Выбрать главу

– Powiedzmy, że usiłowano dokonać rabunku.

– Ktoś chciał się wedrzeć przez dach. – W głosie Cozy’ego nie słychać było pytania. – W tym śniegu powinny zostać idealne ślady butów.

Sam Purdy uznał, że jak dotąd Cozy Maitlin jest lepszy w wyciąganiu informacji i wygrywa pojedynek. Powoli robił się coraz bardziej zły.

– Panie Maitlin, kto wie, może jutro będzie miał pan następnego klienta? Wszystko zależy od tego, jak tu potoczą się sprawy.

– A kto to miałby być?

– Moi koledzy zastanawiają się teraz, czy aresztować strzelca.

– Strzelanie w obronie domu to nie powód, żeby kogoś aresztować.

– Jakoś tak się dzieje, że w obecności prawników mam luki w pamięci. Alan, może powinienem zasięgnąć u ciebie porady i poddać się terapii? Panie Maitlin, zapomniałem panu powiedzieć, że osoba, która strzelała, była gościem w tym mieszkaniu. Zdaje się, że ustawa o obronie mienia nie wyraża się zbyt precyzyjnie na temat praw gości, którzy używają broni, by chronić coś, co nie jest ich własnością.

Gość? Serce Alana zaczęło bić jak oszalałe. Czy teraz jeszcze aresztują również Emmę? A może strzelał J.P. i właśnie tu Sam go poznał?

– Detektywie, chętnie panu pomogę ocenić, czy to, co się stało, było zgodne z prawem – odezwał się Cozy. – Kim dla właściciela domu jest osoba, która strzelała? Krewnym, przyjacielem? Zaproszonym gościem? Nieproszonym gościem?

– Właśnie staramy się to ustalić.

– A nie możecie spytać pana Hana?

Sam uśmiechnął się afektowanie.

– Zdaje się, że potrzebują mnie gdzie indziej. Dobranoc, panowie. A ty, Alan, przejrzyj wreszcie na oczy.

– Cozy, zauważyłeś, ile Sam już wie? – spytał Alan. – To bardzo inteligentny człowiek.

– Raczej powiedziałbym, że trochę odgadł, a resztę chciał od nas wyciągnąć. Wątpię, żeby policja miała jakieś pewne dowody. Teraz chcą wiedzieć, co łączy Hana i Emmę Spire, i wkrótce się tego dowiedzą. Może nawet już jutro rano. A wtedy prasa spadnie na nas jak pikujący jastrząb i nacisk na Lauren, żeby wreszcie zaczęła mówić, stanie się jeszcze większy. Alan zapalił silnik.

– Naprawdę wybierałeś się do swojej kancelarii?

– Jasne, że nie. Nienawidzę siedzieć tam samemu, zwłaszcza w nocy. Gdy jestem sam, tracę pewność siebie. Ale skoro tak bardzo nie lubię być sam, to pewnie, twoim zdaniem, powinienem nauczyć się lepiej radzić sobie z ludźmi. Moje samolubstwo jest wprost chorobliwe.

To niespodziewane zwierzenie zdumiało Alana. Jeszcze raz pomyślał, że nie wie, co sądzić o Cozierze Maitlinie.

– Jedźmy do ciebie – powiedział Cozy, wyciągając z kieszeni telefon. – Za wszelką cenę trzeba powstrzymać policję od przeszukania twojego domu, zakładając oczywiście, że Sam Purdy nie wpuścił nas w maliny i nakaz został wystawiony. – Cozy zaczął wystukiwać numer.

– Erin, słuchaj… Och, obudziłem cię? Nie, to nie Trevor. Kim, do diabła, jest Trevor? Mówi Cozy. Pamiętasz mnie? Jestem tym wysokim facetem, z którymś kiedyś wzięłaś ślub. Muszę cię o coś zapytać. Czy istnieje szansa, żeby Emma Spire siedziała teraz u siebie w domu, kryjąc się w ciemnościach? Może twoja palaczka haszyszu coś wspominała? – Wysłuchał cierpliwie odpowiedzi, a potem odparł: – Nie, u nas nie zdarzyło się nic nowego. Spędzi noc w szpitalu… To skomplikowane. Wracaj do łóżka. Jutro do ciebie zadzwonię i wszystko ci opowiem. Alan mówi, że masz dostać kasetę wideo. Chciałbym ją zobaczyć, jak tylko ją będziesz miała. Rozłączył się.

– Więc Emma była wieczorem w domu? – zdziwił się Alan.

– Ta kobieta, świadek Erin, mówi, że nie. Na godzinę przed strzałem widziała, jak Emma wychodzi, i jest pewna, że nie wróciła. A podobno opuściła swoje stanowisko przy oknie tylko na chwilę, żeby pójść do łazienki i zajrzeć do kogoś, kto nazywa się Arnold.

– No dobrze. Wiemy zatem, że Emmy nie ma w domu. Nie pojawiła się też w mieszkaniu Ethana. Nie mam pojęcia, gdzie jeszcze moglibyśmy jej szukać. Może Lauren by to wiedziała – zastanawiał się Alan na głos.

– Lauren potrzebuje snu – przypomniał mu Cozy. – Zajmijmy się sprawami po kolei. – Wystukał następny numer. – Posłuchaj, to ci się spodoba – zapowiedział, pokazując telefon.

– Mitchell, obudź się, tu Cozy Maitlin. Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać o twojej koleżance?… Tak, oczywiście, że chodzi o Lauren. Ilu ludzi od ciebie zostało dziś aresztowanych? Tak, zaczekam. – Odwracając się do Alana, Cozy wyjaśnił: – To Mitchell Crest, pierwszy zastępca prokuratora. Znasz go, prawda? Idzie do telefonu w innym pokoju, żeby jego żona nie musiała popełniać morderstwa. Cieszę się, że go obudziłem. Naprawdę nie rozumiem, jak mogli pozwolić mu teraz spać. Gdy wystrzeli pistolet startera, chciałbym mieć kogoś z tamtej drużyny w pobliżu.

Alanowi niezbyt spodobało się sformułowanie „gdy wystrzeli pistolet”.

Mitchell zgłosił się. Cozy wysłuchał go i powiedział:

– Tak, dobrze słyszałeś. Jestem współobrońcą. Moją partnerką jest ostra jak brzytwa adwokatka z Jeffco, przyjaciółka oskarżonej… Mitchell, co przez to rozumiesz? „Pokorny” to moje drugie imię… Znów okazuje się, że twoje informacje są ścisłe. Mitch, ona jest jak buldog. Nie zadowoli się byle ochłapem ani nie wpadnie w żadną z twoich pułapek. W końcu zaczniesz się cieszyć, że możesz mieć do czynienia z kimś tak łagodnym jak ja. Słuchaj, przypuszczam, że wkrótce będziesz chciał wystawić nakaz, a my zamierzamy z tobą współpracować… Tak, masz rację, zawsze pomagam władzom… Dlaczego sądzisz, że coś słyszałem? Nic nie słyszałem. Po prostu znam cię i wiem, jakimi drogami podąża twój umysł. O, nie, to ty snujesz jakieś podejrzenia… Umowa stoi? W zasadzie pomagamy ci we wszystkim. Wyłączamy dla ciebie alarm przeciw włamaniowy i… – Cozy przykrył mikrofon i spytał Alana, czy ma psa. Alan skinął głową. -…i wyprowadzamy z domu złego psa… Słucham?… Nie wiem, doberman albo rottweiler czy coś w tym rodzaju. Słyszałem, jak Lauren kiedyś mówiła, że został wytresowany, żeby bronić domu. Poza tym dopilnujemy, żeby od tej chwili nic się w domu nie zmieniło, jeżeli – Mitchell, słuchasz? – jeżeli policja pozwoli nam być przy przeszukaniu i jeżeli powiesz im, żeby nie przewracali domu do góry nogami. Tak, o nic więcej cię nie proszę. Nie mamy nic do ukrycia.

Cozy jeszcze raz przykrył ręką mikrofon i powiedział do Alana:

– Nakaz został wystawiony. On myśli, że policja już może u ciebie być. Chyba nic nie wie o drugiej strzelaninie ani o tym, że spowodowała opóźnienie. No dobrze, skoro i tak nie dałem mu spać… – Znów zaczął mówić do aparatu:

– Mitchell, słyszałeś o strzałach na Pearl, przy Mail? – Chwilę słuchał, aż w końcu uniósł brew, a potem kciuk w znaku zwycięstwa. – Nie. Nie znam szczegółów. Po prostu w drodze do kancelarii zobaczyłem tam mnóstwo policji… Tak… Przypuszczam, że to rzeczywiście mogło wszystko opóźnić… Byłoby wspaniale. Jeżeli zadzwonisz do nich, powiedz im, że mąż Lauren i ja jedziemy prosto do domu i tam czekamy na policję… Na pewno jutro się zobaczymy… Będziesz chciał zaczekać z wniesieniem oskarżenia? Oczywiście, tak właśnie myślałem… Tak, wiemy o specjalnym prokuratorze. Żałuję, że nie będę miał okazji częściej widywać twojej uroczej buźki. Ale pamiętaj, że ja tu występuję jako obrońca i nie mogę się układać, póki nie porozmawiam z koleżanką i z klientką. No tak… nie pomyślałem o tym. To jest jak małżeństwo. Pogadamy jutro, a teraz spróbuj się jeszcze przespać. Cześć.

– Przeszukają dom? – spytał Alan.

– Tak. Chyba tak. Chciałbym być pewien, że nie macie na ścianie w salonie planu okolic domu Emmy do was. To bardzo skomplikowałoby obroną Lauren.