Выбрать главу

Nim dotarłem do pracy, była prawie ósma. Telefon zadzwonił, gdy tylko zdjąłem płaszcz.

– Pokój operacyjny, Ryan przy telefonie – odezwałem się zrzędliwym tonem. Byłem przemoczony i zirytowany, miałem ochotę wracać do domu, wziąć długą kąpiel i napić się gorącej whiskey, nie chciało mi się z nikim rozmawiać.

– W tej chwili do mnie – powiedział O’Kelly. – Natychmiast. – I odwiesił słuchawkę.

Pierwsze zrozumiało moje ciało: zrobiło mi się zimno, a w piersiach tak mnie ścisnęło, że z trudem oddychałem. Nie wiem, skąd wiedziałem. Było oczywiste, że mam kłopoty, bo gdy O’Kelly chce tylko pogadać, wstawia głowę przez drzwi, wrzeszczy: „Ryan, Maddox, marsz do biura" i znika, by zdążyć usiąść za biurkiem, zanim dotrzemy do pokoju. Jeśli przychodzi wezwanie telefoniczne, znaczy to, że szykuje się opieprz. Oczywiście mogło chodzić o cokolwiek – genialną wskazówkę, na którą nie zwróciłem uwagi, o Jonathana Devlina, który wniósł skargę na moje zachowanie, o Sama, który wkurzył niewłaściwego polityka, lecz ja wiedziałem.

O’Kelly stał tyłem do okna, dłonie zwinięte w pięści wcisnął głęboko w kieszenie.

– Adam, do kurwy nędzy – powiedział. – Nie przyszło ci do głowy, że powinienem o tym wiedzieć?

Zalała mnie fala okrutnego wstydu. Twarz mnie paliła. Nie czułem się tak od czasu szkoły, gdy przeżywałem podobne upokorzenie, to ściśnięcie w żołądku, kiedy człowiek doskonale zdaje sobie sprawę, że został złapany, wpadł w pułapkę i nie da się już absolutnie nic powiedzieć, żeby się wyłgać albo to naprawić. Wpatrywałem się w biurko O’Kelly’ego i usiłowałem policzyć słoje namalowane na sklejce jak uczeń, który czeka na karę. Pomyślałem, że zatajenie takiej informacji było jakby gestem dumnej niezależności, czymś, co by zrobił ogorzały bohater grany przez Clinta Eastwooda, i po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że w rzeczywistości było to krótkowzroczne, niedojrzałe, zdradzieckie i głupie, głupie, głupie.

– Czy ty w ogóle masz pojęcie, jak mogłeś spierdolić całe śledztwo? – zimno zapytał O’Kelly. Zawsze robi się bardziej elokwentny pod wpływem gniewu, co także przemawia za tym, że jest inteligentniejszy, niż może się wydawać. – Pomyśl tylko, co dobry adwokat mógłby na tym ugrać, ot tak sobie, gdyby miało się to przedostać do sali sądowej. Główny detektyw, który jest jedynym świadkiem w nierozwiązanej sprawie, związanej z obecną. Jezus Maria. Kiedy nam roją się cipki, obrońcy marzą o detektywach takich jak ty. Mogą cię oskarżyć o wszystko, poczynając od tego, że nie byłeś w stanie prowadzić niezależnego śledztwa, po fakt, że mogłeś być potencjalnym podejrzanym w jednej lub w obydwu sprawach. Media, zwolennicy teorii spiskowych i przeciwnicy policji wpadną w szał. W ciągu tygodnia nikt nie będzie pamiętał, kto ma być sądzony.

Gapiłem się na niego. Szok, który pojawił się znienacka, gdy wciąż jeszcze docierało do mnie, że właśnie zostałem zdemaskowany, sprawił, że byłem ogłuszony i brakowało mi słów. Może się to wydać dziwne, ale przysięgam, że ani razu w ciągu tych dwudziestu lat nie pomyślałem, że mógłbym być podejrzanym w sprawie zniknięcia Jamie i Petera. W aktach nic takiego nie było, kompletnie nic. Irlandia w roku 1984 przypominała bardziej dzieła Rousseau niż Orwella, dzieci miały niewinne duszyczki, wbrew naturze byłoby twierdzenie, że mogłyby się wzajemnie mordować. W dzisiejszych czasach wiemy, że nie ma czegoś takiego jak zbyt młody, by zabić. Jak na dwunastolatka byłem duży, na butach miałem cudzą krew, a dojrzewanie to dziwny, niebezpieczny okres. Nagle ujrzałem twarz Cassie w dniu, w którym wróciła z rozmowy z Kiernanem, drobne skrzywienie ust, które oznaczało, że coś ukrywa. Musiałem usiąść.

– Każdy facet, którego zapuszkowałeś, będzie żądał ponownego procesu, powołując się na to, że udowodniono ci ukrywanie dowodów. Gratuluję, Ryan, właśnie spierdoliłeś wszystkie sprawy, jakich się kiedykolwiek tknąłeś.

– W takim razie nie ma mnie w sprawie – powiedziałem głupio. Miałem zdrętwiałe wargi. Przed oczyma pojawił mi się obraz dziesiątków dziennikarzy wrzeszczących pod moim blokiem, wciskających mi pod nos mikrofony, nazywających mnie Adamem i żądających wszystkich drastycznych szczegółów. Heather by się to spodobało: męczeństwa starczyłoby jej na wiele miesięcy. Jezu.

– Nie, do cholery, nie zostawisz sprawy – uciął O’Kelly. – Nie zostawisz sprawy dlatego, że ja nie chcę, żeby jakiś bystry dziennikarzyna zaczął się interesować, czemu zostałeś wykopany. Od dziś będziemy mówić tylko i wyłącznie o kontroli szkód. Nie przesłuchasz ani jednego świadka, nie dotkniesz ani jednego dowodu, będziesz siedział przy biurku i starał się nie pogarszać sytuacji. Zrobimy, co w naszej mocy, żeby to się nie wydostało na zewnątrz. A w dniu gdy proces Donnelly’ego się zakończy, jeśli w ogóle będzie proces, zostaniesz zawieszony w pracy w związku z toczącym się śledztwem.

Mogłem myśleć tylko o tym, że „kontrola szkód" to dwa słowa.

– Sir, bardzo mi przykro – powiedziałem, bo wydawało się to właściwsze. Nie miałem pojęcia, co wiązało się z zawieszeniem. Miałem niejasny obraz jakiegoś gliniarza z telewizji rzucającego na biurko swojego szefa odznakę i pistolet.

– Dorzuć dwa funty do swojego „przykro" i kupisz sobie kawę – odparł O’Kelly. – Uporządkuj wskazówki z gorącej linii i umieść w aktach. Jeśli gdziekolwiek pojawi się choćby wspomnienie starej sprawy, koniec, przestajesz czytać, przekazujesz je Maddox albo O’Neillowi. – Usiadł przy biurku, sięgnął po słuchawkę telefonu i zaczął wybierać numer. Stałem, gapiąc się na niego jeszcze przez kilka sekund, zanim zdałem sobie sprawę, że mam sobie iść.

***

Powoli wszedłem do pokoju operacyjnego – nie jestem pewien po co, nie miałem zamiaru zajmować się gorącą linią, pewnie zrobiłem to automatycznie. Cassie siedziała przed telewizorem, łokcie oparła o kolana i oglądała taśmę z mojego przesłuchania Damiena. Ramiona miała zgarbione z wyczerpania, z dłoni bezwładnie zwisał pilot.

Poczułem w środku okropne szarpnięcie. Do tamtej chwili nie przyszło mi do głowy, skąd się dowiedział O’Kelly. Dopiero wtedy, gdy stałem w drzwiach pokoju operacyjnego i na nią patrzyłem, uderzyło mnie, że tylko w jeden sposób mógł się dowiedzieć.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że ostatnio byłem dla niej okropny, ale miałem powody. Natomiast to, co zrobiła, nie dało się w żaden sposób usprawiedliwić. Nigdy sobie nie wyobrażałem takiej zdrady. Ogarnęła mnie wściekłość. Myślałem, że mnie rozniesie.

Być może nieświadomie wydałem jakiś dźwięk albo się poruszyłem, nie wiem, ale Cassie gwałtownie się odwróciła i na mnie spojrzała. Po chwili wcisnęła „stop" i odłożyła pilot.

– Co powiedział O’Kelly?

Wiedziała, już wiedziała, a ja nie miałem cienia wątpliwości.

– Jak tylko sprawa się skończy, zostanę zawieszony – powiedziałem beznamiętnie. Nie poznawałem własnego głosu.

Cassie szeroko otworzyła z przerażenia oczy.

– O cholera. O cholera, Rob… ale nie wylatujesz? Nie, nie wyrzucił cię ani nic takiego?

– Nie, nie wylatuję. Nie dzięki tobie. – Powoli mijał pierwszy szok i zaczynała mnie ogarniać zimna złość. Poczułem, że cały się trzęsę.

– To nie fair – rzekła Cassie i usłyszałem, że głos jej się łamie. – Próbowałam cię ostrzec. Dzwoniłam do ciebie wczoraj, sama nie wiem ile razy…