Выбрать главу

Nader trudno wykazać się odwagą o siódmej trzydzieści rano. Billie nalewała kawę drżącymi rękami. Czekała, aż Agnes zacznie rozmowę. Kiedy matka skubnęła tost i upiła łyk kawy, Billie spociła się ze strachu. Już wiedziała, na czym polega taktyka Agnes. Ponieważ to Billie jest winna, ponieważ to ona złamała reguły, ona właśnie ma odezwać się pierwsza. Głośno zaczerpnęła tchu:

– Mamo, jeśli chodzi o wczorajszą noc… Zawiodłam cię, wiem i rozumiem to. Nie proszę o wybaczenie. Proszę o wyrozumiałość. Kocham Mossa, mamo. To nie była jego wina. Mamo, to ja…

– Cóż, Billie, to bynajmniej nie poprawia mojego samopoczucia – rzuciła zjadliwie Agnes. – Nie wiedziałam, że jesteś rozpustna.

– Mamo, ani wczoraj nie byłam, ani dzisiaj nie jestem rozpustna – odparła stanowczo. – Kiedy dwoje ludzi się kocha, nie ma w tym nic złego. Ani w tym, że chcą być ze sobą. Że chcą się kochać. – A potem wziąć ślub, dodała w myśli.

– Rozumiem. – Ton Agnes nadal był lodowaty. – Czy przyszło ci do głowy, że mogłaś zajść, w ciążę? Nie wiem, czy wiesz, ale to się zdarza. Co będzie, jeśli spodziewasz się dziecka, a Mossa przeniosą gdzie indziej? On chce wyjechać. Nie ma zamiaru siedzieć w Filadelfii do końca wojny.

– Porozmawiam z nim. Nie róbmy z tego tragedii.

– Billie, martwisz mnie. Porządne dziewczęta nie sypiają z mężczyznami przed ślubem. Nie chcę, żeby plotkowano o tobie jak o Cissy. O tak, ja również słyszałam – wyjaśniła, widząc zdumione spojrzenie córki. – Nie wiem, jak jej matka może chodzić z podniesionym czołem.

Agnes pochyliła się nad talerzem, żeby Billie nie dostrzegła jej uśmiechu. Wszystko szło zgodnie z planem. Musi tylko pamiętać, żeby mówić odpowiednie rzeczy w odpowiednim czasie. Upiła łyk kawy. Sama przed sobą nie chciała przyznać, że wstrząsnęły nią słowa Billie. Siła nie była cechą charakterystyczną jej ślicznej córki. To Moss Coleman przyczynił się do rozwoju tej siły. Billie nie może się zorientować, że Agnes nią manipuluje. Z westchnieniem żalu wróciła myślą do minionych lat, kiedy Billie była posłuszna i łatwa do prowadzenia. Pozwalała się kształtować zgodnie z wyobrażeniami matki. Billie Ames uważano powszechnie za ładną, utalentowaną dziewczynę. A niby dlaczego pani Fox widziała w niej potencjalną synową? Wszystko dzięki Agnes, która szykowała ją do życia lepszego niż obecne. Teraz ostrożnie, Billie musi sądzić, że kieruje się własną wolą.

– Billie, jesteś taka młoda. Moss jest od ciebie starszy, bardziej doświadczony. Nie pasujecie do siebie. Zapewne miał już wiele kobiet i będzie miał jeszcze więcej. Nie chcą, żeby cię skrzywdził. Nie chcę, żeby cię wykorzystał i porzucił. Popatrz, co się stało z Cissy. Nie o takim losie dla ciebie marzyłam. Najlepiej będzie, jeśli już nigdy się z nim nie spotkasz. Zapomnij o tej nocy.

– Nie! Kocham Mossa, a on kocha mnie. Poprosi mnie o rękę i przyjmę go. A jeśli mi się nie oświadczy, i tak będę na niego czekała, choćby do końca świata! Kocham go! – W jej oczach zalśniły łzy. Agnes ogarnęła fala współczucia, jednak była zdecydowana nie ulegać emocjom. Billie rzuciła serwetkę na stół i wybiegła z kuchni.

Agnes dopiła kawę i wstawiła kubek do zlewu. W ślad za córką poszła do jej pokoju, zamykając za sobą drzwi.

– Nie toleruję takiego zachowania, Billie. Skoro chcesz być dorosła i postępować jak dorosła, zachowuj się odpowiednio. Dzisiaj zastąpisz mnie w Czerwonym Krzyżu. Masz tam być o dziewiątej i zostać do obiadu. Weź prysznic i idź. Zadzwonię i uprzedzę, że mnie zastąpisz. Jestem zbyt zdenerwowana, żeby pracować – dodała.

Poczucie winy nie pozwoli Billie odmówić. Oczywiście miała rację. Znowu.

Gdy tylko Billie zniknęła za drzwiami, Agnes sięgnęła po telefon. Poprosiła, by połączono ją z podporucznikiem Mossem Colemanem w biurze admirała McCartera. Czekając, bawiła się kalendarzem. Policzyła dni od ostatniej miesiączki Billie. Moss Coleman i jemu podobni nie zawracali sobie głowy antykoncepcją, Agnes gotowa była założyć się o miesięczny przydział żywności. Przełknęła głośno ślinę. Doprawdy, wielce ryzykowała. Do głowy jej nie przyszło, że tak naprawdę ryzykowała Billie, bo to ona mogła zajść w ciążę.

– Biuro admirała McCartera. Podporucznik Coleman przy telefonie.

– Poruczniku, tu Agnes Ames. Czy moglibyśmy porozmawiać, kiedy skończy pan służbę? O której mam na pana czekać przy wejściu na teren jednostki?

Nie owijała w bawełnę. Zamierzała dobić z nim targu. Usta Mossa wykrzywił złośliwy uśmiech. Spóźniła się. Czekał na jej telefon od ósmej.

– Dobrze, proszę pani. Kończę dzisiaj o trzeciej. Do zobaczenia, pani Ames.

Wołowina. Ropa. Elektronika. Rancho. Setki akrów ziemi. Pieniądze. Władza. Prestiż. Wszystko, czego pragnęła dla Billie. Billie podzieli się z matką.

Agnes szybko napisała krótkie liściki do sublokatorek. Bardzo jej przykro, że oznajmia im to tak nagle, ale nie może dłużej wynajmować pokoi. Zakleiła koperty i wsunęła je pod drzwi. Dawno nie była w równie dobrym nastroju.

* * *

Okolice koszar nie należały do ulubionych miejsc Agnes. Czekanie na Mossa umilała sobie obserwowaniem marynarzy. Nie była jeszcze stara i niechętnie musiała przyznać, że mundur rzeczywiście ma w sobie coś pociągającego. Przez chwilę zapragnęła znów być młoda, ale zaraz przywołała się do porządku, dodając „pod warunkiem, że wiedziałabym to, co wiem teraz”.

W studebakerze było gorąco i duszno, na dodatek powietrze wypełniał zapach płynu hamulcowego, który ten idiota w warsztacie rozlał na wykładzinę. Przejrzała się w bocznym lusterku. Chciała kontrolować sytuację, a do tego należy wyglądać jak najlepiej.

Moss Coleman minął wartownika o piętnastej czterdzieści. Spóźnił się czterdzieści minut. Nie przepraszał ani się nie tłumaczył.

– Dzień dobry pani – wsiadł do studebakera z szerokim uśmiechem.

– Witam, poruczniku – odparła chłodno. Nacisnęła pedał gazu. Bawiła go cała sytuacja. Gdyby ojciec o tym wiedział, zzieleniałby. Jego syn dobija targu z kobietą. Jednocześnie irytowało go opanowanie Agnes. Powinna być wściekła. Przecież pozbawił jej córkę dziewictwa! Panowała nad sobą lepiej niż jego ojciec. Agnes Ames to suka. No tak, a ojciec to skurczybyk. On pewnie także wyrośnie na skurczybyka, choć na razie dopiero zaczynał edukację w tym kierunku. Agnes chyba wie, że spełni jej żądania. Wyczuwał jej zadowolenie. W porządku, ale niech się staruszka trochę pomęczy.

– Doskonale pan dzisiaj wygląda, poruczniku. Upał jest okropny, prawda? Liczę, że deszcz ocali mój ogródek.

– Dziękuję pani. – W ostatniej chwili ugryzł się w język i nie odwzajemnił komplementu dodając, że wygląda jak tryumfatorka.

– Czy rozmawiał pan dzisiaj z Billie? – zapytała otwarcie.

– Zadzwoniła do mnie z Czerwonego Krzyża. Podobno zastępuje panią, bo pani źle się czuje. Moja mama zawsze robi sobie okłady z octu na ból głowy.

– Proszę sobie darować te rady. Przejdźmy do rzeczy. – Zaparkowała przed dużym centrum handlowym. – Ani ja, ani pan nie mamy ochoty na kawę, więc zrezygnujemy z tego.

Czytała w jego myślach, zupełnie jak ojciec. Nie był ani zaszokowany, ani zdziwiony jej słowami. Nawet ojciec nie rozegrałby tego lepiej. Agnes Ames była, jak to określał Seth, kobietą z ikrą.

– Nie wątpię, że w tej sytuacji nie zostawi pan mojej córki na lodzie. Wzruszył ramionami, czym ją zdenerwował.

– Niewykluczone, a nawet bardzo możliwe, że Billie jest w ciąży – stwierdziła. – Wczoraj zapewne ani pan, ani jej nie była w głowie antykoncepcja i ewentualne skutki nieostrożności. W każdym razie każdy lekarz potwierdzi, że był to niewłaściwy moment.