Выбрать главу

Agnes i Seth zmierzali do jadalni na wczesne śniadanie. Usłyszawszy odgłosy dobiegające z pokoju Billie, popatrzyli na siebie porozumiewawczo, ale nie zwolnili kroku.

Billie spojrzała w lustro. Jej skóra przybrała intrygujący odcień starej pieczarki. Wróciła do łóżka. Nie potrzebowała kalendarza, by się upewnić. Jest w ciąży. Gdzieś w głębi duszy wiedziała o tym od dawna. Prawdopodobnie stało się to tamtego dnia, gdy Moss spóźnił się do bazy.

Ukryła twarz w poduszce i zaniosła się szlochem. Kolejne osiem miesięcy cierpień.

– Och, Moss – jęknęła.

Dopiero dużo później podjęła pierwszą próbę wstania. Kręciło jej się w głowie. Głośno przełknęła ślinę i podźwignęła się z łóżka. Po kąpieli i prysznicu poczuła się dużo lepiej. Może herbata i tost nie spowodują rewolucji w żołądku. Potem umówi się na wizytę u lekarza. Będzie zły, że go nie posłuchała. Teraz żałowała, że nie była bardziej ostrożna.

Zeszła na dół. Tam czekała na nią matka. Nie było z nią Setha, co wydawało się dziwne, ponieważ zazwyczaj trzymali się razem jak papużki nierozłączki.

– Gdzie Seth? – odezwała się Billie.

– Jeździ konno. Dlaczego pytasz? – zainteresowała się Agnes.

– Tak sobie. Mamo, napijesz się ze mną herbaty? Chciałabym zamienić z tobą kilka słów. Pod warunkiem, oczywiście, że nie jesteś bardzo zajęta.

– Ojejej, wstałyśmy lewą nogą, co, Billie? Czy masz jakieś problemy? Może mogłabym ci jakoś pomóc?

Ciepłe słowa sprawiły, że Billie po raz pierwszy od dawna poczuła więź łączącą ją z matką. Ostatnio bardzo się od siebie oddaliły. Dokładnie mówiąc, odkąd poznała Mossa.

Herbata była gorąca i aromatyczna. Agnes wsypała łyżeczkę cukru do swojej filiżanki i czekała cierpliwie.

– Mamo, chodzi o Jessicę. Zapewne wiesz, że nie zostało jej dużo czasu. Czy poprosisz Setha, żeby spróbował ściągnąć Amelię do domu? Napisałam do niej, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nie wiadomo, czy w ogóle dostała mój list, może dotrze do niej za miesiąc albo jeszcze później, a Jessica nie ma tyle czasu. Seth ma potężnych przyjaciół. Byłoby okropne, gdyby Amelia nie dotarła na czas.

Słowa córki kompletnie zbiły Agnes z tropu. Nie tego się spodziewała, nie to chciała usłyszeć. Billie przesadza, z Jessicą chyba nie jest aż tak źle. Seth w każdym razie nie przejmował się zbytnio jej stanem.

– Kochanie – odparła – Jessica niedomaga, ale to nie znaczy, że umiera. Lekarz nie podziela twego niepokoju. Przyznaję, pogorszyło się jej, gdy wyjechałaś, ale teraz już wraca do siebie. Jeśli zrobię to, o co mnie prosisz, Seth uzna, że wtrącamy się w nie swoje sprawy. Wcale nam nie podziękuje, zapewniam cię.

Billie znieruchomiała.

– A więc nie porozmawiasz z nim? – A gdy matka potwierdziła ruchem głowy, zadecydowała: – W takim razie ja to zrobię.

– Billie, czy ty masz pojęcie, o czym mówisz? Trwa wojna. Anglia to beczka prochu, może lada dzień wybuchnąć. Wątpię, by komukolwiek udało się stamtąd wyjechać do Stanów.

– Musimy spróbować. Nie zależy ci na tym, mamo?

– Oczywiście, że mi zależy, jednak żądasz rzeczy niemożliwych. Nawet wysoko postawieni przyjaciele Setha tu nie pomogą.

– Dlaczego nie? Pomogli mu przecież wysłać samolot Czerwonego Krzyża na Hawaje, zapomniałaś o tym? – stwierdziła Billie z goryczą. – Ja mówię o czymś nieco poważniejszym i odrobiną ważniejszym, nie sądzisz? To kwestia tego, czy Jessica zobaczy córkę przed śmiercią.

– Dobrze, Billie. Porozmawiam z Sethem. Ale już teraz mówię ci, że niczego nie załatwi. Tam toczy się wojna.

– Jeśli ktoś w końcu czegoś nie zrobi, wojna wybuchnie także tutaj – zdenerwowała się Billie. – Wybacz, mamo. Muszę do kogoś zadzwonić, a później poczytam Jessice na głos. I wiesz, korona chyba nie spadłaby ci z głowy, gdybyś spędzała z nią więcej czasu i wkładała w to więcej serca. Myślałam, że teraz, gdy jesteś panią na Sunbridge… och, nieważne. Później porozmawiamy.

Coś takiego, mała Billie stawia żądania! Nie przypuszczała, że dożyje takiego dnia. Agnes machinalnie stukała łyżeczką w filiżankę. Niby mimochodem sprowadzi rozmowę na temat Amelii i zobaczy, jak Seth zareaguje i co z tego wyniknie. Jessica nie umiera. Ale czy na pewno? Mężczyźni rzadko zauważają rzeczy oczywiste. Zanim porozmawia z Sethem, sama się o tym przekona.

Billie obserwowała matkę przez cały dzień. Agnes odwiedziła Jessicę, na co ta zareagowała wielkim ożywieniem. Wydawała się pogodna i świadoma, co się wokół dzieje. Dopiero po wyjściu gościa bezwładnie opadła na poduszki.

Billie znalazła się przy niej w mgnieniu oka.

– Jess, wszystko w porządku? Wezwać lekarza? Leż spokojnie, zaraz podam ci lekarstwo. Dlaczego? Dlaczego tak marnujesz siły?

Jessica długo leżała w milczeniu, jakby spała. W końcu uniosła przezroczyste powieki. Mówiła z wyraźnym wysiłkiem:

– Tak trzeba, Billie. Twoja matka ma w sobie ogień. Podziwiam ją za to. Ja nigdy taka nie byłam. Seth lubi to w kobietach. Nie mogłam pozwolić, by Agnes zobaczyła mnie w takim stanie. Tak, kochanie, to mnie dużo kosztowało, ale nie mogłam postąpić inaczej. Daj mi lekarstwo. Prześpię się. Idź do Maggie. Billie, spędzaj z nią dużo czasu. Nie powtarzaj moich błędów. Kochaj ją, Billie.

– Dobrze. Połknij to. Później do ciebie zajrzę.

– Niech cię Bóg błogosławi, dziecko. Czasami myślę, że jesteś dla mnie jak rodzona córka, a nie synowa.

– Nikt nigdy nie zajmie miejsca córki w sercu matki – szepnęła cichutko Billie.

Jessica zasnęła. Jej wargi przybrały niezdrowy siny odcień.

Tego dnia przy kolacji panowała chmurna atmosfera. Billie jadła z pochyloną głową i nie uczestniczyła w rozmowie. Miała właśnie wstać i powiedzieć, że wypije kawę i zje deser z Jessica na górze, kiedy Seth przygwoździł ją wzrokiem:

– Aggie mówi, że twoim zdaniem Amelia powinna wrócić do domu. Podobno twierdzisz, że Jess długo nie pożyje. Skąd taka dzierlatka jak ty może o tym wiedzieć?

Billie dzielnie wytrzymywała jego spojrzenie:

– Wystarczy spojrzeć na Jessicę – odparła zimnym głosem.

Seth się skrzywił:

– Owszem, Jessica nie wygląda najlepiej, ale kostucha jeszcze długo jej nie skosi. Nie mogę znowu prosić o przysługę. Jakby to wyglądało?

Billie wstała:

– Według mnie, tak samo jak wtedy, gdy wysłałeś na Hawaje dwa woły, żeby zaimponować admirałom i komandorom. Mamo, Seth, wybaczcie mi.

– Chciałeś ikry, masz ikrę. Na twoim miejscu poważnie bym się nad tym zastanowiła, Seth – stwierdziła łagodnie Agnes. – Nawet bardzo poważnie.

– Chciałem charakteru, Aggie, charakteru. Między ikrą a charakterem jest ogromna różnica. Jak między Rhode Island a Teksasem, o ile wiesz, o co mi chodzi.

Agnes wyprostowała się na krześle.

– Niestety, panie Coleman, ikra musi panu wystarczyć. Osobiście zgadzam się z tym w zupełności. – Rzuciła serwetkę na stół. Sethowi przypomniała się inna kolacja, kiedy wykonała ten sam gest. Odprowadzał ją wzrokiem, gdy sztywno wyprostowana wychodziła z jadalni.

Tita zapytała, czy może uprzątnąć naczynia.

– Podaj mi kawę i brandy, wypiję tutaj, przy stole.

Sprowadzenie Amelii do domu, rozważał, oznaczałoby kolejną prośbę o przysługę. Nie, to byłoby za wcześnie, stanowczo zbyt często. Zwrócić się bezpośrednio do Czerwonego Krzyża? To jest wyjście. Ten cholerny lekarz nie wspomniał nic o poważnej chorobie, ale mała jest taka pewna. Zbyt pewna. Przez chwilę odczuwał wyrzuty sumienia. W ostatnim czasie bardzo rzadko widywał Jess. Nic dziwnego, że się źle czuje, skoro ciągłe siedzi sama. Wyolbrzymia choroby. Kiedy człowiek nie ma nic do roboty oprócz modlitwy za wszystkich grzeszników tego świata, umysł zaraz podsuwa straszne myśli. Śmierć jest czymś potwornym i… cholernie niewygodna dla tych, którzy zostają…