Выбрать главу

Guy posłuchał. Nash owinął taśmą jego przeguby i łokcie. Potem nogi w kostkach. Połączył przeguby z kostkami, ugiąwszy nogi w kolanach. Klasyczna pozycja. Następnie kneblował mu usta, pięciokrotnie owijając taśmą jego głowę.

Potem Nash ruszył do drzwi.

Guy zaczął się miotać, ale niepotrzebnie. Nash chciał się tylko upewnić, że dziewczynki nie usłyszały tego głupiego okrzyku. Otworzył drzwi. W oddali wciąż słyszał grający telewizor. Dziewcząt nie było w polu widzenia. Zamknął drzwi i znów zszedł na dół.

– Twoja była żona nakręciła film. Chcę, żebyś mi powiedział, gdzie on jest.

Guy nadal miał usta zaklejone taśmą. Jego twarz zdradzała zdumienie – jak miał odpowiedzieć na to pytanie, mając zakneblowane usta. Nash uśmiechnął się do niego i pokazał mu nóż.

– Powiesz mi to za kilka minut, dobrze?

Jego telefon znów zaczął wibrować. Nash myślał, że to Lewiston, lecz gdy sprawdził numer dzwoniącego, zrozumiał, że to niedobra wiadomość.

– Co się stało? – zapytał.

– Jest tu policja – powiedziała Pietra.

Nash nie był specjalnie zdziwiony. Jak coś pójdzie nie tak, wszystko zaczyna się walić. Teraz nie miał już czasu. Nie mógł stać tu i kaleczyć Guya do woli. Musiał działać szybko.

W jaki sposób najszybciej skłonić go do mówienia?

Nash pokręcił głową. To, co daje nam odwagę – to, za co warto umierać – jest także naszą słabością.

– Zamierzam złożyć wizytę twojej córce – powiedział. – Wtedy będziesz mówił, prawda?

Guy wybałuszył oczy. Wciąż związany, próbował przekazać Nashowi to, co ten i tak już wiedział. Będzie mówił. Powie mu wszystko, co Nash chce wiedzieć, byle tylko zostawił dziewczynę w spokoju. Jednak Nash wiedział, że łatwiej będzie uzyskać od niego informacje, gdy przyprowadzi tu jego córkę. Ktoś mógłby powiedzieć, że wystarczyłaby sama groźba. Może miałby rację.

Nash jednak chciał ściągnąć tu córkę Guya z innych powodów.

Zaczerpnął tchu. Koniec był bliski. Wiedział to. Tak, chciał przeżyć i wydostać się stąd, ale szaleniec nie tylko się wyrwał, ale przejął kontrolę. Szaleniec rozgrzał krew w jego żyłach, sprawił, że poczuł się podniecony i żywy.

Zaczął wchodzić po schodach. Za plecami słyszał zduszone postękiwania miotającego się Guya. Na moment szaleniec odpuścił i Nash zastanawiał się, czy wrócić. Guy powiedziałby mu teraz wszystko. Może jednak nie. Może wyglądałoby to tylko na pustą groźbę.

Nie, musi to zrobić.

Otworzył drzwi piwnicy i wyszedł do holu. Spojrzał na schody. Telewizor wciąż grał. Nash zrobił następny krok.

I zatrzymał się, słysząc dzwonek do drzwi.

■ ■ ■

Tia wjechała na podjazd Novaka. Zostawiła komórkę oraz torebkę w samochodzie i pospieszyła do drzwi frontowych. Usiłowała przetrawić to, co powiedziała jej Betsy Hill. Jej syn był cały i zdrowy. To najważniejsze. Może odniósł drobne obrażenia, ale był żywy, stał na własnych nogach i nawet zdołał biec. Wprawdzie powiedział Betsy kilka niepokojących rzeczy - że ma poczucie winy z powodu Spencera i tak dalej. Jednak z tym wszystkim można się uporać. Najważniejsze, żeby przeżył. I żeby sprowadzić go do domu. Potem będzie można się martwić innymi sprawami.

Wciąż pogrążona w tych myślach Tia zadzwoniła do drzwi Novaka.

Przełknęła ślinę i przypomniała sobie, że na tę rodzinę spadł dziś dotkliwy cios. Zapewne powinna im współczuć, ale tak naprawdę to chciała tylko zabrać córkę, znaleźć syna i męża, skryć się z nimi wszystkimi w domu i na zawsze zamknąć drzwi.

Nikt nie otwierał.

Tia próbowała zerknąć przez okienko, ale uniemożliwiało to odbijające się światło. Osłoniła dłońmi oczy i zajrzała do holu. Wydało jej się, że dostrzegła jakąś uskakującą postać. Może to był tylko cień. Ponownie nacisnęła guzik dzwonka. Tym razem usłyszała hałas. Dziewczęta zbiegały po schodach.

Dopadły drzwi. Yasmin otworzyła je. Jill stała kilka kroków za nią.

– Cześć, pani Baye.

– Cześć, Yasmin.

Z twarzy dziewczynki wyczytała, że Guy jeszcze jej nie powiedział, ale to jej nie zdziwiło. Czekał, aż ona zabierze stąd Jill i zostawi go samego z Yasmin.

– Gdzie twój ojciec?

Yasmin wzruszyła ramionami.

– Chyba mówił coś, że schodzi do piwnicy.

Przez moment wszystkie trzy stały, nic nie mówiąc. W domu było cicho jak w grobowcu. Czekały jeszcze sekundę czy dwie na jakiś znak lub dźwięk. Nie doczekały się.

Guy zapewne jest pogrążony w żalu, pomyślała Tia. Powinna po prostu zabrać Jill i pojechać do domu. Żadna z nich się nie poruszyła.

Nagle Tii przestało się to podobać. Normalnie, jeśli zostawiasz gdzieś dziecko, odprowadzasz je do drzwi, żeby mieć pewność, że rodzic lub opiekunka jest w domu. Teraz miała wrażenie, że zostawiłaby Yasmin samą.

– Guy?! – zawołała Tia.

– W porządku, pani Baye. Jestem już dostatecznie duża, żeby zostawić mnie samą.

Dyskusyjne twierdzenie. Obie dziewczynki były w tym trudnym wieku. Zapewne poradziłyby sobie same, bo miały telefony komórkowe i tak dalej. Jill domagała się coraz większej niezależności. Twierdziła, że jest odpowiedzialna. Przypominała, że Adama zostawiali samego, kiedy był w jej wieku – co ostatecznie okazało się wątpliwym argumentem.

Jednak nie to niepokoiło teraz Tię. I nie kwestia pozostawienia Yasmin samej. Samochód jej ojca stał na podjeździe. Guy powinien tu być. Miał powiedzieć Yasmin, co stało się z jej matką.

– Guy?

Nadal żadnej odpowiedzi.

Dziewczęta spojrzały po sobie. Jakiś cień przebiegł po ich twarzach.

– Mówiłyście, że gdzie on chyba jest? – spytała Tia.

– W piwnicy.

– Co tam jest?

– Właściwie nic. Tylko trochę starych pudeł i takie rzeczy. Graciarnia.

Czemu więc Guy Novak nagle postanowił tam zejść?

Oczywista odpowiedź: ponieważ chciał być sam. Yasmin powiedziała, że są tam stare pudła. Może Guy przechowywał w nich jakieś pamiątki po Marianne i teraz siedział na podłodze, przeglądając stare zdjęcia. Albo coś takiego. I może nie słyszał ich przez zamknięte drzwi.

To było najbardziej sensowne wyjaśnienie.

Tia przypomniała sobie ten znikający cień, który zobaczyła, gdy zajrzała przez okno. Czy to mógł być Guy? Czy mógł chować się przed nią? To też miałoby jakiś sens. Może po prostu nie miał siły spojrzeć jej teraz w twarz. Niewykluczone, że nie chciał nikogo widzieć.

No dobrze, pomyślała Tia, ale nadal nie podobała jej się myśl, że miałaby zostawić tak Yasmin.

– Guy? – zawołała głośniej.

Nadal nic.

Ruszyła do drzwi piwnicy. Jeśli naruszy jego prywatność, to trudno. Wystarczy, że usłyszy jego odpowiedź: „Jestem tutaj”. Zapukała. Żadnej odpowiedzi. Chwyciła klamkę i przekręciła ją. Pchnęła drzwi.

Światło było zgaszone.

Odwróciła się do dziewczynek.

– Skarbie, jesteś pewna, że zszedł tutaj?

– Tak powiedział.

Tia spojrzała na Jill. Ta potwierdziła skinieniem głowy. Tia poczuła budzący się lęk. Guy był tak przygnębiony, kiedy rozmawiała z nim przez telefon, a potem zszedł sam do ciemnej piwnicy…

Nie, nie mógł. Nie mógł zrobić tego Yasmin…

Nagle Tia usłyszała coś. Jakby jakiś zduszony dźwięk. Jakieś drapanie lub szuranie. Może szczur lub inne zwierzę.

Znów to usłyszała. To nie był szczur. Zdecydowanie coś większego.

Co to…?

– Chcę, żebyście zostały tutaj – stanowczo powiedziała do dziewczynek. – Słyszycie mnie? Nie schodźcie tam, dopóki was nie zawołam.

Tia próbowała wymacać włącznik. Znalazła go i zapaliła światło. Nogi już same niosły ją na dół. A kiedy tam zeszła i na drugim końcu pomieszczenia zobaczyła zakneblowanego i związanego Guya Novaka, stanęła jak wryta i nie namyślała się ani chwili.