Выбрать главу

Romantycy, którzy przetrwali ten okres, byli nieliczni. Zaiedwie kil­ku iub kilkunastu opuszczało wtedy co roku mury Szkoły Morskiej w Tczewie jako jej absolwenci, stając niezmiennie przed dylematem - co robić? dokąd pójść? Obecnie ludzie ci stanowią zespół najbardziej do­świadczonych oficerów Polskiej Marynarki Handlowej, zajmują kiero­wnicze stanowiska w instytucjach związanych ściśle z morzem, wycho­wują nowe liczne kadry pracowników naszej gospodarki morskiej, coraz większej i coraz bardziej wszechstronnej.

Zmienił się stosunek społeczeństwa do spraw morza, zmienił się po­gląd na jego rolę i znaczenie u najwyższych czynników rządowych. Do­wodem tego jest choćby rozkwit naszej floty, naszych portów, stoczni i rybołówstwa. Niezmiennie te same pozostały tylko cechy dobrego mary­narza; nie potrafi ich zastąpić największy postęp techniczny.

O jednym nie można zapomnieć i to jest właśnie najogólniejszym ce­lem niniejszej książki: o wielkim trudzie i wysiłku wielu lat wpajania w społeczeństwo nasze świadomości, że na kresce kursowej kompasu pań­stwowego musi być zawsze wypisane wielkimi literami słowo MORZE.

POSLOWIE

Pomysł napisania książki Znaczy Kapitan zrodzi! się wkrótce po śmierci kapitana Mamerta Stankiewicza. Jak można w tejże książce przeczytać, kapitan zmarł 26 listopada 1939 roku, w kil­ka godzin po opuszczeniu „Piłsudskiego”, który trafiony dwie­ma torpedami zatonął u wybrzeży Anglii. W tych samych oko­licznościach Borchardt, podówczas starszy oficer na „Piłsudskim”, doznał ciężkiej kontuzji i leczony w szpitalu nie mógł wziąć udziału w pogrzebie kapitana. Dopiero w przeddzień ob­jęcia służby na „Chrobrym” przyjechał na cmentarz w Hartlepool. „Był to siódmy miesiąc drugiej wojny światowej” - pisze Borchardt (Meczet Omara), wspominając ów dzień, gdy stał nad grobem kapitana i uświadomił sobie, że powinien jego osobę uchronić od zapomnienia.

W innej swej książce, poświęconej kapitanowi Eustazemu Borkowskiemu i zatytułowanej Szaman Morski (Gdańsk 1985) Borchardt informuje, że do pisania zabrał się w 1942 roku, kie­dy przebywał w Szkocji na powtórnym leczeniu dolegliwości wynikłych z kontuzji odniesionej po storpedowaniu „Piłsudskie­go”. Mówi o sobie: „postanowiłem spełnić przyrzeczenie dane kapitanowi Mamertowi Stankiewiczowi, gdy rozmawiałem z nim, stojąc nad jego grobem - przed wyjazdem na m.s „Chro­bry” w 1940 roku na stanowisko starszego oficera - że napiszę książkę o nim. Szybko udało mi się dać tytuł książce i rysunek na obwolucie. Tytuł: ZNACZY KAPITAN. Na obwolucie ko­lorowy strzęp rękawa munduru z czterema paskami i kotwicą nad nimi, ponieważ miałem zamiar pisać o nim wyłącznie jako o kapitanie okrętu. Opowiadań miało być trzydzieści siedem (trzy i siedem były to ulubione liczby kapitana). Na tym na ra­zie skończyło się moje pisanie książki.”

Jak wynika z dalszych wywodów Borchardta, jeszcze w czasie wojennym powstało pod jego piórem siedemnaście opowiadań dotyczących kapitana Borkowskiego oraz wszystkie z zaplanowanych trzydziestu siedmiu opowiadań o kapitanie Stankiewiczu. Pierwszymi czytelnikami napisanych opowiadań - wspo­mina Borchardt - byli uczniowie Szkoły Morskiej, z którymi jesienią 1939 roku przybył do Anglii na „Darze Pomorza” jako zastępca kapitana Konstantego Kowalskiego. Czytali je również koledzy i znajomi, a także Terlecki i Wańkowicz, wystawiając autorowi pochlebne oceny. W 1949 roku Borchardt powrócił do kraju, przywożąc z sobą komplet napisanych opowiadań, z któ­rych kilkanaście opublikował w latach 1957-1959 na łamach miesięcznika „Morze”.

Wszystkie opowiadania poświecone kapitanowi Stankiewiczowi - zgodnie z pierwotnym zamiarem autora - złożyły się na książkę Znaczy Kapitan i jej pierwsze wydanie ukazało się w 1960 roku. Książka ta od razu zdobyła uznanie czytelników i w następnych latach była wielokrotnie wznawiana, tłumaczona na języki obce oraz nagradzana; m. in. otrzymała w 1961 roku na­grodę Klubu Marynistów LPŻ im. Mariusza Zaruskiego, a czy­telnicy miesięcznika „Morze” uznali ją w 1965 roku za najlep­szy utwór marynistyczny w całym dwudziestoleciu powojennym.

W 1963 roku wyszła drukiem następna książka Borchardta, Krążownik spod Somosierry. Powstała ona w odpowiedzi na listy czytelników i przedstawiając wojenne losy polskich statków i marynarzy, stanowi swego rodzaju dopełnienie poprzedniej, do­tyczącej głównie dwudziestolecia międzywojennego. Natomiast opowiadania o kapitanie Borkowskim, powstałe jeszcze w Szko­cji razem z opowiadaniami dotyczącymi kapitana Stankiewicza, opracowane na nowo oraz uzupełnione później napisanymi, zło­żyły się na tom Szaman Morski, wydany dopiero w 1985 roku. W ten sposób Borchardt zrealizował swój pomysł pisarski, wy­dając oprócz planowanej książki Znaczy Kapitan jeszcze dwie następne, powstałe jakby mimochodem przy wykonywaniu po­stawionego sobie zadania.

Wymienione tomy opowiadań Borchardta zaliczają się do pamiętnikarstwa, do tego więc rodzaju piśmiennictwa, które zakła­da wierne odtwarzanie zapamiętanych faktów. „Książka Znaczy Kapitan - wyjaśnia Borchardt w słowie odautorskim - nie mówi o czymś oderwanym od życia, o czymś fikcyjnym, co nig­dy nie miało miejsca (...) wszystko, co w książce jest opisane, polega na prawdzie (...) załączony materiał ilustracyjno-dokumentacyjny ma stanowić dowód, że wyłącznie realni ludzie i realne zdarzenia są tematem moich opowiadań.”

Nie ma powodu, aby kwestionować prawdziwość autorskich deklaracji, tym bardziej w odniesieniu do Znaczy Kapitana. O ile bowiem w Krążowniku spod Somosierry i w Szamanie Mor­skim obficie korzysta z rozmaitych źródeł (oficjalne komunika­ty, relacje innych osób, zasłyszane anegdoty itp.), o tyle w Zna­czy Kapitanie sięga przede wszystkim do własnej pamięci, aby opisać wydarzenia, których był uczestnikiem bądź świadkiem. W dużym stopniu książka ta ma charakter autobiograficzny, na co wskazuje również jej uporządkowanie kompozycyjne.

Podczas lektury mieliśmy możność przekonać się, że moty­wem przewodnim, wiążącym owe trzydzieści siedem opowiadań w jedną opowieść są dzieje kariery zawodowej autora. Borchardt opowiada, jak realizowały się jego marzenia o przygodzie morskiej, wspomina więc swe zainteresowania i zabawy chłopię­ce w Wilnie, w rezultacie których zrodziło się u niego pragnie­nie, aby zostać marynarzem, wspomina egzaminy wstępne do Szkoły Morskiej w Tczewie, swą praktykę uczniowską w 1925 roku na szkolnym żaglowcu „Lwów”, egzaminy końcowe w 1928 roku, służbę wojskową po ukończeniu Szkoły Morskiej oraz pierwsze lata pracy na morzu, kiedy pływał na „Rewie” i „Pułaskim”. Kontynuując tok wspomnień, opowiada następnie o swej służbie oficerskiej na pasażerskich statkach „Polonia” i „Piłsudski”, a dalej - o podróżach szkolnego żaglowca „Dar Pomorza”, na którym w 1938 roku objął stanowisko starszego oficera. Kończy swe wspomnienia dwoma opowiadaniami o wydarze­niach (losy „Daru Pomorza”, zatopienie „Piłsudskiego”) z pierwszych miesięcy drugiej wojny światowej.