Выбрать главу

Czekał na to, co powiem, coraz bardziej zaniepokojony moim milczeniem.

– Przestraszyłem cię? – zapytał w końcu.

Odczekałam jeszcze minutę, aby móc odpowiedzieć z ręką na sercu:

– Nie, wszystko w porządku.

Widać było, że rozważa coś przez chwilę.

– Skoro już jesteśmy przy temacie – odezwał się, na powrót rozluźniony – nasunęło mi się jedno pytanie. Przepraszam, jeśli jestem zbyt wścibski, ale czy ty, kiedykolwiek… – Celowo nie skończył.

– Oczywiście, że nie. – Spąsowiałam. – Już ci mówiłam, że do nikogo nigdy czegoś takiego nie czułam, nawet odrobinę.

– Pamiętam, ale mając wgląd w ludzkie myśli, wiem też, że pożądanie zawsze idzie w parze z miłością.

– U mnie idzie. A przynajmniej teraz, gdy wreszcie je poznałam.

– To milo – ucieszył się. – Przynajmniej to jedno mamy wspólne. ą co do twoich ludzkich odruchów… – zaczęłam. Czekał cierpliwie.

– Czy ja w ogóle cię pociągam, tak normalnie?

Zaśmiał się i pieszczotliwie zmierzwił mi włosy na głowie.

– Może nie jestem człowiekiem, ale wciąż jestem mężczyzną – zapewnił mnie. Mimowolnie ziewnęłam.

– Odpowiedziałem na twoje pytania – rzekł stanowczym tonem – teraz czas na sen.

– Nie jestem pewna, czy uda mi się zasnąć.

– Mam sobie iść?

– Nie, nie! – odpowiedziałam gwałtownie.

Edward zaśmiał się i zaczął nucić tę samą melodię co wcześniej, ową nieznaną mi kołysankę. Anielski głos pieścił moje uszy.

Wyczerpana długim, pełnym wrażeń dniem i emocjami, których nie doznałam nigdy wcześniej, zasnęłam kamiennym snem w jego chłodnych ramionach.

15 Cullenowie

Obudziło mnie matowe światło kolejnego, pochmurnego dnia. Byłam wciąż półprzytomna, ręką przesłaniałam oczy. Coś, jakiś sen nieskory odejść w niepamięć, próbowało mozolnie przebić się do mojej świadomości. Z jękiem przewróciłam się na drugi bok, mając nadzieję, że uda mi się jeszcze zdrzemnąć. I wtedy przypomniały mi się wydarzenia minionego dnia.

– Ach! – Podniosłam się na łóżku tak szybko, że zakręciło mi się w głowie.

– Twoja fryzura przypomina stóg siana, ale i tak mi się podoba – dobiegło z bujanego fotela w kącie.

– Edward! Zostałeś! – zawołałam uradowana. Bez namysłu przebiegłam przez pokój i usiadłam mu na kolanach. Nagle moje myśli dogoniły czyny. Zastygłam w bezruchu, zszokowana i niekontrolowanym wybuchem entuzjazmu. Spojrzałam na Edwarda, bojąc się, że przesadziłam.

Śmiał się tylko.

– Oczywiście, że zostałem – odpowiedział. Trochę go zaskoczyłam, ale wydawał się zadowolony, że tak zareagowałam. Głaskał mnie po plecach.

Położyłam mu ostrożnie głowę na ramieniu, wdychając cudowną woń jego skóry.

– Myślałam, że to wszystko mi się tylko śniło.

– Nie masz tak bogatej wyobraźni – zażartował.

– Charlie! – Znów się zapomniałam, podskoczyłam i rzuciłam do drzwi.

– Wyjechał godzinę temu. Mogę też poświadczyć, że wpierw podłączył ci na powrót akumulator. Muszę przyznać, że się rozczarowałem. Czy naprawdę powstrzymałaby cię byle awaria samochodu?

Stałam wciąż przy drzwiach. Korciło mnie, żeby wrócić do Edwarda, ale przypomniało mi się, że nie myłam jeszcze zębów po nocy.

– Zazwyczaj nie jesteś rano taka skołowana – zauważył, wyciągając ku mnie ręce w zapraszającym geście.

– Ludzkie potrzeby wzywają mnie do łazienki – wyznałam.

– Idź, idź. Zaczekam.

Wypadłam z pokoju w podskokach. Nie wiedziałam, co się mną dzieje. Nie rozpoznawałam ani swoich uczuć, ani odbicia w lustrze. Oczy miałam błyszczące, a skórę na kościach policzkowych usianą czerwonymi plamkami. Umywszy zęby, doprowadziłam do porządku swoje włosy, a następnie spryskałam twarz zimną wodą, usiłując się uspokoić. Na próżno. Do sypialni wróciłam biegiem.

Trudno mi było uwierzyć w to, że Edward nadal jest w pokoju i czeka na mnie z otwartymi ramionami. Gdy tylko go zobaczyłam wróciły palpitacje.

– Witaj – zamruczał, przyciągając mnie do siebie. Kołysał mnie przez chwilę w milczeniu. Dopiero teraz zauważam, że jest inaczej ubrany i ma starannie przyczesane włosy.

– A jednak opuściłeś posterunek? – spytałam retorycznie oskarżycielskim tonem, dotykając kołnierzyka jego świeżej koszuli.

– Jak mógłbym wyjść rano w tym samym ubraniu, w którym wszedłem wczoraj? Co by sąsiedzi powiedzieli?

Wywróciłam oczami.

– Spałaś mocno, nic nie przegapiłem. – Uśmiechnął się łobuzersko. – Rozmowna byłaś wcześniej.

– 0 nie! Co znowu wygadywałam? Spojrzał na mnie z czułością.

– Powiedziałaś, że mnie kochasz.

– To już wiesz – przypomniałam mu, spuszczając wzrok. – Ale zawsze miło usłyszeć.

Wtuliłam twarz w jego ramię.

– Kocham cię – szepnęłam.

– Jesteś całym moim życiem.

Nie trzeba było nic dodawać. Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Kołysaliśmy się miarowo, a za oknem robiło się coraz jaśniej.

– Czas na śniadanie – oświadczył Edward znienacka. Chciał mi zapewne udowodnić, że tym razem pamięta o wszystkich moich człowieczych potrzebach. Podniosłam dłoń do gardła i spojrzałam na niego z przerażeniem w oczach. Wyraźnie zbiłam go z tropu.

– Żartuję – prychnęłam. – A twierdziłeś, że kiepska ze mnie aktorka!

Skrzywił się.

– To nie było zabawne.

– To było bardzo zabawne i dobrze o tym wiesz – powiedziałam, ale przyjrzałam się uważniej jego złotym oczom, żeby upewnić się, czy mi wybaczył. Chyba wybaczył.

– Mam to sformułować inaczej? – spytał. – Proszę bardzo czas, żebyś zjadła śniadanie.

– Okej.

Przerzucił mnie sobie przez ramię, delikatnie, ale i tak z zapierającą mi dech w piersiach zręcznością. Zniósł mnie po schodach ignorując moje protesty, a w kuchni posadził bezceremonialnie na krześle.

Wszystkie ściany i szafki błyszczały wesoło, jakby mój nastrój udzielał się nawet rzeczom martwym.

– Co na śniadanie? – zapytałam uradowana.

– Hm… – Znów zbiłam go z pantałyku. – Czy ja wiem… A na co masz ochotę?

Podniosłam się z miejsca z szerokim uśmiechem na twarzy.

– Już dobrze, sama świetnie sobie poradzę. Ty patrz, a ja ruszam na małe polowanie.

Czując, że Edward nie spuszcza mnie z oczu ani na moment, przygotowałam dla siebie miskę płatków z mlekiem. Już miałam usiąść, ale się zawahałam.

– Może coś ci podać? – Nie chciałam być niegościnna. Rzucił mi pobłażliwe spojrzenie.

– Po prostu jedz, Bello.

Gdy wcinałam płatki, przyglądał mi się uważnie. Nieco mnie krępowało. Chrząknęłam znacząco.

– Jakie mamy plany na dzisiaj?

– Hm… – Zastanowił się, jak mi to zaproponować. – Co powiesz na spotkanie z moją rodziną?

Przełknęłam głośno ślinę.

– Boisz się? – Spytał z nadzieją.

– Tak – przyznałam. Kłamstwo nie miało sensu – i tak odczytałby prawdę z moich oczu.

– Nie martw się. – Uśmiechnął się krzywo. – Ze mną będziesz bezpieczna.

- Nie ich się boję – wyjaśniłam – tylko tego, że nie przypadnę im do gustu. Będą chyba, hm, zaskoczeni, jeśli przyprowadzisz kogoś takiego jak ja. Czy wiedzą, że znam ich sekret?