Sama znajdzie sobie jakieś zajęcie. Tym bardziej ucieszy ją powrót Mossa.
Stareńki ford prychał coraz głośniej, gdy jechała wśród wzgórz. Jessice cała zamieni się w słuch, gdy Billie opowie jej o Hawajach. Teściowa będzie chciała wiedzieć wszystko „dokładnie”. Jaki dokładnie odcień mają kwiaty hibiskusa, a jaki – trawnik przed domem, i jakim cudem jest on tak miękki skoro obok leży ocean? Billie postanowiła to sprawdzić. Jessica będzie chciała usłyszeć wszystko o wyprawie na Diamond Head i o panoramie. Zapewne zażąda także relacji o najlepszym przyjacielu Mossa. Najtrudniej przyjdzie opisać Pacyfik. Co można powiedzieć o doskonałym dziele Bożym? O spienionych bałwanach i piętnastostopowych falach. W tej chwili przychodziło jej do głowy określenie „zapierający dech w piersiach”.
Pewnego dnia opowie o tym także Maggie. Kiedy córeczka będzie w stanie zrozumieć, podzieli się z nią pięknymi wspomnieniami.
Tuż przed nią wyrósł wiekowy figowiec i stara brama. Billie wysiadła z samochodu, otworzyła ją, wjechała, znów wysiadła i zamknęła bramę na noc. Kiedy zbliżała się do domu, uderzył ją zapach wiecznie kwitnącej plumerii. Powoli przyzwyczajała się do niego. Przypominał znany jej z Filadelfii aromat kapryfolium, tyle że był słodszy, bardziej odurzający. I o wiele piękniejszy. Wzdłuż ścieżki na plażę otwierały pąki kwiaty kwitnące nocą. Upuściła torebkę i zdjęła buty. Stąpała ostrożnie, żeby się nie pokaleczyć. Ciepły wiatr pieścił skórę delikatnie, jak rączka małej Maggie. Zdenerwowana i zawstydzona, wytarła łzy z oczu. Maggie ma znakomitą opiekę i wcale za nianie tęskni. Jessica otacza ją troskliwą miłością. Nie, nie powinna teraz o nich myśleć. Teksas leży na drugim końcu świata. Niemal słyszała, jak Seth upomina ją, by sobie nie zawracała głowy.
Długo siedziała na plaży. Myślała o wszystkim i o niczym. Wpatrywała się w ocean i rozważała, czy gdzieś tam, za horyzontem, łączy się z Atlantykiem. W najbardziej szalonych marzeniach nie przypuszczała, że znajdzie się na prywatnej plaży na Hawajach… sama.
Wiatr się uspokoił. Nawet tego nie zauważyła. Nagła myśl wyrwała ją z zadumy. Ciąża. Wywołały ją wspomnienia Maggie, była tego pewna. Jest zdrowa i silna. Podczas ostatniej wizyty lekarz poklepał japo plecach i powiedział, że nic jej nie dolega. Jednocześnie po raz kolejny ostrzegał przed drugą ciążą. Nader delikatnie oznajmił, że uważa za swój obowiązek poinformować Agnes i Setha ojej stanie. Stanie? Dopytywała się. Ale doktor uparcie kręcił głową i powtarzał, że ma już dziecko, więc po co ponownie ryzykować? Słuchała jednym uchem, niezbyt przejęta. Moss jest tak daleko. Zanim się spotkają, wyzdrowieje. Przecież kobiety rodzą codziennie. Jest młoda i zdrowa jak koń, sam lekarz tak powiedział.
Moss nie uważał, a ona o tym nie myślała. A teraz? Moss założył z góry, że wszystko jest w porządku. Jak mogłaby spojrzeć mu w oczy i przyznać, że nie jest doskonała? Dzieci stanowią część małżeństwa. Nie może mu powiedzieć i nie zrobi tego. Pragnęła tylko jednego: być dla niego idealną żoną. Zaryzykuje.
Zadrżała, kiedy dotarł do niej chłodny powiew wiatru, pachnący wilgocią i deszczem. Późno już. Czas wracać do domu. Weźmie prysznic, żeby zmyć sól ze skóry. Albo jeszcze lepiej, przygotuje sobie gorącą kąpiel z aromatycznym olejkiem. Następnie zagra coś na pianinie w salonie. Od dawna nie grała, to ją uspokoi i szybko zaśnie. Ciekawiło ją, co porabia Moss. Czy tęskni za nią równie mocno, jak ona za nim.
Przez następne dwa i pół dnia Billie nauczyła się, z pomocą Phillipa, kilku słów po hawajsku. Dowiedziała się, że kamaaina znaczy „mieszkanka wyspy od dawna” i odnosi się do Ester Kamali. Mahalo to „dziękuję”, a ono to „smaczne”. (Powtarzała to raz po raz, pochłaniając tuzin owoców mango!). Wahine znaczy „kobieta”, wikiwiki - „zrobić szybko”. Przed odejściem służący oznajmił jej, że jest „jaw” – „piękna”. Przyjęła komplement z uśmiechem. Wymowa wcale nie jest trudna, a słowa brzmią tak ładnie. Kiedy Moss przyjedzie, sprawi mu niespodziankę.
Moss prowadził ostrożnie, choć nie mógł się doczekać, kiedy weźmie Billie w ramiona. Na pewno już czeka. Z przyjemnością zaciągnął się cienkim cygarem, które ostatnio polubił. Zdawał sobie sprawę, że zasłużył sobie na karę, jednak nigdy dotąd samotne noce na służbie nie dłużyły się tak bardzo. Do licha, człowiek przyzwyczaja się do przyjemności.
Miał wrażenie, że Thad go unika. Może przyjaciel jest bardziej dyskretny i taktowny niż sądził i nie chce przeszkadzać jemu i Billie. Jednakże gryzła go myśl, że gdy poprosił o zaopiekowanie się żoną, Thad nagle wynalazł sobie tysiąc innych zajęć. Z drugiej strony, Billie, choć podniecająca dla niego, nie była ciekawym towarzystwem. Może z czasem, kiedy dojrzeje, będzie inaczej. Teraz jednak nie stanowiła wyzwania, nie roztaczała aury tajemniczości czy niebezpieczeństwa. Sądził, że większość mężczyzn zgodziłaby się z nim mówiąc o żonach i że tak właśnie ma być. Żona to pewność i bezpieczeństwo, rutyna. Dlatego właśnie mężczyźni nie żenili się z kobietami takimi jak Lola. Pracowała w Holli Loki’s po drugiej stronie wyspy. Była szalona i nieokiełznana, włóczyła się z niebezpiecznymi ludźmi; była podniecająca. I pokazywała mu rzeczy dużo ciekawsze niż zdjęcie dziecka, którego nie widział na oczy.
Maggie. Skąd Billie wytrzasnęła to imię? Musi ją zapytać. Zapewne powie mu, że nazwała ich córkę po autorce „Przeminęło z wiatrem”, swojej ulubionej powieści. Boże, z kobietami nigdy nie dojdziesz do ładu! Seth nie przejąłby się nawet, gdyby Billie nazwała małą pepsi – cola. Ojciec dobrze wiedział, czego chce. Poruszył niebo i ziemię, żeby wysłać Billie na Hawaje tylko dlatego, że pragnął wnuka. Zrobił, co do niego należało, reszta zależy od Mossa. A on z rozkoszą spłodzi Rileya Setha Colemana.
Z Billie chyba wszystko w porządku? Przecież wygląda jak okaz zdrowia. Równolegle z jej przyjazdem, dostał list od matki. Pisała, że martwi się 0 Billie. Zapewne przemawia przez nią macierzyńska troska, mimo to jednak nie mógł zapomnieć jej słów. Podobno rozmawiała z doktorem Wardem Zdecydowanie odradzał kolejną ciążę. Co to, do cholery, ma znaczyć? A jeśli to prawda, dlaczego Billie nic mu o tym nie powiedziała?
Jak zwykle, gdy coś krzyżowało mu plany, Moss zepchnął ponure myśli w ciemny kąt świadomości. Billie to dorosła kobieta, przecież sama jest matką, i nikt nie ma prawa wtrącać się w ich sprawy! Zaczął gwizdać. Kiedy w oddali zobaczył dom, zastanawiał się, czy syn odziedziczy po nim ciemne włosy.
Rozdział trzynasty
Thad Kingsley stał z papierosem w ustach tuż przy pasie startowym. Choć łamał przepisy, paląc tutaj, nie było w pobliżu nikogo, kto mógłby na niego donieść. Zaciągnął się głęboko, zdusił niedopałek obcasem i schował dowód przestępstwa do kieszeni. Samolot z wymalowanym symbolem Czerwonego Krzyża podchodził do lądowania. Thad miał ochotę bić brawo. Pilot spisywał się na medal.
Lekarstwa? Zazwyczaj dowożono je ciężarówkami. Ulegając ciekawości, czekał, aż otworzą luki. Z kokpitu wyskoczyli dwaj mężczyźni w mundurach. Wyższy podszedł do człowieka z obsługi naziemnej i podsunął mu arkusz papieru. Marynarz podrapał się w głowę i bezradnie wzruszył ramionami. Thad podszedł na tyle blisko, że usłyszał słowa wysokiego kaprala:
– Mamy towar dla niejakiego Colemana, podobno tutaj stacjonuje. Słuchaj, nie wciskaj mi kitu, że nie wiesz, kto to. To jakiś cholerny admirał. Co powiesz na to: rozładujemy towar, a wy zawiadomicie jaśnie admirała Colemana, że przybyło jego żarcie. – Na jego twarzy malował się niesmak.