Выбрать главу

Unni uśmiechała się sama do siebie. Odwiedziła już Veslę i podziwiała maleństwo. Wkrótce będzie jej kolej. I wtedy również jej dziecko powinno mieć ojca. Unni musi znaleźć Jordiego na czas. Żeby tylko wiedziała, jak to zrobić!

Tej nocy miały miejsce nieoczekiwane wydarzenia.

Śnił się jej jakiś głos, który mamrotał niezrozumiale coś jakby: „Weź to!”

We śnie Unni wyciągnęła rękę i zgarnęła ze stolika jakiś niewielki przedmiot. Zdumiona ściskała go w dłoni. Miała wrażenie, że go rozpoznaje.

Nagle znalazła się gdzieś na dworze. Wokół było zimno, niebiesko – biała poświata, zadymka śnieżna.

Spoza tumanów śniegu ukazała się ubrana na czarno kobieca postać, która powiedziała: „Nie czuj się odpowiedzialna za Tabrisa. Zapomnij o nim!”

„Ale Jordi! Powiedz coś więcej o Jordim!”

Tajemnicza kobieta – Unni wiedziała, kim ona jest – powiedziała tylko dwa słowa: „Czytaj! Słuchaj”!

Potem zniknęła. Zniknął też chłód. Unni znalazła się w znajomym, ciepłym, domowym otoczeniu.

Kiedy się rano obudziła, poczuła, że trzyma w ręce coś twardego. Ściskała to tak kurczowo, że skaleczyła sobie skórę dłoni.

Gryf Vasconii, o którym myśleli, że przepadł razem z pozostałymi czterema.

Następnego dnia roztrząsali ten jej sen, Unni poszła do Vesli i Antonia, był też Morten, mieli telefoniczny kontakt z Pedrem, Gudrun i Juana.

– Czy Urraca naprawdę powiedziała Tabris, a nie Miguel? – pytał Antonio niepewnie.

– Powiedziała Tabris.

– To mi nie brzmi dobrze.

– Rzeczywiście, nie brzmi. Nawiązaliście jakiś kontakt z Sissi?

– Tak. – Telefon przejęła Gudrun. – Sissi chce pojechać do domu, do Skanii, żeby zdobyć więcej pieniędzy, i chce, żeby później przyjechali tu z nią ci jej muskularni przyjaciele, Nisse i Hassę. Oni i tak są bardzo rozczarowani, że skarb został odnaleziony bez ich udziału.

– Czy Gudrun powiedziała jej o naszym niepokoju, to znaczy, że martwimy się o Miguela, który został bez pieniędzy, zupełnie sam?

– Sissi już o tym pomyślała. Właśnie dlatego potrzebuje gotówki.

– Ona zrobi dla niego wszystko – mruknął Morten. – Ale właściwie to bardzo piękne.

– No pewnie, że piękne – przytaknęła Unni. – Czy oni natychmiast będą wracać do Hiszpanii?

– Nic takiego nie powiedziała – odparł Antonio. – Wspominała tylko, że natrafiła na ślad.

– Szczęśliwa – westchnęła Unni. – Chciałabym i ja móc to powiedzieć.

Unni mieszkała teraz w domu swoich rodziców. Niespokojna, niecierpliwa, nigdzie nie mogła zagrzać miejsca, czuła, że czas przecieka jej przez palce, ale wciąż nie wiedziała, gdzie szukać. Dowiedziała się, że to całkiem obojętne, w jakim kraju się znajdzie, w Hiszpanii nie będzie ani o milimetr bliżej Jordiego niż na wzgórzach wokół Drammen.

Nie warto więc nigdzie jeździć. Przynajmniej dopóki nie otrzyma wiadomości.

Ale żadna wiadomość nie nadchodziła. Nie było żadnych nowych snów, nic. Jej dosyć niezdarne medytacje też do niczego nie prowadziły.

W najwyższym stopniu frustrująca sytuacja!

7

Spokojnie i jakby w rozmarzeniu płatki śniegu osiadały na skale. Miguel obdarzony niezwykle czułym uchem słyszał bardzo dobrze ich delikatny szelest. Wpełzł głębiej pod mocno wystający skalny nawis i próbował rozglądać się po okolicy w ten szarobiały poranek.

Od pożegnania w dolinie zaszedł już daleko.

Teraz nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Zapamiętał tylko niektóre wypowiedzi swoich przyjaciół, co zamierzają robić. On też chciał postępować tak samo. I nawet próbował, ale zabłądził w górskim terenie. Śnieżna zadymka, która nadeszła nieoczekiwanie, rozpraszała go, oślepiała, odbierała poczucie kierunku.

Marzł i głodował ponad wszelkie wyobrażenie. To nic zabawnego być człowiekiem. Nie w ten sposób. Sam. Zabłąkany. Bez możliwości zdobycia jedzenia. Tak daleko od Sissi.

Sissi…

Owo ciepłe uczucie w sercu, które go tak nieoczekiwanie zaskakiwało, i to coraz częściej, teraz znowu pojawiło się z wielką siłą.

Oczywiście, był rozdrażniony głodem i zimnem, ale czułość wypływała z głębi duszy. Musi się stać prawdziwym człowiekiem, musi zdobyć Sissi, sprawić, by na zawsze z nim została.

Taka silna, taka dojrzała, taka oszałamiająco piękna!

W oczach Miguela Sissi była najpiękniejszą istotą na świecie.

Co to powiedziała Urraca? Że Miguel w nagrodę za swoje dobre uczynki mógłby stać się człowiekiem, zachowując wszystkie zdolności demona pod warunkiem, że nie będzie z nich korzystał w służbie zła?

Tylko jak dałoby się to zrobić?

Jego umysł funkcjonował marnie, ponieważ to właśnie mózg pierwszy reaguje na brak pożywienia. Próbował myśleć, ale szło mu to opornie.

„Wszystkie zdolności demona.

Coś się tu nie zgadza. Nie wolno mu przecież być Tabrisem. Od obietnicy Urraki, i z jej pomocą, jest Miguelem i tak już pozostanie.

Ale to Tabris umie latać. To on posiada owe fantastyczne skrzydła. To właśnie jedna ze zdolności demona, bardzo sympatyczna, trzeba powiedzieć, więc tę chętnie by zachował. Ale nie jako Miguel. Miguel nie może latać, jeśli się nie przemieni w Tabrisa. Coś z obietnicami Urraki jest nie w porządku.

Teraz jednak znalazło się zastosowanie dla skrzydeł. Bardzo by chciał umieć latać. Miał zbyt zmęczone ciało, by iść dalej.

Z powrotem do doliny byłoby za daleko. A zresztą, co on ma tam do roboty? Nikt już przecież nie pozostał w grocie. Miguel nie opuścił doliny tak, jak go o to prosili. Nie natychmiast. Wszedł do podziemnego korytarza, którym przyszli, i na jakiś czas tam został. Znalazł sobie kryjówkę, z której mógł obserwować wejście do groty. Słyszał i wyczuwał wściekłość demonów. Wstrząsy, kiedy Jordi zamykał otwór w górskiej ścianie. Widział helikoptery, zapamiętał, że tak się właśnie nazywają owe maszyny, które latają w powietrzu, z wirującym urządzeniem na grzbiecie.

Iluż obcych ludzi przyleciało nimi! Ale dlaczego zabrali najpierw kogoś takiego jak Tommy, pozbawionego wszelkiej wartości?

A potem helikoptery odleciały, jeden po drugim, zabierając jego przyjaciół. Unni, która o mało go nie zauważyła z okna. Morten, z którym Miguel nigdy nie nawiązał bliższego kontaktu, być może że Morten trochę się go bał. Odjechała też Sissi. Jego Sissi, której nie będzie mógł ponownie spotkać, dopóki nie wyzbędzie się wszelkich skłonności demona. Juana wyjechała, ale na jej miejsce przyjechał Pedro.

W końcu został tylko Pedro z Antoniem i ci jacyś obcy, nowi ludzie. Gdy odniósł wrażenie, że zmierzają w jego kierunku, pospiesznie uciekł.

Zdążył się jeszcze zorientować, że Jordi zniknął po zamknięciu otworu w skale będącego wejściem do świata demonów.

Wielka szkoda. Jordi to taki wspaniały człowiek, choć to on patrzył na Miguela z największym sceptycyzmem, w każdym razie na początku. Później, kiedy już wiedział, kim Miguel jest, zostali przyjaciółmi.

Śnieżna zamieć ustała i zniknęła równie nagle, jak się pojawiła.

Miguel zobaczył nieznajomy górski krajobraz. To nie tutaj zamierzał przyjść. Na szczęście teraz mógł przynajmniej orientować się w stronach świata i potrafił określić, dokąd się kierować.

Wstał, zrobił parę kroków i zachwiał się. Jaki jest słaby! Tabris nigdy nie bywał słaby w ten sposób.

Głęboko wciągnął powietrze. Trudno, wóz albo przewóz, musi rozpostrzeć skrzydła!

Ale czy potrafi? Nie przemieniając się przedtem w Tabrisa? Bo to by przecież oznaczało wielki krok wstecz w jego najszczerszych staraniach, by stać się pełnokrwistym człowiekiem.