Wszedł do pierwszego pokoju, na który trafił, i zapytał o pokój Kathy McBane. Skierowano go do trzeciego pokoju po prawej stronie korytarza. Nie tracąc czasu, podszedł do wskazanych drzwi i wszedł do środka.
– Cześć – powiedział, wchodząc i zamykając za sobą drzwi. – Mam nadzieję, że nie gniewa się pani za to, że tak wtargnąłem. Wiem, że to niegrzeczne, ale jak już wspominałem, parę osób ze szpitala nie przepada za mną i nie chciałbym ich spotkać.
– Nie gniewam się, jeśli poprawi to panu samopoczucie. Proszę, niech pan siada.
Usiadł na jednym z wolnych krzeseł. Pokój był mały. Mieścił ledwie biurko, dwa krzesła i szafę na dokumenty. Na ścianie wisiały liczne dyplomy i świadectwa potwierdzające imponujący dorobek zawodowy Kathy. Wystrój był spartański, ale funkcjonalny. Całość dopełniały stojące na biurku fotografie rodzinne.
Kathy, podobnie jak za pierwszym razem, okazała się chętna do rozmowy i przyjaźnie nastawiona. Miała okrągłą buzię o delikatnych rysach. Często się uśmiechała.
Jack przeszedł od razu do sedna:
– Bardzo zaniepokoił mnie przypadek pogrypowego zapalenia płuc. Jak zareagował Komitet Kontroli Chorób Zakaźnych?
– Jeszcze nie spotkaliśmy się w tej sprawie. Zresztą pacjent zeszłej nocy zmarł.
– A rozmawiała pani o tym z którymś z członków komitetu?
– Nie. Dlaczego to pana tak niepokoi? Mamy wiele przypadków grypy w sezonie. Szczerze powiedziawszy, ten przypadek nie zaniepokoił mnie nawet w przybliżeniu tak jak poprzednie, szczególnie infekcje wywołane meningokokami.
– Niepokoi mnie z powodu pewnej prawidłowości. Tak jak poprzednie choroby, również i to zapalenie płuc miało piorunujący przebieg. Problem w tym, że prawdopodobieństwo zarażenia się grypą jest znacznie wyższe. Nie jest potrzebny nosiciel. Roznosi się drogą kropelkową, od człowieka do człowieka.
– Rozumiem, ale jak już powiedziałam, z grypą mamy do czynienia przez całą zimę.
– A z pogrypowym zapalenie płuc?
– No cóż, nie, z tym nie – przyznała Kathy.
– Rano sprawdziłem, że w szpitalu nie było żadnego podobnego przypadku oprócz tego z nocy. Czy teraz coś się w tej kwestii zmieniło?
– W każdym razie ja nic o tym nie wiem.
– Może pani sprawdzić?
Kathy odwróciła się do komputera i wywołała odpowiednią informację. Komputer potwierdził, że nie odnotowano kolejnych zachorowań na pogrypowe zapalenie płuc.
– Dobrze. Spróbujmy zrobić coś jeszcze. Pacjent nazywał się Kevin Carpenter. Gdzie znajdował się jego pokój?
– Leżał na oddziale ortopedycznym.
– Pierwsze symptomy pojawiły się o osiemnastej. Sprawdźmy, czy któraś z pielęgniarek z popołudniowej zmiany nie zachorowała.
Kathy zawahała się przez moment, ale ponownie odwróciła się w stronę komputera. Wyświetlenie listy nazwisk z numerami telefonów zabrało kilka minut.
– Chce pan, abym teraz do nich zadzwoniła? Mają jeszcze kilka godzin do rozpoczęcia swojej zmiany.
– Jeśli byłoby to możliwe – poprosił Jack.
Kathy zaczęła więc wydzwaniać po pielęgniarkach. Już druga z kolei, Kim Spensor, przyznała, że jest chora. Właśnie miała zamiar zawiadomić szpital o chorobie. Przyznała, że objawy są typowe dla grypy, z temperaturą ponad 40 stopni.
– Czy mógłbym z nią porozmawiać?
Kathy zapytała Kim, czy zechciałaby porozmawiać z lekarzem, który właśnie jest u niej w gabinecie. Kim najwidoczniej zgodziła się, gdyż Kathy wręczyła słuchawkę Jackowi.
Przedstawił się, lecz nie przyznał się, że jest patologiem sądowym. Wyraził współczucie z powodu choroby, a następnie zapytał o objawy.
– Zaczęło się niespodziewanie. W jednej chwili byłam zdrowa, a w następnej poczułam przejmujący ból głowy i dreszcze. Zaczęły mnie boleć mięśnie, szczególnie w dole pleców. Chorowałam już na grypę, ale nigdy nie czułam się tak źle jak tym razem.
– Kaszel? – zapytał Jack.
– Lekki, ale mam wrażenie, że będzie narastał.
– Ma pani bóle podmostkowe? Przede wszystkim w czasie oddychania?
– Owszem. Czy to oznacza coś szczególnego?
– Czy miała pani bezpośredni kontakt z pacjentem o nazwisku Carpenter?
– Tak, podobnie jak pielęgniarz oddziałowy, George Haselton. Pan Carpenter był bardzo wymagającym pacjentem, szczególnie gdy zaczęły się bóle głowy i dreszcze. Chyba pan nie sądzi, że mogłam się od niego zarazić? Zdaje mi się, że okres inkubacji w wypadku grypy jest dłuższy niż dwadzieścia cztery godziny?
– Nie jestem specjalistą od chorób zakaźnych i prawdę powiedziawszy, nie wiem. Jednak zaleciłbym pani zażyć rymantadynę.
– Jak czuje się Carpenter?
– Jeżeli poda mi pani telefon do swojej apteki, zamówię dla pani leki – powiedział Jack, ignorując pytanie Kim. Ostry przebieg choroby u Carpentera zaczął się, gdy Kim zakończyła dyżur, więc dziewczyna nie zdawała sobie sprawy z tragedii.
Zakończył rozmowę najszybciej jak mógł, przekazując słuchawkę Kathy.
– Niedobrze. Tego się właśnie obawiałem.
– Czy nie ulega pan zbyt pochopnie panice? Sądzę, że od dwóch do trzech procent personelu szpitalnego jest na zwolnieniu z powodu grypy.
– Zadzwońmy do George'a Haseltona.
Okazało się, że jest nawet bardziej chory niż Kim, zdążył już powiadomić przełożoną oddziału, że nie będzie mógł przyjść na dyżur. Jack nie rozmawiał z nim. Przysłuchiwał się jedynie temu, co mówiła Kathy.
Odłożyła powoli słuchawkę.
– Muszę przyznać, że zaczynam się niepokoić – powiedziała.
Zadzwoniła jeszcze do pozostałych pielęgniarek pełniących wówczas dyżur na oddziale ortopedycznym, włączając w to siostrę z punktu informacyjnego. Nikt więcej nie chorował.
– Spróbujmy teraz zorientować się, co się dzieje w innym dziale – zaproponował Jack. – Ktoś z laboratorium musiał mieć kontakt z Carpenterem. Jak możemy to sprawdzić?
– Zadzwonię do Ginny Whalen z personalnego – zaproponowała Kathy i znowu złapała za słuchawkę telefonu.
Pół godziny później mieli pełen obraz sytuacji. Czworo pracowników szpitala cierpiało na groźną odmianę grypy. Poza dwoma już znanymi osobami trzecią okazał się technik z laboratorium, który około dziesiątej wieczorem pobierał Carpenterowi wymaz z gardła. Cierpiał teraz na ból gardła, głowy, dreszcze, ból mięśni, kaszel i ból pod mostkiem.
Ostatnią osobą z tej samej zmiany, która stwierdziła u siebie identyczne symptomy, była, ku zaskoczeniu Kathy, ale nie Jacka, Gloria Hernandez, pracownica działu zaopatrzenia. Oczywiście nie miała żadnego kontaktu z chorym.
– Nie możemy jej łączyć z innymi – stwierdziła Kathy.
– Nie byłbym taki pewien. – Przypomniał Kathy o innych zmarłych z działu zaopatrzenia. – Muszę stwierdzić, że zastanawia mnie, iż nie stało się to tematem dyskusji w czasie posiedzenia waszego Komitetu Kontroli Chorób Zakaźnych. Wiem, że zarówno pani doktor Zimmerman, jak i doktor Abelard uznali ten trop za ważny, gdyż oboje odwiedzili dział zaopatrzenia i rozmawiali z jego kierowniczką, panią Zarelli.
– Nie mieliśmy żadnego oficjalnego posiedzenia komitetu, odkąd zaczęty się te problemy. Spotykamy się zawsze w pierwszy poniedziałek miesiąca.
– To znaczy, że doktor Zimmerman nie informuje pani na bieżąco – stwierdził Jack.
– Nie pierwszy raz. Nigdy nie byłyśmy w najlepszych stosunkach – przyznała Kathy.
– Gdy rozmawiałem z panią Zarelli, obiecała przygotować wydruk z informacją o sprzęcie, który dostarczono wszystkim pacjentom, którzy zmarli w wyniku tych infekcji. Możemy się dowiedzieć, czy przygotowała już odpowiednie informacje? A jeżeli tak, czy możemy je teraz otrzymać?
Kathy, zaniepokojona przypadkami grypy podobnie jak Jack, postanowiła pomóc i w tej sprawie. Po krótkiej rozmowie z panią Zarelli, z której wynikało, że wykazy są gotowe, posłała jedną z urzędniczek do działu zaopatrzenia z poleceniem dostarczenia wydruków.
– Proszę sprawdzić numer telefonu do Glorii Hernandez -poprosił Jack. – Właściwie to poproszę również o jej adres. Za żadne skarby świata nie potrafię zrozumieć, jaką rolę gra w tej całej sprawie dział zaopatrzenia. To nie może być zbieg okoliczności. Wręcz przeciwnie, uważam, że tam znajduje się klucz do rozwiązania zagadki.
Kathy poszukała informacji w komputerze, przepisała je i wręczyła Jackowi.
– Jak pan sądzi, co powinniśmy zrobić tu, na miejscu?