Выбрать главу

Billie opadła na poduszkę. Kiedy dziecko się urodzi, Amelia i Rand wyjadą do Anglii. W Sunbridge trzymała ich tylko troska o nią. Niestety, prędzej czy później Amelia musi wrócić do Londynu i walczyć w sądzie, żeby zalegalizować adopcję Randa. Billie będzie za nią bardzo tęskniła. Amelia uprzyjemniała jej życie, odpędzała troski siłą wydającą się nie mieć granic. Dla Billie stoczyła nawet walkę z Sethem – i wygrała.

Po tym jak lekarz polecił synowej leżeć do końca ciąży, Seth wybiegł z domu jak kwoka w poszukiwaniu kurcząt. Przeżył już jeden zawód; za żadne skarby nie zmarnuje drugiej szansy na wnuka. W pokoju Billie pojawił się wykrochmalony, sztywny sobowtór niani Jenkins.

I tu Amelia ujęła sprawy w swoje ręce.

– Proszę się nie ruszać – poleciła pielęgniarce. – Proszę się nie rozpakowywać i nie dotykać Billie, dopóki wszystkiego nie wyjaśnię. – Spojrzała na bratową. – Idę załatwić to z ojcem raz na zawsze. Nie ujdzie mu to na sucho… chyba że chcesz, żeby została.

W napięciu czekała na jej odpowiedź. Odetchnęła z ulgą, gdy ta przecząco pokręciła głową. Pielęgniarka wydęła usta. Billie była pewna, że czytała w jej myślach: ci bogacze nigdy nie wiedzą, czego naprawdę chcą…

Odgłosy bitwy na słowa docierały i na drugie piętro. Billie starała się je zlekceważyć… i skupić na krzyżówce, niestety z marnym skutkiem.

– Nie odzywaj się do mnie, jakbym był twoim przyjacielem z tej hołoty, którą się otaczasz! – grzmiał Seth do córki.

– Przyjacielem? Przyjacielem! Nigdy nie byłeś dla mnie ojcem, jak więc mógłbyś być przyjacielem? I nie wyobrażaj sobie, że uda ci się zmienić temat. Chcesz rozmawiać o naszych stosunkach? Świetnie, ale innym razem. Teraz chodzi o Billie. Lekarz powiedział, że nie potrzebuje pielęgniarki, ja mogę się z powodzeniem nią zaopiekować. I właśnie to mam zamiar zrobić. Słyszysz, tato? Zaopiekuję się nią. Napisałam o tym Mossowi i powiedziałam Billie. Nie wtrącaj się, bo inaczej wywiozę ją z Sunbridge. No, przemyśl to. A teraz zabierz stamtąd tę cholerną pielęgniarkę i nie próbuj więcej takich numerów, przynajmniej dopóki tu jestem. Aha, żeby wszystko było jasne: zostanę, dopóki Billie nie wróci do siebie po porodzie. Rozumiemy się, tato?

– Zawsze byłaś kąśliwą suką – warknął Seth. – Matka za bardzo cię rozpieszczała. Wiedziałem, że nic dobrego z tego nie wyniknie. Dlaczego nie jesteś taka jak Moss? Jezu Chryste, ileż ja przez ciebie przeszedłem!

– Nie tak to zapamiętałam, tato. Ilekroć mama wyciągała rękę, żeby jak to mówisz, mnie rozpieszczać, dawałeś jej klapsa. Nigdy nie podobało ci się nic, żadne moje wyniki osiągnięte w nauce, w sporcie, w muzyce, gardziłeś moimi przyjaciółmi, a nawet moim sposobem prowadzenia samochodu. Nie akceptowałeś mnie od chwili, kiedy się urodziłam, więc dlaczego dziś miałabym się spodziewać czegoś więcej. Ale ciągle żywiłam nadzieję, chciałam stać się taka, żebyś mnie mógł zaakceptować. Mama na swój sposób próbowała mi tłumaczyć, ale wtedy tego nie rozumiałam. Jestem kobietą, a to dla ciebie znaczy tyle co nic. Nie liczyła się mama, nie liczymy się ja i Billie. To maleństwo na górze – czy przyjdzie jej zapłacić tak wysoką cenę jak mnie? A nie narodzone dziecko? Co zrobisz, jeśli będzie to dziewczynka? Ją także zignorujesz? A twój syn, taki idealny, czy tego się od ciebie nauczy? Czy zrobi Billie to samo, co ty zrobiłeś mamie? Niech Bóg ma nas wszystkich w swojej opiece.

– Dość, Amelio.

– Nie, jeszcze długo nie będzie dość, jeżeli w ogóle kiedykolwiek… Nie pozwolę ci rządzić życiem Billie, nie, dopóki ja tu jestem!

Głos Amelii przeszedł w wysoki krzyk. Billie wyobrażała sobie tę scenę; Seth cofa się na schodach, a córka naciera coraz bliżej.

– Jestem młoda i zdrowa – wyliczała Amelia – mam ikrę i charakter, nie wspominając już o czelności. Ty jesteś starym człowiekiem. Twoja żona, jedyny przyjaciel, jakiego miałeś, umarła. Starzejesz się coraz bardziej. Moss wyjechał. Został ci tylko twój koń i Billie. Teraz szanse są bardziej wyrównane, tato. Co więcej, powiedziałabym, że na moją korzyść.

– Zejdź mi z oczu! Nie mogłem na ciebie patrzeć w dniu, w którym się urodziłaś, i do dziś nie znoszę twego widoku. Dziękuję Opatrzności, że twoja matka nie widzi, co z ciebie wyrosło. Choć pewnie i tak przewraca się w grobie.

– Nie wiesz i nigdy niczego nie wiedziałeś o mamie. Nie wciągaj jej w to. Amelia wahała się przez chwilę, po czym zadała cios:

– Jeśli się łudzisz, że nie wiedziała, że ją zdradzasz z tymi szmatami, które podrywałeś w mieście, jesteś w błędzie. Wiedziała doskonale i nie obchodziło jej to wcale. Kiedyś słyszałam, jak się modli. Prosiła, byś nadal się łajdaczył, bylebyś tylko zostawił ją w spokoju. I co ty na to, tato?

– Szkoda, że cię nie utopiłem, kiedy się urodziłaś. Zejdź mi z oczu!

Nienawiść w głosie Setha zawisła w powietrzu, wypełniła dom. Amelia odezwała się dopiero po długiej chwili:

– Każ pielęgniarce się wynosić. I to natychmiast.

– Jeśli dzięki temu nie będę musiał na ciebie patrzeć, dobrze. Ześlij ją na dół.

– Sam to zrób. Tyją zatrudniłeś, ty ją wylejesz.

– Głupia suka – z tymi słowami Seth ruszył na piętro.

To, co się działo później, Amelia natychmiast zrelacjonowała Billie. Kiedy tylko Seth zniknął, pobiegła do kuchni, do Tity.

– Mój Boże, słyszałaś, co mu powiedziałam? Czy się myliłam, Tito? Czy mama byłaby zła?

– Mama bardzo panienkę kochała. Pod koniec tylko o panience mówiła. – Tita poklepała ją po ramieniu uspokajającym gestem. – Proszę zanieść herbatę panience Billie. Urządźcie sobie przyjęcie, tak jak panienka i brat panienki, kiedy byliście mali? O, jaka ładna taca. Sama ją tak przybrałam. Proszę spojrzeć, upiekłam cynamonowe bułeczki.

Było to fantastyczne przyjęcie. Billie i Amelia gościły Maggie w wysokim foteliku, Randa i jego pluszową kotkę, Najdroższą Sally. Nikt na niego nie krzyczał, kiedy nakarmił Sally połową bułeczki. Jakby się umówiły, młode kobiety udawały, że między Amelią a jej ojcem nie padły żadne ostre słowa. Dużo jednak czasu upłynie, zanim Billie zapomni mordercze spojrzenie, jakie posłał jej Seth, gdy przyszedł po pielęgniarkę. Gdy wspominała tę scenę, serce jej się ściskało na myśl o Amelii. Moss nigdy jej o tym nie opowiadał. Czy był świadom cierpień Amelii w latach ich dorastania? Była pewna tylko jednego: bardzo kochał siostrę, a Amelia uwielbiała Mossa.

* * *

Susan Amelia Coleman urodziła się w deszczowy lutowy dzień, niemal rok po narodzinach Maggie. Wszystko poszło bardzo szybko, zbyt szybko, by zdążyli zawieźć Billie do szpitala w Austin. Tita i Amelia były jej akuszerkami. Agnes siedziała koło córki, trzymała ją za rękę i ocierała pot z czoła. Czekała na dziecko, które umocni ich pozycję w Sunbridge. Kiedy maluch wydostał się na świat i stwierdzono jego płeć, Agnes wyszła bez słowa. Przekazała nowinę Sethowi, który przechadzał się po korytarzu. Dowiedziawszy się, że ma drugą wnuczkę, zbiegł na dół, narzucił stare ponczo i wyszedł na dwór z twarzą bardziej zachmurzoną niż deszczowe niebo.

Amelia pierwsza wzięła na ręce noworodka. Wyczerpana Billie obserwowała, jak kobieta, którą pokochała jak siostrę, przygląda się jej nowo narodzonej córeczce. Czułość, z’ jaką Amelia dotykała wilgotnych kosmyków, sprawiał, że chciała płakać. W ramionach Amelii powinno spoczywać jej własne dziecko, które już nigdy się nie narodzi.

Ward przybył trzydzieści pięć minut po porodzie. Zbadał matkę i córkę i orzekł, że obie są zdrowe. Billie promieniała. Więc jednak lekarze nie zawsze mają rację.