Выбрать главу

– Obiecałam przyjaciołom, którzy mi wczoraj pomogli, że zostanę u nich, póki sprawa się nie wyjaśni.

– Dobrze ich znasz? Może lepiej ich sprawdzę?

– Nie trzeba. To bliscy przyjaciele. Są w porządku.

– Więc podaj mi ich nazwisko. Wolę się upewnić.

Emma uśmiechnęła się i zwalczyła chęć, by zerknąć na Lauren.

– Nie, Kevin. Nie trzeba.

– No, dobrze. Cieszę się, że nie jesteś sama, ale i tak chciałbym zobaczyć twój dom albo to miejsce, w którym teraz jesteś. Czy ci znajomi mogą z tobą zostać, dopóki nie przyjadę?

Emma zakryła słuchawkę i odwróciła się do Lauren.

– Kevin chce zobaczyć mój dom. Możesz przyjechać do mnie po pracy i zaczekać na niego razem ze mną? On mówi, że nie powinnam zostawać sama, dopóki się nie przekona, że jestem bezpieczna.

– Oczywiście – zgodziła się Lauren.

– Dziękuję – szepnęła Emma i odwróciła się do aparatu. – Dobrze, Kevin. Zaczekamy na ciebie razem. Podam ci adres.

Kevin Quirk zadzwonił do drzwi Emmy kilka minut przed siódmą wieczorem.

Otworzyła mu Lauren.

– Pan Quirk? – upewniła się i podała mu rękę.

– Tak, Kevin Quirk. – Przywitał się, usiłując ukryć zdziwienie. Był pewien, że zastanie Emmę w towarzystwie mężczyzny. Kobieta, która mu otworzyła, była mniej więcej w jego wieku, miała delikatną cerę, jedwabiste czarne włosy sięgające ramion i oczy jak płonące węgielki.

– Witam. Jestem Lauren Crowder, przyjaciółka Emmy. Dziękuję, że pan przyjechał. Bardzo się o nią martwię.

Emma wbiegła do przedpokoju, włosy miała mokre po prysznicu.

– Kevin! Kevin!

Wpadła mu w objęcia z takim impetem, że okręcili się wokół własnej osi. Kevina najwyraźniej wcale nie zdziwił ten entuzjazm. Mocno uściskał Emmę i przejechał palcami po jej mokrych włosach.

Ten mężczyzna jest solidny, pomyślała Lauren. To najlepsze określenie. Jego ciało zostało zaprojektowane przez inżyniera, nie przez artystę. Projektant nie tracił czasu na rzeźbienie łuków. Kevin Quirk miał szerokie czoło, wydamy podbródek i małe oczy. I przynajmniej w pierwszej chwili te oczy nie widziały nic prócz Emmy. Lauren przyłapała się na tym, że sprawdza, czy Kevin ma na palcu obrączkę. Owszem, miał.

Biorąc pod uwagę radosne powitanie, zaciekawiło ją, jak mu się układa w małżeństwie.

– Wyglądasz cudownie – powiedział do Emmy. Trzymał ją na odległość wyciągniętych ramion i kiwał głową jak dumny wujek.

– Ty też – odparła Emma. – I zapuściłeś trochę włosy. Mówiłam ci, że tak będzie lepiej. Teraz już nie wyglądasz jak marinę. – Wzięła go za rękę i pociągnęła do salonu. – Chodź. Wejdź, proszę.

Dom był prawie nieumeblowany. Emma zauważyła, że Kevina zaskoczyła ta pustka.

– Jeszcze się nie urządziłam – wyjaśniła. – Rzeczy rodziców nadal są w przechowalni. Ale mam tyle pracy, że prawie nie zauważam braku mebli. Na pewno jesteś głodny. Coś ci przygotuję. Chcesz piwa?

– Emma, nic się nie zmieniłaś – powiedział Kevin z zadowoleniem. Jak zwykle nie interesowało jej, w jakich warunkach mieszka. – Jeżeli nie sprawi ci to kłopotu, chętnie napiłbym się piwa. Mam za sobą długą jazdę z Springs.

Emma przyniosła z kuchni butelkę fat tire, miseczkę chrupek i salsę. Postawiła wszystko na stoliku i opadła na kanapę obok Kevina. Podziękował jej i zwrócił się do Lauren:

– Studiujecie razem prawo?

– Niezupełnie – odparła Lauren z uśmiechem. – Emma odbywa pod moim kierunkiem staż w Biurze Prokuratora Okręgowego w Boulder. Tam się poznałyśmy i zaprzyjaźniłyśmy. Jestem zastępcą prokuratora okręgowego.

– I zeszłego wieczoru, gdy miał miejsce ten napad, była z panią?

– Tak. Była ze mną i z moim mężem.

– Proszę mi o tym opowiedzieć.

– To było okropne. Wszystko działo się bardzo szybko. Odprowadziłam Emmę do jej samochodu. Powinnam była zaczekać, aż wsiądzie i wyjedzie z garażu.

– Ma szczęście, że w ogóle pani tam była. Inaczej nie wiadomo, jakby to wszystko się skończyło.

– Cieszę się, że tam byłam.

– Jak pani myśli, jakie mieli zamiary?

– Sądzi pan, że wiedzieli, kogo porywają?

– Tak, chyba musieli wiedzieć.

– Nie jestem taka pewna. Zanim ją zaatakowali, zachowywali się jak dzieci. Po prostu ścigali się po garażu na rowerach. Może czekali na odpowiednią ofiarę, jakąkolwiek ofiarę. Gdyby nie fakt, że przydarzyło się to Emmie, powiedziałabym, że Emma po prostu miała pecha, że zaatakowali pod wpływem impulsu, bo nocą w pustym garażu trafiła im się samotna kobieta. Tylko że to nie była byle jaka kobieta. To była Emma. A ponieważ to była ona, nie wyobrażam sobie, że jej nie rozpoznali. Tak więc fakt, że chodziło o Emmę, bardzo komplikuje sprawy.

– Znali jej imię?

– Nie słyszałam. Ale ja krzyknęłam „Emma”, gdy zobaczyłam, że jeden z nich ma nóż. Może aż dotąd chcieli tylko ukraść samochód?

– Emmo, miałaś wrażenie, że wiedzą, kim jesteś?

– Nie, chyba nie. Ani razu nie wymówili mojego imienia.

– I chcieli cię zabrać w jakieś inne miejsce?

– Tak. Jeden z tych chłopców powtórzył to kilka razy.

– Nie zamierzali po prostu wywieźć cię z garażu, a potem odjechać twoim samochodem bez ciebie?

– Raczej nie. Czułam, że mają na myśli jakieś konkretne miejsce.

– Wygląda więc na to, że chcieli zdobyć albo kobietę, albo samochód. Nie chodziło im o pieniądze – podsumował Kevin.

– Rzeczywiście takie to sprawiało wrażenie – przyznała Lauren. – Nadal jednak bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy wiedzieli, kogo porywają.

– Zanim to się zdarzyło, byliście wszyscy na proszonej kolacji, prawda?

– Tak.

– Kto o tym wiedział? Emmo, czy mówiłaś komuś o przyjęciu? Kto mógł wiedzieć, gdzie zaparkowałaś samochód, gdzie spędzisz wieczór i o której wyjdziesz?

– Chyba nikt oprócz osób, które były na kolacji. Może jeszcze Jennifer. Pamiętasz ją? Nadal się przyjaźnimy i codziennie do siebie dzwonimy. Chyba powiedziałam jej o przyjęciu, ale ona mieszka daleko stąd, na Wschodnim Wybrzeżu. No i jeszcze… ten facet, z którym się spotykam. Zawsze, kiedy do niego przyjeżdżam, zostawiam samochód w tamtym garażu. Przyjęcie odbyło się w jego mieszkaniu.

Lauren spojrzała na Kevina, żeby sprawdzić, jak reaguje na wiadomość, że Emma jest z kimś związana. Ale jego twarz nie zdradzała niczego.

– Mężczyzna, z którym Emma się spotyka – wyjaśniła – to jeden z najpoważniejszych biznesmenów w naszym mieście. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie.

– A ty co o tym myślisz? – spytał Kevin Emmę.

Emma zmarszczyła brwi.

– Nie podobałoby mu się, że ktoś go nazywa biznesmenem – zauważyła. – Nazywa się Ethan Han. Stworzył firmę BiModal.

– Han? Spotykasz się z Ethanem Hanem? Słyszałem o nim. To pupilek waszego miasta. Pochodzi chyba z Filipin czy z Tajwanu albo z jakiegoś podobnego miejsca… Niektórzy ludzie w Springs nie mogą się doczekać, kiedy przekształci swoją firmę w spółkę akcyjną. To poważny człowiek?

– Pracę na pewno traktuje poważnie. I pochodzi z Hawajów. Jest Amerykaninem tak jak ty czy ja – obruszyła się Emma.

– Chodziło mi o waszą znajomość. Czy traktuje poważnie waszą znajomość – sprecyzował Kevin.

Emma nie bardzo wiedziała, co odpowiedzieć.

– Ja… ja go lubię. Ale znamy się dopiero kilka tygodni.

– Uważasz, że powinienem sprawdzić też jego dom? Spędzasz tam noce? Pytania Kevina stawały się coraz bardziej osobiste i Lauren zaczęło to krępować. Nie wiedziała, czy Kevinem kierują pobudki osobiste, czy zawodowe.