Выбрать главу

– Wygrałaś, Amelio? To najważniejsze.

– Tak, dzięki Bogu, ale walczyłam ze wszystkich sił. Byłabyś ze mnie dumna, Billie. Ani razu nie dałam się ponieść nerwom, no, przynajmniej nie przy sędziach. Byłam prawdziwą damą, tak jak wychowała mnie mama. W ubraniach, które zaprojektowałaś, byłam wcieleniem powagi i pewności, choć w głębi duszy umierałam ze strachu. Billie, jestem twoją dłużniczką do końca życia. Gdybym rozegrała to po swojemu, zepsułabym wszystko.

– To cudownie, Amelio! Modliłam się o taki wynik.

– Pomogła mi twoja wiara we mnie. Wystarczyło, że przypomniałam sobie tamten okropny zabieg i wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by te chciwe sępy dostały Randa. A teraz, jak powiedziałby Moss, zaczyna się nowy mecz. Teraz jestem matką i muszę się odpowiednio zachowywać. Chcę być dobrą matką, Billie…

– Dasz sobie radę! Jak Rand?

– Biedaczek, na szczęście nie miał pojęcia, co się dzieje. On mnie kocha, Billie. Naprawdę mnie kocha. Kiedy pomyślę, jak mało brakowało, żebym go utraciła… Jego stryjowie nie powstrzymaliby się przed niczym. Podaliby w wątpliwość moją wierność Geoffowi i zarzucali, że dziecko, które nosiłam, pochodzi z nieprawego łoża… Nigdy nie zdradziłam Geoffa. To była trudna decyzja, Billie… wiesz, o czym mówię. Ale gdybym tego nie zrobiła, nie miałabym Randa. Ten chłopiec jest dla mnie wszystkim. I świata poza mną nie widzi.

Tyle było przejęcia w jej głosie, że Billie wzruszyła się do łez.

– No, pewnie, że cię kocha! Jesteś jego mamą!

– Billie, chyba zaraz przerwą połączenie – ostrzegła Amelia poprzez szumy w słuchawkach. – Przekaż Mossowi pozdrowienia ode mnie. Uważaj na siebie i ucałuj Susan. List w drodze. Odpisz jak najszybciej.

Przerwano połączenie, zanim Billie zdążyła się pożegnać. Nalewała sobie szklaneczkę sherry, żeby uczcić zwycięstwo Amelii, gdy Seth wystawił głowę z gabinetu.

– Słyszałem dzwonek telefonu. Co mówiła ta szmata?

– Szmata?

– Amelia.

– Ach, twoja córka. Nic ciekawego.

– Długo rozmawiałyście.

– Właściwie tylko słuchałam.

– Masz mi coś przekazać? I co mówiła o Mossie?

– Mam go od niej pozdrowić. Wybacz, Seth, muszę zajrzeć do dzieci.

Wchodziła po schodach sztywno wyprostowana, żeby ukryć drżenie. Dzięki Bogu, wszystko się dobrze skończyło. Billie cały czas się obawiała, że poświęcenie się Amelii poszło na darmo. Teraz może ze spokojnym sumieniem czekać na list. Będą w nim dobre nowiny.

* * *

Przyszedł trzy dni później, tuż przed tym, jak Colemanowie wyruszyli na dworzec kolejowy w Austin, pierwszy przystanek w drodze do San Diego i do Mossa. Seth i Agnes pojechali limuzyną, Billie, niania, piastunka i dzieci – osobnym samochodem.

Wsunęła list do torebki, żeby przeczytać go w spokojnej chwili. Koperta była gruba, zawiera dużo nowin, stwierdziła z zadowoleniem. Stempel pocztowy nosił datę sprzed dwóch miesięcy. I tak miała szczęście, że doszedł.

Monotonny ruch uśpił dzieci. Billie poprawiła się na siedzeniu i rozcięła kopertę. Wiedziała już, jak się skończył proces, ale w liście były też inne nowiny:

Przeprowadziliśmy się z Londynu do Billingford, małego miasteczka na północnym wschodzie. Hitler zmienił Londyn w piekło. Umierałam ze strachu każdego dnia. Nocne naloty i alarmy przerażały Randa. Świeże mleko, jajka i inne produkty niezbędne dzieciom były praktycznie nie do zdobycia. Teraz codziennie mamy świeże mleko. Dokładnie mówiąc, osobiście doję naszą jedyną krowę. Rand jeszcze nie posiadł tej sztuki, ale nie daje za wygraną. Mamy kilka kur, a dzięki nim – świeże jajka. Mięso to rzadki rarytas. Rand to aniołek. Zje wszystko, co ma na talerzu, pod warunkiem, że razem usiądziemy do stołu. Chodzimy na długie spacery, gramy w piłkę, uczę go czytać i pisać. Jest świetny w rachunkach. Billie, wyobrażasz sobie, że to wszystko robię? Nie umiałam gotować, nie uważałam w szkole, i oto jestem całkowicie odpowiedzialna za to dziecko. Podchodzę do tego z taką powagą, bo byłam bliska jego utraty. Nigdy do tego nie dopuszczę. Ci cholerni krewni jeszcze długo nie zrezygnują, wymyślą coś nowego i zaatakują. Adopcja uprawomocni się dopiero za rok, a przeklęta wojna może wszystko opóźnić.

Co nowego w Teksasie? Czy ojciec nadal utrudnia Ci życie? Musisz się nauczyć mówić mu prosto w oczy to, co myślisz. Nie obawiaj się, że sprawisz mu przykrość; tego prostaka nie sposób obrazić. Napisz o dzieciach. Chyba rosną jak na drożdżach? Rand w każdym razie tak. Dzieci są wspaniałe. Jeśli są kochane, kwitną w oczach. Muszą wiedzieć, ile dla nas znaczą. Musimy im to w kółko powtarzać. Śmiejesz się ze mnie, Billie? Trudno. Przytłaczają mnie nowe uczucia. Co u Mossa? Bardzo rzadko do mnie pisze. Jak się miewa? Gdzie jest? Wiesz coś o nim? Napisz mu, że go kocham, i opowiedz o moim zwycięstwie. Zawsze był moim bohaterem. Miał szczęście, że Cię poznał. Powiedz, że tak napisałam.

Muszę kończyć. Obiecałam zagrać z Randem w krykieta. Czeka cierpliwie, pod pachą ściska kije, a w rączce Najdroższą Sally. Uważaj na siebie, kochana Billie.

Amelia i Rand

Billie przycisnęła list do piersi. Amelia jest szczęśliwa. Tylko jedna krótka wzmianka o ojcu… westchnęła. Niektórych rzeczy nie da się zmienić.

Przybyli do San Diego w upalny słoneczny dzień. Moss zostanie w szpitalu przez najbliższe dwa tygodnie. Potem czeka go miesiąc rekonwalescencji. W tym czasie będzie mieszkał w domu na wzgórzu nad zatoką.

Posiadłość w hiszpańskim stylu, którą Seth wynajął, pod względem luksusu nie ustępowała willi na Hawajach. Przed domem rozciągał się zadbany trawnik. Z tyłu znajdował się podgrzewany basen, a dalej kort tenisowy, gdyby kogoś interesowało uprawianie sportów. Billie jednak nie miała na to ochoty, Moss także nie. Oczywiście, była także służba. Billie sama się dziwiła, jak łatwo można się przyzwyczaić do wszelkich wygód i luksusów.

Zostawiwszy Agnes i dzieci w wielkim domu, Billie i Seth wyruszyli do szpitala. Po raz pierwszy nie trzymała się z tyłu, tylko wyprzedziła Setha i rzuciła się Mossowi na szyję.

– Billie, tato! – zawołał. – Jak to miło! Odwiedza mnie dwoje najbliższych ludzi w moim życiu! Cieszę się, że was widzę. Wygląda pani olśniewająco, pani Coleman. – Ostatnie zdanie wyszeptał Billie do ucha.

Właśnie tego potrzebowała. Upewniwszy się, że Moss nadal jej pragnie, ustąpiła miejsca teściowi. Obserwowała niezdarne wysiłki Setha, gdy próbował objąć syna, nie zwracając uwagi na gipsowy pancerz.

– Mam nadzieję, że żółtkom nie uszło to na sucho! – zaryczał i poklepał Mossa po zdrowym ramieniu.

– Mój partner nie dał mu uciec. Japoniec dopadł mnie spoza chmur, w ogóle go nie widziałem. Mój skrzydłowy go załatwił, kiedy oberwałem. To wspaniały facet, tato. Lepszego nie znajdziesz ze świecą.

Seth zacisnął zęby. Jak to – nie znajdzie? Jego syn jest najlepszy. Nie ma człowieka mogącego się równać z Mossem, a co dopiero lepszego od niego! Dlaczego chłopak tak nisko się ceni? Na Boga, przecież nie tego go uczył!

– Powiedzieli, że miałeś szczęście, synu. Czas na kolejną darowiznę dla kościoła.

Billie w ostatniej chwili ugryzła się w język. Lepiej byłoby, gdyby Seth poszedł do kościoła. Ona, tak jak kiedyś Jessica, codziennie się modliła. Jej mąż stanowił najlepszy dowód skuteczności tych modlitw. Puścił do niej oko, uśmiechnął się. Nie wszystko na tym świecie można kupić.

– Nie żałuj grosza, tato. Dla mnie wojna się jeszcze nie skończyła. Wracam, gdy tylko mnie puszczą. Mówię poważnie, żadnych sztuczek. Nie po to zaszedłem tak wysoko, żeby się teraz wycofać z powodu głupiego zadrapania.