A jeśli już mówimy o telewizji, piłce nożnej i kobietach, to nie mogę się powstrzymać przed podzieleniem się z Panią -prawdziwym kibicem – informacją, którą wyczytałem wczoraj w jednej z brytyjskich gazet. Okazało się, że ponad 4o% mężczyzn najchętniej oglądałoby telewizyjne transmisje ze spotkań piłkarskich w samotności lub z kolegami i chętnie pozbyłoby się swoich i w ogóle wszelkich kobiet w tym czasie. Okazało się, że kobiety po prostu im przeszkadzają i w najwyższym stopniu denerwują. Z ankiety przeprowadzonej na zlecenie gazety wynikają następujące – w porządku od najważniejszych do najmniej ważnych (procentowo) – powody, dla których mężczyźni wolą oglądać piłkę nożną bez kobiet:
– kobiety przytulają się w trakcie transmisji
– nieustannie pytają, co to jest spalony
– chwalą wygląd graczy drużyny przeciwnej
– pytają o powód rzutów karnych
– przekręcają nazwiska piłkarzy
– w trakcie meczu chcą rozmawiać na tematy niezwiązane z piłką nożną
– przez pomyłkę krzyczą z radości, gdy bramkę zdobywają przeciwnicy
– nawet w drugiej połowie potrafią zapytać: w jakich kolorach grają nasi?
– w czasie przerwy przełączają telewizor na inny kanał, zamiast słuchać komentarzy ze studia
– na zarejestrowane na kasecie wideo najlepsze fragmenty meczu nagrywają, już po tygodniu, jakieś bezsensowne seriale.
Przyzna Pani, że są to bardzo ważne powody, prawda?
Piłka nożna, a przede wszystkim jej aktorzy, są w Niemczech ozdobnym i nakręcającym sprzedaż tematem mediów. Publikuje się chętnie ich rozliczenia podatkowe (w milionach euro), zamieszcza zdjęcia ich domów w najlepszych dzielnicach niemieckich metropolii i najnowszych modeli Ferrari lub Maserati (Mercedesy są dla tych z ławki rezerwowych) parkujących przed tymi domami. Bardzo rzadko zwraca się uwagę – mam wrażenie, że nawet celowo przemilcza – na to, że są to milionerzy bez matury. Specjalne zainteresowanie poświęca się kobietom, z którymi akurat sypiają „nasi chłopcy”. Prasa stara się odzwierciedlać przekonania „narodu” i oburza się wraz z „narodem” (czytającym najczęściej SMS-y i „Bild” – gazetę-matkę polskiego „Faktu”), gdy piłkarze narodowej dwudziestki dwójki (bo przecież już od dawna nie jedenastki) nie sypiają w swoich małżeńskich łóżkach. Dzięki piłce nożnej poznajemy prawdziwe wartości moralne wyznawane przez społeczeństwo. Ktoś, kto biega po boisku w koszulce z narodowymi symbolami i ma dokopać – ma dokopać, bo to za nasze podatki! – Holendrom, Francuzom, Portugalczykom, a najbardziej Anglikom, powinien być wierny swojej żonie. Okay, gdy dokopie, to przymknie się na to oko, ale gdyby, broń Boże, nie dokopał, biada mu.
Pamiętam nagłówki gazet (nie tylko „Bilda”) sprzed kilku miesięcy, gdy Oliver Kahn (z Bayern Monachium), bramkarz narodowej niemieckiej drużyny, został przyłapany na zdradzie. Jeśli zdrady mogą mieć w ogóle jakiś ranking, to na tej liście rankingowej zdrada Kahna ma najwyższy wskaźnik mojej dezaprobaty. Kahn zdradzał swoją żonę z naćpaną bywalczynią nocnych klubów w Monachium na dziewięć dni przed narodzinami swojego drugiego dziecka. Moim zdaniem nawet zdradzać trzeba z poczuciem godności i odpowiedzialnością. Jak Pani myśli? Może gdy ma się maturę, zdradza się z większą klasą?
Piłka nożna, nawet jeśli pominąć wyniki, jest interesująca. Czasami żałuję, że nie czuję żadnych specjalnych emocji, gdy 22 dorosłych mężczyzn ugania się za piłką. Włączam telewizor, wyłączam głos i siadam z książką w fotelu. Znam wynik i na drugi dzień mam co opowiadać w firmie przy automacie do kawy. Przecież oglądałem mecz…
A Kahna nigdy nie polubię. Nawet gdyby zdobył mistrzostwo nie tylko Europy, ale i wszechświata.