Tak twierdzono. A jeśli te przewidywania były nadmiernie optymistyczne?
Skade poinformowała go, że ponad trzydzieści lat temu wykryto sygnały utraconych broni. Udostępniona Clavainowi pamięć oraz dane, do których miał teraz dostęp, potwierdzały te opowieści. Nie potrafił jednak wyjaśnić, dlaczego odzyskanie broni stało się nagle tak ważne dla Matczynego Gniazda. Skade twierdziła, że z powodu wojny było to wcześniej zbyt trudne, ale to tylko część prawdy. Innym powodem był kryzys lub groźba kryzysu. Coś musiało przestraszyć Wewnętrzne Sanktuarium.
Clavain zastanawiał się, czy Skade — a więc również Wewnętrzne Sanktuarium — wiedziała o wilkach coś, czego jeszcze mu nie powiedziano. Od powrotu Galiany uznano wilki za niepokojące, choć odległe zagrożenie, którym należało się przejmować dopiero wówczas, gdy ludzkość zacznie agresywniejszy podbój kosmosu. A jeśli otrzymano jakieś nowe informacje? Jeśli okazało się, że wilki są bliżej?
Nie mógł się uwolnić od tych refleksji, choć bardzo chciał. Przez resztę podróży krążył wokół tego problemu jak sęp, szarpał go na kawałki, oddzielał od kości. Dopiero gdy Skade znów pchnęła swoje myśli w jego głowę, zmusił się do ukrycia swych rozważań pod poziomem świadomości.
[Clavainie, prawie dotarliśmy. Zdajesz sobie sprawę z tego, że tym, co tu zobaczysz, nie możesz się dzielić z resztą Matczynego Gniazda?]
Oczywiście. Mam nadzieje, że działaliście tutaj dyskretnie. Gdybyście ściągnęli uwagę wroga, popsulibyście wszystko.
[Ale nie popsuliśmy]
Nie o to chodzi. Nie powinno się przeprowadzać żadnych operacji w promieniu dziesięciu lat świetlnych od…
[Posłuchaj, Clavainie] Skade pochyliła się i uprząż wpiła się w jej czarny skafander. [Powinieneś zrozumieć, że wojna nie jest już naszym głównym zamartwieniem. Wygramy ją]
Nie lekceważ Demarchistów.
[Nie lekceważę, ale musimy ich oceniać z właściwej perspektywy. Teraz najważniejszą sprawą jest odzyskanie tej broni klasy piekło]
Odzyskać? Czy wystarczy zniszczyć? Clavain uważnie obserwował jej reakcję. Nawet gdy sam wstąpił do Ścisłej Rady, umysł Skade pozostawał dla niego zamknięty.
[Zniszczyć? Clavainie, dlaczego mielibyśmy ją zniszczyć?]
Mówiłaś, że głównie chodzi wam o to, by broń nie dostała się w niepowołane ręce.
[Tak, o to chodzi]
Zatem dopuszczasz zniszczenie? W ten sposób cel zostanie osiągnięty, prawda? Wydaje mi się, że logistycznie byłoby to znacznie łatwiejsze.
[Bardziej pożądane byłoby odzyskanie]
Bardziej pożądane?
[O wiele bardziej]
Potem silniki korwety zwiększyły moc. Z ciemności wyłaniała się ledwo widoczna kometarna otoczka. Przednie reflektory korwety omiatały kometę. Kometa obracała się powoli, szybciej niż Matczyne Gniazdo, ale w granicach rozsądku. Clavain oceniał, że jądro — brudna śniegowa kula — ma siedem, osiem kilometrów średnicy — rząd wielkości mniej niż dom. Swobodnie zmieściłoby się wewnątrz komory Matczynego Gniazda.
Korweta podleciała do chropowatej czarnej powierzchni komety, zatrzymała swój dryf serią pchnięć fioletowych płomieni z silnika, a potem wystrzeliła kotwiczące chwytaki. Uderzyły w grunt, przekłuwając niemal niewidzialny epoksydowy motek, owinięty wokół komety dla wzmocnienia konstrukcji.
Pracowaliście jak pszczółki. Ilu ludzi masz tutaj, Skade?
[Nikogo. Paru z nas pojawia się tu czasami, ale nikt nie mieszka tu stale. Wszystkie czynności są całkowicie zautomatyzowane. Regularnie agent Ścisłej Rady przyjeżdża na inspekcję, ale serwitory pracują przeważnie bez nadzoru]
Serwitory nie są tak inteligentne.
[Nasze są]
Clavain, Remontoire i Skade włożyli hełmy, opuścili korwetę przez śluzę i w przestrzeni wykonali kilkumetrowy skok do membrany wzmacniającej. Przechwyciła ich jak lepka pułapka na muchy i sprężynowała, póki nie wytłumiła ich energii. Gdy oscylacje membrany ustały, Clavain delikatnie oderwał ramię od przyczepnej powierzchni i wstał. Membrana miała szczególne właściwości: pozwalała na spokojną aktywność, ale stawała się lepka, gdy ktoś próbował gwałtowniejszych ruchów, przy których mógłby osiągnąć prędkość ucieczki i opuścić kometę. Membrana zachowywała sztywność pod działaniem zwykłych sił, ale uderzona z szybkością większą niż kilka metrów na sekundę ulegała elastycznym odkształceniom. Możliwy był po niej powolny spacer, bardziej energiczne manewry natomiast kończyły się unieruchomieniem danego osobnika, aż się uspokoił.
Skade, w charakterystycznym hełmie z grzebieniem na szczycie, prowadziła trasą zapewne zaprogramowaną w pamięci skafandra. Po pięciu minutach dotarli do niewielkiej niecki, w której Clavain dostrzegł czarny otwór wejściowy, zagubiony w poczerniałej powierzchni komety. W membranie widniała owalna dziura, zabezpieczona pierściennym kołnierzem.
Skade uklękła przy czerni, lepiec chwycił ją za kolana, wysyłając kapilarny pływ. Uderzyła dwa razy w kołnierz i czekała. Po minucie z ciemności pośpiesznie wynurzył się serwitor, wyszedł na zewnątrz ciasnego kołnierza, po czym rozwinął mnóstwo przegubowych odnóży i ramion. Przypominał wojowniczego, stalowego pasikonika. Clavain rozpoznał w nim model ogólnej konstrukcji — w Matczynym Gnieździe było takich tysiące — ale ta maszyna poruszała się z jakąś irytującą zadziornością i pewnością siebie.
[Clavainie, Remontoire, mam przyjemność przedstawić wam mistrza warsztatów]
To serwitor?
[Zapewniam cię, że mistrz to ktoś więcej niż serwitor]
Skade przeszła na język mówiony.
— Mistrzu, chcielibyśmy wejść do środka. Proszę nas wpuścić.
Clavain usłyszał w odpowiedzi brzęczący, owadzi głos mistrza:
— Nie znam tych dwóch osobników.
— Clavain i Remontoire zostali dopuszczeni przez Ścisłą Radę. Proszę, przeczytaj mój umysł. Przekonasz się, że nie działam pod przymusem.
Zapadła cisza. Mistrz wysunął całkowicie swój korpus z kołnierza. Miał wiele odnóży, niektóre zakończone ostrymi dziobami, inne wyspecjalizowanymi chwytakami, narzędziami lub czujnikami. Po obu stronach klinowatej głowy widniał klaster sensorów, upakowanych jak fasetki w oku złożonym. Skade znieruchomiała, gdy serwitor się zbliżył i stanął nad nią. Opuścił głowę, przesuwał nią z boku na bok, a potem ją gwałtownie uniósł i odchylił.
— Ich umysły też chciałbym przeczytać.
— Proszę bardzo.
Maszyna podeszła do Remontoire’a i pochyloną głową omiatała jego czaszkę, nieco dłużej niż w wypadku Skade. Najprawdopodobniej zadowolona z rezultatu, ruszyła do Clavaina. Czuł, jak bada jego umysł ostro i systematycznie. W świadomości eksplodowały mu wspomnienia zapachów, dźwięków i obrazów, pojawiały się i znikały, ustępując miejsca innym. Od czasu do czasu maszyna zatrzymywała procedurę, cofała ją i pobierała któreś z wcześniejszych wspomnień, analizując je podejrzliwie. Inne zdawkowo pomijała. Cały proces, choć miłosiernie szybki, Clavain odczuwał jako plądrowanie.
Skanowanie ustało, burza ucichła i Clavain odzyskał swój dawny umysł.
— Ten jest pełen konfliktów. Ma chyba wątpliwości. Ja mam wątpliwości co do niego. Nie potrafię dostać się do głębokich struktur neuronowych. Może potrzebna jest większa rozdzielczość. Drobna procedura chirurgiczna pozwoliłaby…