił to Nash. Joe nie prosił go, żeby posuwał się tak daleko – a na pewno nie o to, żeby kogoś zabijał! Zakładał, że Nash może zaproponuje Marianne odkupienie nagrania, zawrze z nią jakąś ugodę, a w najgorszym razie ją nastraszy. Joe zawsze miał wrażenie, że Nash ma trochę nierówno pod sufitem, ale nigdy nie spodziewał się po nim czegoś takiego.

I co to da, jeśli teraz to zgłosi?

Nash, który próbował mu pomóc, wyląduje w więzieniu. A kto go zwerbował do pomocy?

Joe.

Czy policja uwierzy, że Joe nie wiedział, co planuje Nash? Kiedy się nad tym zastanowić, Nasha można uznać za najemnego zabójcę, ale policja zawsze bardziej chciała dopaść zleceniodawcę.

Czyli znów Joego.

Wciąż była szansa, aczkolwiek nikła, że to wszystko jakoś dobrze się skończy. Nash nie zostanie złapany. Nagranie nigdy się nie znajdzie. Marianne nie żyje, tak, ale na to nic nie można poradzić, i czy sama się o to nie prosiła? Czy nie posunęła się za daleko w swoim szantażu? Joe popełnił błąd, ale czy Marianne nie próbowała zniszczyć jego rodziny?

Tę szansę przekreślał jeden fakt.

E – mail przyszedł dzisiaj. Marianne nie żyła. Co oznaczało, że cokolwiek zrobił Nash, nie zdołał zatkać przecieku.

Guy Novak.

On był ostatnim źródłem przecieku. To do niego pójdzie Nash, który nie odpowiadał na telefony i wiadomości Joego, ponieważ zamierzał dokończyć swoją misję.

Teraz Joe zrozumiał.

Mógł siedzieć tutaj i liczyć, że wszystko będzie dobrze. Jednak to by oznaczało, że Guy Novak umrze.

A tym samym koniec problemów.

– Joe? – nalegała Dolly. – Joe, powiedz mi.

Nie wiedział, co robić. Jednak nie powie Dolly. Mieli małą córkę, byli zgraną rodziną. Czegoś takiego się nie niszczy. Jednak nie można pozwolić, żeby zginął człowiek.

– Muszę iść – rzucił i pobiegł do drzwi.

■ ■ ■

Nash szeptał Guyowi Novakowi do ucha.

– Zawołaj do dziewczyn, że schodzisz do piwnicy i nie chcesz, żeby ci przeszkadzały. Rozumiesz?

Guy kiwnął głową. Poszedł do schodów. Nash przyciskał mu nóż do pleców, tuż przy prawej nerce. Nash nauczył się, że najlepiej posunąć się odrobinę za daleko, naciskając. Niech poczują ból, żeby wiedzieli, że nie żartujesz.

– Dziewczynki! Schodzę na chwilę do piwnicy. Zostańcie tam, dobrze? Nie chcę, żeby mi przeszkadzano.

– Dobrze! – odkrzyknął głos z góry.

Guy odwrócił się do Nasha. Ten pozwolił, by nóż prześlizgnął się po jego boku i zatrzymał na brzuchu. Guy nie wzdrygnął się ani nie cofnął.

– Ty zabiłeś moją żonę?

– Myślałem, że to twoja była żona.

– Czego chcesz?

– Gdzie wasze komputery?

– Mój laptop jest w torbie obok biurka. Desktop w kuchni.

– Jeszcze jakieś?

– Nie. Weź je sobie i idź.

– Najpierw musimy pogadać, Guy.

– Powiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć. I mam pieniądze. Możesz je sobie wziąć. Tylko nie rób krzywdy dziewczynkom.

Nash spojrzał na niego. Ten człowiek musiał wiedzieć, że prawdopodobnie dzisiaj umrze. Nic w jego życiu nie sugerowało, że może być bohaterem, a jednak teraz wyglądało na to, że ma dość i nie zamierza ustąpić ani o krok.

– Nie tknę ich, jeżeli będziesz współpracował – obiecał Nash.

Guy popatrzył mu w oczy, jakby sprawdzając, czy Nash kłamie. Nash otworzył drzwi do piwnicy. Obaj zeszli na dół. Nash kroczył tuż za nim i zapalił światło. Piwnica była niewykończona. Miała cementową podłogę. W rurach bulgotała woda. Malowane akwarelami płótno stało oparte o kufer. Wszędzie leżały stare kapelusze, plakaty i kartonowe pudła.

Nash miał wszystko, czego potrzebował, w sportowej torbie, którą niósł na ramieniu. Sięgnął po taśmę izolacyjną, a wtedy Guy Novak popełnił błąd.

– Uciekajcie, dziewczynki! – wrzasnął.

Nash uciszył go mocnym ciosem łokciem w szyję, a następnie uderzył nasadą dłoni w czoło. Guy runął na podłogę, łapiąc się za gardło.

– Jeśli piśniesz choć słowo – rzekł Nash – sprowadzę tu twoją córkę i każę jej patrzeć. Rozumiesz?

Guy zamarł. Ojcowskie uczucia mogą nawet z takiego tchórzliwego robaka jak Guy Novak zrobić rycerza. Nash zastanawiał się, czy on i Cassandra mieliby do tej pory dzieci. Niemal na pewno. Cassandra pochodziła z licznej rodziny. Chciała mieć dużo dzieci. On nie był tego pewny – spoglądał na świat znacznie bardziej pesymistycznie niż ona – ale nigdy by jej tego nie odmówił.

Nash spojrzał na leżącego Novaka. Zastanawiał się, czy dźgnąć go w nogę albo uciąć mu palec, ale nie było takiej potrzeby. Guy próbował stawić opór i dostał nauczkę. To się już nie powtórzy.

– Obróć się na brzuch i wyciągnij ręce do tyłu.