– Och, to moja wina. – Poczułam wyrzuty sumienia, że tak na nią naskoczyłam. – Wiedząc, jakie miałam zaległości w spaniu, powinnam była nastawić budzik. – Prawdę mówiąc, Stevie Rae też niewiele ostatnio spała. Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami i ona wie, kiedy jestem zestresowana. Obu nam potrzebny był długi, regenerujący sen.
– Za sekundę będę gotowa. Jeszcze tylko kapka tuszu i błyszczyku. Włosy same mi wyschną w dwie minuty – powiedziała Stevie Rae.
Po pięciu minutach byłyśmy gotowe. Na śniadanie już czasu nie starczyło. Wypadłyśmy z internatu i puściłyśmy się biegiem do audytorium. Dopadłyśmy naszych miejsc w ostatniej chcili, gdy światła na przemian zapalały się i gasły, co oznaczało, że za dwie minuty program się rozpoczyna. – Erik cały czas tu czekał na ciebie, wyszedł dopiero przed minutą – poinformował mnie Damien. Z przyjemnością zauważyłam, że obok niego siedział Jack. Ta dwójka tworzyła naprawdę dobraną parę.
– Jest na mnie zły? – zapytałam.
– Raczej speszony – sprecyzowała Shaunee.
– Albo zmartwiony. Tak, wyglądał na zmartwionego – dodała Erin.
Westchnęłam.
– Nie powiedziałyście mu, że zaspałam?
– Dlatego był zmartwiony, jak już powiedziała moja Bliźniaczka – wyjaśniła Shaunee.
– Powiedziałam mu o śmierci twoich dwóch przyjaciół. Erik rozumie, że to dla ciebie musiało być ciężkie przeżycie, i właśnie tym się zmartwił – powiedział Damien, gromiąc wzrokiem Shaunee i Erin.
– No właśnie mówię – nie dawała za wygraną Erin – że Erik jest zbyt seksowny na to, by go wystawiać do wiatru.
– Jasne, Bliźniaczko – zgodziła się Shaunee.
– Przecież ja go nie… – zaczęłam, ale światła przygasły i już było za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia.
Profesor Nolan, nauczycielka dramatu, wyszła na scenę i zaczęła wyjaśniać, jak wielka to rzecz uczyć sztuki aktorskiej, a zwłaszcza dramatu klasycznego, oraz jak prestiżową imprezą jest konkurs monologów Szekspirowskich dla wszystkich wampirów na całym świecie. Przypomniała nam, że każdy z dwudziestu pięciu Domów Nocy rozsianych na różnych kontynentach wysłał po pięciu zawodników na ten konkurs, co oznacza, że o palmę pierwszeństwa walczyło stu dwudziestu pięciu utalentowanych adeptów.
– O rany, nie miałam pojęcia, ze Erik rywalizował z tyloma uczestnikami – szepnęłam do ucha Stevie Rae. – Jest niesamowity – dodała, po czym ziewnęła i zaczęła kaszleć.
Zasępiłam się. Wyglądała okropnie. Nie powinna już czuć się zmęczona.
– Przepraszam. – Uśmiechnęła się niepewnie. – Chyba mam w gardle żabę.
– Ćśś – uciszyły nas Bliźniaczki.
Znów zaczęłam słuchać z uwagą profesor Nolan.
– Wyniki konkursu trzymane były w tajemnicy aż do obecnej chwili, czyli do czasu powrotu wszystkich uczestników do ich macierzystych szkół. Wyniki naszych uczestników podam do publicznej wiadomości, kiedy ich będę zapowiadała. Każdy z nich zaprezentuje monolog, który brał udział w konkursie. Na początek jednak muszę wam powiedzieć, jak bardzo jestem dumna z naszych reprezentantów. Każdy z nich dokonał czegoś niezwykłego. – Profesor Nolan promieniała. Następnie zapowiedziała pierwszego z wykonawców, czyli Kaci Crump. Kaci uczęszczała za czwarte formatowanie, ale niezbyt dobrze ją znałam, ponieważ w internacie zachowywała się spokojnie i nieśmiało, mimo że wydawała się całkiem miła. Chyba nie należała do Cór Ciemności, zatem zakonotowałam sobie, że zaproszę ją do naszego grona. Profesor Nolan powiedziała, ze Kaci zajęła pięćdziesiąte drugie miejsce za monolog Beatrice z Wiele hałasu o nic.
Najpierw myślałam, że jest dobra, ale zakasowała ją następna uczestniczka, Cassie Kramme z piątego formatowania, która zajęła dwudzieste piąte miejsce. Zaprezentowała słynną mowę Portii z Kupca weneckiego, zaczynającą się od słów: „Dla miłosierdzia nikt przymusu nie ma”. Rozpoznałam ten fragment od razu, ponieważ uczyliśmy się go na pamięć w mojej starek szkole. Och, Cassie za swoją wersją zostawiła mnie daleko w tyle. I ona chyba też nie należała do Cór Ciemności. Ha. Znaczy to, że Afrodyta w dziedzinie przedstawień nie życzyła sobie konfrontacji ani rywalek. Nic dziwnego.
Następnego wykonawcę znałam, ponieważ przyjaźnił się z Erikiem. Cole Clinton był wysokim, bardzo przystojnym blondynem. On uplasował się na dwudziestym drugim miejscu ze swoją interpretacją monologu Romea: „Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!…”. Był naprawdę dobry. Usłyszałam, jak Shaunee i Erin (zwłaszcza Shaunee) wydawały pełne uznania okrzyki, a gdy skończył, oklaski długo nie milkły… Hm, będę musiała porozmawiać z Erikiem na temat skojarzenia Shaunee z Cole’em. Moim zdaniem więcej białych chłopców powinno się umawiać z kolorowymi dziewczętami. To by im dobrze zrobiło, poszerzyło horyzonty (szczególnie chłopaków pochodzących z Oklahomy).
A skoro mowa o kolorowych dziewczynach, to następną wykonawczynią okazała się Deino. Niesamowitej urody dziewczyna z pysznymi włosami i skórą w kolorze kawy z mlekiem należała do bliskiego kręgu osób otaczających Afrodytę. Ten szczegół należał raczej do przeszłości. Poznałam ją podczas prowadzonego przez Afrodytę rytuału Pełni Księżyca. Deino była jedną z trzech najbliższych przyjaciółek Afrodyty. Wybrały sobie imiona mitologicznych sióstr Gorgon i Scylli – Deino, Enyo, Pemphredo. W tłumaczeniu znaczy to: Straszna, Wojownicza i Osa.
Te imiona bardzo do nich pasowały. Bo to były wstrętne babska, które zostawiły Afrodytę podczas obchodów święta Samhain i – o ile mi wiadomo – od tej pory nie odzywały się do niej. Owszem, Afrodyta była sekutnicą i spieprzyła dokumentnie te obchody, ale gdybym ja okazała się sekutnicą i spieprzyła uroczystość, nie wyobrażam sobie, żeby Stevie Rae, Bliźniaczki czy Damien odwrócili się do mnie plecami. Na pewno byliby na mnie wkurzeni, powiedzieliby, że na głowę upadłam, ale nie odwróciliby się ode mnie, nigdy w życiu.
Profesor Nolan przedstawiła Deino jako laureatkę zaszczytnego jedenastego miejsca, a wtedy Deino zaczęła monolog Kleopatry za sceną śmierci. Muszę przyznać, że była dobra, naprawdę dobra. Patrzyłam na nią i zastanawiałam się, czy czasem nie stała się wiedźmą z piekła rodem pod wpływem Afrodyty. Od chwili, w której przejęłam prowadzenie Cór Ciemności, żadna z jej przyjaciółek nie sprawiała mi kłopotu. Prawdę mówiąc, wszystkie trzy: Straszna, Wojownicza i Osa, od tej pory kryły się po kątach. Postanowiłam, że wezmę którąś z dam dworu Afrodyty do nowego zarządu. Może Deino byłaby właściwą kandydatką? Muszę poradzić się w tej kwestii Erika. Pozbawiona złego wpływu Afrodyty Deino otrzymałaby nową szansę (wolałabym też, żeby nosiła imię nie tak jednoznacznie wymowne).
Nadal się zastanawiałam, jak powiedzieć swoim przyjaciołom, którzy poza tym byli członkami rady starszych, że zamierzam dokooptować Straszną do naszego grona, kiedy profesor Nolan powróciła na scenę i czekała, aż zebrani ucichną. Jej oczy błyszczały z dumy i podniecenia, gdy zaczęła mówić. Poczułam też dreszcz emocji, Erik musiał się znaleźć w pierwszej dziesiątce!
– Erik Night wystąpi jako ostatni uczestnik. Kiedy został Naznaczony przed trzema laty, już wykazywał niecodzienny talent. Jestem dumna, że przypadło mi bycie jego nauczycielką i mentorką – mówiła rozpromieniona. – Przyjmijcie go oklaskami, jak się wita powracającego bohatera, Erik bowiem zdobył pierwsze miejsce w Międzynarodowym Konkursie na Monolog Szekspirowski.