Выбрать главу

– Hm. – Zamyślił się. – Naprawdę? – dodał głosem pełnym samozadowolenia. Na jego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.

– Mam może bić brawo? – spytałam z sarkazmem.

Puścił do mnie perskie oko.

– Jestem po prostu mile zaskoczony – wyjaśnił. – Tyle lat już żyję. Nigdy nie wierzyłem, że coś takiego mi się przytrafi. Że kiedykolwiek spotkam kogoś, z kim będę chciał być, a nie tylko bywać, tak jak z moim rodzeństwem. A potem jeszcze okazuje się, że choć wszystko to jest dla mnie nowe, radzę sobie z tym… byciem z tobą całkiem dobrze.

– Jesteś dobry we wszystkim – stwierdziłam.

Edward wzruszył ramionami, nie chcąc się kłócić. Oboje śmialiśmy się cicho.

– Ale dlaczego teraz ci łatwiej? – naciskałam. – Dziś po południu…

– To wcale nic takie łatwe – westchnął. – A dziś po południu… byłem jeszcze… niezdecydowany. Wybacz, to niewybaczalne, że się tak zachowałem.

– Niewybaczalne?

– Dziękuję za wyrozumiałość. – Uśmiechnął się. – Widzisz – ciągnął ze wzrokiem wbitym w kapę – nie miałem pewności, czy jestem w stanie dostatecznie się kontrolować… – Podniósł moją dłoń i przyłożył sobie do policzka. – Cały czas istniała możliwość, że dam się porwać… pragnieniu. – Upajał się zapachem mojego nadgarstka. – Cały czas byłem… podatny. Póki nie zdałem sobie sprawy, że mam w sobie jednak dość siły, nie wierzyłem ani trochę, że ty… że my… że kiedykolwiek będę mógł…

Po raz pierwszy w mojej obecności brakowało mu słów. Było to takie… ludzkie.

– A teraz już wierzysz?

– Siła woli – powtórzył, błyskając w ciemności zębami.

– Kurczę, poszło jak z płatka.

Odrzucił głowę do tylu, śmiejąc się bezgłośnie.

– Chyba tobie – stwierdził, muskając mi czubek nosa opuszkiem palca.

A potem nagle spoważniał.

– Robię, co w mojej mocy – wyszeptał. Glos miał przepojony bólem. – Jestem prawie stuprocentowo pewny, że w razie czego będę w stanie szybko stąd uciec.

Skrzywiłam się. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że mamy się dziś rozstać.

– Jutro będzie mi znowu trudniej – zdradził. – Dziś, po całym dniu przebywania z tobą, zobojętniałem na twój zapach w zadziwiającym stopniu, ale po kilku godzinach rozłąki będę musiał zaczynać wszystko od początku. No, może niezupełnie od samego początku.

– No to nie odchodź – poprosiłam, nic potrafiąc ukryć, jak bardzo o tym marzę.

– Chętnie zostanę – uśmiechnął się delikatnie. – Przynieś kajdany, o pani. Jam więźniem twego serca. – Ale mówiąc te słowa, sam zacisnął dłonie na mych nadgarstkach. I zaśmiał się, cicho, melodyjnie. Tego wieczora zaśmiał się już więcej razy niż przez całą naszą znajomość.

– Jesteś dziś taki wesoły – zauważyłam. – Nigdy cię jeszcze takim nie widziałam.

– Chyba tak ma być, prawda? – Znów się uśmiechnął. – Pierwsza miłość odurza, upaja i takie tam. To niesamowite, jak wielka jest różnica pomiędzy czytaniem o czymś, oglądaniem o tym filmów, a doświadczeniem tego czegoś w prawdziwym życiu, nie uważasz?

– Różnica jest ogromna – przyznałam. – Nie wyobrażałam sobie, że uczucia potrafią być tak silne.

– Na przykład zazdrość – rozgadał się tak bardzo, że z trudem za nim nadążałam. – Czytałem o niej setki razy, widziałem odgrywających ją aktorów na scenie i na ekranie. Myślałem, że wiem, jak to mniej więcej jest. Byłem taki zaskoczony… – Pokręcił głową. – Pamiętasz ten dzień, w którym Mike zaprosił cię na bal?

Pamiętałam, ale z innego powodu.

– To wtedy znów zacząłeś ze mną rozmawiać.

– Poczułem taki gniew, niemalże wpadłem w furie. Z początku nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. To, że nie słyszę twych myśli, denerwowało mnie jeszcze bardziej niż zwykle. Dlaczego mu odmówiłaś? Czy tylko dla dobra koleżanki? Czy już kogoś masz? Zdawałem sobie sprawę, że nie powinno mnie to obchodzić. Starałem się tym nie przejmować. A potem ta kolejka na parkingu… – Zachichotał. – Zrobiłam obrażoną minę.

– Zablokowałem wyjazd, bo nie mogłem się opanować. Musiałem usłyszeć twoją odpowiedź, zobaczyć twoją minę. Nie mogę zaprzeczyć – poczułem ulgę, widząc, jak bardzo Tyler cię drażni, Ale nadal nie miałem pewności.

– Tej nocy przyszedłem tu po raz pierwszy. Przyglądałem się jak śpisz, walcząc z myślami. Z jednej strony wiedziałem, co powinienem zrobić, co jest etyczne, rozsądne, właściwe. Z drugiej strony było to, co zrobić chciałem. Mógłbym cię ignorować, mógłbym zniknąć na kilka lat i wrócić po twoim wyjeździe, ale wówczas, pewnego dnia, przyjęłabyś w końcu zaproszenie Mike'a czy kogoś jego pokroju. Ta myśl doprowadzała mnie do szału.

A potem – wyszeptał – powiedziałaś przez sen moje imię. Tak wyraźnie, że pomyślałem najpierw, iż się obudziłaś. Przewróciłaś się jednak tylko na drugi bok, wymamrotałaś moje imię jeszcze raz i westchnęłaś. Zalała mnie fala… sam nie wiem czego. To było niesamowite uczucie. Odtąd wiedziałem, że muszę zacząć działać. – Zamilkł, zapewne wsłuchany w bicie mojego serca, które niespodziewanie przyspieszyło.

– Ech, zazdrość to dziwna rzecz. Nie sądziłem, że potrafi być tak silna. I taka irracjonalna! Choćby przed chwilą, kiedy Charlie spytał cię o tego przebrzydłego Newtona… Uch! – prychnął rozzłoszczony.

– Powinnam była się domyślić, że będziesz podsłuchiwał – jęknęłam.

– Oczywiście, że słuchałem.

– I naprawdę ta wzmianka o Mike'u wywołała u ciebie zazdrość?

– Dopiero przy tobie zaczęły się we mnie odzywać człowiecze odruchy.

To dla mnie zupełna nowość, więc wszystko odczuwam bardziej intensywnie.

– Że też przejąłeś się czymś takim – powiedziałam, chcąc się Bardziej nim podroczyć. – A co ja mam powiedzieć? Mieszkasz pod jednym dachem z Rosalie, tą olśniewająco piękną Rosalie. Sprowadzono ją specjalnie dla ciebie. Jest wprawdzie Emmett, ale mimo to jak mogę z nią konkurować?

– O konkurencji nie ma mowy. – Edward uśmiechnął się szeroko i owinął sobie moje ręce wokół pleców, tak, że byłam teraz przytulona do jego torsu. Starałam się siedzieć nieruchomo, a nawet oddychać ostrożniej.

– Dobrze o tym wiem – wymamrotałam, niemal całując przy tym jego chłodną skórę. – I w tym cały problem.

– Nie zaprzeczam, Rosalie jest na swój sposób piękna, ale nawet gdybym nie traktował jej od lat jak siostry, nawet gdyby nie znalazła Emmetta, nigdy nic byłaby dla mnie choćby w jednej dziesiątej, ba, w jednej setnej, równie atrakcyjna co ty. – Po namyśle dodał z powagą: – Przez niemal dziewięćdziesiąt lat napotykałem na swej drodze i twoich, i moich pobratymców, cały ten czas uważając, że dobrze mi samemu, cały ten czas nieświadomy, że kogoś szukam. A i nikogo nie znalazłem, bo ciebie jeszcze nie było na świecie.

– To nie fair – szepnęłam, półleżąc z głową na jego piersi, wsłuchana w rytm jego oddechu. – Ja nie czekałam wcale. Skąd takie fory?

– Rzeczywiście – przyznał mi rację rozbawiony. – Powinienem był coś wymyślić, żebyś bardziej się nacierpiała. – Puścił jeden z moich nadgarstków, choć zaraz schwycił go drugą ręką, a uwolnioną dłonią pogłaskał mnie po włosach, od czubka głowy po talię. – Przebywając ze mną, w każdej sekundzie ryzykujesz życie, ale to przecież drobnostka. No i do tego jesteś zmuszona wyrzec się własnej natury, unikać ludzi… Czy to nie wysoka cena?

– Nie. Nie mam wrażenia, że coś mnie omija.

– Jeszcze nie. – Głos Edwarda przesycony był starczym żalem.

Próbowałam się wyprostować, żeby spojrzeć mu w twarz, ale trzymał moje dłonie w żelaznym uścisku.