Выбрать главу

– Nie wydaje mi się. Raczej nie.

– Morgan mówił, że na parkingu przed parkiem widział duży samochód terenowy. Jego zdaniem był to suburban, landcruiser albo landrover. Nie był to przypadkiem twój wóz albo wóz twojego przyjaciela Raoula?

Alan opuścił głowę. Podrapał się za uchem. Wiedział, że jego następne słowa będą albo kłamstwem, albo przyznaniem się. Był zmęczony. Cozy na pewno kazałby mu trzymać buzię na kłódkę. Ale czuł się tak, jakby wszystko, co robił w ciągu ostatniej doby, zjadało mu po kawałku serce. To milczenie w końcu zatruje jego małżeństwo i zniszczy przyjaźń z Samem. Postanowił oczyścić atmosferę.

– Słuchaj, Sam. Lauren zostanie w szpitalu jeszcze co najmniej godzinę. Jest pewna sprawa, którą muszę z nią omówić w cztery oczy. Czy potem moglibyśmy spotkać się z Emmą w więzieniu jeszcze dziś wieczorem?

– A co ja będę z tego miał?

– Jeżeli się zgodzisz, powiem ci, co się zdarzyło w ciągu ostatnich kilku dni. Obiecałem pewnym osobom, że niektóre sprawy zachowam w sekrecie, więc nie będę się nad nimi rozwodził. Ale wyznam ci całą resztę. Wszystko, co mogę. A kiedy już skończę, może będziesz uważał, że musisz podjąć pewne działania. Choć może to nie będzie konieczne.

Sam zacisnął usta tak mocno, że znikły pod jego wąsami.

– Umowa stoi, pod warunkiem że Casey zgodzi się, żebyś porozmawiał z jej klientką. Jakie działania masz na myśli?

– Policyjne – wyjaśnił Alan, wzruszając ramionami.

– Policyjne?

– No wiesz, na przykład aresztowanie mnie.

Sam zrozumiał, na jak wielkie ustępstwo idzie Alan.

– Ufasz mi, że podejmę właściwą decyzję?

– Chyba nie ma nikogo, kto zasługiwałby na większe zaufanie niż ty.

Sam niecierpliwie czekał, aż Alan porozmawia z Lauren. Po powrocie dotrzymał swojej części umowy. Sam nie przerwał jego opowieści ani razu.

– No i co, aresztujesz mnie?

– Za złożenie fałszywych zeznań? – spytał Sam, patrząc w okno.

– Sam, powiedziałem prawdę.

– Tak? Spójrzmy na to. Wciskasz mi historię o duchach, szamotaninie w parku, o przypadkowym naciśnięciu spustu. I ja mam być ci wdzięczny za to? Nawet gdybym ci uwierzył, jakie zarzuty miałbym ci postawić? Że jesteś kretynem?

Sam wydawał się rozczarowany, może nawet zasmucony.

– Wszystko, co powiedziałem, to prawda – rzekł.

– Tak? A dowody potwierdzają twoją opowieść?

– Mam pistolet. Ten, który w parku spadł mi na kolana.

– Masz jakiś pistolet. Jak mogę udowodnić, że właśnie z niego postrzelono Quirka? Nie mamy kuli.

– Przecież ci mówię, że ja go postrzeliłem. To powinno wystarczyć. Quirk powie ci to samo.

– Chłopie, przykro mi, ale wersja Quirka nie pokrywa się z twoją. On twierdzi, że nie wysiadałeś z samochodu.

– Odzyskał przytomność?

– Tak, na krótko. Przesłuchaliśmy go, zanim lekarze znów go uśpili.

– A co jeszcze mówił?

– To nie twoja sprawa. Alan powoli pokiwał głową.

– Cozy Maitlin ostrzegał, że mi nie uwierzysz.

– Maitlin to cholernie dobry prawnik. Może powinieneś był go posłuchać. Jestem pewien, że zapłaciłeś mu dość, żeby dawał ci właściwe rady.

Alan poczuł, że serce mu zamiera. W końcu zrozumiał, co się dzieje.

– Sam, coś ci powiem. Ty mi wierzysz. Wiesz dobrze, że mówię prawdę. Gdybyś uważał, że kłamię, już byś mnie przygwoździł.

– Nie mam wpływu na to, co ci się wydaje – parsknął Sam. – Jesteś stuknięty. Wróżysz z fusów. Ja potrzebuję dowodów.

Alan opadł na krzesło.

– Sam, dzięki. Cieszę się, że ci zaufałem.

– Ja też się cieszę, że mi zaufałeś – powiedział Sam, twardo patrząc Alanowi w oczy. – Teraz pójdziemy po Lauren, a potem do więzienia. Muszę dotrzymać swojej części umowy.

Spotkali się w pustej sali w sądowym więzieniu.

Ponieważ dziennikarze koczowali na więziennym parkingu, Alan i Lauren przyjechali policyjną furgonetką, którą wpuszczono do tego samego garażu na tyłach, do którego dzień wcześniej przywieziono aresztowaną Lauren. W sali sądowej prawnicy Emmy już czekali. Casey opierała się o stół, jej ruda czupryna była jedyną kolorową plamą w pomieszczeniu. Cozy siedział w fotelu sędziego. Wyglądał po królewsku.

– O, widzę coś rudego – powiedziała Lauren. – Cześć, Casey. To ty?

– Witaj, Lauren. Jak się czujesz?

– Lepiej, niż kiedy ostatnio tu byłam. Na tym poprzestańmy. Czy Cozy i Emma już są?

– Ja zajmuję należne mi miejsce za stołem sędziowskim – zaśmiał się Cozy. – Czekamy jeszcze na Emmę. Po co tu przyszliśmy? Jak zmusiliście detektywa Purdy’ego, żeby pozwolił na rozmowę z Emmą?

Alan pomógł Lauren usiąść i powiedział:

– To moje dzieło. Sam domyślił się prawie wszystkiego, więc zaproponowałem mu umowę. Jeżeli pozwoli Lauren i mnie zobaczyć się z Emmą, powiem mu resztę.

– Nawet…?

– Tak, o strzale w parku też.

– Cozy, Alan opowiedział mi o wszystkim – wtrąciła Lauren. – I zgadzam się, że musiał poinformować o tym też Sama.

– No cóż, moim zdaniem źle mu poradziłaś. Jako twój adwokat…

– Cozy, już za późno – przerwał mu Alan. – Stało się. Na pociechę powiem ci, że miałeś rację. Sam mi nie uwierzył.

Cozy chciał się jeszcze sprzeczać, ale w tej chwili drzwi otworzyły się i policjantka wprowadziła Emmę. Emma miała na sobie więzienny niebieski dres i płócienne pantofle. Rękę trzymała na temblaku. Przetłuszczone włosy zwisały jej w strąkach, na śmiertelnie bladej twarzy podkrążone oczy wyglądały jak rany.

– Zaczekam na zewnątrz – oznajmiła policjantka. – Macie tyle czasu, ile chcecie. Mam wam nie przeszkadzać.

Gdy policjantka wyszła, Emma podniosła głowę, zobaczyła, kto do niej przyszedł, i pisnęła jak dziecko:

– Lauren, o Boże, jak to dobrze cię widzieć. – Podbiegła ją uściskać. – Co z twoimi oczami?

– Dziękuję, lepiej. Już tak nie bolą.

– Jak ich przekonałaś, żeby pozwolili ci się ze mną zobaczyć? Jeszcze mnie nawet nie zarejestrowano.

– To długa historia – odparł Alan. – Za długa, żeby ją teraz opowiadać. Chcieliśmy z tobą porozmawiać, więc zawarliśmy umowę z policją. Dobrze cię tu traktują?

– Jestem sama w celi. Casey mówi, że powinnam być za to wdzięczna, bo to wyjątkowy przywilej. Staram się więc być wdzięczna. Ale wolałabym być w domu.

– Emma, przyszliśmy tu, bo trzeba wyjaśnić coś, co dotyczy Alana – powiedziała Lauren. – Zeszłej nocy pomagał Kevinowi Quirkowi znaleźć dysk. Doszło do walki, która skończyła się przypadkowym strzałem. Strzelił Alan. Wygląda na to, że właśnie wtedy Kevin mógł zostać ranny. Alan powiedział o tym policji, a my chcieliśmy cię zawiadomić osobiście, bo w tę sprawę jesteście wmieszani również ty i Kevin.

– Alan postrzelił Kevina? Przecież to ciebie za to aresztowali! Alan, pozwoliłeś Lauren spędzić całą noc w więzieniu, podczas gdy…

– Alan nie wiedział, że to Kevin został ranny. – Lauren wystąpiła w obronie męża. – W ogóle nie wiedział, że kogoś postrzelił. Oboje myśleliśmy, że to ja go raniłam.

– W jaki sposób ja jestem w to wmieszana? – spytała Emma. – Nawet tam nie byłam.

– Musiałem powiedzieć policji o dysku – odparł Alan. – Bez tego ta historia nie ma sensu.

– Och. – Emma zbladła jeszcze bardziej.

– Morgan i tak by im powiedział – dodała Casey. – Uspokój się. Jakoś to załatwimy.