— Zamieniam się w słuch.
— To biuro, część Domu Inkwizycji zwana Wydziałem Zagrożeń Zewnętrznych, pełni zupełnie inną rolę, niż się wydaje. Tropienie przestępcy wojennego Volyovej zawsze było tylko przykrywką znacznie ważniejszej operacji. W istocie Volyova nie żyje od lat.
Miał wrażenie, że Vuilleumier kłamie, ale mimo to jej słowa zbliżają go do prawdy.
— Po co więc to udawanie, że się jej poszukuje?
— Bo nie o nią cały czas chodziło, tylko o jej statek czy sposoby dostania się na niego. A skupiając się na Volyovej, osiągaliśmy ten sam cel, bez koncentrowania publicznej uwagi na sprawie statku.
Irina skinęła głową.
— W zasadzie ten cały wydział zajmuje się wyłącznie odzyskaniem jej statku. Wszystko inne to zasłona dymna. Bardzo skomplikowana gra pozorów, która już spowodowała wewnętrzne konflikty z kilkoma innymi wydziałami.
— Dlaczego to taka tajemnica?
Kobiety wymieniły spojrzenia.
— Ja ci to wyjaśnię — wtrąciła Irina. — Poszukiwanie statku należało utajnić, bo gdyby informacja wyszła na jaw, sprowokowałaby wielkie niepokoje społeczne.
— Nie rozumiem.
— Ludzie wpadliby w panikę. — Irina machała papierosem. — Oficjalna polityka rządu zawsze wspierała terraformowanie, od czasów Girardieau i dawnych Potopowców. Po kryzysie związanym z Sylvestem jeszcze się to pogłębiło. Obecnie rząd i terraformowanie to jedność. Krytycy programu uważani są za wywrotowców. Tobie na pewno nie trzeba tego wyjaśniać.
— A co ma do tego statek?
— Można go wykorzystać do ucieczki. Część ludzi w rządzie odkryła bardzo niepokojące fakty. — Irina wydmuchnęła dym nosem. — Kolonii zagraża zewnętrzne niebezpieczeństwo, ale nie takie, jak sobie pierwotnie wyobrażano. Badania nad tym zagrożeniem prowadzi się od dłuższego czasu. Wnioski są jednoznaczne: Resurgam trzeba ewakuować w ciągu roku czy dwóch. Optymistycznie licząc — w ciągu pięciu lat, ale to już nadzwyczajny optymizm.
Obserwowała go, sprawdzając, jakie wrażenie wywarły na nim jej słowa. Może przypuszczała, że nie wszystko zrozumiał. Pokręcił głową.
— Przepraszam, ale musisz mi to wyjaśnić dokładniej.
Irina miała zbolałą minę.
— Nie wierzysz mi?
— Nie ja jeden.
— Ale przecież zawsze chciałeś opuścić Resurgam — rzekła inkwizytor — i twierdziłeś, że kolonia jest w niebezpieczeństwie.
— Chciałem stąd wyjechać. Kto by nie chciał?
— Posłuchaj — zaczęła ostro Vuilleumier. — Tysiące ludzi uważają cię za bohatera. Większość z nich zupełnie nie ufa rządowi. Spora grupa od dawna wierzy, że wiesz, gdzie jest prom, i przygotowujesz masowy exodus swoich wyznawców w kosmos.
Wzruszył ramionami. — I co?
— Oczywiście to nieprawda, promy nigdy nie istniały, ale mogłyby istnieć, nie jest to takie nieprawdopodobne, wziąwszy pod uwagę wszystko, co zaszło. — Pochyliła się ku niemu. — Rozważ następującą hipotezę. Tajna agencja rządowa odkrywa, że Resurgamowi zagraża globalne niebezpieczeństwo. Ta sama agencja ustala pozycję statku Volyovej. Inspekcja statku wykazuje, że statek jest uszkodzony, ale nadaje się do lotu i, co najważniejsze, do przewozu pasażerów. Bardzo wielu pasażerów. Mógłby ewakuować całą planetę.
— Jak arka? — spytał.
— Tak — odparła, wyraźnie zadowolona z jego odpowiedzi. — Dokładnie jak arka.
Irina trzymała papierosa w dwóch palcach. Jej nadzwyczaj chude dłonie kojarzyły się Cierniowi z kośćmi rozłożonego ptasiego skrzydła.
— Ale statek-arka to dopiero połowa problemu — powiedziała. — Gdyby rząd ogłosił, że taki statek istnieje, czy uwierzono by mu? Oczywiście ludzie byliby sceptyczni. — Dźgnęła papierosem w jego stronę. — I tu jest zadanie dla ciebie. Ludzie zaufają tobie w sprawach, w których nie zaufają nam.
Cierń mocno odchylił się do tyłu wraz z krzesłem, które teraz stało tylko na dwóch tylnych nogach. Zaśmiał się i pokręcił głową. Kobiety obserwowały go beznamiętnie.
— To dlatego skatowano mnie tam na dole? Żebym zmiękł i uwierzył w te bzdury?
Irina wzięła do ręki paczkę papierosów.
— To pochodzi z tego statku.
— Czyżby? To miłe. Chyba powiedziałyście, że nie ma sposobu dotarcia na orbitę.
— Nie było, ale teraz jest. Włamałyśmy się zdalnie do systemów komputerowych statku i kazałyśmy wysłać prom na planetę.
Skrzywił się, ale nie mógł przysiąc, że to bzdura. Owszem — trudne, owszem — mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe.
— I tym jednym promem zamierzacie ewakuować całą planetę?
— Dwoma. — Vuilleumier zakasłała i wyjęła drugi segregator. — Ostatni spis wykazał, że ludność Resurgamu liczy nie całe dwieście tysięcy. Większy z statków może zabrać pięćset osób na orbitę, gdzie mogą się przesiąść na statek śródukładowy o czterokrotnie większej pojemności. Musielibyśmy wykonać czterysta lotów z Resurgamu na orbitę. Statek śródukładowy odbyłby około stu lotów w tę i z powrotem do statku Volyovej. To jest rzeczywiste wąskie gardło. Każda z tych podróży zajmie co najmniej trzydzieści godzin, nie licząc czasu załadunku i wyładunku po obu końcach. Przyjmijmy bezpiecznie czterdzieści godzin. Razem dostajemy prawie sześć standardowych miesięcy. Możemy zaoszczędzić trochę czasu, włączając dodatkowy statek na trasie planeta — orbita, ale i tak nie zejdziemy poniżej pięciu miesięcy. A i to przy założeniu, że co czterdzieści godzin nowa grupa dwóch tysięcy osób będzie przygotowana na wylot z Resurgamu. — Vuilleumier uśmiechnęła się. Podobał mu się ten uśmiech, nic nie mógł na to poradzić, choć powinien mu się kojarzyć z bólem i strachem. — Rozumiesz teraz, dlaczego cię potrzebujemy.
— A co zrobi rząd, jeśli odmówię współpracy?
— Zostałby tylko powszechny przymus — odparła z powagą Irina. — Stan wyjątkowy, obozy internowania; niemiła perspektywa. Spodziewamy się aktów społecznego nieposłuszeństwa. Prawdopodobnie wiele osób by zginęło.
— I tak wiele osób zginie — stwierdziła Vuilleumier. — Niemożliwe jest zorganizowanie masowej ewakuacji bez ofiar. Chciałybyśmy to jednak zminimalizować.
— Z moją pomocą? — spytał.
— Pozwolisz, że przedstawię ci plan. — Dźgała palcem blat biurka. — Zaraz cię zwolnimy. Możesz iść, gdzie ci się podoba. Nadal będziemy robiły wszystko, żeby Wydział Zagrożeń Wewnętrznych nie siedział ci na karku. Doprowadzę również do ukarania tych drani, którzy cię pobili, przyrzekam. W zamian prosimy cię o rozpowszechnienie informacji, że zlokalizowałeś promy. Oraz że odkryłeś zagrożenie dla Resurgamu i znasz sposób uratowania wszystkich. Twoja organizacja rozpowszechni informacje, że ewakuacja zacznie się wkrótce, oraz da wskazówki, gdzie powinny się zbierać grupy zainteresowanych. Równocześnie władze wydadzą oświadczenie dyskredytujące twój ruch, ale nie będzie to zupełnie przekonujące. Ludzie zaczną przypuszczać, że natknąłeś się na coś, co rząd chce przed nimi ukryć. Czy na razie jest to jasne?
Odwzajemnił jej uśmiech.
— Na razie tak.
— Teraz zaczyna się najciekawsze. Gdy te informacje zakorzenią się w świadomości społecznej i część ludzi zacznie je traktować poważnie, zostaniesz aresztowany. Albo przynajmniej ludzie zobaczą, jak jesteś aresztowany. Po pewnym czasie rząd przyzna, że rzeczywiście istnieje zagrożenie i że twój ruch uzyskał dostęp do statku Volyovej. W tym momencie operacja ewakuacji znajdzie się pod kontrolą rządu, ale ty będziesz postrzegany jako ktoś, kto niechętnie daje tej akcji swoje błogosławieństwo, i na żądanie ludności dostaniesz władzę — pozorną. Rząd wyjdzie na durnia, ale u ludzi zwiększy się zaufanie do całej operacji. Zostaniesz bohaterem. — Popatrzyła mu prosto w oczy przez chwilę dłuższą niż poprzednio. Potem odwróciła wzrok. — Wszyscy na tym wygrają. Planeta zostanie ewakuowana bez paniki. W efekcie zostaniesz zwolniony i uhonorowany, oskarżenia zostaną od dalone. Kusząca propozycja, prawda?