Выбрать главу

Moss zawiadomił telegraficznie, że cały i zdrowy dotarł do San Diego. Nie mieli od niego żadnych innych wieści. Billie pisała do niego na adres poczty polowej i wysłuchiwała narzekań na złą jakość usług pocztowych, kiedy się skarżyła na brak wiadomości. Pisała co wieczór, na cieniusieńkim papierze, który zdobyła dla niej Jessica.

Już po pierwszym zastrzyku Billie poczuła się lepiej, nadal jednak była samotna i znudzona. Jessica dotrzymywała jej towarzystwa, kiedy tylko pozwalało na to samopoczucie Billie. Młodą kobietę cieszyła jej obecność. Lubiła słuchać opowieści o dzieciństwie Mossa i oglądać zdjęcia w rodzinnym albumie. Pewnego dnia Jessica zapytała, czy chciałaby zobaczyć pokój Mossa.

Zaprowadziła ją do zachodniego skrzydła, na drugie piętro.

– Tutaj mieszkał jako chłopiec – wyjaśniła. – Kiedy miał siedemnaście lat, przeniósł się do pokoju obok twojego. A potem wyjechał do college’u.

Billie weszła do środka. Nagle znalazła się w świecie Mossa. Szkolne proporczyki zasłaniały niemal całą ścianę nad wąskim łóżkiem. W kątach poniewierały się książki, kije do hokeja i baseballu. Na półkach i szafkach stały niezliczone trofea sportowe, z sufitu, na niemal niewidzialnych drucikach, zwisały modele samolotów, wykonane przez Mossa z wielką starannością.

– Zostań tu, Billie. Dzisiaj uśmiechnęłaś się po raz pierwszy – zauważyła Jessica. – Gdybyś mnie potrzebowała, będę w kuchni z Titą. Musimy przygotować listę zakupów na przyszły tydzień. Później pokażę ci coś jeszcze.

Jessica zamknęła za sobą drzwi. Biedna Billie, tak bardzo tęskni za Mossem. Mieli mało czasu, żeby się dobrze poznać. A do tego dziecko w drodze. Idąc do kuchni, zastanawiała się nad niechęcią Setha do synowej – „ulepiona z innej gliny niż Colemanowie”. Jedno jednak łączyło jej męża i tę śliczne dziewczynę – oboje kochali Mossa. Dopiero teraz Jessice przyszło do głowy, że to, być może, jest przyczyną niechęci Setha – widział w Billie rywalkę do uczuć syna. Westchnęła. Zawsze tak było. Od dnia jego narodzin nic innego się dla Setha nie liczyło. Ona i Amelia nie stanowiły wyjątku. Amelia przez całe życie walczyła o miłość ojca. Później starała się chociaż przyciągnąć jego uwagę. To stało się przyczyną jej szaleństw i buntów. Wszyscy w tej rodzinie, Moss także, za najważniejsze w życiu uważali okazanie się godnym miłości Setha. Miłości, którą tak niechętnie obdarzał.

Billie nawet nie usłyszała wyjścia teściowej, do tego stopnia pochłonął ją świat Mossa. Z łatwością wyobrażała sobie jego ciemną głowę pochyloną nad biurkiem, kiedy odrabiał pracę domową albo z zapałem malował model samolotu. Zapewne pokochał latanie jako bardzo młody chłopak. Spojrzała na regał pełen trofeów sportowych. Na półkach leżały także książki, niektóre czytane wielokrotnie, na co wskazywały podarte okładki i „ośle uszy”. Na ścianach wisiały zdjęcia: Moss grający w baseball, rugby, na balu absolwentów z ciemnowłosą dziewczyną. Była szczupła, miała regularne, ostre rysy. Widniała na wielu innych fotografiach. Na jednej, pogiętej i zniszczonej, jakby noszono ją w portfelu, uśmiecha się do Mossa, a on obejmuje ją zaborczo, pod zdjęciem nabazgrał: „Alice i ja”.

Billie poczuła ukłucie zazdrości. Kim jest Alice?

Na innych zdjęciach Mossowi towarzyszyła Amelia, jego siostra. Billie widziała ją w albumie rodzinnym. Stali obok siebie, Amelia obejmuje szyję kucyka, Moss władczo trzyma uzdę.

Billie przysiadła na łóżku i dotknęła swetra z zielonej wełny. Tak mało o nim wiedziała. Ze smutkiem uświadomiła sobie, że człowiek, któremu oddała serce, nadal jest jej obcy. Nigdy nie było czasu na pytania, na poznawanie przeszłości. Liczyła się tylko teraźniejszość. I oto znalazła się w jego pokoju, w świątyni jego dzieciństwa. Nagle wydało jej się, że przysłał ją do Teksasu, by czekała tu na niego jak kolejna rzecz, która do niego należy. Machinalnie dotknęła brzucha. Owoc ich miłości także należy do Mossa. Dziecko, tak jak ona, będzie czekało, aż właściciel się nim zainteresuje.

* * *

W przeszłości zanurzała się Billie także w warsztacie, dokąd Jessica zabrała ją później. Moss, już nieco starszy, zapełnił małą izdebkę za stajnią silnikami, kablami, śrubokrętami. Także tutaj odnosiło się wrażenie, że wyszedł na chwilę, że zaraz wróci i dokończy zaczęty projekt.

– Właściwie dawno temu trzeba było to wszystko wyrzucić – zauważyła Jessica pogodnie – ale Seth nie chce nawet o tym słyszeć. Jest uparty jak osioł. A przecież Moss na pewno nie będzie tu już majsterkował, skoro ma do dyspozycji laboratoria z najnowocześniejszym wyposażeniem.

Billie uniosła brwi w niemym pytaniu.

– Właśnie tak, kochanie. Moss ci nie powiedział? Pewnie był zbyt zajęty zawracaniem ci w głowie – zażartowała teściowa. – Imperium Setha nie ogranicza się do bydła i ropy, o nie. Colemanowie zajmują się także elektroniką. Moss ma głowę na karku, jeśli chodzi o świeże pomysły albo nowe zastosowanie starych wynalazków. To dosłowny cytat z Setha. Ja także jestem bardzo z Mossa dumna. Chociaż ojciec spełniał każdą jego zachciankę, Moss nie jest zepsuty ani leniwy. Bardziej niż nowy sportowy samochód cieszą go jego drobne wynalazki. – Uśmiech Jessiki zdradzał, jak bardzo docenia syna. – Moss zawsze miał głowę na karku. Muszę przyznać, że wykazał się doskonałym gustem przy wyborze żony. – Objęła Billie. – Stałaś mi się bardzo bliska, kochanie. Nie ukrywam, że ma to związek z dzieckiem, które ma przyjść na świat, ale niezależnie od tego bardzo się cieszę, że przyjechałaś do Sunbridge.

– Moss wykazał się także doskonałym gustem przy wyborze matki – zażartowała Billie, odwzajemniając uścisk. – Dziękuję, że pokazałaś mi jego pokój i warsztat. Tylu rzeczy ciągle nie wiem o moim mężu.

– Mężczyzn z rodziny Colemanów niełatwo zrozumieć, Billie. Moss ma w sobie dużo z ojca, a choć jestem żoną Setha od prawie trzydziestu lat, skłamałabym mówiąc, że go znam. To jest świat Mossa, Billie, i jeśli chcesz być szczęśliwa, uczyń z niego także twój świat. Twoje dziecko będzie częścią Sunbridge. Mara nadzieję, że zgłębianie tajemnic pozwoli ci zapomnieć o samotności.

Razem wyszły na zewnątrz, na rozpalone słońce Teksasu. Billie próbowała spojrzeć na trawnik i pastwiska oczami Mossa. Sunbridge. Jego dom. Czy kiedykolwiek stanie się domem dla niej?

* * *

Seth poświęcił wyjątkowo dużo czasu na ubranie się do kolacji. Zazwyczaj sięgał do szafy i wkładał na siebie pierwszą lepszą rzecz. Tego wieczora jednak będą goście. Goście, żachnął się. Wybladła żona Mossa i jej matka, pirania w ludzkiej postaci. Zdecydował się na szytą na miarę zamszową marynarkę za 500 dolarów. Postanowił nawet włożyć krawat. Trochę szpanu nie zaszkodzi. Agnes Ames na pewno wyceni każdą sztukę jego garderoby co do centa. Gdyby nie znał się na ludziach, nie zaszedłby tak daleko. Seth widział kiedyś ogień płonący w oczach Agnes; znał go z własnego spojrzenia.

Przyjrzał się sobie uważnie. Był uosobieniem sukcesu. Nie tak dawno magazyn „Texan” poświęcił mu duży artykuł i wspominał jego trudne dzieciństwo. Trudne, dobre sobie, żachnął się. Urodził się w rodzinie farmera biednego jak mysz kościelna. Wraz z piątką braci harował od świtu do nocy. Sypiał na twardym materacu, za źródło ciepła mając jedynie nie myte ciała braci. Nigdy nie zapomni ich zapachu… Matka zawsze chodziła z brzuchem albo rodziła kolejne niepotrzebne nikomu dziecko. Rozpacz w oczach ojca i smród bimbru w jego oddechu przekonały go, że praca na cudzej ziemi nie daje porządnego dachu nad głową.