Выбрать главу

– A ty zaliczasz się do tej kategorii? – zgadłam. Z twarzy Edwarda odpłynęły wszelkie uczucia.

– Bez wątpienia.

Ignorując jego niechęć, znów wyciągnęłam rękę, by opuszkami palców dotknąć nieśmiało jego dłoni. Była chłodna i twarda, niczym kamień.

– Dziękuję – szepnęłam z wdzięcznością w głosie. – To już drugi raz.

Rozluźnił się nieco.

– Ale na tym kończymy, zgoda? – Skrzywiłam się, ale skinęłam głową. Odsunął swoją dłoń od mojej, po czym obie schował pod stół. Mimo to pochylił się w moją stronę.

– Śledziłem cię do Port Angeles – przyznał. Mówił teraz bardzo szybko. – Nigdy przedtem nie próbowałem roztaczać pieczy nad jakąś konkretną osobą i nie przypuszczałem, że jest to takie trudne.

Ale to już zapewne twoja zasługa, zwykłym ludziom nie przytrafia się tyle katastrof. – Zamilkł na chwilę. Zastanowiłam się, czy to, że mnie śledzi, powinno mnie niepokoić. Tymczasem moja próżność została mile połechtana. Edward przyglądał mi się uważnie, być może ciekawy, czemu kąciki moich ust podnoszą się w powolnym uśmiechu.

Żeby przywołać się do porządku, zadałam kolejne pytanie: – Czy nie przyszło ci nigdy do głowy, że może śmierć była mi pisana, i ratując mnie po raz pierwszy, pod szkołą, wystąpiłeś przeciwko przeznaczeniu?

– Śmierć była ci już pisana wcześniej – wyszeptał cicho, spuściwszy wzrok. – Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy.

Strach chwycił mnie za krtań. Przypomniało mi się, ile agresji widziałam w jego czarnych oczach owego dnia. Zarówno wspomnienie, jak i lęk znikły jednak niemal od razu, tak bardzo czułam się teraz przy Edwardzie bezpieczna. Kiedy na mnie spojrzał, nie było po nich śladu.

– Pamiętasz? – spytał z poważną miną.

– Tak – odparłam spokojnie.

– I mimo to nadal tu siedzisz – dodał z nutką niedowierzania w glosie.

– Tak, ale… tylko dzięki tobie. Ponieważ jakimś cudem wiedziałeś, gdzie mnie dzisiaj znaleźć. – Miałam nadzieję, że nareszcie mi to wyjaśni.

Zacisnął usta. Znów zastanawiał się, co może mi zdradzić. Nagle zważył mój pełny talerz. – Opowiem ci więcej, jeśli będziesz jadła – zaproponował. Z miejsca wpakowałam sobie do ust jedno ravioli. – Trudno się ciebie tropi, trudniej niż innych. Zazwyczaj nie mam z tym żadnego problemu; wystarczy, że już kiedyś słyszałem czyjeś myśli. – Spojrzał na mnie uważnie, chcąc sprawdzić reakcję. – Zorientowałam się, że zamarłam zasłuchana. Zmusiłam się do przełknięcia ravioli, po czym natychmiast zastąpiłam go nowym.

– Uczepiłem się Jessiki, choć niezbyt uważnie – jak już wspomniałem, tylko tobie mogło się coś tu przytrafić – i przegapiłem moment, w którym się odłączyłaś. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, poszedłem cię najpierw szukać w znanej Jessice księgami. Byłem w stanie ustalić, że nie weszłaś do środka i udałaś się na południe, wiedziałem, więc, że prędzej czy później zawrócisz. Czekając na ciebie, sprawdzałem wyrywkowo myśli przechodniów, licząc na to, że w ich wspomnieniach zobaczę, gdzie się znajdujesz. Z pozoru nie miałem powodów do niepokoju, ale dręczyło mnie dziwne przeczucie… – Zamyślony patrzył gdzieś za mnie, widząc rzeczy, których nie potrafiłam sobie wyobrazić.

– Zacząłem robić autem rundki po okolicy, nadal… nasłuchiwałem. Zapadał już zmrok Miałem właśnie zacząć szukać ciebie na piechotę, gdy wtem… – Przerwał, zaciskając szczęki w nagłym ataku furii. Opanował się z wyraźnym wysiłkiem.

– Co się stało? – wyszeptałam. Nadal unikał mojego wzroku.

– Usłyszałem ich myśli – jęknął, a na jego twarzy pojawił się grymas. – Zobaczyłem w jego myślach twoją twarz. – Przesłonił dłonią oczy. Wyjął ją spod stołu tak szybko, że zaskoczona aż odskoczyłam.

– Było mi… bardzo… ciężko… – nawet nie wiesz jak – tak po prostu odjechać i… darować im życie. – Rękaw swetra tłumił jego słowa. – Mogłem ci pozwolić odjechać z koleżankami, ale bałem się, że zacznę ich szukać, gdy tylko zostanę sam.

Milczałam oszołomiona tym wyznaniem. Edward siedział wciąż pochylony, przypominając wyrzeźbionego w kamieniu myśliciela. W końcu spojrzał na mnie. Złote oczy zdradzały, że i jego trapi wiele pytań.

– Chcesz już wracać do domu? – spytał.

– Mogę jechać choćby zaraz. – Cieszyłam się, że czeka nas godzina wspólnej jazdy. Nie byłam jeszcze gotowa się z nim pożegnać.

Natychmiast pojawiła się kelnerka, jakby to ona czytała w myślach. Albo obserwowała nas zza przepierzenia.

– I jak tam? – zapytała Edwarda.

– Poprosimy o rachunek. – Spojrzał na nią wyczekująco. Mówił nadal cicho, a po naszej trudnej rozmowie jego głos nie zdążył jeszcze stracić pewnej szorstkości. Kelnerkę zbiło to nieco z tropu. – Ja…jasne – zająknęła się. – Proszę bardzo. – Z kieszeni czarnego fartucha wyciągnęła skórzaną okładkę. Edward trzymał już w ręku odpowiedni banknot. Wsunął go w okładkę i wręczył kobiecie. – Reszty nie trzeba – oświadczył z uśmiechem, podnosząc się miejsca. Niezdarnie poszłam za jego przykładem. – Miłego wieczoru. – Kelnerka rozchmurzyła się i odwzajemniła uśmiech.

Edward podziękował jej grzecznie, ale spoglądając na mnie. Musiałam powstrzymać parsknięcie.

Choć szedł blisko mnie, wyraźnie unikał kontaktu fizycznego. Przypomniało mi się, że Jessica i Mike po pierwszej kolacji są już niemal na etapie pocałunków, i z piersi wyrwało mi się głębokie westchnienie. Edward usłyszał je chyba, bo zerknął na mnie ciekawie. Wbiłam oczy w chodnik, dziękując Bogu, że mój towarzysz mimo wszystko nie potrafi czytać w mych myślach.

Przytrzymał przede mną drzwiczki od strony pasażera. Gdy obchodził auto, śledziłam go wzrokiem, po raz kolejny zachwycona gracją jego ruchów. Powinna mi się już opatrzyć, ale nie. Zrodziło się we mnie podejrzenie, że Edward nie należy do osób, do których wyjątkowości można się przyzwyczaić. Zasiadłszy za kierownicą, zapalił silnik i podkręcił ogrzewanie – wieczór zrobił się bardzo chłodny. Przypuszczałam, że na ładną pogodę znów trzeba będzie trochę poczekać. W pożyczonej kurtce było mi jednak ciepło, a kiedy zdawało mi się, że Edward nic patrzy rozkoszowałam się jej pięknym zapachem. Ruszyliśmy w stronę autostrady. Edward płynnie wyprzedzał kolejne pojazdy, najwyraźniej nie potrzebując lusterek. – Teraz twoja kolej – odezwał się po chwili.

9 Teoria

– Czy mogę ci zadać jeszcze tylko jedno pytanie? – Poprosiłam. Pędziliśmy z nadmierną prędkością jakąś pustą ulicą i Edward zdawał się nie zwracać najmniejszej uwagi na to, co dzieje się na drodze.

Westchnął.

– Tylko jedno – podkreślił i napiął mięśnie twarzy, jakby szykował się na przyjęcie ciosu.

– Hm… Mówiłeś, że wiedziałeś, że nie weszłam do księgarni a potem poszłam na południe. Jak to odgadłeś?

Spojrzał gdzieś w bok, znów zastanawiając się nad właściwą odpowiedzią.

– Myślałam, że już nic przed sobą nie ukrywamy.

Nieomal się uśmiechnął.

– Dobrze, już dobrze. Zwęszyłem twój trop. – Przeniósł wzrok na drogę, żeby nie krępować mnie tym, że widzi moją zadziwioną minę. Nie wiedziałam, jak to skomentować, postanowiłam jednak przemyśleć później, co też daje mu taka zdolność. Na razie szukałam w głowie kandydata na kolejne pytanie – Edward nareszcie zaczął mówić i musiałam to w pełni wykorzystać.

– Nie odpowiedziałeś na jedno z moich pierwszych pytań – ” Grałam na zwłokę.

Spojrzał na mnie nieprzychylnie.