Выбрать главу

Alan usiadł koło Emmy i zaczekał, aż na niego spojrzy.

– Emma – powiedział. – Wydaje mi się, że potrzebujesz wizyty u terapeuty. Jak najszybciej. Jutro rano.

– Wiem. Też o tym myślałam. Czy to możesz być ty?

– Byłoby cudownie, bo już jesteśmy przyjaciółmi, ale to niemożliwe. Jednak znam kilka odpowiednich osób. Zadzwonię i spytam, czy ktoś mógłby cię jutro przyjąć.

– Jutro jestem bardzo zajęta. Wykłady i inne rzeczy.

– Emma, to ważne.

Popatrzyła na Lauren, która zachęcająco kiwała głową.

– Dobrze – zgodziła się.

– Dajesz słowo?

– Tak.

Alan wiedział, że jej zgoda jest wynikiem kapitulacji. Znał jednak Emmę na tyle, by wiedzieć, że jeśli dała słowo, dotrzyma go. Na tym etapie nie wymagał entuzjazmu, wystarczy mu współpraca.

Mimo to bał się o Emmę. Instynkt zawodowy mówił mu, że jej psychika doznała czegoś w rodzaju udaru i nie wytrzyma już długo.

Lauren namówiła Emmę, żeby się położyła.

Sypialnia, którą po przyjeździe do Boulder Emma sobie wybrała, należała kiedyś do jej dziadków. Teraz miejsce małżeńskiego łoża zajęło zwykłe metalowe łóżko z materacem. Obok niego niby strażnik stała wysoka szafka z drzewa sosnowego. Jaśniejsze miejsce na ścianie za łóżkiem wskazywało, że przez wiele lat wisiało tu jakieś dzieło sztuki.

Emma niczym tej plamy nie przykryła. W ogóle ściany sypialni były nagie. Okna zasłaniały szerokie okiennice, wypłowiałe do brzydkiej bieli.

Pod jedną ścianą stała metalowa etażerka ze szklanymi półkami, zastawiona od góry do dołu oprawionymi w ramki zdjęciami Emmy, jej matki, ojca i dziadków.

Lauren pomyślała, że ten pokój wygląda jak klasztorna cela. Albo może jak bezpieczna kryjówka. W każdym razie nie jak sypialnia we własnym domu. Emma musiała się tu wprowadzić, zanim była gotowa się usamodzielnić.

W rajstopach i podkoszulku z tytułem któregoś filmu jej byłego narzeczonego Emma podciągnęła kołdrę pod brodę i odwróciła się do ściany, pokazując Lauren plecy. Lauren usiadła na brzegu łóżka.

– Emma, na pewno nie jest aż tak źle, jak ci się wydaje.

Przez chwilę Lauren miała nadzieję, że wyczerpanie i lęk odebrały Emmie siły do tego stopnia, że zasnęła. Ona jednak odchrząknęła, odgarnęła włosy z twarzy i powiedziała:

– Już się nauczyłam, że w moim życiu wszystko układa się tak źle, jak na to wygląda. Jest jeszcze coś, czego ci nie powiedziałam.

Lauren poczuła przypływ paniki, ale łagodnie pogłaskała Emmę po włosach.

– Co takiego? – spytała.

– Coś okropnego.

Lauren nie potrafiła sobie wyobrazić nic gorszego niż to, co już się stało.

– Powiedz mi – poprosiła, chociaż nie chciała nic więcej usłyszeć. Chciała uciec z tego pokoju, wskoczyć do samochodu, przywitać się ze swoim psem, i być we własnym domu, we własnym łóżku, z własnym mężem.

– Chodzi o Ethana.

– No, tak – mruknęła Lauren. Wcale jej to nie zdziwiło.

– Podejrzewam, że Ethan… należy do jakiegoś stowarzyszenia obrońców życia poczętego.

Lauren już chciała zapytać „No i co z tego?”, ale zaraz jej zmęczony umysł przypomniał sobie o powiązaniach Nelsona Newella, mordercy ojca Emmy, z organizacjami radykalnych przeciwników aborcji.

– O Boże – szepnęła.

– Właśnie. O Boże.

– Myślisz, że celowo się z tobą poznał, umawiał i zrobił to nagranie?

Lauren położyła rękę na ramieniu przyjaciółki. Emma jeszcze bardziej się skuliła.

– Nie chcę myśleć w ten sposób o kimś, z kim… dopiero co spałam, ale muszę to wziąć pod uwagę. Muszę. Ethan wydawał się taki szczery. Może jednak źle go oceniłam. Lauren… ci ludzie z rozkoszą by mnie zranili. Nic nie sprawiłoby im większej radości niż obrzucenie mnie błotem nad grobem mojego ojca.

Czy Ethan właśnie dlatego zalecał się do Emmy? Czy chciał sprowokować wielki skandal, żeby zniszczyć jej wizerunek? Lauren wydawało się, że to zbyt skomplikowana i niezręczna intryga. Uważała raczej, że jeżeli domysły Emmy są słuszne i Ethana rzeczywiście łączy coś z obrońcami życia poczętego, motywem była po prostu zemsta. Po prostu nadarzyła się okazja.

– Jesteś pewna? – spytała Lauren. – Tego, że Ethan należy do jakiejś organizacji przeciwników aborcji?

– Nie. Widziałam tylko pewien list.

– Przeczytałaś go?

– Nie. Koperta była zaklejona. Ale list był od nich.

– Może to tylko prośba o pieniądze. Pewnie wysyłają ich mnóstwo.

– Nie! – krzyknęła Emma. Przetoczyła się na brzuch i wtuliła twarz w poduszkę. – Mam takie okropne poczucie, że on do nich należy. Uwierz mi.

Jeszcze wczoraj, pomyślała Lauren, uwierzyłabym ci. Ale dziś nie jestem tego taka pewna.

Następnego dnia Lauren obudziła Emmę o wpół do ósmej. Musiała być w sądzie o dziewiątej, a zanim zostawi Emmę samą, chciała się upewnić, w jakim jest nastroju i jakie ma plany.

Emma była o wiele pogodniejsza niż wczoraj, a gdy przyszła do kuchni i poczuła zapach świeżo parzonej kawy, Lauren wydawało się, że zobaczyła na jej ustach lekki uśmiech.

– Dziękuję, że mnie obudziłaś. O wpół do dziesiątej mam zajęcia, których nie mogę opuścić. Wykładowca to prawdziwy tyran. – Pokiwała głową. – Pewnie jest trochę szalony. – Nalała sobie kawy i dodała dużo mleka.

Lauren ucieszyła się, że Emma ma coś do roboty i musi wyjść z domu.

– A po wykładzie?

Emma znów się uśmiechnęła, tym razem szeroko.

– Chcesz wiedzieć, czy strzelę sobie w łeb jeszcze przed lunchem, prawda?

Lauren omal się nie zakrztusiła kawą.

– Nie to chciałam powiedzieć. – Z wielkim wysiłkiem uśmiechnęła się tak samo radośnie jak Emma. – W każdym razie niezupełnie.

– Profesor jest wredny, ale to dobry wykładowca. Nic mi się nie stanie. O wpół do dwunastej mam kolejne zajęcia. Potem przyjdę do biura. Może nie pamiętasz, ale o trzeciej chcę być na przesłuchaniu w sprawie Ramireza. Przygotowałam do niego wnioski.

– Dzięki, że mi przypomniałaś. – Lauren nie miała dziś głowy do spraw zawodowych. – Zupełnie mi to wyleciało z głowy. Wobec tego spotkamy się w biurze koło drugiej i pójdziemy razem do sądu, dobrze?

– Dobrze – zgodziła się Emma, popijając kawę.

– A, i nie zapominaj, że Alan zadzwoni, żeby ci podać nazwisko terapeuty. Obiecałaś, że dziś się z którymś spotkasz. Spróbujesz się umówić?

– Tak, mamo. Oczywiście, o ile mój rozkład zajęć na to pozwoli. – Słowom tym towarzyszył uśmiech jeszcze cieplejszy niż poprzednie. Nie był to promienny, typowy dla Emmy uśmiech, ale okazał się wystarczająco szczery, by Lauren się uspokoiła. Doszła do wniosku, że może zostawić Emmę samą i wrócić do domu, żeby przebrać się do pracy.

W domu pocztą głosową przekazała Alanowi długą wiadomość na temat ostatnich wydarzeń.

Kilka minut po wyjściu Lauren do Emmy zadzwonił Kevin Quirk.

– Jak się czujesz? – spytał. W jego głosie słychać było troskę.

– Dobrze. I dzięki za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Wczoraj byłam zbyt zdenerwowana, żeby o tym mówić, ale obawiam się, że facet, z którym się spotykam, współpracuje z ruchem na rzecz obrony życia poczętego.

Kevin natychmiast jej uwierzył.

– Czyli wygląda na to, że wszystko zostało zaplanowane – stwierdził.