Выбрать главу
* * *

Gdyby to była opowieść, a nie prawdziwe życie, to ludzie i szczury uścisnęliby sobie dłonie i ruszyli wspólnie w jasną nową przyszłość.

Ale ponieważ to jest prawdziwe życie, trzeba było napisać kontrakt. Wojna, która toczyła się od czasów, gdy pierwsi ludzie zamieszkali w domach, nie może się zakończyć tylko promiennym uśmiechem. I musi powstać komitet. I tyle szczegółów trzeba przedyskutować. Zaangażowała się w to rada miejska i większość starszyzny szczurzej, a Maurycy spacerował z jednej strony stołu na drugą jako łącznik.

Ciemnaopalenizna zasiadł po jednej stronie. Tak naprawdę to chciało mu się tylko spać. Bolały go rany, bolały go zęby i nie jadł od wieków. Godzinami argumenty krzyżowały się nad jego umęczoną głową. Nie zwracał uwagi, kto co mówi. Wydawało się, że wszyscy mówią naraz.

— Następny punkt: wszystkie koty mają obowiązek noszenia dzwoneczków. Zgoda?

— Czy moglibyśmy jeszcze na chwilę wrócić do punktu trzydziestego, panie… hmmm, Maurycy? Powiedziałeś, że zabicie szczura będzie się traktowało jak morderstwo.

— Tak. Oczywiście.

— Ale to jest tylko…

— Mów do łapy, panie, bo wąs nie chce tego słyszeć!

— Ten kot ma rację — zgodził się burmistrz. — Burzy pan porządek, panie Raufman. Przez to już przechodziliśmy.

— A jeżeli szczur mi coś ukradnie?

— Hmmm, to będzie kradzież i szczur będzie musiał stanąć przed sądem.

— Ach tak, młoda damo?

— Mam na imię Śliczna. Jestem szczurem.

— I… no, miejscy strażnicy będą w stanie odnaleźć go w tunelach?

— Tak. Ponieważ wśród strażników będą też strażnicy szczury. Tak musi być — stwierdził Maurycy. — To żaden problem.

— Naprawdę? A co o tym sądzi sierżant Doppelpunkt? Sierżancie Doppelpunkt?

— Ja… no nie wiem, sir. Powinno być w porządku. Ja nie wejdę w szczurzą dziurę. Tylko trzeba będzie zrobić mniejsze odznaki, to jasne.

— Ale chyba nie proponuje pan, by szczur mógł zaaresztować człowieka?

— Ależ tak, sir — powiedział sierżant.

— Co?

— No cóż, ja jestem zaprzysiężonym prawnie strażnikiem… nie ma przepisu, że nie wolno mi aresztować kogoś większego ode mnie, prawda? Szczur strażnik może być bardzo przydatny. Znają świetny trik, który polega na tym, że wbiegają po nogawce od spodni i…

— Panowie, czy możemy kontynuować? Proponuję, by tym punktem zajęła się specjalna podgrupa.

— Którym, sir? Jesteśmy już przy siedemnastym!

Jeden z rajców chrapnął. To był dziewięćdziesięciopięcioletni pan Schlummer, który spokojnie przespał cały poranek. Chrapnięcie oznaczało, że się budzi.

Przyjrzał się obu stronom stołu. Poruszał wąsami.

— Tu siedzi szczur! — wykrzyknął. — Patrzcie no, jaki bezczelny! Szczur! W kapeluszu.

— Tak jest, sir — powiedział ktoś z boku. — To spotkanie zwołano, by porozmawiać ze szczurami.

Pan Schlummer zaczął szukać w kieszeni okularów.

— A to co? — Przyjrzał się dokładniej. — Czy ty przypadkiem nie jesteś także szczurem?

— Tak jest, sir. Mam na imię Odżywka. Przyszliśmy tutaj, żeby porozmawiać z ludźmi. I skończyć z kłopotami.

Pan Schlummer długo patrzył na szczurzycę. Potem przeniósł wzrok na stół, gdzie stał Sardynki, który uniósł kapelusz. Wreszcie spojrzał na burmistrza, który przytaknął. Jeszcze raz potoczył wzrokiem po wszystkich zebranych, poruszając ustami, jakby sam sobie opowiadał, co widzi, żeby to sobie lepiej poukładać.

— Czy wy wszyscy mówicie? — zapytał wreszcie.

— Tak, sir — odparła Odżywka.

— W takim razie… kto słucha?

— Zmieniamy się — rzekł Maurycy.

Pan Schlummer przyjrzał mu się uważnie.

— Czy jesteś kotem?

— Tak, sir.

Pan Schlummer powoli przetrawił i tę wiadomość.

— Myślałem, że szczury trzeba tępić — powiedział wreszcie, jakby nie był już tego całkiem pewien.

— Tak, ale teraz już jest przyszłość — poinformował go Maurycy.

— Przyszłość? — zdziwił się pan Schlummer. — Naprawdę? Zawsze się zastanawiałem, kiedy to nastąpi. Hm. Teraz także koty mówią? Dobra. W takim razie ruszajmy ze sprawami, które, hmmm… no, ze sprawami, które powinno się ruszyć. Obudź mnie, kiedy przyniosą herbatę, kiciu.

— Hmmm… nie wolno się zwracać do kota „kiciu”, jeśli się ma więcej niż dziesięć lat — powiedziała Odżywka.

— Punkt dziewiętnasty be — zdecydowanie oświadczył Maurycy. — Nikt nie będzie używał zdrobnień na określenia kota, chyba że zamierza natychmiast dać mu jeść. To mój punkt — oświadczył dumnie.

— Naprawdę? — zdziwił się pan Schlummer. — Daję słowo, przyszłość jest dziwna. Powiedziałbym, że wszystko trzeba uporządkować.

Zapadł znowu w swój fotel, z którego po chwili dobiegło chrapanie.

Szczury i ludzie powrócili do dyskusji, która trwała i trwała. Wszyscy dużo mówili. Niektórzy nawet słuchali. Od czasu do czasu zgadzali się… przechodzili do kolejnego punktu… i znowu dyskutowali. Stos papieru na stole robił się coraz wyższy i wyglądał coraz bardziej i bardziej oficjalnie.

Ciemnaopalenizna kolejny raz się ocknął i zdał sobie sprawę, że z drugiego końca stołu patrzy na niego w zamyśleniu burmistrz.

Ojciec Malicii cofnął się i powiedział coś do stojącego za nim urzędnika, który skinął głową, okrążył stół i pochylił się nad Ciemnąopalenizną.

— Czy… mnie… rozumiesz? — powiedział, wymawiając każde słowo bardzo starannie.

— Tak… nie… jestem… głupi — odparł Ciemnaopalenizna.

— Hmmm… pan burmistrz pyta, czy nie zechciałbyś się z nim spotkać na osobności. W biurze za tymi drzwiami. Mogę pomóc ci zejść, jeśli sobie życzysz.

— A ja mogę cię ugryźć w palec, jeśli sobie tego życzysz.

Burmistrz już szedł w stronę drzwi. Ciemnaopalenizna zsunął się na podłogę i podążył za nim. Nikt nie zwrócił na nich uwagi.

Burmistrz poczekał, żeby cały ogon Ciemnejopalenizny znalazł się za progiem, po czym zamknął drzwi.

Pokój był mały i zabałaganiony. Wszędzie leżały papiery. Ściany zabudowane były półkami na książki, ponadto książki i różne papiery powkładane zostały w przestrzenie między książkami a półkami i w każdą wolną przestrzeń.

Burmistrz, poruszając się z przesadną ostrożnością, podszedł do dość zniszczonego obrotowego fotela i spojrzał w dół na Ciemnąopaleniznę.

— Nie chcę popełnić błędu — powiedział. — Uznałem, że powinniśmy chwilę porozmawiać tylko we dwóch. Czy mogę cię podnieść? Byłoby mi łatwiej z tobą rozmawiać, gdybyś siedział na biurku…

— Mnie byłoby łatwiej rozmawiać, gdybyś położył się płasko na podłodze. — Ciemnaopalenizna westchnął. Był zbyt zmęczony na takie gierki. — Jeśli położysz rękę na podłodze, ja na nią wejdę i wtedy możesz mnie podnieść na wysokość biurka. Ale uważaj, bo mogę ci odgryźć kciuk.

Burmistrz podniósł go niezwykle ostrożnie. Ciemnaopalenizna wskoczył na stosy papierów, pustych kubków i starych ołówków, które zalegały na pokrytym skórą blacie biurka.

— Hmmm… czy masz dużo papierkowej roboty? — zapytał burmistrz.

— Śliczna wszystko zapisuje — odparł Ciemnaopalenizna tępo.

— To ta mała szczurzyca, która zawsze chrząka, zanim się odezwie?

— Zgadza się.

— Ona jest bardzo… stanowcza, prawda? Muszę przyznać, że nieźle wystraszyła niektórych radnych, cha, cha.