Выбрать главу

Co u ciebie? Coś nie tak?

To Heath. Przynajmniej teraz nie miałam wątpliwości, że zostaliśmy Skojarzeni. I do diabła, naprawdę nie miałam pojęcia, co z tym zrobić.

Zły dzień. Umarła moja przyjaciółka – odpowiedziałam mu SMS-em.

Nie nadsyłał odpowiedzi przez dłuższy czas, tak że myślałam już, że się nie odezwie. W końcu telefon znów zabuczał.

Moi przyjaciele też umarli.

Przymknęłam oczy. Jak mogłam zapomnieć, że ostatnio zostali zabici dwaj przyjaciele Heatha!

Bardzo mi przykro – odpowiedziałam.

Mnie też. Czy chcesz, żebym cię odwiedził?

W pierwszym odruchu chciałam odpowiedzieć „tak”, ale pomyślałam, że jednak nie powinniśmy się spotykać. Chociaż byłoby cudownie znaleźć ukojenie w ramionach Heatha… I ten nęcący szkarłat jego krwi…

Nie – wystukałam pośpiesznie odmowną odpowiedź. Masz szkołę.

Nie. Mamy DZIEŃ ŚNIEGU!

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Przez króciutką chwilę zapragnęłam wrócić do dawnych czasów, kiedy ogłoszenie takiego dnia znaczyło odwołanie lekcji w szkole, spacerowanie z kolegami po skrzypiącym śniegu, a potem oglądanie filmów na wypożyczonych kastetach i jedzenie pizzy. Wtedy telefon znów zasygnalizował następną wiadomość, co przerwało moje wspomnienia.

W piątek poczujesz się lepiej, zadbam o to.

Westchnęłam. Zupełnie zapomniała o swojej obietnicy, że spotkam się z nim po piątkowym meczu. Nie powinnam się z nim spotykać. Tego byłam pewna. W gruncie rzeczy powinnam pójść do Neferet i wyznać jej całą prawdę, jak to jest ze mną i z Heathem, by mi pomogła się z tego wyzwolić.

Neferet kłamie, przypomniały mi się słowa Afrodyty. Nie, nie mogłam iść do Neferet z innych jeszcze powodów, nie tylko dlatego, że Afrodyta mnie ostrzegła, coś niedobrego czaiło się za jej zachowanie. Nie mogłam mieć do niej zaufania. Telefon znów się odezwał.

Zo?

Westchnęłam. Czułam się tam zmęczona, że trudno mi się było skupić. Już zaczęłam wystukiwać odpowiedź odmowną, mino że miałam wielką ochotę się z nim spotkać, ale raptem usunęłam początek wiadomości i szybko wystukałam odpowiedz: OK.

Co jest do diabła? Wygląda na to, ze w moim życiu pękają wszystkie spoiny i za chwilę legnie w gruzach. Nie chciałam odmówić Heathowi ani też martwić się o nasze Skojarzenie; po prostu nie mogłam brać na siebie jeszcze jednego zmartwienia.

OK, szybko odpowiedział.

Z ciężkim westchnieniem wyłączyłam telefon i opadłam bezwładnie na łóżko, głaszcząc Nalę i patrząc przed siebie bez celu. Pomyślałam sobie, jak by to było dobrze cofnąć czas o dzień… może rok… Nagle błądząc spojrzeniem po pokoju, zauważyłam na łóżku Stevie Rae złożoną w kostkę ręcznie tkaną narzutę, którą wampiry widocznie zapomniały zabrać, kiedy uprzątały wszystkie jej rzeczy. Ułożyłam Nalę na poduszce, wstałam i wzięłam tę narzutę, po czym nakryłyśmy się nią obie z Nalą.

W każdej cząsteczce swojego ciała czułam wielkie zmęczenie, a jednak nie mogłam zasnąć. Brakowało mi cichego posapywania Stevie Rae, doskwierało poczucie samotności. Zalał mnie fala tak bezbrzeżnego smutku, że można by w nim utonąć.

Rozległo się delikatne pukanie, po czym drzwi się uchyliły. Gdy uniosłam się na łóżku, zobaczyłam Erin i Shaunee, obie w kapciach i piżamach, każda z poduszką i kocem.

– Możemy spać u ciebie? – zapytała Erin.

– Nie chcemy być same – dodała Shaunee.

– Pomyślałyśmy też, że może i ty nie chcesz być sama – dokończyła Erin.

– Macie racje. Nie chcę. – Przełknęłam łzy. – Wchodźcie.

Weszły, szurając kapciami, i po krótkiej tylko chwili wahania usadowiły się na łóżku Stevie Rae. Ich długowłosy kot, Belzebub, umościł się między nimi. Nala uniosła łepek znad poduszki, rzuciła na niego okiem i natychmiast zasnęła z powrotem.

Już zaczynałam zasypiać, kiedy usłyszałam następne skrobanie do drzwi. Tym razem same się nie uchyliły, zapytałam więc:

– Kto tam?

– To ja.

Wszystkie trzy popatrzyłyśmy po sobie. Zaraz zerwałam się z łóżka i pobiegłam otworzyć. Na korytarzu stał Damien w piżamie w różowe misie z muszkami pod szyją. Był trochę przemoczony, w jego włosach iskrzyły się nieroztopione jeszcze płatki śniegu. Miał ze sobą śpiwór i poduszkę. Szybko wciągnęłam go do pokoju. Jego pręgowany kot, Cameron, wkroczył zaraz za nim.

– Damien, co ty robisz? Wiesz, że miałbyś kupę kłopotów, gdyby cię tu ktoś nakrył.

– No, już dawno po godzinie policyjnej – zauważyła Erin.

– Mógłbyś znaleźć się tutaj na przykład w celu pozbawienia nas dziewictwa – powiedziała Shaunee.

Wymieniły spojrzenia z Erin i wybuchnęły śmiechem, co sprawiło, że nawet ja się uśmiechnęłam. Dziwne uczucie – roześmiać się beztrosko, będąc pogrążonym w ciężkim smutku. Pewnie dlatego nasz śmiech szybko zamarł.

– Stevie Rae nie chciałaby, żebyśmy rezygnowali z wesołości i szczęścia – powiedział Damien po chwili pełnego skrępowania milczenia. Następnie przeszedł na środek pokoju, gdzie na podłodze rozłożył swój śpiwór. – Przyszedłem tutaj, ponieważ powinniśmy trzymać się razem. Nie dlatego, bym chciał którąś z was pozbawić dziewictwa, nawet jeśli nadal jesteście dziewicami, w każdym razie jednak doceniam wasze słownictwo.

Erin i Shaunee prychnęły w odpowiedzi, ale widać było, że są tym jego oświadczeniem bardziej rozbawione niż obrażone. Zakarbowałam sobie w pamięci, by wypytać je później o doświadczenia seksualne.

– Cieszę się, że przyszedłeś, ale pioruńsko trudno będzie tak to zorganizować, byś mógł wymknąć się stąd niepostrzeżenie, kiedy zacznie się poranna bieganina – powiedziałam, już obmyślając plan jego bezpiecznej ewakuacji.

– Och, o to się ni nie martw. Wampiry właśnie wywieszają ogłoszenia, że z powodu śniegu lekcje zostaną odwołane. Nie będzie więc porannej bieganiny. Wyjdę razem z wami o dowolnej porze.

– Wywieszają zawiadomienia? – zdziwiłam się. – Chcesz przez to powiedzieć że najpierw musimy wstać, ubrać się i zejść na dół, by dowiedzieć się, że lekcje są odwołane? Przecież to bez sensu.

Wyczulam rozbawienie w głosie Damiena, gdy odpowiedział:

– Ogłosili to w lokalnej rozgłośni, tak ja pozostałe szkoły. Ale ty i Stevie Rae nie słuchacie wiadomości, kiedy… – urwał speszony, uświadamiając sobie, ze mówi o Stevie Rae, jakby jeszcze żyła.

– Nie – odpowiedziałam, chcąc zatuszować jego niezręczność. – Słuchałyśmy na ogół muzyki country. Dlatego zawsze pierwsza się ubierałam, by móc tego uniknąć. – Roześmieli się cicho na to moje wyznanie. Zaczekałam, aż ucichną, i wtedy powiedziałam: – Nie zamierzam zapomnieć o niej ani udawać, ze jej śmierć nie ma dla mnie większego znaczenia.

– Ja też nie – zgodził się ze mną Damien.

– Ani ja – powiedziała Shaunee.

– Ditto, Bliźniaczko – dodała Erin.

Po chwili znów się odezwałam:

– Wydaje mi się, że to nie powinno zdarzyć się adeptce, która została wyróżniona przez Nyks wrażliwością na żywioł. Poza tym nie myślałam, że to się stanie.