Poczuł ulgę, że wreszcie się odezwała, i powiedział:
– Witaj, Emmo. Cieszę się, że przyszłaś. Jak mogę ci pomóc?
W którymś momencie będzie musiał powiedzieć, że etyka zawodowa nie pozwala mu zostać jej psychoterapeutą. Jednak z tą informacją może zaczekać, dopóki nie ustali stanu emocjonalnego Emmy, a na pewno będzie on zły. Może nawet będzie musiał jej zaproponować, żeby któryś z kolegów umieścił ją w szpitalu.
– Chyba nie możesz – szepnęła Emma ochryple. Jedynym wyraźnym dźwiękiem w pokoju było tykanie zegara. Na dworze jęczał i wył wiatr. Akompaniowały mu uderzenia gałązek i śmieci o szyby.
– Ale przyszłaś do mnie. – Widział, że jej nadzieje się rozwiały, a w jej sercu panoszy się rozpacz. Niezależnie od tego, o czym będą mówili, będzie to rozmowa o samobójstwie. Na takie wyznanie czekał.
Emma odchrząknęła, ale nadal miała zachrypnięty głos.
– Nie chciałam wracać do domu. Nie chciałam iść do pracy. Nie mogłam podnieść słuchawki i zadzwonić do mamy albo do taty. Więc przyszłam tutaj.
Jej desperacja zasmuciła Alana. Szukając schronienia przed straszliwą burzą, nie miała lepszego wyboru niż gabinet człowieka, którego prawie nie znała.
Na horyzoncie Emmy rysowały się kiepskie wybory, co błędnie odczytała jako brak wyboru.
Alan często porównywał psychoterapię do lotu samolotem. I jedno, i drugie jest poważną pracą wymagającą wielkiej uwagi, ale w gruncie rzeczy to zwykła rutyna. Dla pasażerów umiejętności pilota są czarną magią, tak samo jak czarną magią są dla pacjentów umiejętności terapeuty. Ale zarówno pilot, jak i terapeuta w swojej pracy nie widzą nic nadzwyczajnego. Czasami jednak nadchodzi kryzys tak poważny, że trzeba wznieść się na wyżyny profesjonalizmu, by sobie z nim poradzić.
Dziś samolot, którym leciała Emma, stracił skrzydła.
Po wyjściu z sądu Lauren szybko wróciła do biura. Robiło się coraz zimniej, a ona nie wzięła ze sobą płaszcza. Usiadła przy biurku, przeczytała pozostawione wiadomości i włączyła pocztę głosową. Emma, jako stażystka, nie miała własnego numeru, więc nieliczne wiadomości dla niej były przekazywane Lauren.
Osoba, która dzwoniła, nie przedstawiła się, ale Lauren rozpoznała monotonny głos Kevina Quirka mówiącego, że trafił na ślad dysku.
Świetnie, pomyślała Lauren, i wcisnęła klawisz, żeby zachować nagranie dla Emmy.
Następna wiadomość była niepokojąca. Cichy głos, którego Lauren nie poznała w pierwszej chwili, powiedział:
– Facet, który to ma, mówi, że zastanawia się nad transakcją. Odda mi dysk za rzeczywiste działanie. Możesz w to uwierzyć?
Lauren przetłumaczyła to sobie następująco: „Jeżeli zaśpiewasz dla mnie osobiście, oddam ci taśmę z twojego koncertu”.
Jeszcze raz odtworzyła nagrane słowa. Czyj to głos? Emmy? Tak, to Emma.
Ktoś obiecuje, że zwróci dysk, pod warunkiem że Emma zgodzi się z nim przespać. Raz. Lauren zastanowiła się, co sama zrobiłaby w takiej sytuacji.
Co gorsze: być raz zmuszoną do odbycia stosunku wbrew własnej woli, czy pogodzić się z tym, że gwałt będzie się powtarzał w nieskończoność, tysiące, może miliony razy, a ty nawet nie będziesz o tym wiedziała?
Emma próbowała przedstawić Alanowi tę samą łamigłówkę.
Znalazła wiadomość w kopercie włożonej pod wycieraczkę w jej samochodzie. W pierwszej chwili propozycja ją zaskoczyła. Potem rozzłościła. Zaczęła się wahać, zastanawiać nad korzyściami, jakie przyniósłby szybki stosunek, gwałt spowodowany szantażem. Może to najlepsze rozwiązanie. Sposób na to, by zakończyć całą sprawę.
– Tak więc mam dwie możliwości: jeden szybki numerek z tym facetem, kimkolwiek jest, i dostaję z powrotem dysk. W praktyce znaczy to, że jeśli zgodzę się najednorazowy gwałt, uwolnię się od groźby niekończącego się gwałtu. A jeżeli powiem nie, będę musiała pogodzić się z konsekwencjami tego, że dysk zostanie rozpowszechniony.
Alan rozumiał, że Emma nie prosi o radę. Oboje wiedzieli, że przez to pole minowe nie prowadzi żadna bezpieczna ścieżka, a Alan nie potrafił jej pokazać, gdzie może bezpiecznie postawić nogę.
– Powiedzmy, że dasz mu to, czego chce. Zgadzasz się i… odbywasz z nim stosunek. – Alan zawahał się, ale nie znalazł sposobu, by uniknąć tego sformułowania. – Zgadzasz się na to, żeby cię zgwałcił.
– I…?
– Sama wiesz, że żadna siła nie zmusi go do zwrotu dysku. Nawet zakładając, że go ma.
– Nie mogę liczyć na to, że zachowa się honorowo, prawda? – Emma roześmiała się gorzko.
– Nie, nie możesz – odparł poważnie Alan. Chciał, żeby Emma dobrze to zrozumiała.
Tak cicho, że Alan musiał się pochylić, by ją usłyszeć, Emma oznajmiła:
– On już na pewno zrobił kopie. To łatwe, jeżeli się wie jak.
– Tak, prawdopodobnie tak.
Za oknem z nieba powoli ukośnie spadały ogromne płatki śniegu – jak zwiadowcy badający teren. Nie spieszyły się, by dotknąć ziemi. Nisko wiszące chmury w różnych odcieniach szarości mogły posłużyć za paletę barw, którymi można by odmalować rozpacz Emmy.
Milczała długą chwilę, w końcu cicho powiedziała:
– Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego zostałam wybrana. Dlaczego moje życie stało się tak ważne, że zostało częścią życia innych ludzi. Chyba nigdy się tego nie dowiem. Czasami czuję się tak, jakby moje ja, moja prawdziwa osobowość zmieniła się w jakąś nadzwyczajną przyprawę, którą inni mogą wziąć z półki i posypać nią własne życie, żeby dodać mu smaku. Stałam się po prostu przyprawą. Oto, czym teraz jestem.
Alan uznał, że na razie lepiej się nie odzywać.
– Pierwsze dni po śmierci tatusia pamiętam jak przez mgłę. Nie od razu zorientowałam się, że media traktują mnie jak „nowość”. Byłam zbyt przestraszona tym, co mi się przydarzyło, samotna i zdecydowana, żeby swoim życiem dać rodzicom powód do dumy. Gdy zaczęłam z tego wychodzić – wychodzić z mgły – po pogrzebie i w następnym tygodniu, już byłam własnością mediów. Wydawało mi się, że dziewczyna z pierwszych stron magazynów to nie ja, tylko jakaś inna, mądrzejsza, ładniejsza i bardziej urocza osoba. Ludzie z otoczenia prezydenta zachęcali mnie, żebym nie broniła dostępu do siebie. Mówili, że w ten sposób uczczę pamięć ojca, że za moim pośrednictwem ludzie będą mogli go poznać. Posłuchałam ich. Rozmawiałam z Barbarą Walters, z Lanym Kingiem i innymi. Spotykałam się z gwiazdami filmu. Ale tego było mi za mało. Musiałam jeszcze zaręczyć się z gwiazdorem. Co za błąd! Powinnam była po prostu zniknąć.
Dlaczego? Ciągle zastanawiam się dlaczego? Co takiego zrobiłam, że sobie na to zasłużyłam? Powiedziałam szaleńcowi, żeby nie zabijał mojego ojca. Tylko tyle. Potem zaręczyłam się z aktorem. Nie jestem odważna. Brak mi pewności siebie. Codziennie w gazetach i telewizji pojawiają się więksi bohaterowie niż ja. Na świecie żyją miliony kobiet ładniejszych ode mnie, więc na pewno nie chodzi o moją urodę. Nie może o to chodzić.
Więc dlaczego nie zostawią mnie w spokoju? Jeżeli nawet było we mnie coś, co lubili i co ja lubiłam, to coś już umiera. Czy oni tego nie widzą? Zabijają mnie. Z każdym kęsem mnie zabijają. Z każdym błyskiem flesza pożerają cząstkę mnie. Powoli, nieuchronnie to, co było dla nich we mnie wyjątkowe, umiera. Dlaczego ktoś chce mieć na dysku moje ciało? Boże, jak bardzo mam się przed nimi obnażyć?