– Raz, ale poważne.
– I wyleczono ją?
Właściwie tak.
– Mamy nadzieję, że jej wzrok wróci do normy tak jak przedtem. Chętnie bym z wami została i porozmawiała – zaryzykowała jeszcze jeden uśmiech pod adresem Cozy’ego – ale muszę zabrać Jonasa do domu i wrócić tu – spojrzała na zegarek – za trzy i pół godziny na operację. Przed operacją zajrzę do Lauren. – Już odchodziła, ale zatrzymała się jeszcze. – Alan, wracasz do domu? Może chcesz, żebym rano zajęła się Emily?
– Tak, proszę, Ren. Nie wiem, czy wrócę. Zresztą w takim śniegu nie zechce biegać. Mogłabyś zaprowadzić ją do pracowni? Lubi tam być, a nie znosi siedzieć sama w domu cały dzień. Wiesz, gdzie stoi jej jedzenie?
Adrienne skinęła głową.
– Alan, prześpij się trochę. Wyglądasz okropnie. Jonas rysuje ludzi, którzy wyglądają lepiej od ciebie, przecież nawet nie wie, którym końcem ołówka się posługiwać.
Gdy Adrienne biegła korytarzem po synka, Cozy kiwnął głową w jej kierunku i zapytał Alana, kim jest ta tajemnicza osoba.
– Cozy, nie teraz – powiedziała niecierpliwie Casey i spytała Alana, czy wie, gdzie jest Emma Spire.
– Znam faceta, z którym się spotyka. Mogę sprawdzić w jego domu. Tylko że nawet jeżeli jest u niego, to rozwiązuje tylko jeden problem. Bo Emma nie ma dysku, o którym mówiła Adrienne. I to właśnie jest najważniejsze. Ale nie sądzę, żeby była u tego faceta. Jest na niego zła o to, że dysk zginął.
– Jaki dysk? – spytała Casey. Alan zawahał się.
– To bardzo skomplikowane – odparł w końcu.
– Ty i Lauren bawicie się w grę „to bardzo skomplikowane”?
– Chodzi o to, że na dysku nagrano coś, czego Emma nie chce upublicznić.
– To zapis wideo?
– Niezupełnie.
– Audio?
– Niezupełnie.
– Alan, jestem zbyt zmęczona na zgadywankę.
– To nagranie cyfrowe, komputerowe – powiedział Alan, a potem przez co najmniej pięć minut usiłował wytłumaczyć doniosłość wynalazku Ethana Hana.
Cozy nic nie zrozumiał.
Ale Casey od razu pojęła, o co chodzi, i nareszcie zrozumiała, co Lauren miała na myśli, mówiąc o niekończącym się gwałcie.
– Naprawdę może to zrobić?
– Jeszcze nie. – Alan wzruszył ramionami. – Ale może wkrótce mu się to uda. Jest już blisko.
Casey przez chwilę stała w milczeniu, zastanawiając się, jakie to będzie miało konsekwencje dla Lauren.
– Przede wszystkim trzeba znaleźć Emmę Spire – zdecydowała w końcu. – Żebyśmy mieli z głowy przynajmniej jeden kłopot. Cozy, któreś z nas musi tu być, gdy Lauren się obudzi.
– Więc ty zostań. Lepiej, żeby miała przy sobie kogoś, komu ufa. Ja postaram się dowiedzieć czegoś więcej o tej młodej damie, której nikt nie może znaleźć, i o dysku. – Popatrzył na Alana. – Doktorze, ty jesteś wtajemniczony. Pojedziesz ze mną do tego mężczyzny, z którym Emma się spotyka, a po drodze jeszcze raz mi wytłumaczysz, dlaczego ten dysk jest tak cholernie ważny.
Burza przesunęła się na wschód i warstwa chmur nad Boulder zaczęła się przerzedzać. Na niebie widać już było tylko kosmate strzępy.
W drodze ze szpitala do mieszkania Ethana Hana przy Pearl Street Cozier Maitlin wydawał się niezbyt zainteresowany zaginionym dyskiem optycznym. Wolał przedstawić Alanowi swoją oryginalną opinią na temat obrony w sprawach o morderstwo.
– Chociaż może się to wydawać nieprawdopodobne, nie mamy w Boulder wielu morderstw czy usiłowań morderstw. W ostatnich czasach nie aresztowano za takie przestępstwo nikogo, kto mógłby sobie pozwolić na opłacenie adwokata. Czasami gdy najbardziej sobie pobłażam, a gdyby była tutaj Erin, powiedziałaby ci, że pod tym względem jestem mistrzem olimpijskim, uważam, że to woła o pomstę do nieba, bo wielkie sprawy powodują, że moja adwokacka krew zaczyna szybciej krążyć. Za nic nie chciałbym stracić takiej sprawy.
Gdy Casey zadzwoniła do mnie w nocy, ostatnią rzeczą, jaką planowałem, był slalom wśród zasp, żeby porozmawiać z policjantami i prokuratorami. Ale kiedy powiedziała mi, co się stało, krzyknąłem „tak”, zanim skończyła mówić.
W ciągu kilku następnych godzin czeka nas mnóstwo pracy. Telefony będą się urywały. Będziemy dzwonić do pierwszego zastępcy prokuratora i do specjalnego prokuratora, gdy już kogoś takiego znajdą. Stawiam pięćdziesiąt dolarów, że sprowadzą go z okręgu Weld, choć Casey uważa, że przyjedzie z Arapahoe. Wkrótce zaczną się negocjacje dotyczące przesłuchania, zarzutów, kaucji, czego tylko chcesz, i będą trwały do „godziny drugiej”. Jest jeszcze sprawa Emmy Spire. Niech no tylko media się dowiedzą, że ona jest w to zamieszana. Pewnie pojawią się tu przed świtem, a wtedy nie dadzą nikomu żyć. Miejscowi dziennikarze, dziennikarze z Denver, telewizja, brukowce. Rozpęta się prawdziwe piekło. A prokurator okręgowy, jak sądzę, chętnie trzymałby się od tego jak najdalej. On…
– Cozy, Royal tego nie zrobi – przerwał mu Alan. – Lubi Lauren i stanie po jej stronie. Zawsze tak było.
– Znów jesteś naiwny. Czy Royal Peterson próbował skontaktować się z nią, żeby wyrazić współczucie i zaoferować pomoc? Czy skontaktował się z Casey albo ze mną? Ja go znam. Jeżeli Royal czymś się teraz zajmuje, to ratowaniem własnego tyłka.
Alan uświadomił sobie, że Royal Peterson rzeczywiście nie zadzwonił do niego, nie zaproponował pomocy. Cozy ma rację.
– Wrogowie Lauren w palestrze – kontynuował Cozy – a mimo jej uroku możesz być pewien, że ma wrogów – oraz jej wrogowie w policji zaczną opowiadać dziennikarzom różne rzeczy. Ta sprawa z mormonami i Sądem Najwyższym, w którą była wmieszana w Utah, zostanie znów nagłośniona i przedstawiona tak, żeby jak najbardziej Lauren zaszkodzić. Dziennikarze będą co chwila dzwonić do Casey i do mnie, żeby wyciągnąć od nas jakieś sensacje. Zapowiada się prawdziwy cyrk.
Słuchając Cozy’ego Maitlina, Alan starał nie unieść się gniewem. Nie udzieliło mu się jego podniecenie, że Lauren zostanie gwiazdą dnia. Przypomniał Cozy’emu, że jego aresztowana żona jest ciężko chora, ale ten nie zwrócił na to uwagi. Dalej trajkotał jak najęty:
– Muszę przygotować wnioski. Wszystkie dowody, które do tej pory zebrano, są w najlepszym wypadku dyskusyjne, biorąc pod uwagę pogodę. Będę mógł roznieść prokuratora w proch, bo miejsce zbrodni nie zostało właściwie zabezpieczone. No i to, że omiatali ze śniegu zaparkowane tam samochody… piękności. Nie zostawię na nich suchej nitki. Mamy też chorobę Lauren. Ona chce, żebym napisał wniosek o zachowanie jej stanu zdrowia w tajemnicy i… Zaczekaj, coś mi przyszło do głowy.
Sięgnął do kieszeni płaszcza, wyciągnął telefon i wystukał jakiś numer.
– Casey, to ja. Tak, śnieżyca powoli ustaje, widać księżyc i… jak tu przyjemnie… Nie, nie dlatego dzwonię. Mam pewien pomysł. O ile dobrze zrozumiałem, Lauren jeszcze trochę widzi?… Tak myślałem. Co sądzisz o tym, żebyśmy zawarli umowę z policją? Oni nadal nie wiedzą, kim jest ten postrzelony mężczyzna, prawda? No więc powiedz im, żeby przewieźli Lauren do sali pooperacyjnej. Może będzie mogła go zidentyfikować. Właśnie, o to chodzi. Potem obie porozmawiacie na osobności i zdecydujecie, co powiedzieć policjantom. Tak, chyba pójdą na to, bo nie mają nic lepszego. Powiadom mnie, co z tego wyszło, dobrze? To na razie.
– O czym z nią rozmawiałeś? – spytał Alan.
– Musimy wiedzieć, kim jest ofiara. Policja też chciałaby to wreszcie wiedzieć. Zaproponujemy im pomoc. Trzeba sprawdzić, czy Lauren go rozpozna. I policja chyba na to pójdzie. W każdym razie warto spróbować.