Выбрать главу

Na Sali zapanował ogromny entuzjazm, gdy na scenę wszedł uśmiechnięty Erik. Zaparło mi dech w piersi. Jak mogłam nie pamiętać jego niezwykłego uroku i urody? Wysoki – wyższy nawet niż Cole – z czarnymi włosami, które były uroczo poskręcane jak u Supermana, i z niebieskimi oczami w kolorze nieba. Wzorem pozostałych aktorów ubrany był na czarno, tylko na jego lewej widniał emblemat słuchacza piątego formatowania: złoty rydwan Nyks ciągnący kometę gwiazd. Pięknie wyglądał w czerni.

Wszedł na środek sceny i patrząc wprost na mnie, uśmiechnął się i mrugnął porozumiewawczo. Wyglądał zabójczo. Skłonił głowę, a gdy ją podniósł, nie był już tym samym osiemnastoletnim Erikiem Nightem, wampirem adeptem, uczestnikiem piątego formatowania w Domu Nocy. Na naszych oczach przeistoczył się w mauretańskiego wojownika, który próbował przekonać do siebie nieprzychylnych mu ludzi, opowiadając o tym, jak księżniczka wenecka zakochała się w nim, a on w niej.

Jej ojciec lubił mnie; często, bywało,

W dom mnie zapraszał, badał mnie o dzieje

Mojego życia w tych a w tamtych epokach,

O bitwy, szturmy, przebyte koleje.

Nie mogłam oderwać od niego wzroku, AK jak pozostali słuchacze, widząc, jak przedzierzga się w Otella… nie mogłam też powstrzymać się przed porównaniem go z Heathem. Na swój sposób Heath był równie uzdolniony jak Erik. Gwiazdor w drużynie Broken Arrow miał n swoim koncie znaczące osiągnięcia i być może przed sobą wielką karierę piłkarską. Obaj byli najlepsi w swojej dziedzinie. Od dzieciństwa śledziłam grę Heatha, cieszyłam się jego sukcesami, byłam niego dumna, dopingowałam go. Nigdy jednak jego talent nie zachwycał mnie tak jak talent Erika. Ale raz zdarzyło się, ze Heath zadziwił mnie do utraty tchu: wtedy gdy się skaleczył i zaoferował mi swoją krew.

Erik przerwał na chwilę, postąpił krok naprzód i teraz stał na skraju sceny, tak blisko mnie, ze mogłam wyciągnąć rękę i dotknąc go. Wtedy spojrzał mi prosto w oczy i dokończył monolog Otella, adresując go do mnie, jak gdybym to ja była tę nieobecną Desdemoną, o której mówił.

Że lepiej było jej tego nie słyszeć:

A jednak, jednak chciałaby się była

Urodzić takim mężczyzną, i czule

Podziękowała mi, i oświadczyła,

Że jeśli kiedy kto z moich przyjaciół

Kochać ją będzie i pozyskać zechce,

Niechby się tylko ode mnie nauczył

Tego opisu, a cel go nie minie.

Taką wskazówkę mając, przemówiłem.

Ona mnie pokochała za przebyte

Niebezpieczeństwa, a jam ją pokochał

Za okazane nad nimi współczucie.

Erik prztyknął do ust palce jednej ręki, następnie drugą wskazał w moja stronę, jak gdyby oficjalnie kierował do mnie swój pocałunek, potem przeniósł palce z ust na serce i skłonił głowę. Rozległy się gromkie brawa, zebrani zgotowali mu owację na stojąco. Obol mnie Stevie Rae wiwatowała na jego cześć, ocierając łzy z oczu i śmiejąc się jednocześnie.

– chyba się posiusiam, takie to romantyczne – zawołała do mnie.

– Ja też – odpowiedziałam.

Wtedy profesor Nolan ponownie weszła na scenę, zamykając występy laureatów i zapraszając wszystkich na przyjęcie składające się z sera i wina, przygotowane w holu.

– Idziemy, Z – zarządziła Erin, łapiąc mnie za jedną rękę.

– Idziemy z tobą – dopowiedziała Shaunee, chwytając mnie za drugą rękę. – Przyjaciel Erika, który grał rolę Romea, jest niesamowicie seksowny. – Bliźniaczki torowały mi drogę w tłumie wysunięte do przodu niczym małe holowniki. Spojrzałam za siebie, szukając wzrokiem Damiena i Stevie Rae. Będą musieli sami przepchać się przez tłum. Bliźniaczki pruły do przodu niepowstrzymywane przez nikogo.

Wysunęłyśmy się przed stłoczoną gromadę uczestników, zanim zakorkowali wejście. Nagle pojawił się Erik, wchodząc do holu wejściem dla aktorów. Nasze oczy się spotkały, Erik urwał w pół słowa rozmowę z Cole’em i podszedł wprost do mnie.

– O rany, jak fajnie – piszczała zachwycona Shaunee.

– Jak zwykle, muszę się z tobą zgodzić, Bliźniaczko. – Erin westchnęła rozmarzona.

Stałam roześmiana, czekając, aż Erik do nas podejdzie. Z błyskiem w oku ujął mnie za rękę i pocałował, co czym wykonał szarmancki ukłon i nadal deklamatorskim tonem wypowiedziała głośno, tak że wszyscy zebrani go usłyszeli:

– Witaj, moja miła Desdemono.

Poczułam, ze się czerwienię, zachichotałam jak idiotka. Kiedy Erik przyciągnął mnie do siebie, by uściskać mnie w sposób przyjęty za dopuszczalny w miejscu publicznym, usłyszałam za sobą dobrze mi znany, nienawistny śmiech. Afrodyta, wyglądająca zabójczo w krótkiej czarnej spódniczce, obcisłym sweterku, w butach na wysokich obcasach, mijała nas, maszerując fertycznie i trzęsąc zadkiem, w czym była naprawdę dobra. Zza pleców Erika spojrzałam na nią i posłyszałam, jak mówi głosem, który nawet mógłby brzmieć przyjaźnie, gdyby nie pochodził od niej:

– Skoro on nazywa cię Desdemoną, radzę, byś się miała na baczności. Nawet jeśli tylko wydawać się będzie, żeś nie była mu wierna, i tak cię udusi w twoim łóżku. Ale przecież byłaś mu wierna, prawda? – roześmiała się, odrzuciła do tyłu swoje wspaniałe włosy i odeszła, kręcąc zadkiem, jak to ona.

Przez chwilę nikt się nie odezwał, ale zaraz Bliźniaczki powiedziały jak zwykle jednocześnie:

– Ona ma drobne kłopoty.

I wszyscy się roześmiali.

Wszyscy oprócz mnie. Nie mogłam zapomnieć, że afrodyta widziała mnie z Lorenem w centrum informacji, co mogło wyglądać na moją niewierność. Czyżby chciała mnie ostrzec, ze może powiedzieć o tym Erikowi? Nie bałam się, że on mnie udusi w łóżku, ale czy je uwierzy? Poza tym idealny wygląd Afrodyty uświadomił mi, że miałam na sobie pomięte dżinsy i pośpiesznie narzucony na grzbiet sweter. Włosy i makijaż wyglądały trochę lepiej, ale niewykluczone, ze moje policzki nosiły jeszcze ślady odciśnięte przez poduszkę.

– Nie daj się jej – powiedział spokojnie Erik.

Spojrzałam na niego. Trzymał mnie za rękę i uśmiechał się miło. Otrząsnęłam się wewnętrznie.

– Nie ma obawy, nie dam się – odrzekłam pogodnie. – W końcu kto na nią zwraca uwagę? Ty wygrałeś konkurs! To niesamowite! Taka jestem z ciebie dumna!

Znów go uściskałam, z rozkoszą wdychając jego zapach, czując się przy nim krucha i mała. Wtedy nasza krótka chwila intymności skończyła się, bo do audytorium zaczęło napływać coraz więcej osób.

– Erik, fajnie, że wygrałeś – zawołała Erin. – Co nas zresztą wcale nie dziwi. Dałeś czadu!

– Ale ich wymiotłeś! I ten koleś też! – Shaunee ruchem głowy wskazała na Cole’a. – Świetny z niego Romeo.

Erik uśmiechnął się szeroko.

– Powiem mu, że ty tak uważasz.

– Powiedz mi też, że jeśli chce dodać swojej Julii trochę opalenizny, to nie musi daleko szukać. – Wskazała na siebie i wymownie zakołysała biodrami.

– Wiesz, Bliźniaczko, gdyby Julia była kolorowa z pewnością ich romans nie zakończyłby się tak parszywie. My okazujemy więcej zdrowego rozsądku i stać nas na coś lepszego niż wypicie trutki tylko dlatego, że nasi starzy mają jakieś problemy.

– No właśnie – zgodziła się Shaunee.

Nikt z nas nie powiedział rzeczy oczywistej, mianowicie że Erin ze swoimi jasnymi włosami i niebieskimi oczami ponad wszelką wątpliwość nie był kolorowa. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tego, ze ona i Shaunee są jak rzeczywiste bliźniaczki, że nawet nie zdziwiła nas niezwykłość jej oświadczenia.