Выбрать главу

Szybko odepchnęła od siebie te myśli. Ona także przecież nosi nazwisko Coleman.

* * *

Moss wyskoczył z pociągu na stacji w Austin. Niedbale przerzucił płaszcz przez ramię.

– Tato!

Kiedy już wyzwolił się z uścisku ojca, dumnie wskazał rękaw marynarki:

– Patrz, tato: porucznik!

– To świetnie, chłopcze. Jeszcze dochrapiesz się admirała. Chcesz admirała? Załatwię ci!

– Do licha, nie. To nie ja, lecz Thad zajdzie tak wysoko, sądząc po jego dotychczasowych osiągnięciach. Tato, trzymaj się z daleka. Załatwiam wszystko po swojemu. Gdzie mama i Billie? Wszystko w porządku? – zapytał po chwili.

– Moss, twoja matka nie czuje się najlepiej. Powinieneś o tym wiedzieć.

– Słuchaj, nie dam się na to złapać. To kolejna sztuczka, żeby mnie zatrzymać. Mama może polegać na tobie, poza tym są tu Billie i Agnes. Na mnie czeka wojna.

– Phi! Nie dramatyzuj, synu.

– W rozmowie z tobą trzeba wszystko wyolbrzymiać, żeby do ciebie dotarło.

– Wiedziałem, że tak powiesz – mruknął Seth dobrodusznie. – Najważniejsze, że jesteś w domu.

– Gdzie Billie? – powtórzył Moss.

– W Sunbridge. Nie oczekuj zbyt wiele. Ostatnio nie jest w najlepszej formie. Z przykrością stwierdzam, synu, że nie trafiłeś na dobrą krew. Szkoda, że nie można ich przedtem wypróbować. Miałem takiego samego pecha z twoją matką. Im są delikatniejsze, tym gorzej to znoszą. Przecież widziałem, jak Meksykanki rodzą przy drodze i zaraz wracają do pracy.

– Co z Billie, tato? Powiedz mi wreszcie. A dziecko?

– W porządku, w porządku, przynajmniej tak mówi lekarz. Ale mała Jankęska ciągle rzyga. Ukrywa to jak może, jednak to pewne, że bardzo ciężko znosi ciążę. Jeśli masz jakieś sprośne myśli, natychmiast wybij je sobie z głowy. Nie pozwolą, byś ryzykował życiem mojego wnuka, jasne?

Moss przyglądał mu się uważnie.

– Innymi słowy, swoje potrzeby biologiczne mam załatwiać w burdelu tak, tato?

Seth się skrzywił:

– W wojsku nie zasypujecie gruszek w popiele, co? Nauczyli cię odpyskiwać ojcu?

– Niedaleko pada jabłko od jabłoni. O ile pamiętam, sam masz niewyparzony język.

– Dobrze pamiętasz. Bądź miły dla małej. Nosi Rileya Setha Colemana.

– Widzę, że spodobało ci się imię, które wybrałem, ale oczywiście musiałeś je nieco poprawić. – Moss się uśmiechnął, widząc błysk w oczach stan go. Seth nie mógł się doczekać narodzin wnuka.

– Chodźmy, Carlos czeka. W samochodzie opowiesz mi dokładnie, co robiłeś. Z najdrobniejszymi szczegółami. I o tym Thadzie Kingsleyu. Chyba nie jest lepszy od ciebie, co, synu?

Moss miał wrażenie, że płynie pod prąd. Co tu się, do diabła, dzieje. Z listów Billie wynikało, że ma się dobrze. A pisała regularnie siedem listów tygodniowo. Do tej pory nie wyobrażał sobie, że to samo można napisać tak rozmaity sposób. Nie znaczy to wcale, że nie cieszył się na codzienne listy od niej, wręcz przeciwnie. Nie mógł się doczekać spotkania z nią. Tylko o tym myślał od dziesięciu dni. Wszystko już sobie zaplanował. Porwie ją na ręce i zaniesie na górę, a wtedy… Okrągły brzuszek nie sprawi mu różnicy.

– Wszystko zaplanowałem, synu. Objedziemy rancho, jak dawniej, zanim zdecydowałeś, że wolisz samoloty. Upieczemy wołu, zaprosimy znajomych, żebym miał się przed kim chwalić, a później opowiem ci, co nowego w firmie. Mamy siedem dni, synu. Chciałem załatwić dwa tygodnie, ale nie dałem rady. Tydzień to i tak dużo.

Teraz. Powiesz mu teraz, zanim wysnuje więcej pięknych planów.

– Tato, nie tydzień, tylko cztery dni. Za cztery dni muszę wracać. Przykro mi, ale nie mamy wyjścia. Coś się szykuje, a nie chcę niczego przegapić. Jeśli masz zamiar się wściekać, proszę bardzo, zrób to teraz. Nie chcę, żeby cokolwiek zepsuło mój pobyt z Billie.

– Ogłuchłeś, czy co? Mała jest w kiepskiej formie. Nie ulżysz sobie, zapamiętaj to. Pewnego dnia wpadniesz po uszy w kłopoty dlatego, że jesteś w gorącej wodzie kąpany. Zaufaj mi. Powiedz, pewnie nie kupiłeś żadnych prezentów, co?

– Tato, zakupy na lotniskowcu? – Moss nie mógł powstrzymać głośnego śmiechu.

– Tak też myślałem. Agnes wszystko załatwiła. Dałem jej czek in blanco i wykupiła sklepy do gołych półek. Nie martw się o nic.

– Dogadujesz się z nią? – Moss skrzywił się zabawnie.

– Konie z nią mogę kraść. Rozumiemy się doskonale – przyznał Seth. – Mamy, jakby to powiedzieć, wspólny cel.

– Tak właśnie myślałem. A mama?

– No cóż, synu, znasz matkę. Jest za dobra, ciągle doszukuj e się w ludziach czegoś pozytywnego. Czy inaczej wytrzymałaby ze mną przez tyle lat?

Moss skinął głową z komiczną powagą:

– Sam się nad tym często zastanawiałem, tato. Co nowego u Amelii? Dostałem od niej list jeszcze na Hawajach, od tamtej pory nic nie wiem.

– Twoja siostra wydała się za mąż – usłyszał. – Tym razem naprawdę to zrobiła. Znalazła sobie pilota RAF-u, wdowca, z małym synkiem. – Żachnął się: – Wyobrażasz sobie roztrzepaną, głupią Amelię jako macochę? Dobrze, że nie wychowuje małego Colemana. Twoja Jankeska ma więcej rozumu w małym palcu niż Amelia w głowie. I na dodatek wyszła za angola.

Moss ściągnął brwi:

– Dlaczego jesteś wobec niej taki surowy, tato? Przecież wiesz, że dla ciebie skoczyłaby w ogień. Opowiedz coś o tym pilocie. Ile lat ma jej pasierb?

Seth machnął ręką na jego pytania:

– Zapytaj matki, ona ci powie. Szczegóły z życia twojej siostry nudzą mnie albo żenują. Skoro już tak jej było spieszno do ołtarza, mogła była wrócić do domu i sprawić matce przyjemność, wychodząc za mąż wśród swoich. Ale nie, taka egoistka robi to na końcu świata.

– Tato, niełatwo jest przedostać się przez Atlantyk. Wiesz, mamy wojnę.

– Więc powinna była poczekać – Seth nie miał zamiaru ustąpić. – Ale twoja siostra nigdy nie czeka, o czym zresztą doskonale wiesz. – Westchnął ciężko. – Chociaż może to i lepiej. Nie wiadomo, czy Jessica dałaby radą zorganizować wesele.

– Co jej dolega?

– A któż to może wiedzieć? Zdaniem lekarzy potrzebuje spokoju, poza tym coś jest nie tak z jej ciśnieniem. Większość czasu spędza w łóżku, ale to niewiele pomaga. Billie się nią opiekuje, trzeba jej to przyznać. Spędza z twoją matką mnóstwo czasu. Chyba się zaprzyjaźniły.

To znaczy, że Seth tego nie pochwala. W jego mniemaniu Billie jest taka jak Jessica, a to poważny błąd. Seth cenił siłę i bezczelność, a tych cech jego żona nigdy nie przejawiała. Moss zmrużył oczy:

– Tato, dlaczego jej nie lubisz? To wspaniała dziewczyna. Ciągle mam wyrzuty sumienia, że się z nią ożeniłem. Zasługuje na kogoś lepszego niż Coleman. Jesteśmy źli dla naszych kobiet. Boże, tato, nigdy ci nie wybaczę, jeśli się dowiem, że utrudniałeś jej życie.

– Uspokój się, synu. Robisz z igły widły i wiesz o tym doskonale. To wcale nie tak. Ona jest po prostu ciągle chora. Miała mdłości w dniu, w którym tu przyjechała, i nic się od tej pory nie zmieniło. Cały czas wygląda tak, jakby miała zaraz rzygać albo zemdleć. Nie widziałem, żeby coś jadła, ale przytyła chyba z dziesięć funtów za każdy miesiąc w Sunbridge. Nadal jest ładna, ale chora, a wiesz, że nie znoszę jęczących kobiet.