Выбрать главу

– Weź od niego świecę – zawołałam do niej ze środka kręgu, świadomie koncentrując swoje myśli wokół atrakcyjnego wyglądu Erika, byleby nie myśleć o ogniu.

– Okay – zgodziła się Erin.

Wzięła czerwoną świecę z rąk Erika. Uważnie je się przyglądałam, ale nawet nie było takiej potrzeby. To co nastąpiło, było tak oczywiste, że stojący najbliżej kręgu razem z Shaunee jęknęli zdumieni. Gdy tylko dotknęła świecy, zaszumiało, jakby ogień zassał powietrze i rozpalił się, jej długie włosy rozwiały się z cichym trzaskiem niczym naelektryzowane, a policzki koloru czekolady nabrały różowego blasku jakby rozpalone od wewnątrz.

– Wiedziałam, że tak będzie! – krzyknęłam, podskakując z radości i podniecenia.

Shaunee odwróciła wzrok od swojego pałającego ciała i spojrzała na mnie.

– To ja tak robię, prawda?

– Prawda!

– Współgram z ogniem!

– Tak! Odbierasz ten żywioł! – zawołałam, nie posiadając się z radości.

Otoczyło nas mnóstwo osób, zewsząd rozległy się ochy i achy, wciąż przybywali nowi adepci, ale nie miałam jeszcze dla nich czasu. Posłuszna podszeptom swojej intuicji kiwnęłam na Erika, żeby wrócił do kręgu. Zaraz się pojawił roześmiany od ucha do ucha.

– To chyba najfajniejsza rzecz, jaką w życiu widziałem – przyznał.

– Czekaj, to nie wszystko, jeżeli się nie mylę. – Podałam mu niebieską świecę. – Daj Erin tę świecę.

– Twoja prośba jest dla mnie rozkazem – powiedział szarmancko, składając staroświeckim obyczajem głęboki ukłon.

Gdyby ktoś inny tak się zachował, uznano by go za kompletnego świra. Tymczasem Erik wyglądał jak wcielenie męskiego seksapilu, połączenie dżentelmena z łobuziakiem. Właśnie rozmyślałam, jaki jest apetyczny, kiedy moje rozmarzenie przewały piski Erin i Shaunee.

– Patrzcie na podłogę! – Erin wskazała kafelki, którymi wyłożona była posadzka Sali rekreacyjnej. Tak gdzie stała, zarys kafelków falował, jakby pokryte były warstwą wody, miało się wrażenie, ze chlupocze pod stopami, chociaż buty pozostawały suche. Wyglądało to tak, jakby Erin stała na brzegu ducha oceanu. Rozpromieniona podniosła na mnie oczy.

– Z! Woda jest moim żywiołem.

– Tak, zgadza się! – odpowiedziałam uradowana.

Erik już stał przy mnie. Tym razem nie musiałam do długo namawiać, by wziął żółtą świecę.

– Teraz Damien, tak? – upewnił się.

– Tak.

Podszedł do Damiena, który dreptał na wysuniętej na wschód części kręgu, gdzie powinien się objawić żywioł powietrza. Erik podał Damianowi żółtą świecę, ale on nie od razu ją przyjął. Poszukał mego wzroku. Był przerażony.

– W porządku. Możesz ją wziąć – uspokoiłam go.

– Jesteś pewna, że nic się nie stanie? – Rozejrzał się nerwowo po Sali wypełnionej tłumem adeptów, którzy patrzyli na niego wyczekująco.

Wiedziałam, o co mu chodzi. Bał się, że zawiedzie, że magia zarezerwowana dla dziewcząt w jego przypadku nie zadziała. Wyczytałam w podręczniku socjologii wampirów, że tak ważny dar jak współgranie z żywiołami zastrzeżony jest wyłącznie dla płci żeńskim. Wyróżnieni przez Nyks męscy osobnicy obdarzeni byli siłą fizyczną, a ich zdolności dotyczyły cech również fizycznych, jak szybkość, zręczność, tężyzna. Na przykład Dragon, nasz instruktor szermierki, dysponował niezwykłym refleksem i dokładnością. Powietrze było żywiołem, który powinien przyciągać istotę żeńską, ale Nyks na pewno mogłaby obdarzyć Damiena zdolnością współgrania z nim. Była dziwnie spokojna, że tak się stanie. Z daleka starałam się przekazać mu wiarę, że się uda.

– Jestem pewna, nie bój się. Będę myślała o Eriku i jego urodzie, a ty przez ten czas przywołasz żywioł powietrza – powiedziałam.

Erik cały czas zerkał na mnie szeroko uśmiechnięty, a Damien w końcu zebrał się na odwagę i z miną, jakby sięgał po bombę, wziął wreszcie świecę z rąk Erika.

– Wspaniale! Cudownie! Pysznie! – Damien zaprezentował wachlarz swojego bogatego słownictwa, kiedy jego kasztanowe włosy zburzył podmuch, a poły marynarki załopotały na wietrze, który się nagle zerwał wokół niego. Kiedy spojrzał na mnie, zobaczyłam, jak łzy szczęścia spływają mu po policzkach. – Nyks obdarzyła mnie swoim darem. Mnie! – oświadczył z wahaniem. Wiedziałam, co chciał powiedzieć przez to jedno słowo: „mnie”. Nyks uznała, że wart jest jej wyróżnienia, podczas gdy rodzice go odrzucili, a większość ludzi, z którymi miał do czynienia, naśmiewała się z niego, ponieważ lubił chłopców. Musiałam mocno zaciskać powieki by nie rozryczeć się jak małe dziecko.

– Właśnie ciebie – powiedziałam z mocą.

– Masz niezwykłych przyjaciół, Zoey. – Głos Neferet unosił się nad gwarem tłumnie zgromadzonych adeptów, którzy zbiegli się podziwiać objawione talenty.

Nie wiem, jak długo starsza kapłanka stała w drzwiach prowadzących do Sali rekreacyjnej. Widziałam tylko, że wraz z nią stało kilkoro profesorów, ale nie rozpoznałam dokładnie kto, gdyż skrywał ich mrok. Okay, dasz sobie radę. Możesz spojrzeć jej prosto w twarz. Odchrząknęłam i spróbowałam skupić uwagę na przyjaciołach i cudzie, jaki się właśnie nich dokonał.

– Tak, mam niezwykłych przyjaciół – odpowiedziałam z entuzjazmem.

– Nyks w swej nieskończonej mądrości obdarzyła ciebie, adeptkę wykazująca niezwykłe przymioty, gronem przyjaciół również obdarzonych niezwykłymi przymiotami. – Wyciągnęła ramiona teatralnym gestem. – Przepowiadam, że ta grupa adeptów odegra historyczne role. Nigdy przedtem nie zdarzyło się, by Sary spadły na tyle osób w jednym czasie i w jednym miejscu. – Uśmiechnęła się do nas jak kochająca mateczka. Pewnie i mnie ujęłaby jej uroda i bijące od niej ciepło, gdyby nie to, że kątem oka zauważyłam świeżą rankę po skaleczeniu widoczną na jej przedramieniu. Z trudem odwróciłam wzrok od dowodów zdarzenia, którego byłam świadkiem, teraz już ponad wszelką wątpliwość nie było to wytworem mojej wyobraźni.

Na szczęście Neferet zwróciła się teraz do mnie:

– Zoey, uważam, że to najlepsza pora, by zapowiedzieć twoje plany związane z odnowieniem Cór i Synów Ciemności. – Już otworzyłam usta, by zacząć wyjaśniać, jakie są moje zamierzenia (chociaż nie planowałam omawiać projektowanych zmian przed odprawieniem całego obrzędu, tak by „starzy” członkowie mogli najpierw się przekonać o moich niezwykłych darach otrzymanych od Nyks), nikt jednak nie zwracał teraz na mnie uwagi. Wszyscy patrzyli na Neferet, gdy majestatycznie weszła do Sali i zatrzymała się obok Shaunee, której współgranie z ogniem sprawiło, że żar przeszedł w kapłankę, rozświetlając ją, jakby stanęła w świetle reflektorów. Tym samym tonem, władczym i uwodzicielskim, jakiego używała podczas obrzędów, Neferet przemówiła. Tyle że teraz posługiwała się moimi słowami, przedstawiała moje pomysły.

– Nadeszła pora, by Córy Ciemności zaczęły działać na nowych zasadach. Zostało postanowione, że Zoey Redbird, obejmując przewodnictwo, otworzy nowy rozdział w ich działalności. Utworzy radę starszych składającą się z siedmiu adeptów i stanie na jej czele. Pozostałymi członkami rady będą: Shaunee Cole, Erin Bates, Stevie Rae Johnson, Damien Maslin i Erik Night. Dokooptowana zostanie jeszcze jedna osoba z kręgu osób zbliżonych do Afrodyty, by w ten sposób zamanifestować moją wolę utrzymania jedności wśród adeptów.

Jej wolę? Zacisnęłam zęby, próbując znaleźć dla siebie miejsce, podczas gdy Neferet przerwała mowę, by wiwatujące audytorium mogło się uspokoić. (Bliźniaczki, Stevie Rae, Damien i Erik i Jack wiwatowali najgłośniej). O Jezu. Przecież ona najwyraźniej sugerowała, że wszystko to, z czym ja zmagałam się przez kilka tygodni, to jej pomysł!