Выбрать главу

– Podoba mi się to, co mówisz – pochwalił mnie Loren. – Uważam, ze to znakomity pomysł.

– Naprawdę tak myślisz? Nie mówisz tego ot, tak sobie?

– Musisz wiedzieć, ze ja nie kłamię.

Spojrzałam mu prosto w oczy. Ich głębia była porażająca. Loren siedział przy mnie tak blisko, że poczułam żar bijący z jego ciała. Z wysiłkiem stłumiłam przejmujący mnie dreszcz nagłego pożądania, będącego w tej sytuacji owocem zakazanym.

– W takim razie dziękuję – powiedziała łagodnie. I w przypływie nieoczekiwanej śmiałości kontynuowałam temat. – Chciałabym, aby Córy Ciemności reprezentowały sobą coś więcej niż tylko grupę towarzyską. Powinny świecić przykładem, postępować słusznie. Pomyślałam więc, że dobrze by było, aby każda z nas złożyła przysięgę na wierność pięciu ideałom stanowiącym odpowiedniki pięciu żywiołów.

Loren zdziwiony uniósł brwi.

– To znaczy?

– Córy i Synowie Ciemności powinni złożyć przysięgę na wierność ideałom. Wymyśliłam, że żywiołowi powietrza będzie odpowiadać prawdomówność, żywiołowi ognia – otwartość na innych, wody – wierność, ziemi – zacność, a duchowi – dobro.

Wszystko to wypowiedziałam bez zaglądania do notatek. Znałam na pamięć pięć żywiołów. Mogłam więc śledzić reakcję Lorena. Przez chwilę się nie odzywał. A potem z wolna uniósł rękę i obwiódł palce płynny zarys mojego tatuażu. Drżałam pod wpływem jego dotyku, ale siedziałam nieporuszona.

– Piękna, inteligentna i niewinna – szepnął. Potem tym swoim niesamowitym głosem zadeklamował: – Najistotniejsze w pięknie jest to, czego nie odda żaden obraz.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę wypożyczyć trzy następne książki z cyklu na zajęcia z profesor Anastazją.

Na dźwięk głosu Afrodyty prysnął czar, który spowijał mnie i Lorena. Odebrałam to jako brutalne wtargnięcie. Zauważyłam, że dla Lorena był to podobny szok. Zabrał dłoń z mojego policzka i szybko oddalił się w stronę kontuaru. Ja pozostałam na miejscu jakby wrośnięta w krzesło, udając niesłychanie zajętą gryzmoleniem notatek. Usłyszałam, że wraca Safona i przejmuje od Lorena wydawanie książek dla Afrodyty. Usłyszałam też, że on wychodzi, nie mogłam się powstrzymać, by nie odwrócić się i popatrzeć na niego. Będąc już w drzwiach, nawet na mnie nie spojrzał.

Za to Afrodyta patrzyła na mnie wyzywająco, a złośliwy uśmieszek wykrzywiał jej idealnie wykrojone usta.

A niech ją.

4.

Chciałam opowiedzieć Stevie Rae o tym, co zaszło między mną a Lorenem i jak Afrodyta wszystko zepsuła, ale nie miałam ochoty omawiać tego z Bliźniaczkami i Damienem. Owszem, uważałam ich za swoich przyjaciół, ale skoro sama jeszcze nie zdążyłam sobie poukładać w głowie tych zdarzeń, wzdrygałam się na samą myśl o tym, jak cała trójka będzie trajkotać na ten temat. Zwłaszcza że Bliźniaczki otwarcie przyznały, że zmieniły cały plan swoich zajęć, byleby się dostać na zajęcia z poezji prowadzone przez Lorena, na których nie robiły nic innego, jak tylko bez przerwy się na niego gapiły. Odeszłyby od zmysłów, gdyby się dowiedziały co zaszło między mną a nim. (A czy w ogóle coś zaszło? Facet zaledwie dotknął mojego policzka.)

– Co się z tobą dzieje? – zapytała Stevie Rae.

Cała czwórka przestała się zajmować dociekaniem, czy to, co Erin znalazła w sałatce, to włos oraz skąd pochodzi nitka w kawałku selera, i natychmiast przeniosła na mnie swoją uwagę.

– Nic – odpowiedziałam. – Po prostu myślę o niedzielnych obchodach pełni księżyca. – Popatrzyłam na ich miny, które wyrażały całkowitą pewność, że zdołałam coś wymyślić i za chwilę z tym wystąpię. Jeśli tego nie zrobię wyjdę na głupka. Szkoda, że sama nie miałam tyle wiary w siebie.

– Czy wiesz już co chcesz zrobić? – zapytał Damien.

– Chyba tak. No właśnie, co o tym sądzicie? – zapytałam i zaraz zaczęłam im dokładnie relacjonować cały pomysł z radami i gospodarzami, co sprawiło, ze w trakcie opowiadania uświadomiłam sobie, ze to całkiem niezły plan. Skończyłam na pięciu ideałach odpowiadających pięciu żywiołom.

Przez chwilę nikt się nie odzywał. Już zaczynałam się martwić, gdy nagle Stevie Rae rzuciła mi się na szyję i mocno uściskała.

– Wiesz Zoey, będziesz wspaniałą kapłanką.

Damien miał podejrzanie zamglone oczy, gdy łamiącym się głosem wyznał:

– Czuję się, jakbym należał do orszaku królowej.

– Z ciebie też mogłaby być niezła królowa – podchwyciła Shaunee

– Jej wysokość Damien, hi hi – zachichotała Erin.

– Słuchajcie, noo… – powiedziała ostrzegawczym tonem Stevie Rae

– Przepraszam. – Bliźniaczki usprawiedliwiły się jednocześnie.

– Och, po prostu nie mogłam tego przepuścić – powiedziała Shaunee. – Ale mówiąc poważnie, to świetny pomysł.

– Aha, to rzeczywiście dobry sposób, żeby trzymać z daleka wiedźmy z piekła rodem – orzekła Erin.

– Właśnie o tym też chciałam z wami porozmawiać. – Zaczerpnęłam do płuc potężny haust powietrza. – Wydaje mi się, że rada powinna składać się z siedmiu osób. To optymalna liczba, a poza tym nie ma obawy, że przy decydowaniu o czymś głosy rozłożą się równo i nie uzyska się większości. – Pokiwali ze zrozumieniem głowami. -Wszędzie, a dotyczy to nie tylko Cór Ciemności, ale w ogóle wiodących grup studenckich piszą o tym, że w radzie zasiadają studenci wyższych lat. Gospodarze klasowi, czyli to odnosi się do mnie, rekrutują się też z wyższych lat, a nie z nowicjuszy.

– Powiedzmy, że chodzi o kogoś z trzeciego formatowania, tak brzmi lepiej – podsunął Damien.

– Wszystko jedno, jakiego określenia użyjemy, ważne, że jesteśmy za młodzi na te funkcje. A w takim razie potrzeba nam do rady dwóch osób ze starszych klas.

Nastała chwila ciszy, aż wreszcie odezwał się Damien:

– Zgłaszam Erika Nighta.

Shaunee wzniosła oczy ku górze.

– Ile razy trzeba ci powtarzać – nie wytrzymała Erin – że on należy do twojej drużyny? Ten chłopak woli piersi i srom od penisów i zadków.

– Przestańcie! – stanowczo nie chciałam kierować rozmowy na te tory. – Wydaje mi się, że Erik jest dobrą kandydaturą, i to nie dlatego, że mnie lubi czy też…

– Kobiece części ciała? – podpowiedziała Stevie Rae.

– Tak, że woli damskie organy od męskich. Wydaje mi się, że posiada te cechy, których szukamy. Jest utalentowany, powszechnie lubiany, w ogóle dobry z niego chłopak.

– Jest niesamowicie, bosko… – zaczęła rozpływać się Erin.

– Przystojny – dokończyła Shaunee.

– Owszem, jest, to prawda. Ale przy wyborze do rady nie możemy kierować się wyglądem zewnętrznym.

Shaunee i Erin nachmurzyły się, ale nie zgłosiły sprzeciwu. W gruncie rzeczy nie są takie znowu płytkie, może tylko trochę.

Westchnęłam ciężko.

– Wydaje mi się, że siódmy członek rady powinien być ze starszych lat, a także pochodzić z otoczenia Afrodyty. Oczywiście jeżeli ktoś z nich wyrazi chęć dołączenia do rady.

Tym razem nie zapadła cisza. Erin i Shaunee jak zwykle zaczęły mówić jednocześnie:

– Wiedźma z piekła rodem?!

– Za cholerę!

Kiedy Bliźniaczki przerwały swoje krzyki dla zaczerpnięcia tchu, włączył się Damien.

– Nie uważam, żeby to był dobry pomysł.

Stevie Rae ze zmartwioną miną skubała wargi.

Uniosłam rękę i ze zdziwieniem, ale i z zadowoleniem spostrzegłam, że natychmiast się uciszyli.