– Bogini, proszę – powtarzał. Trząsł się cały.
– Dobrze, ale pamiętaj. Bogini może coś dać, ale w każdej chwili może też to zabrać.
Nie mogąc oderwać oczu od tej sceny, patrzyłam, jak Neferet podnosi rękę i przejeżdża paznokciem po skórze przedramienia, znacząc go cienką czerwoną kreską, na której natychmiast pojawiły się pęczniejące krople krwi. Jej krew miała przyciągającą moc. Kiedy zapraszającym gestem wyciągnęła ramię w stronę Elliotta, zmusiłam się z trudem, by stać bez ruchu wciśnięta w szorstką korę pnia. Elliott padł przed nią na kolana i jęcząc z rozkoszy, przyssał się do jej ręki. Zwróciłam wzrok na Neferet. Odrzuciła w tył głowę, rozchyliła wargi i zdawała się przeżywać seksualną ekstazę, gdy ten pokurcz, Elliott, pił jej krew.
Gdzieś w środku poczułam podobne pragnienie. Też bym chciała przeciąć komuś skórę i…
Nie! Cofnęłam się za drzewo, by całkiem mnie skrywało i bym dalej już nie patrzyła. Nie chcę stać się potworem. Nie chcę być wariatką. Nie pozwolę, by te rzeczy mną rządziły. Powoli i cichutko zaczęłam się wycofywać, nie patrząc dłużej na tych dwoje.
17.
Kiedy w końcu dotarłam do internatu, czułam się przemarznięta, zdezorientowana i zbierało mi się na mdłości. Grupki przemoczonych młodziaków snuły się po Sali telewizyjnej, popijając gorącą czekoladę. Wzięłam ręcznik ze stojaka przy drzwiach, by się osuszyć, i dołączyłam do Stevie Rae, Bliźniaczek i Damiena, którzy w dalszym ciągu siedzieli przed telewizorem i oglądali swój ulubiony program Project Runway. Wytarłam też do sucha Nalę, która mruczała podczas tego zabiegu. Stevie Rae początkowo nie zwróciła uwagi na mój niezwykły spokój, zaaferowana opowiadała, jak bitwa na śnieżki przeradzała się w wielką wojnę, kiedy przerwał ją Dragon po tym, jak któraś z kul śnieżnych uderzyła w okno jego biura. Wtedy położył kres zabawie, a nikt nie śmiał lekceważyć słów tego profesora szermierki.
– Dragon zakończył naszą wojnę, ale do tego momentu było świetnie – chichotała
Stevie Rae.
– Naprawdę, Z, cholernie dużo straciłaś – zapewniła mnie Erin.
– Damien i jego chłopak nieźle od nas dostali – dodała Shaunee.
– On nie jest moim chłopakiem – zaprotestował Damien, ale z jego uśmiechu można było wywnioskować, że raczej chciał powiedzieć: „Jeszcze nie jest”.
– Mniejsza…
– …o to – powiedziały Bliźniaczki.
– Moim zdaniem on jest fajny – uznała Stevie Rae.
– Moim też – odpowiedział Damien, rumieniąc się jak panienka.
– A ty co o nim myślisz, Zoey? – zapytała Stevie Rae.
Zamrugałam nieprzytomnie. Czułam się, jakbym przez cały czas siedziała zamknięta w szczelnym akwarium, całkowicie odizolowana od ich zimowej zabawy.
– Wszystko w porządku, Zoey? – zatroskał się Damien.
– Damien, czy mógłbyś mi przynieść trochę eukaliptusa? – zapytałam, zmieniając temat.
– Eukaliptusa?
Skinęłam głową.
– Tak, trochę eukaliptusa i może też szałwii. Potrzebne mi będą na jutrzejsze uroczystości.
– Oczywiście, nie ma sprawy – zgodził się Damien, bardzo uważnie mi się przyglądając.
– Obmyśliłaś już, jak to poprowadzić? – zapytała Stevie Rae.
– Chyba tak. – Zaczerpnęła powietrza i napotkałam nadal pytające spojrzenie Damiena. – Damien, powiedz mi, czy spotkałeś się kiedyś z takim przypadkiem, że adept umiera, a potem okazuje się, że żyje?
Na szczęście, co o nim dobrze świadczy, Damien nie zapytał, czy czasem nie zwariowałam, ale Bliźniaczki i Stevie Rae gapiły się na mnie z rozdziawionymi ustami. Nie zwracałam jednak na nie uwagi, tylko patrzyłam wyczekująco na Damiena. Wiadomo było, że poświęcił wiele czasu na naukę i pamiętał dobrze wszystko, co przeczytał. Jeżeli ktoś znał odpowiedź na moje dziwne pytanie, to tylko on.
– Kiedy organizm adepta zaczyna odrzucać Przemianę, jest to proces nieodwracalny. Tak podają wszystkie podręczniki. I tak nam mówiła Neferet. – Po czym zapytał śmiertelnie poważnym tonem: – Zoey, czy coś jest nie tak?
– Ojejku, chyba nie jesteś chora? Powiedz, że nie. – Stevie Rae prawie płakała.
– Nie, nie – zapewniłam ją szybko. – Dobrze się czuję, naprawdę.
– Aleś nas wystraszyła – dodała Erin.
– Nie chciałam, przepraszam. Wiem, że to dziwnie zabrzmi – zdecydowałam się im powiedzieć – ale wydaje mi się, że widziałam Elliotta.
– Co?! – wykrzyknęły jednocześnie Bliźniaczki.
– Nie rozumiem – rzekł Damien. – Elliott umarł miesiąc temu.
Stevie Rae otworzyła szeroko oczy.
– Tak jak Elizabeth – wykrzyknęła. I zanim zdążyłam ją powstrzymać, wypaliła: – W zeszłym miesiącu Zoey też się zdawało, że widzi ducha Elizabeth przy wschodniej stronie muru, ale nic wam nie mówiłyśmy, żeby was nie wystraszyć.
Już otwierałam usta, by wyjaśnić im, co zaszło między Neferet i Elliottem, ale szybko je zamknęłam. Powinnam pamiętać, że zanim pisnę słówko na ten temat, nie mogę powiedzieć niczego o Neferet. Wszystkie wampiry obdarzone były niezwykłą intuicją, ale starsza kapłanka Neferet wielokrotnie przebijała je pod tym względem. I to do tego stopnia, że nieraz wydawało mi się, że potrafi czytać w cudzych myślach. W żadnym razie nie mogłam dopuścić do sytuacji, by cała czwórka dowiedziała się, że widziałam, jak Neferet pozwoliła nie całkiem martwemu nieudacznikowi, jakim był Elliott, pić jej krew. Neferet zaraz by wyczuła, że oni to wiedzą.
Scenę, której byłam świadkiem, powinnam zachować wyłącznie dla siebie.
– Zoey… – Stevie Rae położyła mi dłoń na ramieniu. – Nam możesz powiedzieć.
Uśmiechnęłam się do niej, życząc sobie w duchu, bym rzeczywiście mogła to zrobić.
– Faktycznie wydawało mi się w zeszłym miesiącu, że widzę ducha Elizabeth, i teraz też myślę, że zobaczyłam ducha Elliotta – w końcu powiedziałam.
Damien nachmurzył się.
– Skoro widziałaś ich duchy, to dlaczego pytałaś mnie, czy wiem coś o adeptach, którzy przeżywają odrzucenie Przemiany?
Spojrzałam swojemu przyjacielowi w oczy i skłamałam bez zająknięcia.
– Ponieważ jest bardziej prawdopodobne, że widziałam duchy, niż żywe postacie.
– Jak ja bym zobaczyła ducha, to chybaby umarła ze strachu – stwierdziła Shaunee.
Erin pokiwała energicznie głową na znak, że całkowicie się z nią zgadza.
– To było tak samo jak z Elizabeth? – dopytywała się Stevie Rae.
Przynajmniej teraz nie musiałam kłamać.
– Nie. Tym razem miałam wrażenie, że wszystko jest bardziej rzeczywiste, ale i jedno, i drugie widziałam w tym samym miejscu przy wschodniej stronie muru. I oba duchy miały niesamowicie czerwone oczy.
Shaunee wzdrygnęła się,
– Za cholerę bym się więcej nie zbliżyła do wschodniego muru – zapewniła Erin.
Damien, jak zawsze wykazując naukowe podejście, przeciągnął palcami po grdyce.
– Wiesz, Zoey – powiedział poważnym tonem – a może oprócz zdolności kontaktowania się z żywiołami masz również zdolność kontaktu ze zmarłymi adeptami?
Też bym tak mogła pomyśleć, gdybym nie widziała na własne oczy, jak domniemany duch, postać z krwi i kości, chłeptał krew mojej mentorki. Niemniej była to wygodna teoria, która mogła odwrócić uwagę Damiena od innych aspektów.
– Może masz rację – przyznałam.
– Ach – westchnęła Stevie Rae. – Mam nadzieję, że tak nie jest.
– Ja też – zgodziłam się z nią. – Ale na wszelki wypadek, Damien, czy mógłbyś poszperać w źródłach, by dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat?
– Jasne. Sprawdzę też, czy nie ma jakiś wzmianek o straszeniu przez adeptów.