– Dlaczego pan mnie straszy? To chyba nie jest aż tak poważne.
– Owszem. Proszę posłuchać: nie donosiła pani Maggie do końca, bo wywiązało się zatrucie ciążowe. Poród pośladkowy bardzo panią wyczerpał. Rezultatem poprzedniej ciąży jest obsunięcie macicy. Niewykluczone, że nie donosi pani tego dziecka dłużej niż do piątego miesiąca. Poronienia są bardzo niebezpieczne. Istnieje duże ryzyko infekcji i gorączki połogowej. W pani wypadku aborcja byłaby chyba najlepszym wyjściem.
– A jeśli będę ostrożna, nie przybiorę zbyt wiele na wadze i będę dużo leżała, czy to pomoże? – zapytała cicho. Nerwowo zwijała w palcach nitkę z rękawiczki.
Serce Adama Warda wypełniła fala współczucia. Musiała podjąć bardzo trudną decyzję. Jej mąż walczy na wojnie, a teść domaga się wnuka. Biedna kobieta, nie gra w swojej lidze. On sam miał już serdecznie dość Setha Colemana i jego żądań. Gdyby nie świadomość, że stary patriarcha może darować pieniądze innym instytucjom niż szpitalowi, w którym Ward był ordynatorem na oddziale ginekologicznym i położniczym, lekarz dawno kazałby mu iść do diabła. Po policzku Billie spływała pojedyncza łza. Miał ochotę osuszyć ją delikatnie. Jest jeszcze młoda i niedoświadczona, nie oszuka go złudny blask jej wyrafinowanej elegancji.
– Billie, musi pani podjąć trudną decyzję. Serdecznie jednak pani odradzam tę ciążę. Proszę zapomnieć o nakazach religijnych i sytuacji rodzinnej. Stawką jest pani życie. Zaraz wezwę kolegę i porozmawia pani także z nim, zobaczymy, czy się ze mną zgodzi.
– To nie jest konieczne, ufam panu. Ale, jak pan powiedział, to ja mam podjąć decyzję. Muszę to przemyśleć, nie mogę zdecydować od razu.
– Nie ma pani zbyt wiele czasu, Billie. Najwyżej trzy tygodnie.
– Muszę to przemyśleć! Proszę mnie nie poganiać! W tej chwili nie mogę się skoncentrować. Maggie ząbkuje, Jessica umarła, od miesiąca nie dostałam listu od Mossa. Miałabym ukryć coś takiego przed nim? Nie, nie mogłabym. Muszę wiedzieć, co on o tym sądzi. A Seth nigdy mi nie wybaczy. Muszę to przemyśleć!
– Billie, pozwolę sobie zwrócić pani uwagę na fakt, że wszystko pozostałoby między nami. Nikomu o tym nie powiem, nawet pani teściowi. Zwłaszcza jemu.
– Rozumiem i dziękuję… Ja także nikomu nie mówiłam o tej ciąży. – Patrzyła na niego z wdzięcznością. Teraz cieszyła się nawet, że zwraca się do niej po imieniu. Rozumiał ją, a w tej chwili właśnie tego potrzebowała.
W drodze powrotnej Billie przyglądała się krajobrazom nie widzącym wzrokiem. Aborcja. To słowo wracało uparcie, przynosiło ponure wizje wiecznego potępienia. Zabieg. Po chwili wahania dotknęła brzucha, w którym rozwijało się nowe życie. Ta istotka nie była abstrakcyjnym, nierealnym stworzeniem jak Maggie, zanim się urodziła. Ta sama siła, która stworzyła Maggie, stworzyła i to maleństwo. Billie niemal czuła ciężar dziecka, czuła jego zapach. W jej wyobraźni było bardzo podobne do Maggie. Aborcja byłaby równoznaczna z zabiciem córeczki.
Była już zdecydowana donosić ciążę, kiedy przypomniała sobie inne argumenty lekarza. Według niego, prawdopodobieństwo poronienia jest duże, ba, nawet jej życie może znaleźć siew niebezpieczeństwie. Poczuła lodowate palce strachu. Dotychczas nigdy nie myślała o śmierci, nie uważała jej za możliwą. Kiedy w końcu nadejdzie, przyjdzie nie do niej, lecz do starej kobiety, którą się kiedyś stanie. Wydawało się to tak dalekie i nierzeczywiste, że nigdy nie budziło w niej lęku. Nigdy… aż do tego dnia. Chciała żyć ze względu na Mossa, Maggie, na siebie samą. Nie pozwoli, by odebrano jej to, co się jej słusznie należy! Lata życia z Mossem, dorastanie Maggie. A jednak, gdy pomyślała o aborcji, znów usłyszała w wyobraźni płacz nie narodzonego dziecka.
Dojechali do Sunbridge, Carlos zatrzymał samochód. Biegiem rzuciła się do domu. Zatrzymała się dopiero na piętrze, przy pokoju dziecinnym. Gdy wyjęła śpiącą Maggie z kołyski i przytuliła do piersi, surowa piastunka Jenkins nie protestowała.
– Seth, chciałabym z tobą porozmawiać – oznajmiła Billie stanowczo.
– Wal śmiało – burknął, nie podnosząc głowy znad rachunków. Udawał, że je sprawdza, o czym Billie doskonale wiedziała. Księgowością bowiem zajmowała się Agnes.
– Czy zadzwonisz do Czerwonego Krzyża, żeby przekazać Mossowi wiadomość o śmierci matki?
Ho, ho proszę, proszę, nie mogła tego powiedzieć bardziej obcesowo. Kawę na ławę i już.
– W swoim czasie. Nie chcę, żeby się niepotrzebnie narażał. Powiem, kiedy wejdą do portu.
– Przykro mi, Seth, ale się z tobą nie zgadzam. Nie będę uczestniczyć w oszustwie. Skoro Moss jest w stanie walczyć na wojnie, upora się także ze śmiercią matki. Nie wolno ci tego przed nim ukrywać. Nie wierzę, że ci to wybaczy. Nie mogę nie wspomnieć o tym, pisząc do niego, co by sobie o mnie pomyślał?
– To nieważne.
– Cóż, moim zdaniem, to bardzo ważne. Żądasz, żebym okłamywała męża. Nie zrobię tego.
Seth energicznie odwrócił się na krześle. Splótł ramiona za głową i popatrzył Billie w oczy:
– Nie znasz mojego chłopaka tak dobrze jak ja.
– Moss nie jest już chłopakiem. To dorosły mężczyzna, mój mąż. Nalegam – odparła zimno.
– Nalegaj sobie, ile chcesz, i tak nie zmienię zdania. Mógłby zrobić jakieś głupstwo, zamyślić się w nieodpowiednim momencie, cokolwiek.
Mogłaby przysiąc, że słyszy panikę w jego głosie. Umiejętnie wykorzystała przewagę:
– W takim razie wyjdziesz na głupca. Przed godziną wysłałam telegram do Czerwonego Krzyża. Zaufaj mi, Moss się z tym pogodzi. Znam mojego męża.
– Zrobiłaś to mimo mojego wyraźnego zakazu? – Seth nie dowierzał własnym uszom.
Serce Billie waliło jak oszalałe. Seth jej nie przestraszy. Nie pozwoli mu na to. Przynajmniej tyle może zrobić dla Jessiki:
– Tak, do cholery, i gdyby było trzeba, zrobiłabym to jeszcze raz.
– Na Boga, gdyby nie to, że jesteś żoną Mossa, przepędziłbym cię stąd gdzie pieprz rośnie.
– Proszę, zrób to. Jestem w stanie spakować się w godzinę. Zdecyduj się.
– Nie miałaś prawa.
– Miałam. Jestem jego żoną.
– Zapamiętam to.
– Ja nie. Stało się. To przeszłość. Musimy żyć dalej. Jak? To zależy od ciebie.
– Dziewczyno, skąd ci się wziął w ostatnich czasach taki charakterek, tyle tupetu?
– Od ciebie – rzuciła. – To zaraźliwe. Nie powiem, żebym była tym zachwycona. A ty?
Seth prychnął coś niezrozumiale, zanim odpowiedział:
– Idź już, zostaw mnie. Pomyśl, może wpadnie ci do głowy następna bzdura, żeby mnie zdenerwować. Jestem starym człowiekiem. Zostaw mnie w spokoju – jęczał, jakby chciał wzbudzić w niej współczucie.
– Starym człowiekiem o paskudnym charakterze – poprawiła Billie.
– Wynocha! – ryknął.
Billie niecierpliwie czekała na wiadomość od Mossa. Słysząc dzwonek telefonu, od razu zrywała się na równe nogi. Uważała, że postąpiła słusznie, przesyłając mu wiadomość o śmierci Jessiki, jednak Seth zaraził ją swoimi obawami. A co będzie, jeśli rozpacz spowolniła refleksy Mossa? A co, jeśli… jeśli…
Przy kolacji Seth ostentacyjnie ją ignorował, odzywał się tylko do Agnes. Billie, która śledziła matkę spod zmrużonych powiek, zaskoczyła jej nerwowość.
Kiedy podano kawę i deser, Agnes przestała bawić się perłami i oznajmiła jednym tchem:
– Seth, po południu dostałam telegram z Nowego Jorku. Od twojej córki. Jutro rano będzie w Austin. Prosi o wysłanie samochodu na lotnisko.