Выбрать главу

Oczywiście, dla zwykłych ludzi konsekwencje zawsze są nieprzewidywalne. Tylko żagwie, takie jak Peggy, dźwigają brzemię dostrzegania wszystkich możliwości. A niewiele jest takich żagwi jak Peggy.

* * *

Makepeace, opryskliwy i nerwowy, nie był dobrym świadkiem we własnej sprawie. Pewnie dlatego Laws i Webster wezwali go jako pierwszego, żeby złe wrażenie zostało zapomniane po zeznaniach sympatyczniejszych — i bardziej wiarygodnych — świadków.

Najlepsze, co mógł w tym przypadku zrobić Verily, to pozwolić Makepeace'owi mówić tak, żeby przysięgli dobrze zapamiętali jego zeznania. Dlatego nie złożył protestu, kiedy Makepeace wzbogacił swoją wypowiedź oszczerstwami na temat charakteru Alvina. „Zawsze był najbardziej leniwym ze wszystkich moich uczniów”. „Niczego nie potrafił zrobić, jeśli nie stałem nad nim i nie wrzeszczałem mu do ucha”. „Wolno się uczył, wszyscy to wiedzieli”. „Jadł jak świnia, nawet w takie dni, kiedy palcem nie kiwnął”. Strumień pomówień był tak obfity, że wszyscy czuli się zakłopotani — nawet Marty Laws, który zerkał na Verily'ego, nie pojmując, dlaczego nie protestuje. Ale po co Verily miał protestować, kiedy przysięgli wiercili się nerwowo i odwracali wzrok przy każdym nowym ataku na Alvina? Wiedzieli, że to kłamstwa. Prawdopodobnie nie było wśród nich nikogo, kto choć raz nie zjawiłby się w kuźni z nadzieją, że to Alvin, nie jego mistrz, wykona pracę. Alvin był znany ze swych umiejętności, czego Verily dowiedział się z przypadkowej rozmowy w zajeździe przy kolacji. Zatem Makepeace podważał tylko własną wiarygodność.

Za to biedny Marty wpadł w pułapkę. Nie mógł przerwać zeznań Makepeace'a, gdyż były one podstawą całej sprawy. I tak przesłuchanie trwało dalej, i odpowiedzi, i obmowy.

— Zrobił pług ze zwykłego żelaza. Ja żem go widział, i jeszcze Pauley Wiseman, co to był wtedy szeryfem, i Arthur Stuart, i dwóch zabitych Odszukiwaczy. Pług stygł na warsztacie, kiedy przyszli i zamówili u mnie kajdany dla chłopaka. Ale kajdany to nie u mnie, o nie. To nie jest robota dla porządnego kowala, takie kajdany, co w nich wolnego chłopca powiozą do niewolnictwa. I co powiecie? Sam Alvin, podobno taki wielki przyjaciel Arthura Stuarta, podchodzi i mówi, że on zrobi kajdany. Taki z niego był chłopak, i wtedy, i dzisiaj: żadnej lojalności, żadnej przyzwoitości, nic!

Alvin pochylił się do Verily'ego i szepnął mu do ucha:

— Wiem, że to nieładnie, ale mam straszną ochotę sprowadzić na Makepeace'a ostre świerzbienie tyłka.

Niewiele brakowało, a Verily roześmiałby się głośno. Sędzia spojrzał na niego groźnie, ale nie chodziło mu o tę niewczesną wesołość.

— Panie Cooper, nie zamierza pan zgłosić protestu przeciwko tym ubocznym komentarzom o charakterze pańskiego klienta?

Verily wstał powoli.

— Wysoki Sądzie, jestem pewien, że przysięgli dokładnie wiedzą, jak poważnie należy traktować zeznania pana Makepeace'a Smitha. Odpowiada mi, że zapamiętają zarówno jego złośliwość, jak i brak precyzji.

— Cóż, może tak postępuje się w Anglii. Ja jednak poinstruuję przysięgłych, żeby nie brali pod uwagę złośliwości pana Smitha, ponieważ nie wiadomo, czy złośliwość ta jest skutkiem wydarzeń, o jakich mówił, czy też je poprzedzała. Co więcej, poinstruuję pana Smitha, by zaprzestał rzucania oszczerstw dotyczących charakteru pozwanego, ponieważ uwagi takie odnoszą się do opinii, nie faktów. Zrozumiałeś, Makepeace?

Makepeace zmieszał się lekko.

— Niby tak.

— Proszę kontynuować, panie Laws.

Marty westchnął.

— A więc widział pan żelazny pług, natomiast Alvin zrobił kajdany. Co potem?

— Poradziłem mu, żeby przedstawił te kajdany na egzamin czeladniczy. Pomyślałem, że dobrze by to zrobiło takiemu zdradzieckiemu kundlowi, gdyby przez całe życie pamiętał, jak te kajdany, które zrobił dla przyjaciela, są…

Sędzia przerwał mu, znów patrząc gniewnie na Verily'ego.

— Makepeace, takie określenia jak „zdradziecki kundel” doprowadzą do tego, że oskarżę cię o obrazę sądu. Rozumiesz?

— Przez całe życie nazywałem łopatę łopatą, Wysoki Sądzie! — oświadczył Makepeace Smith.

— A w tej chwili kopiesz sobie tą łopatą głęboki grób — odparł sędzia. — I sam cię w nim pochowam, jeżeli nie zaczniesz uważać, co mówisz.

Makepeace spoważniał i zwrócił się do przysięgłych.

— Proszę o wybaczenie, Wysoki Sądzie, że chciałem dotrzymać przysięgi, by mówić prawdę, całą prawdę i tylko…

Młotek opadł.

— Nie pozwolę też na sarkazm skierowany do tej ławy, panie Smith. Proszę, panie Laws.

I tak to szło, aż Makepeace skończył swoją opowieść. Była to nędzna, płaczliwa skarga. Najpierw widział żelazny pług, z żelaza, które sam dostarczył terminatorowi. A następnie pojawił się pług z czystego złota. Według Makepeace'a, istniały tylko dwie możliwości. Pierwsza, że Alvin wykorzystał jakieś heksy, by zmienić żelazo w złoto, a wtedy powstało ono z żelaza, które dostał od niego, więc zgodnie ze starą tradycją i umową terminatorską, pług należy do Makepeace'a. Albo to inny pług, nie z żelaza dostarczonego przez Makepeace'a, a wtedy skąd Alvin wziął tyle złota? Tylko raz rył w ziemi tak głęboko, że mógł znaleźć ukryty skarb — kiedy kopał studnię, która powstała w niewłaściwym miejscu. Makepeace uważał, że Alvin kopał najpierw tam, gdzie powinien, znalazł złoto i ukrył je, kopiąc studnię gdzie indziej. A jeśli złoto zostało znalezione na ziemi Makepeace'a, to też należało do Makepeace'a.

Verily zadał świadkowi tylko dwa pytania.

— Czy widział pan, jak Alvin wydobywa z ziemi złoto lub coś podobnego do złota?

Rozgniewany Makepeace zaczął się tłumaczyć, a Verily czekał spokojnie, aż sędzia pouczy go, by odpowiadał „tak” lub „nie”.

— Nie.

— Czy widział pan przemianę żelaznego pługa w złoty?

— Co z tego, że nie widziałem? Nie ma żelaznego pługa, więc gdzie się podział?

I znowu sędzia przypomniał, że ma odpowiadać „tak” lub „nie”.

— Nie — przyznał Makepeace.

— Nie mam więcej pytań — oświadczył Verily.

Kiedy Makepeace wstał i opuścił miejsce dla świadków, Verily zwrócił się do sędziego.

— Wysoki Sądzie, obrona składa wniosek o natychmiastowe oddalenie wszelkich zarzutów, z tej przyczyny, że zeznanie świadka nie wystarcza dla podtrzymania oskarżenia.

Sędzia westchnął ciężko.

— Mam nadzieję, że nie będę musiał wysłuchiwać takich wniosków po przesłuchaniu każdego świadka.

— Tylko po tych żałosnych, Wysoki Sądzie.

— Przekazał nam pan swoją opinię. Oddalam wniosek. Panie Laws, kto jest pańskim następnym świadkiem?

— Chciałbym powołać żonę Makepeace'a, Gertie, ale zmarła ponad rok temu. Zamiast niej, za pozwoleniem Wysokiego Sądu, wzywam kobietę, która pomagała jej w kuchni tego dnia, kiedy pług został po raz pierwszy… dostrzeżony. Anga Berry.

Sędzia spojrzał pytająco na Verily'ego.

— Jej zeznanie będzie oparte, w pewnym sensie, na pogłoskach. Nie zgłasza pan sprzeciwu, panie Cooper?

Alvin zapewnił już Verily'ego, że nic, co powie Anga, nie może mu zaszkodzić.

— Nie, Wysoki Sądzie.

* * *

Alvin z uwagą słuchał zeznań Angi Berry. Nie była świadkiem niczego, Gertie powiedziała jej tylko o oskarżeniach Makepeace'a już następnego ranka, co dowodziło, że nie wymyślił sobie później wszystkich zarzutów.