Выбрать главу

– Bardzo ci będę wdzięczny. Staruszków możesz odrzucić, wszystkich po sześćdziesiątce. Także najmłodszych, od trzydziestu ośmiu w dół.

– To byłoby ośmiu z jednej, siedmiu z drugiej strony. Zostałoby tylko czternastu. Pole działania się kurczy.

– Jakie znowu pole?

– Wszyscy ci mężczyźni mają oczywiście alibi, jeśli chodzi o zamordowanie Teresy – upewnił się Melander.

– Co do tego nie ma wątpliwości. Przynajmniej jeśli chodzi o porę, w której zwłoki podrzucono przy Stadshagen.

Poszukiwania kopii protokołów z przesłuchań w sprawie Teresy rozpoczęte tuż po świętach przeciągnęły się aż do następnego roku.

Dopiero piątego stycznia stos zakurzonych papierów znalazł się na biurku Martina Becka. Nie trzeba było być detektywem, by od pierwszego rzutu okiem poznać, że dokumenty te zostały wydobyte z najgłębszych zakamarków archiwum i że wiele lat minęło od czasu, gdy je ręka tknęła.

Martin Beck szybko odszukał stronę 1244. Tekst był zwięzły. Kollberg przechylił się przez ramię Martina i razem czytali:

Przesłuchanie Nilsa Erika Göranssona, sprzedawcy, jakie miało miejsce w dniu 1.XII.1951.

Göransson podaje, że urodził się w Sztokholmie 4.X. 1929.

Ojciec elektryk Algot Erik Göransson, matka Benita Göransson, z domu Kantanen. Przesłuchiwany zatrudniony jest obecnie jako sprzedawca w firmie „Import”, Holländaregatan 10, Sztokholm.

Göransson zeznaje, że znał Teresę Camarão, która obracała się okresowo w tych samych co on kręgach, jednak nie w miesiącach bezpośrednio poprzedzających jej śmierć. Zeznaje dalej, że dwukrotnie miał intymny związek (stosunek) z Teresą Camarão.

Po raz pierwszy w mieszkaniu przy Snartmangatan, gdzie obecnych było wtedy wiele innych osób. Po raz drugi zbliżenie miało miejsce w lokalu zwanym „piwnicą” przy Holländaregatan. W tym wypadku obecny był Svensson-Rask, który także miał zbliżenie (stosunek) z T. Camarão. Göransson twierdzi, że nie przypomina sobie dokładnej daty, ale wydarzenia te miały miejsce – w odstępie kilku dni jedno od drugiego – w końcu listopada albo na początku grudnia ubiegłego roku, tj. 1950. Göransson twierdzi, że nic więcej nie wie o T. Camarão.

Od 2 do 13 czerwca Göransson przebywał w Eksjö, do którego przyjechał samochodem o numerze rejestracyjnym A 6310 w celu sprzedaży odzieży dla firmy, w której jest zatrudniony. Göransson jest właścicielem samochodu A 6310, modelu Morris Minor z 1949 roku. Zeznanie odczytane i uznane za zgodne.

Przesłuchujący

(Podpis)

Należy dodać, że niżej wymieniony Karl Åke Birger Svensson-Rask jest tym, który pierwszy poinformował policję, iż Göranssona łączyły intymne stosunki z T. Camarão. Wiadomość o pobycie Göranssona w Eksjö potwierdza personel hotelu (Hotel Miejski) w tym mieście. Przesłuchiwany specjalnie na okoliczność poczynań Göranssona wieczorem w dniu 10 czerwca barman wzmiankowanego hotelu Sverker Johnsson stwierdza, że Göransson przez cały wieczór siedział w jadalni hotelowej, aż do zamknięcia, tj. do 23.30. Göransson był wstawiony. Informacjom Sverkera Johnssona można dać wiarę, tym bardziej, że znajdują one poświadczenie w zapisach na rachunku hotelowym Göranssona.

– No więc – powiedział Kollberg. – Sprawa jest jasna. Chwilowo.

– Co zamierzasz zrobić?

– To, czego Stenström zrobić nie zdążył. Jechać do Eksjö.

– Klocki zaczynają się układać – stwierdził Martin Beck.

– Tak. A gdzie się Månsson podziewa?

– Chyba jest w Hallstahammar i szuka tej strony u matki Stenströma.

– Ten łatwo nie rezygnuje. A szkoda, że go nie ma. Chciałem wziąć jego wóz. W moim coś nawaliło.

Kollberg przyjechał do Eksjö rankiem osiemnastego stycznia. Jechał nocą – trzysta trzydzieści pięć kilometrów – przy śnieżycy i po oblodzonych drogach, nie czuł się jednak specjalnie zmęczony. Hotel Miejski znajdował się przy rynku i był pięknym zabytkowym budynkiem, idealnie pasującym do idylli tego miasteczka, wyciętego jakby z kolorowej świątecznej pocztówki. Barman zwący się Sverker Johnsson już nie żył, ale kopia rachunku zapłaconego przez Nilsa Erika Göranssona istniała. Choć trzeba było wielu godzin, by ją wygrzebać z zakurzonego kartonowego pudła na strychu.

Rachunek potwierdzał wiadomość, że Göransson mieszkał w hotelu przez jedenaście dni. Jadał w hotelowej restauracji i codziennie podpisywał paragony za jedzenie i picie, należne sumy doliczano do rachunku hotelowego. Były i inne załączniki do rachunku, na przykład za rozmowy telefoniczne, ale numer, pod który Göransson dzwonił, nie był odnotowany. Co innego natomiast przyciągnęło natychmiast uwagę Kollberga.

Szóstego czerwca tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego pierwszego hotel, w ciężar rachunku gościa, zapłacił pięćdziesiąt dwie korony i dwadzieścia pięć öre pewnej firmie samochodowej. Należność za przyholowanie i reperację samochodu.

– Czy istnieje jeszcze ten warsztat samochodowy? – spytał Kollberg właściciela hotelu.

– Oczywiście i od dwudziestu pięciu lat nie zmienił właściciela. Należy iść w kierunku Långanäs i…

Człowiek, który od dwudziestu pięciu lat posiadał warsztat, niedowierzająco przyjrzał się Kollbergowi.

– Szesnaście i pół roku temu? A skądże ja u licha mogę pamiętać?

– A ksiąg pan nie prowadzi?

– Tego może być pan pewien. U mnie jest porządek.

Z pół godziny szukał starego skoroszytu. Nie chciał go z rąk wypuścić. Sam ostrożnie przewracał papiery, aż doszedł do żądanego dnia.

– Szósty czerwca – powiedział. – Proszę bardzo. Zabranie spod hotelu, zgadza się. Akumulator mu się wyładował. Cała zabawa kosztowała pięćdziesiąt dwie korony dwadzieścia pięć öre, z przyholowaniem.

Kollberg czekał.

– Przyholowanie – mruknął mechanik. – Co za głupota. Dlaczego nie podpiął do czegoś linki gazu i sam tu nie pojechał?

– Ma pan jakieś dane o samochodzie?

– Tak. Zaraz… zaraz… coś takiego. Ktoś przejechał zasmarowanym palcem po numerze. W każdym razie to był sztokholmski wóz.

– A nie wie pan, jakiej marki?

– Oczywiście. To był Ford Vedetta.

– A nie Morris Minor?

– Jak napisane, że Ford Vedetta, to głowę daję za to – powiedział właściciel warsztatu. – Morris Minor? Przecież to kolosalna różnica.

Kollberg zabrał z sobą segregator. Kosztowało go to pół godziny gróźb i perswazji. Gdy wreszcie zwyciężywszy wychodził, właściciel warsztatu powiedział:

– W każdym razie mamy wyjaśnienie, dlaczego niepotrzebnie wyrzucał pieniądze na holowanie.

– A dlaczego mianowicie?

– Sztokholmczyk.

Wieczór już zapadał, kiedy Kollberg wrócił do hotelu. Był głodny, zmarznięty i wyczerpany, więc zamiast siąść za kierownicą i odjechać, wynajął pokój w hotelu. Wykąpał się i zamówił jedzenie. Czekając na przyrządzenie potraw, odbył dwie rozmowy telefoniczne.

Pierwszą z Melanderem.

– Mógłbyś sprawdzić, którzy z tej mojej listy mieli samochody w czerwcu pięćdziesiątego pierwszego? I jakiej marki.

– Pewnie. Na jutro rano.

– I jakiego koloru był Morris Göranssona.