Выбрать главу

– Mam taką nadzieję. Nie będę okłamywała Mossa, nie będę stosowała uników. Mój Boże, przecież Jessica jest… była jego matką. Wiesz, o co mi chodzi.

– Kończ czekoladę i idź spać, Billie. Późno już, a jutro będzie ciężki dzień.

Agnes jeszcze długo siedziała przy kuchennym stole. Wypiła mnóstwo filiżanek kawy, aż został jej w ustach gorzki posmak. Billie ani słowem nie wspomniała o ciąży. Jak długo ma zamiar trzymać to w tajemnicy? Z wyliczeń Agnes wynikało, że mogła być już nawet w trzecim miesiącu. Dziecko urodzi się więc w lutym. Pobladła. W lutym wypadają pierwsze urodziny Maggie. Nawet dla zdrowej, silnej kobiety, która dobrze zniosła pierwszą ciążę, byłoby to wyczerpujące. A Billie miała poważne komplikacje przy pierwszym dziecku. Agnes dopiła kawę do końca, jakby wraz z płynem chciała się pozbyć poczucia winy. Co się stało, to się nie odstanie. Oby Billie jak najszybciej podzieliła się z nimi radosną nowiną. Sethowi od razu poprawi się humor.

* * *

Na skromnym nabożeństwie stawiła się chyba połowa mieszkańców Teksasu, natomiast druga połowa przysłała kwiaty i telegramy z kondolencjami. Billie nie miała chwili odpoczynku, gdy biegała od drzwi wejściowych do telefonu.

Do tej pory nigdy nie uświadamiała sobie, że śmierć jest czymś ostatecznym. Gdy umierał jej ojciec i dziadkowie, była zbyt mała, by zdawać sobie z tego sprawę. Jessica była dla niej drugą matką, bardziej troskliwą i wyrozumiałą niż Agnes, i Billie pokochała ją z całego serca. Wolałaby zaszyć się gdzieś w kącie i płakać, gdy tymczasem musiała otwierać drzwi i odbierać telefony.

Jessica, w jasnoniebieskiej sukience i pantoflach, leżała w wielkiej brązowej trumnie w salonie. Ten, kto ją czesał, zrobił przedziałek z niewłaściwej strony. Prawdopodobnie tylko Billie to zauważyła. Agnes uważała pogrzeb w domu i wystawianie otwartej trumny na widok publiczny za pomysł archaiczny i pogański. W Filadelfii takie sprawy załatwiano bardziej dyskretnie. No i od czego są domy pogrzebowe?

Jessicę pochowano na słonecznej łące na wzgórzu. W ostatniej drodze towarzyszyli jej głównie obcy ludzie. Billie nie przypuszczała, że uczestniczenie w ceremonii tak bardzo ją zmęczy. Żałobnicy, głównie wspólnicy i przyjaciele Setha, przybyli, by okazać mu szacunek. Ludzi, którzy znali i cenili Jessicę, było niewielu. Billie otarła łzy i położyła na trumnie białą różę z ogrodu teściowej. Biedna Jessica. Taka samotna. Powinni tu być Moss i Amelia, jej dzieci, jej ciało i krew. Mała Maggie także powinna tu być, ale Seth i Agnes zaprotestowali jednogłośnie, gdy Billie wysunęła tę propozycję.

Seth wystąpił naprzód. Siwe włosy miał gładko przyczesane, okazując szacunek w ręku trzymał kapelusz, którego nigdy prawie nie zdejmował z głowy. Oparł się na lasce ze srebrną rączką i zadudnił potężnym głosem:

– Jessica Riley Coleman była wspaniałą kobietą. Chowamy ją w Sunbridge, bo tu był jej dom i tu jest jej miejsce. Jess zawsze wiedziała, czego się od niej oczekuje. Była dobrą żoną i kochającą matką. Dała mi wspaniałego syna. I córkę – dodał po chwili namysłu. – Żegnamy ją, lecz nigdy o niej nie zapomnimy.

W tej krótkiej, szybkiej mowie podsumował całe życie Jessiki. Następnie włożył na głowę stetsona o szerokim rondzie i poprowadził kondukt w stronę domu, oddalając się od grobu. Colemanowie nie spoglądają w tył. Co się stało, to się nie odstanie. To przeszłość.

Rozdział piętnasty

W dzień po pogrzebie wszystko wróciło do normy. Nieobecność Jessiki przy śniadaniu nie zwróciła niczyjej uwagi, bo przecież od wielu miesięcy jadała w swoim pokoju. Nawet w salonie, w którym spędziła ostatnie godziny w Sunbridge, nie został po niej żaden ślad, ani jeden płatek z setek kwiatów.

Agnes siedziała przy stole i otwierała listy dostarczone ranną pocztą. Ciemne włosy upinała teraz w surowy kok, tylko kilka artystycznie rozburzonych kosmyków opadało na czoło. Po raz pierwszy Billie dostrzegła ślady siwizny na jej skroniach.

– Jedz szybciej, kochanie – mruknęła Agnes, nie podnosząc głowy. – Mam dzisiaj dużo pracy i potrzebuję stołu.

– Dlaczego otwierasz korespondencję Setha? Czy listy Mossa również czytasz przede mną?

– Billie, co za pytanie! Oczywiście, że nie czytam listów Mossa! Skąd ci to przyszło do głowy?

– Czy pokazujecie mi każdy list Mossa do Setha? – Billie nie dawała za wygraną. – Czy tylko te, które zdaniem Setha mogę zobaczyć? Dlaczego nalegasz, żebym czytała mu moje listy? Czy nie uważacie, że Moss i ja mamy prawo do odrobiny prywatności?

Obie podskoczyły, słysząc głos Setha:

– Colemanowie nie mają przed sobą żadnych tajemnic, dziewczyno. Aggie, co się dzieje z twoją małą? Odkąd wróciła z Hawajów, zachowuje się jakby ją giez ukąsił.

Agnes szybko przeniosła wzrok z córki na mężczyznę, jakby chciała go o czymś poinformować.

– Seth, Billie bardzo przeżyła śmierć Jessiki. Młode mamy są często nadpobudliwe.

Na oczach Billie gniew Setna zniknął, teść wyglądał teraz jak przekłuty balon:

– W porządku, dziewczyno – rzucił wielkodusznie.

Billie nie wierzyła własnym uszom. Dlaczego, co jej wybacza? Przecież zadała tylko kilka pytań.

– Jakie masz plany na dzisiaj? – Agnes znowu zajęła się korespondencją. Oddzielała listy handlowe od kondolencji.

– Chyba wyskoczę do miasta. Mamo, nie potrzebujesz dzisiaj samochodu, prawda? Chciałam sobie kupić kilka drobiazgów.

Agnes już – już miała zwrócić jej uwagę, jak niestosowne jest robienie zakupów w dzień po pogrzebie członka rodziny, ale spojrzała Billie w oczy i wiedziała, że córka kłamie. W każdym razie nie mówi całej prawdy. Agnes bardzo dobrze ją znała.

– Jak myślisz, ile czasu ci to zajmie? Zjesz lunch wmieście? A może chcesz, żebym z tobą pojechała?

– Nie, wrócę na lunch. Przecież mówiłaś, że masz dzisiaj dużo pracy. Nie chcę ci przeszkadzać, mamo.

A więc, wywnioskowała Agnes, rozcinając następną kopertę, Billie jedzie do miasta bez żadnego konkretnego powodu. Wróci na pierwszą, na lunch, i chce jechać sama. Odpowiedź nasuwała się sama: Billie jedzie do doktora War da.

Niecałą godzinę później, gdy tylko samochód zniknął za bramą, Agnes podniosła słuchawkę i zadzwoniła do szpitala.

– Halo? Tu Agnes Ames. Czy może mi pani powiedzieć, o której moja córka ma wizytę? Zupełnie wypadło mi to z głowy… Tak, pani Coleman. Zdaje mi się że coś na ten temat wspominała… o dziesiątej? Tak, dziękuję bardzo. Nie, nie, nie trzeba. Chciałam się tylko upewnić, że wróci na lunch.

* * *

Pielęgniarka w recepcji gabinetu doktora Warda powitała Billie serdecznym uśmiechem. Pani Coleman była najlepiej ubraną kobietą w poczekalni, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Aż trudno uwierzyć, że elegancka dama w cytrynowej sukience i dziewczyna w luźnym swetrze, która przyszła tu rok temu, to jedna i ta sama osoba. Pani Coleman wypracowała sobie własny styl, którego imitacja kosztowałaby tysiące dolarów. Recepcjonistka westchnęła. Niektórzy mają szczęście!

Billie była kłębkiem nerwów. Wiedziała, że jest w ciąży. Dzisiejsza wizyta miała to tylko potwierdzić.

Po badaniu lekarz wskazał jej krzesło przy biurku. Nie ukrywał niepokoju:

– Sprawiła mi pani zawód, Billie. Naprawdę nie powinna pani była zachodzić ponownie w ciążę, a przynajmniej nie tak szybko. To moja wina, najwyraźniej nie byłem dość przekonywający, uprzedzałem panią po narodzinach Maggie, że może to być niebezpieczne. Billie, pomyślmy o aborcji. Pani ryzykuje własnym zdrowiem.

Nie wiadomo dlaczego zwracał się do niej po imieniu. A może postępowali tak wszyscy lekarze, mający dla pacjentów złe nowiny?