– Przepraszam – powiedziała i poszła po trawniku w kierunku przyjaciela.
– Archer oprowadza po swoim sanktuarium – powiedział Mark.
– Jakim sanktuarium?
– Chodź, to zobaczysz. – Wziął ją za rękę i poszli przez taras, po schodach na drugie piętro domu. Już kiedyś Abby była na górze domu Archerów. Wtedy oglądała olejne obrazy wiszące tam w prywatnej galerii. Dzisiaj została zaproszona do pokoju na końcu korytarza.
Archer czekał już w środku. Na skórzanych fotelach siedzieli doktorzy Frank Zwick i Raj Mohandas. Abby nie zwróciła na nich uwagi, gdyż zaabsorbował ją sam pokój.
Znalazła się w muzeum antycznych instrumentów medycznych. W gablotach umieszczono różnorodne narzędzia, które wzbudzały zarówno podziw, jak i przerażenie. Skalpele, specjalne pojemniki do upuszczania krwi, słoje na pijawki, kleszcze położnicze ze szczękami, które z łatwością mogły zmiażdżyć czaszkę noworodka. Nad kominkiem wisiał olejny obraz – walka o życie młodej kobiety toczona przez Śmierć i Lekarza. Z głośników płynęła muzyka Bacha – któryś z Koncertów Brandenburskich. Archer ściszył muzykę, tak że tylko w tle słychać było szept melodii, i pokój nagle wydał się dziwnie cichy.
– Czy Aaron nie przyjdzie? – zapytał Archer.
– Wie o spotkaniu. Na pewno już idzie na górę – stwierdził Mark.
– To dobrze. – Archer uśmiechnął się do Abby. – Co pani sądzi o mojej małej kolekcji?
Uważnie oglądała zawartość gabloty.
– Jest fascynująca. Nawet nie wiem, do czego niektóre z tych instrumentów służą.
Archer wskazał na dziwny przyrząd z dźwigniami i bloczkami.
– To urządzenie jest niezwykle interesujące. Miało zadanie wytwarzać prąd elektryczny o małym natężeniu, pod wpływem którego leczono różne części ciała. Podobno miało to pomagać dosłownie na wszystko – od dolegliwości kobiecych po cukrzycę. Zabawne, prawda? W jakie nonsensy wierzono wówczas w medycynie naukowej!
Abby zatrzymała się przed obrazem – czarno odziana Śmierć i Lekarz jako bohater, jako zwycięzca – myślała. No i oczywiście ratuje kobietę. Piękną kobietę.
Otworzyły się drzwi.
– Już jest – powiedział Mark. – Zastanawialiśmy się, Aaronie, czy nie zapomniałeś o naszym spotkaniu. – Aaron wszedł do pokoju. Nic nie powiedział. Skinął tylko głową i usiadł w fotelu.
– Czy mogę zrobić pani nowego drinka, Abby? – spytał Archer.
– Nie, dziękuję.
– Tylko kropelkę brandy. Mark prowadzi, prawda? Abby uśmiechnęła się.
– No dobrze. Dziękuję.
Archer podał jej napełnioną szklaneczkę. W pokoju nagle zrobiło się cicho, jakby wszyscy czekali na zakończenie części formalnej. Dopiero teraz Abby zauważyła, że jest tu jedyną stażystką. Bili Archer wydawał tego rodzaju przyjęcia co kilka miesięcy, żeby powitać nową grupę stażystów, którzy zaczynali swoje zajęcia na urazówce i chirurgii klatki piersiowej. Tego wieczoru oprócz Abby na przyjęciu było sześciu innych stażystów, którzy teraz prawdopodobnie spacerowali po ogrodzie. Tutaj, w prywatnym gabinecie Archera, zebrali się tylko członkowie zespołu transplantacyjnego. I Abby.
Usiadła na kanapie obok Marka i zaczęła powoli sączyć drinka. Czuła, jak po jej ciele rozchodzi się miłe ciepło wywołane alkoholem. Miała także satysfakcję, że spotkało ją tak niezwykłe wyróżnienie. Jako stażystka patrzyła na tych tu mężczyzn z podziwem. Samo asystowanie przy operacji przeprowadzanej przez Archera i Mohandasa było uważane za zaszczyt. Ponieważ w życiu osobistym związana była z Markiem, przyjęto ją do tego grona na stopie towarzyskiej. Nie zapomniała jednak, kim byli ci mężczyźni i jaki mogli mieć wpływ na jej karierę.
Archer usiadł naprzeciwko niej.
– Słyszałem o pani wiele dobrych rzeczy, Abby. Od generała. Rozmawiałem z nim dziś wieczorem, zanim wyszedł, powiedział wiele komplementów pod pani adresem.
– Doktor Wettig, naprawdę? – Abby była tak zaskoczona, że nie mogła powstrzymać uśmiechu. – Prawdę mówiąc, nigdy nie jestem pewna, co naprawdę myśli o mojej pracy.
– On już taki jest. Musi podtrzymywać trochę niepewności w swoim otoczeniu.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Abby również.
– Pochwała z ust Colina to nie byle co – powiedział Archer. – Wiem, że uważa panią za jednego z najlepszych lekarzy z drugiego roku stażu. Pracowałem z panią, więc wiem, że ma rację.
Abby niespokojnie poruszyła się na kanapie. Mark lekko uścisnął jej rękę. Archer zauważył ten gest i uśmiechnął się.
– Oczywiście Mark uważa, że jest pani kimś wyjątkowym. Właśnie dlatego powinniśmy coś z panią przedyskutować. Wiem, że może się to wydawać trochę przedwczesne, ale zawsze stawiamy na długoterminowe plany. Nigdy nie zaszkodzi zbadanie terenu, zanim się tam udamy.
– Chyba nie całkiem pana rozumiem – powiedziała Abby. Archer sięgnął po karafkę brandy i wlał trochę do swojej szklanki.
– Nasz zespół interesuje się tylko najlepszymi. Najlepszymi w teorii i praktyce. Zawsze przyglądamy się stażystom pod kątem ewentualnego przyjęcia do naszego zespołu. Oczywiście nasze motywy są egoistyczne. Przygotowujemy w ten sposób nowych członków naszego zespołu. – Na chwilę przerwał. – Zastanawialiśmy się, czy pani byłaby może zainteresowana chirurgią transplantacyjną.
Abby spojrzała zaskoczona na Marka. On tylko skinął głową.
– Nie musi pani teraz podejmować decyzji – powiedział Archer. – Chcielibyśmy jednak, żeby rozważyła pani naszą propozycję. Mamy jeszcze kilka lat, żeby lepiej się poznać. Do tego czasu może nie będzie już pani chciała przyłączyć się do naszego zespołu. Może się okazać, że chirurgia transplantacyjna nie jest w kręgu pani zainteresowań.
– Ależ nie. – Pochyliła się lekko. Na jej twarzy pojawił się rumieniec. – Chyba jestem trochę… i zaskoczona, i pochlebia mi to. Jest tylu doskonałych lekarzy na stażu w Bayside. Choćby Vivian Chao.
– Tak, Vivian jest rzeczywiście dobra.
– Za rok pewnie będzie się starała o członkostwo. Wtrącił się Mohandas.
– Nie ma wątpliwości co do tego, że sprawność techniczna doktor Chao jako chirurga jest godna podziwu. Jest jednak wielu stażystów, którzy technicznie są doskonałymi chirurgami. Ale na pewno słyszała pani powiedzenie, że nawet małpę można nauczyć, jak operować. Sztuka polega na tym, aby wiedzieć, kiedy operować.