Zasłuchana, nie zauważyła zadowolonej miny Agnes.
– Moss, powiedz mi prawdę. Sam prosiłeś o nowy przydział. Zrobiłeś wszystko, co w twojej mocy, żeby dostać się na „Enterprise”. Myślałam, że przestałeś o tym myśleć, odkąd się pobraliśmy.
Prawda. Kiedy cię złapią z rozpiętym rozporkiem, mów prawdę.
– Nigdy nie ukrywałem, że zrobię wszystko, żeby się stąd wyrwać. Mamy wojnę i chcę walczyć. Nie okłamałem cię, Billie. Ani razu cię nie okłamałem.
– Ale to było, zanim dowiedziałeś się, że jestem w ciąży. Co ze mną i z dzieckiem?
– Jedź do Sunbridge. Ze względu na ciebie i na dziecko. Jesteś teraz jedną z Colemanów i tam jest twoje miejsce. Wszystko, o czym zamarzysz, będzie w zasięgu twojej ręki.
– Nie marzę o niczym ani o nikim innym prócz ciebie! Agnes wzięła sprawę w swoje ręce.
– Jedziemy do Austin, Billie, i koniec. Moss ma rację. To najlepsze wyjście w twojej sytuacji. Pojadę z tobą, żebyś nie czuła się osamotniona wśród obcych. Na pewno pokochasz państwa Colemanów, kiedy ich lepiej poznasz. – Sunbridge. Powiedział, że rancho nazywa się Sunbridge. – To dobry pomysł, Moss. Billie będzie potrzebowała wsparcia rodziny. Co, według ciebie, mam zrobić z tym domem?
– Znajdź dobrego agenta obrotu nieruchomościami i kontaktuj się z nim listownie. Jeśli nie chcesz zawracać sobie tym głowy, mój ojciec to załatwi.
Wszystko ustalone. Agnes była podekscytowana jak dziecko przed Bożym Narodzeniem. Ma sprzedać dom, więc nie będzie miała dokąd wracać po narodzinach dziecka. Sunbridge stanie się także jej domem. Nawet nie śmiała o tym marzyć, a tymczasem wszystko rozwija się po jej myśli. Z czasem także – Billie dostrzeże płynące z tego korzyści.
– Pozmywam sama. Moss, może pójdziecie z Billie na spacer? Albo do parku. Powinna się dużo ruszać.
– Doskonały pomysł – stwierdził z wymuszoną radością. Dlaczego Billie nie chce tego zrozumieć? Dlaczego kobiety tak się wszystkim przejmują? Nienawidził siebie za to, jak ją potraktował, ale nie chciał już o tym myśleć. Wziął ją pod rękę i wyprowadził na dwór. Wszystko będzie w porządku, już on o to zadba.
Billie zrównała swój krok z krokiem męża. Musi zaakceptować jego decyzję. Kłótnie i sprzeciwy oznaczałyby ochłodzenie stosunków, może nawet rozstanie, a tego nie zniosłaby. Czuje się zdradzona? Trudno, musi się z tym pogodzić. W tej chwili liczy się każda minuta. Nie wolno zmarnować tego czasu. Dąsanie się niczego nie zmieni, chyba tylko uczucia Mossa wobec niej. Z trudem przełknęła łzy i posłała mu szczery, wzruszający uśmiech.
Mossowi kamień spadł z serca. Billie jest taka słodka, czarująca. I jest w ciąży. Odwzajemnił jej uśmiech. Kochał ją za to, że jest jego żoną, matką jego dziecka. Gdyby nie ona, nie byłoby potomka i nie udałoby mu się zrealizować marzenia. Jego problem został rozwiązany: stanie na pokładzie okrętu. Zawsze będzie ją za to kochał.
Wrócili tuż przed dziewiątą. Najwyższy czas zadzwonić do Teksasu. Agnes obserwowała, jak Moss przestępuje z nogi na nogę. Po raz pierwszy, odkąd go znała, okazywał zdenerwowanie. Zazwyczaj pokonywał przeszkody z pewnością siebie, graniczącą z arogancją. Najwyraźniej jednak w ten sposób nie dałby sobie rady z ojcem.
Zasłonił dłonią słuchawkę.
– Są kłopoty z uzyskaniem połączenia. I musimy uwzględnić różnicę czasu. – Trzymał słuchawkę z dala od ucha, gdy zagrzmiał w niej głos Setha Colemana:
– Moss, synu! Cieszę się, że cię słyszę! Niedawno dostaliśmy list od jakiejś kobiety, która twierdzi, że jest twoją teściową! Co to ma znaczyć?
– To prawda, tato. – Zerknął na Billie. Obserwowała go uważnie. Oby ojciec nie domagał się wyjaśnień, na które teraz nie mógł sobie pozwolić. Do licha, za długo zwlekał z tą rozmową. Powinien był zadzwonić z biura.
– Czemu zrobiłeś takie głupstwo? Wojna to nie czas na ożenek. Mężczyzna nie myśli wtedy normalnie. Na świecie jest dosyć chętnych kobiet! – Cisza; Sethowi przyszło coś do głowy: – Czy musiałeś się z nią ożenić, synu?
– Mniej więcej tak to wygląda, tato – Moss czuł się nieswojo. Zastanawiał się, czy Billie słyszy słowa Setha.
– Jaka ona jest, ta twoja żona?
– Pierwsza klasa. Pamiętasz tę klaczkę, którą mi dałeś na dziesiąte urodziny i jak ją kochałem?
– Pamiętam, że zajeździłeś ją na śmierć! – rzucił szorstko Seth.
Moss spochmurniał. Dlaczego z niego taki skurczybyk? Kochał tamtego konia. Teraz. Wyrzuć to z siebie.
– Wysyłam Billie i jej mamę do Austin. Wyjeżdżam stąd za 36 godzin. Dostałem przydział na USS „Enterprise”. Nie powstrzymasz mnie, tato. Nie próbuj żadnych sztuczek. Proszę, byś zaopiekował się moją żoną i teściową. I dopilnuj, żeby mój syn przyszedł na świat cały i zdrowy. – Cisza w słuchawce nie zaskoczyła go. Seth przetrawiał nowe wiadomości.
– To trzecie głupstwo, które zrobiłeś w Filadelfii. Gdybyś nie latał z rozpiętym rozporkiem, nie ożeniłbyś się i…
– Nie chcę tego słuchać, tato. – Ze względu na Billie zmusił się do uśmiechu. – Będziesz miał wnuka.
– Na razie obchodzi mnie mój syn! – wrzasnął Seth. – Milcz teraz. Zadzwonię do odpowiednich ludzi i za dwadzieścia cztery godziny możesz zapomnieć o „Enterprise”.
– Jeśli skiniesz palcem w tej sprawie, nigdy ci tego nie wybaczę. Nie żartuję. – Cisza. Chciał się upewnić, że ojciec zrozumiał. – Pokochasz Billie. Pomyśl, tato, będziesz dziadkiem. – Rzucić staremu przynętę i zobaczyć, czy się skusi.
W słuchawce rozległ się suchy kaszel. Moss wyobrażał sobie, w jakim terapie myśli przelatują przez głowę ojca. Dziecko załatwi sprawę. Seth nie pozwoli, by cokolwiek stanęło między jego synem a wnukiem.
– A jej matka? – burknął.
Moss z trudem powstrzymał śmiech. Nie powie mu przecież, że Agnes to suka pierwszej wody!
– Zupełnie jak ty. Ją także pokochasz.
– Matka chce z tobą rozmawiać – oznajmił Seth. – Nie odkładaj później słuchawki. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
– Owszem, skończyłeś, tylko nie chcesz się z tym pogodzić.
Moss przyciągnął Billie do siebie. Załatwione. Staruszek nie będzie mu wchodził w drogę, nie teraz, kiedy stawką w grze jest dziedzic imperium.
– Mamo! Cieszę się, że cię słyszę! Jak się czujesz? Zmartwił go jej słaby smutny głos:
– Brakuje nam ciebie, synku. Billie to na pewno wspaniała dziewczyna i pokochamy ją tak, jak ciebie. Kiedy j ą poznamy?
– Niedługo. Tata ci wszystko wyjaśni. Billie i jej matka przyjadą do Austin. Opiekuj się nimi, mamo. Obiecaj mi.
– Obiecuję, kochany. Co to znaczy? Czyżbyś dostał nowe rozkazy? Myślałam, że ojciec to załatwił…
– Owszem, ale ja to zmieniłem. – Oddał słuchawkę Billie, zanim matka zadała następne pytanie.
Billie głośno przełknęła ślinę.
– Pani Coleman. Tu Billie Ames, to jest Billie Coleman.
Moss uśmiechnął się, widząc jej zakłopotanie.
– Bardzo chciałam poznać panią i pana Colemana. Mam nadzieję, że nie sprawimy państwu kłopotu naszym przyjazdem.
– Drogie dziecko, nie zgodziłabym się na inne rozwiązanie. Nie mogę się już was doczekać. Musimy być razem, Billie, ze względu na Mossa.