Выбрать главу

Podobnie rzecz ma się z Pigmejką i Arabką, i tą, która jeszcze o tym nie wie, że kiedyś i ona będzie musiała się zmierzyć z własną biografią. Prędzej czy później, każda z nich sama przed sobą przyzna się do tego, kim naprawdę jest. Feministkę? Nie ma to znaczenia. Sobą – to najważniejsze. Dlatego że emancypacja, tak jak ją rozumiem, polega na przyznaniu sobie prawa do własnych myśli. Zaś pierwszy stopień jej wtajemniczenia to pogodzenie się z własnym ja. Tak a propos, czy Pan wie, że to właśnie Arabki kupują najwięcej na świecie luksusowej francuskiej bielizny? Feministycznej? Czy wśród zamówień są podwiązki i pasy do pończoch? Z góry zakładam, że zna Pan odpowiedź na to pytanie. Poza tym jak tu nie wierzyć w metafizykę, chociaż pewnie ja mam łatwiej w tym względzie niż Pan, bo nie zgłębiam sprawy naukowo. Otóż, wczoraj przysłał Pan z Emiratów maila, a ja dziś dostałam telefon z zaproszeniem na prezentację. Czego? Uśmiecha się Pan? Oczywiście… zgadł Pan. Najdroższych perfum świata „Amouge”. Przeczytałam maila jeszcze raz i gwoli sprostowania, nie denerwują mnie powtarzane telefonicznie scenariusze, bo przecież i ja niejeden w tej sprawie mogłabym napisać, ale wkurza bierność. Niemoc w walce o siebie. I jeszcze to wielożeństwo.

Oczami wyobraźni zobaczyłam te wszystkie kolejne żony, które jak jedna z bohaterek „Ojca chrzestnego”, zapalają świeczkę w kościele na wiadomość, że ich jurny mąż sypia z innymi kobietami. Nareszcie będą miały spokój. Wyśpią się, nie będą się bały kolejnych ciąż, pomyślą… Chociaż to ostatnie może być zbyt niebezpieczne, prawda?

Dla ich mężów.

Z dużą sympatią pozdrawiam i dobranoc,

MD

Jebel Ali, Zjednoczone Emiraty Arabskie, niedziela w południe

Pani Małgorzato,

pozwoliłem sobie wrócić w naszych rozmowach do Pani (przypominam, ze mojego także!) feminizmu tylko dlatego, że widziany z kraju, w którym się akurat znajduję, nabrał on zupełnie innej optyki. Tą optyką rządzą prawa odbicia od zwierciadeł wypukłych. Pamięta je Pani z lekcji fizyki, prawda? Jeśli nie, to z pewnością przypomina sobie Pani z dzieciństwa wizyty na jarmarkach z karuzelami i kabinami śmiechu w cyrkowych wozach. Nasze odbicie w eliptycznych lustrach znajdujących się w tych wozach było na tyle zniekształcone, że doprowadzało nas do śmiechu. Śmialiśmy się ze zbyt krótkich nóg, gigantycznych nosów lub nienaturalnie wielkich rybich oczu. Odbici w takich lustrach sami sobie wydawaliśmy się po prostu przekomiczni.

Czasami zastanawiam się, czy kobiety w abajach i szielach, które mijam na ulicach Dubaju, nie widzą feminizmu i feministek odbitych w takich doprowadzających je do śmiechu krzywych zwierciadłach. Czy nie widzą przypadkiem w tych zwierciadłach nienaturalne zniekształconych kobiet, które mają za duże głowy i dlatego nieustannie myślą o tym, że mężczyźni mają więcej praw, które mają oczy zbyt duże, by je przymknąć na łajdactwa mężczyzn, zbyt duże uszy, którymi wyraźniej słyszą te wszystkie utopie o ostatecznej emancypacji. Nie wiem tego na pewno, chociaż „pryncypialnie i poważnie” bardzo chciałbym to wiedzieć. I zapewne nigdy się nie dowiem, bowiem niewyobrażalnym jest tutaj, aby obcy mężczyzna wdał się w rozmowę z kobietą w abaju.

To, że kraje arabskie, a Emiraty w szczególności, są ogromnym rynkiem zbytu, nie tylko dla francuskiej, ale ostatnio także włoskiej, luksusowej bielizny, wiem z przewodnika zachęcającego turystki do kupowania bielizny właśnie w Dubaju. I słusznie, bowiem gdy rozejrzeć się po centrach handlowych w tym mieście, to butiki z taką bielizną znajdują się na każdym kroku. Nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że Dubaj jest strefą wolnocłową i wszystko jest tu wyraźnie tańsze niż w Europie, należy przypuszczać, że klientkami tych butików są kobiety bardzo bogate. Bardzo bogate w Dubaju są głównie lokalne (zawistni cudzoziemcy nazywają je w slangu „lokalami”, co już w samym brzmieniu ma pejoratywny i obraźliwy moim zdaniem wydźwięk) kobiety. Widziałem w tych sklepach i podwiązki, i pasy do pończoch, więc zakładam, że musi być na nie popyt. Arabowie, którzy są mistrzami w handlu, nigdy nie trzymają w sklepach towaru, który nie schodzi. Natomiast zupełnie zaskoczyła mnie Pani pytaniem o bieliznę „feministyczną”. Muszę przyznać, że dotychczas nigdy o takiej nie słyszałem. Bardzo zaintrygowała mnie Pani tym pytaniem, ponieważ, pomijając moją fascynację damską bielizną, chciałbym po prostu wiedzieć, czy kiedykolwiek w życiu udało mi się rozebrać feministkę. Czy zdradzi mi Pani, co to jest bielizna „feministyczna”? Jeśli to nie jest zbyt osobiste pytanie oczywiście…

Jeszcze tylko raz nawiążę do arabskich kobiet (proszę się nie martwić, jutro wieczornym lotem muszę niestety wracać do Frankfurtu, więc ten temat w sposób naturalny straci na swojej aktualności) i to w kontekście wielożeństwa, które widziała Pani oczami swojej – cynicznej w tym wypadku – wyobraźni. Mnie w fenomenie wielożeństwa zastanawia jeden bardzo konkretny aspekt. Jak Pani myśli, jak te kobiety radzą sobie z zazdrością? Czy to, że stłumiły w sobie tak nieokiełznane uczucie, jakim jest zazdrość, także wynika z tradycji i religii, która zawiera w sobie całkowite podporządkowanie mężczyźnie, którego poligamiczność – i to niekoniecznie ta potwierdzona aktem ślubu – jest wpisana w jego naturę jak źrenica w oko? Dla nowoczesnych kobiet z naszych obszarów kulturowych, niekoniecznie zaraz feministek, przypatrywanie się dzieleniu swojego partnera z inną lub innymi byłoby poniżej ich godności. Ale nawet, gdyby pominąć godność, a skupić się wyłącznie na emocjach, to i tak brak zazdrości u tych kobiet wprowadza mnie w osłupienie.