Выбрать главу

– Najpierw będę pieliła w ogrodzie, potem przeniosę część moich rzeczy na górę. – Poczerwieniała, przypomniawszy sobie, jak przed kilkoma minutami marzyła o dzieleniu z nim sypialni.

Zdawał się czytać w jej myślach, gdy wyszeptał ochryple:

– Do naszej sypialni? Podoba mi się ten pomysł, Billie. A potem co? Chcę to wiedzieć, żebym mógł o tobie myśleć.

– Później pomogę mamie w przygotowaniach do ślubu, jeżeli mi na to pozwoli, oczywiście – zachichotała. – Pamięta o każdym najdrobniejszym szczególe. Właśnie pisze do twoich rodziców i uważa, że ja powinnam zrobić to samo. Co ty na to, Moss?

– Nie zawracaj tym sobie twojej ślicznej główki. Niech ona się tym zajmie. Będziesz miała dość czasu, by zajmować się innymi sprawami, teraz myśl tylko o mnie.

Staruszka nie zasypia gruszek w popiele, mruknął do siebie. Tato, usiądziesz z wrażenia, kiedy dostaniesz ten list. Oby tylko Billie nie przyszło do głowy zapytać, czy dzwonił do rodziców. Jezu, ależ to wszystko zabawne.

– Wiedziałeś, że mama chce napisać do twoich rodziców? – W jej głosie było wyraźne wahanie.

Zranione uczucia, domyślił się Moss. Ileż razy pocieszał Amelię. Należy to umiejętnie rozegrać, nawet skłamać, jeśli zajdzie potrzeba.

– Niezupełnie, ale to chyba dobry pomysł, nie uważasz?

– Chyba tak. Tylko że to ty, Moss powinieneś do nich napisać. Nie wiem nawet, czy do nich dzwoniłeś? Czy nie są ciekawi?

– Nie martw się, Billie. Wszystko jest w porządku. Zaufaj mi, dobrze?

– Ufam ci. Głupio mi teraz, bo powiedziałam, że do nich nie napiszę. Wiesz, mama chce nawet przesłać moje zdjęcie.

No tak, po Agnes można się tego spodziewać. Uśmiechnął się. Seth będzie studiował fotografię przez szkło powiększające.

– Zadzwonimy do nich po ślubie, i od razu porozmawiają z synową. Billie, powiedz mi, że mnie kochasz.

– Kocham cię, Moss. Nie mogę się doczekać jutra. Przez cały czas wyobrażam sobie nasze życie po ślubie.

– To dobrze – mruknął.

On też wyobrażał sobie różne rzeczy. Na przykład, jak wzbija się w błękitne niebo Pacyfiku z pokładu lotniskowca. Pilot. Dowódca eskadry. Tato, nie masz o niczym pojęcia! Idę na wojnę, a ty zadbasz o moją żonę i dziecko. Moss był przekonany, że Billie jest w ciąży. Sama przyznała przecież, że ciągle nie ma miesiączki. Za kilka dni ich przypuszczenia potwierdzi lekarz. Tato, dostaniesz prezent, o jakim nawet nie śniłeś. Następnego Colemana. Dziedzica nazwiska. Oby to był chłopak – Seth nie zadowoli się dziewczynką. Wrócił myślami do Billie.

– Jutro jest już blisko. Kochanie, muszę kończyć. Admirał wraca. Zadzwonię i przyjdę jutro na kolację.

– Do widzenia, Moss. Będziesz o mnie myślał?

– Tak, Billie, uważaj na siebie. Włóż kapelusz, wychodząc na dwór.

Po jej głosie poznał, że sprawił jej radość tą troskliwością. To dobrze. Szczęśliwa Billie nie łamie głowy rozmyślaniem, a wtedy Agnes nie stwarza problemów.

– Dobrze, Moss. Kocham cię.

Poprawił się na krześle. Admirała McCartera nigdzie nie było widać. Zapewne gra w golfa. W tej sytuacji napisze kilka listów. Poprosi o nowy przydział, najlepiej na USS „Enterprise”. Nie powinien mieć trudności z uzyskaniem tego, czego chciał; uważano go za dobrego pilota, należał do najlepszych absolwentów w swoim roczniku.

Zanim zabrał się do pracy, odebrał cztery telefony. Podczas rozmów bezmyślnie, machinalnie szkicował na kartce zgrabne, kształtne samoloty.

* * *

Agnes polizała brzegi koperty i zakleiła ją starannie. Zrobione. Nie wyśle tego listu pocztą lotniczą. Niech Colemanowie dostaną go po ślubie. Wtedy będzie za późno.

Agnes wzruszyła ramionami. Na Mossie można polegać. Kiedy złoży przysięgę małżeńską i włoży Billie obrączkę na palec, może sobie lecieć choćby i do Tokio. To Billie jest ważna, Billie i dziecko. To pewne, że jest w ciąży; ma wszystkie objawy. A jeśli jakimś cudem jeszcze nie spodziewa się dziecka, już ona, Agnes, zadba o to, by młodzi mieli dużo czasu dla siebie. W ciągu miesiąca spłodzą dziedzica Colemanów.

Czy Billie będzie dobrą matką? Jest taka młoda. Agnes nie wiedziała i nie obchodziło jej to. Colemanów stać na niańki.

Na myśl o pieniądzach Colemanów dostawała gęsiej skórki. Billie Ames Coleman. Agnes Ames, matka Billie Coleman.

Billie i Moss wzięli ślub pięknego słonecznego dnia. Ogród zakwitł tęczą kolorów. Billie promieniała. Moss wyglądał wspaniale w galowym mundurze. Agnes zacierała ręce.

Na przyjęcie w hotelu Latham, w centrum Filadelfii, zaproszono, łącznie z ojcem Donovanem, trzydzieści pięć osób. Agnes krzywiła się, ilekroć strzelał korek od szampana. Wszystko takie drogie! Co prawda Moss proponował, że pokryje koszty przyjęcia, ale się nie zgodziła. Były rzeczy, które musiała sama zrobić, i to właśnie była jedna z nich.

Moss zaszył się w kącie z butelką szampana. Obserwował żonę, jak żartuje z przyjaciółkami i tańczy z jego kolegami. Thad Kingsley nadskakiwał jej szczególnie. Mossowi to nie przeszkadzało. Teraz, kiedy Billie należy tylko do niego, stać go na wielkoduszność. Do dziś pamiętał, co powiedział tamtej nocy w USO. Nie chciał się nią z nikim dzielić. Nigdy więcej tam nie poszli.

Żonaty. Dobry Boże, wziął ślub i ma żonę. Opróżnił butelkę kilkoma haustami. Miał ochotę wleźć na stół i wznieść toast. Nie za młodziutką żonę, lecz za ojca. Tato, co to był za ślub. Wszyscy się upili, wszyscy z wyjątkiem panny młodej i jej matki. Podali nam truskawki, jajecznicę i naleśniki. Sprawiłem sobie żonę, stary łobuzie, i sam ją sobie znalazłem. Nikt mi jej nie szukał, nikt jej nie oceniał. Odnalazł Billie w tłumie. Pani Coleman. Pomachał do niej.

Przyjęcie Agnes dobiegało końca. Teraz nadszedł jego czas.

* * *

Hotel Latham należał do najlepszych w Filadelfii. Restauracja była duża i ruchliwa, malutki bar cichy i przytulny. Obsługa poruszała się niemal bezszelestnie po korytarzach wyłożonych grubymi chodnikami. Właśnie tam Billie miała spędzić noc poślubną. Co prawda, dla niej mógłby to być dziurawy szałas, byleby tylko Moss był razem z nią.

Na progu apartamentu Moss wziął Billie na ręce i przeniósł przez próg.

– Teraz jesteś moja, Billie Coleman, tylko moja!

W jego ramionach była słaba i bezbronna. Wyraził słowami jej myśli: teraz należał do niej i nic go jej nie odbierze.

W pokoju unosił się zapach róż. Billie jęknęła zachwycona. W wiaderku koło łóżka chłodził się szampan. Nagle ogarnęła ją nieśmiałość. Za oknem nadal świeciło słońce, a oni pójdą do łóżka. Wtedy, po tańcach, światło było zgaszone, niczego nie planowali, po prostu ulegli namiętności. Poczuła, że się rumieni.

Moss zdjął koszulę. Na tle białego podkoszulka wydawał się jeszcze bardziej opalony. Pod trykotem rysowały się silne mięśnie ramion i szeroka klatka piersiowa. Miał wąskie biodra, długie nogi, mocne uda. Był piękny, Billie czuła się przy nim blada i brzydka. Co skłoniło go do małżeństwa z nią? Nie przeszkadzało jej, że być może Moss jest bardziej atrakcyjny niż ona. W przyrodzie samce są zazwyczaj ładniejsze od samic.

Zaciągnął zasłony. Pokój pogrążył siew półmroku. Spojrzał na Billie. Nie promieniała już szczęściem jak przedtem. Przycupnęła na krawędzi łóżka. Po jej minie poznał, że z trudem powstrzymuje łzy. Rozumiał ją i współczuł. Była zmęczona przygotowaniami do ślubu, wyczerpana nadmiarem emocji, przerażona nową rolą żony.

– Billie, pomogę ci rozpiąć sukienkę – zaproponował. Czekał, aż wyrazi na to zgodę. Zazwyczaj był niecierpliwym kochankiem, jednak tym razem się nie spieszył. Chciał rozpalić Billie tak jak wówczas w małym pokoiku.