Выбрать главу

Erin znowu poczuła gniew. Naprawdę! Co za człowiek! Myślał, że może wtykać nos w najbardziej intymne sprawy jej życia!

– To nie twoja…

– Spałaś z nim? – przerwał jej.

– Mam cię dość! – rzuciła krótko.

– Spałaś!

– Akurat bym ci powiedziała! – Znowu poczuła nienawiść do Josha Salsbury’ego. – Co ciebie to obchodzi?

– Nic a nic! – wrzasnął. Stał na tyle blisko, że mogła dostrzec bursztynowe iskry w jego szarych oczach. – Jestem tylko idiotą, który odrzucił to, co tak szczodrze ofiarowywałaś, gdy się do mnie lepiłaś!

Uderzyła go. Nie miała zamiaru. Nie wiedziała nawet, że potrafi. Po prostu to zrobiła. Poczuła wściekłość, jej prawa ręka podniosła się sama i zadała cios. Trzask! Głowa poleciała mu do tyłu, a ją ogarnął natychmiast nieopisany wstyd. Przemoc nie leżała w jej naturze. Tak przynajmniej myślała. Wszystko, co do tej pory o sobie wiedziała, straciło sens. Miłość zmieniła wszystko.

– Przepraszam – z trudem wydała z siebie głos. – Nie chciałam… Tylko ty… – Odwróciła się do niego plecami, nie mogąc znieść furii malującej się na jego twarzy.

Spodziewając się podobnego zachowania z jego strony, stała nieruchomo – nie miała dokąd uciec. Ale ku kompletnemu zaskoczeniu, poczuła jego dłonie na swoich ramionach. Nie twarde i karzące, ale łagodne, niemal delikatne.

– Drżysz – usłyszała gdzieś nad uchem.

– Zanim ciebie poznałam, byłam całkowicie zdrową na umyśle, rozsądną osobą – wyznała bezmyślnie. Zdając sobie sprawę, że powiedziała za wiele, dodała: – Wpadasz tu jak do siebie… błędnie interpretujesz moją przyjaźń z Richardem… – urwała, czując, że ją odwraca ku sobie.

– Richard to ten, któremu właśnie odmówiłaś prawa do składania wizyt? – Przytaknęła ogłupiała, bojąc się podnieść głowę, by nie dojrzał, co kryło się w jej oczach.

– Więc, skoro jesteście przyjaciółmi, zakładam, że nie jesteście kochankami?

Znowu była zakochana w tej łagodnej, czułej wersji Josha. Poczuła, że nie może przed nim niczego ukryć.

– Naprawdę mi przykro, że cię uderzyłam – przeprosiła znowu.

– I nigdy nie byliście kochankami? – Josh ujął ją pod brodę i uniósł jej twarz.

– Nigdy – przyznała, patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się.

– A Stephen? – zapytał. – Czy Stephen też się stał zbędny? Stephen? A… Stephen Dobbs. Erin przypomniała sobie mgliście, że Josh słyszał, jak umawiała się z nim przez telefon, gdy pracowała w jego biurze.

– Ja… nadal się z nim widuję – wyznała zgodnie z prawdą, ale jej odpowiedź chyba nie wypadła najlepiej. Może Josh nie lubił, by jego personel spoufalał się po pracy. Nie chciała, aby znowu zamienił się w brutala. – Wybacz – powiedziała cicho i pocałowała miejsce, gdzie wylądowała jej wściekła dłoń. – Jeśli cię to pocieszy, chyba złamałam rękę.

Josh jęknął.

– Co ja mam z tobą zrobić? – Dotknął ustami jej dłoni. Potem uśmiechnął się. – To uleczy nas oboje – wymruczał i przez niekończące się sekundy wpatrywali się w siebie.

Potem bez pośpiechu, dając jej czas na wycofanie się, gdyby tego pragnęła, Josh wziął ją w ramiona. I Erin nie miała najmniejszej ochoty się opierać. Minęły całe lata świetlne, odkąd go widziała. Pragnęła znaleźć się w jego objęciach. Położyła głowę na jego piersi, a on wydawał się dziwnie zadowolony, że może tulić ją czule do siebie.

Delikatnie gładził złote włosy Erin. Chciała tak trwać już na zawsze. Ale przestraszyła się nagle, że Josh dojrzy w jej spojrzeniu to, co do niego czuła, i mimo że wymagało to wielkiego wysiłku z jej strony, wysunęła się z jego objęć.

– Ja… – próbowała powiedzieć coś z sensem, ale stać ją było jedynie na: – Lepiej zadzwonię do taty. Obiecałam odezwać się po powrocie.

Josh wyglądał na odrobinę rozbawionego.

– Teraz?

– Prawdę mówiąc…

Równie delikatnie jak przedtem, znowu przygarnął ją do siebie. Tym razem nie położyła głowy na jego piersi, tylko czekała na pocałunek.

– Och – westchnęła chwilę później. Roześmiał się lekko.

– „Och, więcej” czy „och, dosyć”? Też się roześmiała. To było całkowicie niedorzeczne.

– Może „och, jeszcze raz”… Żeby przeprosić za to, że cię uderzyłam.

– Zasłużyłem na to – rozgrzeszył ją. Ale dodał z uśmiechem, od którego ugięły się pod nią kolana: – Choć może jeden buziak zmniejszy nieco ból.

– Nadal boli? – zapytała przestraszona.

– Wcale – odparł i nie mogła stwierdzić, czy kłamał, bo znowu zażądał jej ust. Dostała więcej, niż obiecywał i te pocałunki rozgrzeszyły go w jej oczach za tamte, wzięte siłą.

Serce waliło jak młotem i nie obchodziło ją, dokąd to wszystko mogło prowadzić. Przyjmowała z radością każdą czułą pieszczotę. Odpiął jej koszulę i zaczął całować jedwabistą skórę, odsuwając materiał i ramiączka stanika.

Och, Josh, Josh, Josh! Jego dotyk był magiczny. Zacisnęła wokół niego ramiona. Następny pocałunek wyraźnie ostrzegał, że wkrótce nie będzie odwrotu. Nie dbała o to – cała płonęła. Pragnęła się z nim kochać – chyba o tym wiedział. Przywarła do niego.

– Josh, ja… – urwała.

– Przestraszona? – Popatrzył z powagą w jej oczy.

– Nie – odparła szczerze i roześmiała się nieśmiało.

– Żądna wrażeń.

– To będzie niezła przygoda.

– Chyba… – przełknęła z trudem ślinę – chyba jestem… na to gotowa. Pocałował ją z zachwytem.

– Musisz być tego pewna, nie może ci się tylko wydawać, kochanie moje – powiedział cicho, ale była zbyt w nim zakochana, by myśleć logicznie. – To ważny krok.

Wiedziała doskonale, ale był tym jedynym i chciała, by się z nią kochał, aby mieć co wspominać, gdy odejdzie. Zawahała się jednak. Czy nie była zbyt bezpośrednia?

– Jestem zbyt natrętna? – Miała ochotę umrzeć ze wstydu.

– Nie, skarbie. Po prostu długo czekałaś… ale jedno z nas musi być pewne, że to właściwa pora.

– Ty nie jesteś pewny…? – O, rany! Ledwie to powiedziała, zdała sobie sprawę, że zabrzmiało to, jakby żądała od niego jakiejś deklaracji. Cofnęła się nieco. Zarumieniona gwałtownie na widok nieładu, w jakim znajdowało się jej ubranie, szybko zapięła koszulę. – Lepiej już idź – wymamrotała.

– Czy to nerwy?

– Skąd mam wiedzieć? – odparła bardziej zgryźliwie, niż zamierzała. Naprawdę nie miał pojęcia, jak na nią działał i nadal działa? – Nigdy przedtem nie bxxxbyłam… no… tak blisko z mężczyzną… – udało jej się nie dopowiedzieć: „z wyjątkiem ciebie”.

– Och, Erin – powiedział miękko. – Wróć do mnie.

Spojrzała na niego niezdecydowana. Nie mogła mu pozwolić odgadnąć, co do niego czuła, ale tak bardzo pragnęła znaleźć się znowu w jego ramionach.

– Prosisz? – zapytała ostrożnie. Nie wahał się.

– Proszę – odparł i uśmiechnął się zachęcająco.

– W takim razie… – Przytuliła się do niego, całowała, tracąc znowu panowanie nad emocjami, czując znowu, jak żar rozpala jej ciało.

Josh posadził ją na kanapie – przywarli do siebie mocno. – Naraz zadzwonił telefon. Próbowali go zignorować, ale nie dało się. Josh odsunął się nieco.

– To beznadziejne – mruknął. Usiedli oboje. Erin westchnęła.

– Może to ojciec. Będzie dzwonił bez końca. Lepiej odbiorę. – O, rany…

– O, rany… co?

– O, rany… „Co robiłaś, że tak długo nie odbierałaś telefonu?”…