Выбрать главу

– Jeszcze czas na niaki.

– Ziemniaki – poprawiła Billie.

– Właśnie mówię, niaki.

Masło czekało w lodówce, do olbrzymich solniczek wsypywano sól. Dziewięciolatek z zapałem składał papierowe serwetki. Dostarczono co najmniej pół tuzina wielkich obrusów w biało – czerwona kratę. Seth to wszystko załatwił! Nie mogła w to uwierzyć. Na pewno czegoś zapomniał. Zaglądała do worków i kartonów. Ze zdumieniem wyciągnęła dwie paczki wykałaczek i trzy pudła pastylek miętowych – na niestrawność, jak przypuszczała. Zajrzała głębiej – biała kapusta i tarki, żeby zrobić sałatkę! Boże drogi! A kilka galonów sosu chłodzi się w lodówce. Tyle jedzenia, taki kawał drogi z Teksasu. Niewiarygodne. Niechętnie przyznała, że niczego nie brakuje. Seth pamiętał o wszystkim, przysłał nawet fasolę do pieczenia.

– Phillip, niech ktoś zaniesie kukurydzę pod tamto drzewo. Oczyszczę ją. Będzie mi potrzebny koszyk albo coś podobnego. – Jeszcze nie skończyła mówić, a już młody chłopak zarzucił worek na ramię. Z olśniewającym uśmiechem dał na migi znak, by szła przed nim.

Na tarasie pomachała grupie dziewcząt, które zręcznie plotły lei, wieńce wręczane gościom na powitanie. Moss również o niczym nie zapomniał. Chociaż to teksaskie barbecue, nie zabraknie na nim hawajskich akcentów.

Siedząc pod drzewem i łuskając kukurydzę, Billie uświadomiła sobie, jak wielka odległość dzieli ją od domu. Spojrzała na stos zielonych liści i stertę pięknych, równych złotych kolb. Szkoda, że nie skosztuje kukurydzy. Żałowała pochopnie złożonej obietnicy, że nie będzie jadła w sukni Ester Kamali. Po wyjściu gości przebierze się i posili resztkami.

Po dwóch godzinach powierzyła żmudną pracę jednemu z chłopaków. Nie był tym zachwycony, jednak posłuchał ostrego głosu wuja Phillipa. A teraz był czas, aby pójść do kuchni i sprawdzić, jak się sprawy mają.

Zadowolona z działalności Rosę, uciekła na plażę, na długi samotny spacer. Początkowo nie myślała o niczym, pogrążona w marzeniach, jednak ostry zapach oceanu ściągnął ją na ziemię. Po co tyle zamieszania o głupi piknik? Dlaczego Mossowi tak na tym zależało? I Seth, który przysłał jedzenie z drugiego końca świata! Chyba nigdy nie zrozumie Colemanów. Poranne zachowanie i słowa Mossa zraniły ją boleśnie. Sama przed sobą przyznała, że w gruncie rzeczy myśl o barbecue budzi w niej zazdrość. Dlaczego Mossowi nie wystarcza jej towarzystwo? Każda chwila się liczyła. Lada dzień „Enterprise” będzie gotowa do drogi. Kto wie, kiedy znowu będą razem? Naucz się cieszyć tym, co masz, powiedział Thad. Nie wolno jej o tym zapomnieć.

Zabawa potrwa do świtu, a Moss musi wracać na weekendy do bazy. Zatem sprzątanie przypadnie w udziale jej i Rosie.

Westchnęła, zapatrzona w bezkresny ocean. Powinna śpiewać z radości. Oto jest tu, na tej rajskiej wyspie, z mężczyzną, którego kocha całym sercem, wkrótce włoży przepiękną suknię… a tymczasem rozczula się nad sobą. Oficerowie, piękne kobiety… dlaczego nie upaja jej myśl o przyjęciu? Dlaczego czuje się nieszczęśliwa i opuszczona? Czy to efekt nie przespanej nocy? Nie, nie raz pracowała do świtu i nigdy nie była w równie fatalnym nastroju. Chandra? Być może. Rozczarowanie? Na pewno. Czyżby oczekiwała zbyt dużo, pragnąc spędzać z mężem każdą wolną chwilę?

Za kilka godzin Moss wróci do domu. Przynajmniej będą mieli trochę czasu dla siebie, zanim zjawią się goście. Chyba że Moss postanowi sann wszystkiego dopilnować. Teraz pójdzie do pokoju, rozczesze włosy i ze szklanką lemoniady posiedzi na tarasie. Dobra książka pomoże jej zabić czas. Najpierw jednak musi rzucić okiem na oba rożny i zajrzeć do kuchni. To śmieszne. Cóż ona wie o pieczeniu wołu?

Phillip okazywał swoje niezadowolenie na wszystkie sposoby, kiedy poruszyła liście figowca osłaniające mięsiwo. Nie lepiej powitano ją w kuchni, panował tam chaos. Na każdym skrawku wolnego miejsca piętrzyły się talerze i półmiski. Na stole, białym od mąki, stał garnek z kleistą mazią. Później zapyta, co to takiego.

* * *

Ozdobny zegar na stole w salonie wybił szóstą. Billie zerknęła na złote cacko na swoim przegubie. Pięć po szóstej. Przestawiała go właśnie, kiedy jej uszu dobiegł warkot silnika. Gwałtownie otworzyła drzwi na taras. Niestety, powitalny okrzyk uwiązł jej w gardle. W dżipie, oprócz Mossa, siedział Thad Kingsley i trzej inni mężczyźni. Ze sztucznym uśmiechem wyszła na dwór.

– Spójrz, kochanie – powitał ją Moss – sprowadziłem pomoc. Chodźcie, chłopcy, Billie zaraz poda wam coś do picia. Muszę zajrzeć do wołów. Phillip to fantastyczny człowiek, ale nie ma pojęcia o teksaskich wołach. Zaglądałaś tam, Billie?

Jaki podekscytowany, jaki zadowolony. To dla niego bardzo ważne. Jak mogła w ogóle pomyśleć o odebraniu mu przyjemności? Dobrze, że włoży suknię panny Kamali.

– Tak, Moss. Moim zdaniem wszystko jest w porządku. Trzymaj się z daleka od kuchni, bo inaczej Rosa natrze ci uszu.

Thad i pozostali wybuchnęli śmiechem. Moss pognał na plażę, Billie zaprowadziła gości na taras. Podała drinki i zabawiała rozmową.

Moss przybiegł po dwudziestu minutach. Mężczyźni omawiali miniony dzień. Billie przyglądała się uważnie każdemu z nich. Tylko z oczu Thada wyczytała prośbę o wybaczenie. Przeprosiła wszystkich i odeszła. Prawdopodobnie nikt na to nie zwrócił uwagi prócz Kingsleya.

Przygotowała sobie kąpiel z pianą niemal tak puszystą jak bałwany Pacyfiku. Nie będzie płakać i już. Czasami życie małżeńskie wydawało jej się bardzo dziwne. Moss zapomniał już, jak nieładnie potraktował ją rano. Pewnie nie zdawał sobie sprawy, że bardzo poczuła się skrzywdzona. Czas się otrząsnąć z depresji, ubrać i wyjść do gości. Pozostali zapewne wkrótce przyjadą.

Kiedy godzinę później wyszła na lanai, cała piątka zerwała się na równe nogi. Ona jednak szukała spojrzenia Mossa. Wyczytała z niego dumę i aprobatę. Długa szata, przypominająca sarong, odsłaniała opalone ramiona i dekolt, przez rozcięcie z boku widać było długie, zgrabne nogi.

– Wyglądasz prześlicznie, Billie – powiedział Thad z podziwem. Pozostali zawtórowali chórem komplementów. Moss musnął jej policzek ustami. Chociaż chciałaby się do niego przytulić, trzymała uczucia na wodzy. Z uśmiechem opadła na fotel. Spod jedwabnej szaty wyłoniły się jej stopy w sandałach na wysokich obcasach. Thad Kingsley przełknął ślinę. Nigdy nie widział czegoś równie podniecającego jak te kształtne stopy.