– Straciłaś część pamięci.
Nie było to pytanie, ale skinęłam potakująco głową.
Nie odzywał się przez chwilę. Sprawiał wrażenie, że jest skupiony wyłącznie na drodze, opustoszałej i całkowicie zaśnieżonej, ale widać było, że pochłania go jeszcze coś innego.
– Moja siostra Anne – zaczął, patrząc na mnie z uśmiechem – kiedyś mnie ostrzegała, że jeśli narażę się starszej kapłance, to mogę mieć duże kłopoty, bo ona potrafi wymazywać pewne rzeczy. Te pewne rzeczy to ludzka pamięć. – Znów przeniósł wzrok z drogi na mnie, tym razem już bez uśmiechu, i powiedział: – Powstaje zatem pytanie, czym naraziłaś się starszej kapłance.
– Nie wiem… Ja… – urwałam, zastanawiając się nad tym, co powiedział. Już nie próbowałam sobie przypomnieć, co się stało tej nocy. Zamiast tego pozwoliłam, by moja pamięć swobodnie dryfowała: Afrodyta i jej wizje, którymi Nyks nadal ją wyróżniała wbrew temu, co utrzymywała Neferet: że nie są już prawdziwe… Pierwsze, prawie niezauważalne oznaki tego, że Neferet nie jest całkiem w porządku, wrażenie to rozrastające się jak grzyb, by przerodzić się niemal w pewność owej pamiętnej niedzielnej nocy, kiedy przywłaszczyła sobie wszystkie moje pomysły dotyczące funkcjonowania odrodzonej organizacji Cór Ciemności, aż do obrzydliwej sceny, której byłam świadkiem, kiedy to Neferet i ten… Poczułam już nie tylko ból, ale i gorąco rozchodzące się w mojej głowie, gdy przywołałam obraz Elliotta karmiącego się krwią starszej kapłanki.
– Zatrzymaj samochód! – krzyknęłam.
– Zoey, jesteśmy prawie na miejscu.
– Stańmy teraz, niedobrze mi.
Zjechaliśmy na pobocze. Otworzyłam drzwi, wyskoczyłam w stertę śniegu, pokuśtykałam w stronę rowu i tam zwymiotowałam.
Detektyw Marx niczym troskliwy tata odgarniał mi włosy do tyłu i radził głęboko oddychać, a wtedy wszystko będzie dobrze. Zaczerpnęłam haust zimnego powietrza i w końcu torsje ustały. Podał mi chustkę do nosa, taką, jakich używało się dawniej, białą, bawełnianą, schludnie złożoną w kosteczkę.
Chciałam mu oddać tę chustkę, ale powiedział, żeby ją zatrzymała.
Stałam przez chwilę, ciężko oddychając, czekając, aż minie mi to straszne łupanie w skroniach. Patrzyłam na pola pokryte świeżym śniegiem, na wielkie dęby rysujące się na tle kamiennego muru i dopiero po chwili rozpoznałam to miejsce.
– To wschodni mur naszej szkoły – powiedziałam zaskoczona.
– Tak. Pomyślałem sobie, że jak cię podwiozę z tej strony, od tyłu, będziesz miała więcej czasu na zebranie myśli i może twoja pamięć się odnowi.
Odnowi… Do czego to słowo się odnosiło? Wytężyłam pamięć, jednocześnie przygotowując się na następny atak bólu, który o dziwo, nie nastąpił. Przed oczami zamajaczył mi sielski obraz malowniczej łąki i mądre słowa mojej bogini: … żywioły mogą równie dobrze odnawiać, jak i niszczyć.
W tym momencie zrozumiałam, co powinnam zrobić.
– Panie oficerze, możemy zatrzymać się tu na chwilkę?
– Chcesz być przez chwilę sama?
Skinęłam głową.
– Zostanę w samochodzie, ale będę na ciebie uważał. Jakbym ci był potrzebny, po prostu zawołaj.
Podziękowałam mu uśmiechem. Zanim się odwrócił, by pójść do auta, ja już szłam w stronę dębów. Właściwie nawet nie musiałam się znaleźć dokładnie pod dębami, wystarczyło, że znajdowałam się na terenie szkoły, ale ich bliskość pozwalała mi na lepszą koncentrację. Kiedy widziałam już ich gałęzie splecione jakby w przyjaznych uściskach, stanęłam z zamkniętymi oczami.
– Przybądź, wietrze tym razem chcę cię poprosić o dokładne zdmuchnięcie tego, co przesłania mój umysł. – Poczułam zimny mocny powiew, jakby uderzenie huraganu, który jednak nie parł na moje ciało, tylko wypełniał mi głowę. Nie otwierałam oczu, starając się stłumić ból w skroniach, który powrócił. – Ogniu, przybądź do mnie i spal wszelkie zasłony, jakie zaciemnieją mój umysł. – Żar ogarnął moją głowę, ale nie była to gorąca szpila, jaką wcześniej czułam. Raczej była to fala ciepła, niczym ciepłe okłady, które przykłada się na bolące mięśnie. – Wodo, przywołuję cię do siebie i proszę, byś zmyła z mego umysłu ciemność, która go ogarnęła. – Chłód przejął falę ciepła, łagodząc to, co zostało przegrzane, i przynosząc niewiarygodną ulgę. – Ziemio, przybądź do mnie. Proszę, by twoja pokrzepiająca siła zabrała z mego umysłu ciemność, która go ogarnęła. – Poczułam, jak pod stopami wspartym mocno o ziemię otwiera się wyimaginowany spust, do którego spływa z mego ciała gnijąca ciemność, pochłaniana następnie przez moc i dobroć tego żywiołu. – Duchu, proszę cię, byś uleczył to, co ciemność zniszczyła w mym umyśle, odnów moją pamięć! – Coś we mnie pękło i znane mi uczucie gorąca przeniknęło mnie gwałtownie i powaliło na kolana.
– Zoey! Zoey! O Boże! Nic ci się nie stało?
Detektyw Marx jak przedtem zaczął mną potrząsać, by zaraz pomóc mi wstać. Tym razem bez trudu otworzyłam oczy i napotkawszy jego sympatyczną twarz, uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam:
– Nie tylko nic mi się nie stało, ale nawet odzyskałam pamięć.
32.
– Jesteś pewna, że właśnie tak ma być? – zapytał detektyw Marx po raz chyba setny.
– Aha. – Znużona kiwnęłam głową. – Właśnie tak ma być. – Byłam piekielnie zmęczona i najchętniej walnęłabym się spać natychmiast, choćby w tej jego monstrualnej terenówie. Wiedziałam jednak, że nie mogę. Noc jeszcze się nie skończyła. Ani moja misja.
Śledczy westchnął ciężko, co skwitowałam uśmiechem.
– Musi mi pan zaufać – powiedziała, to samo, co on mi mówił przedtem.
– To mi się nie podoba.
– Wiem, przepraszam. Ale powiedziałam wszystko, co mogłam.
– Że ci dwaj chłopcy i Heath to sprawka jakiegoś bezdomnego włóczęgi? Jakoś mi się nie wydaje. – Kręcił sceptycznie głową.
– Może ma pan jakieś obsesje? – podsunęłam żartobliwie.
– Gdybym miał, tobym się domyślił, co mi tu nie pasuje. – Znów potrząsnął głową. – Wyjaśnij przynajmniej, co się stało z twoją pamięcią.
Odpowiedź na to pytanie już miałam obmyśloną.
– To wynik traumatycznych przeżyć tej nocy. Blokada pamięci. Ale zdolność komunikowania się z pięcioma żywiołami pomogła mi pokonać tę blokadę i pamięć wróciła.
– I dlatego miałaś te bóle głowy?
Wzruszyłam ramionami.
– Chyba tak. W każdym razie głowa już mnie nie boli.
– posłuchaj, Zoey. Jestem pewien, że działo się tu coś więcej, niż przyznałaś. Chcę, żebyś wiedziała, że mnie naprawdę możesz zaufać – powtórzył.
– Wiem o tym – zapewniłam go. Ale też wiedziała, że istniały pewne tajemnice, których mu nie mogłam zdradzić. Ani temu miłemu policjantowi, ani w ogóle nikomu.
– Nie musisz sama borykać się z kłopotami. Ja mogę ci pomóc. Jesteś tylko dzieckiem, nastolatką. – Z jego tomu przebijało rozgoryczenie.
Spojrzałam mu twardo w oczy.
– Nie, jestem adeptką, która przygotowuje się do objęcia funkcji starszej kapłanki. Może mi pan wierzyć, że to znacznie więcej niż tylko zwykła nastolatka. Dałam panu słowo, a że może pan wiedzieć od siostry, że dane słowo jest dla mnie wiążące. Obiecałam, że powiem wszystko, co będę mogła powiedzieć, i tak zrobiłam. Obiecuję też, że jeżeli jeszcze któryś młodziak zniknie, znajdę go dla pana.
Nie powiedziałam, że nie ma stuprocentowej pewności, jak tego dokonam, ale czułam, że w razie czego Nyks pomoże mi w poszukiwaniach. Nie twierdzę, że to będzie łatwe. Nie mogłam wyjawić, że Stevie Rae była tam obecna, wobec tego nikt nie mógł się dowiedzieć, o potworach, w każdym razie nie wcześniej, niż Stevie Rae będzie całkowicie bezpieczna.