Выбрать главу

Nie po raz pierwszy mimowolnie wspominała mroczną historię tych trzydziestu trzech koszmarów. Z pewnością stworzone przez człowieka, dysponowały znacznie bardziej niszczycielskim potencjałem niż wszystko, co dotychczas wynaleziono. Wieki temu, na długo zanim Volyova została członkiem załogi „Nostalgii za Nieskończonością”, statek znalazł skład broni wewnątrz ufortyfikowanej asteroidy, bezimiennej skały, okrążającej bezimienną gwiazdę. Dokładniejsze badanie asteroidy mogłoby dostarczyć jakichś wskazówek na temat twórcy i ówczesnego właściciela tej broni, ale załoga nie mogła zwlekać. Broń załadowano ukradkiem na statek, który natychmiast pośpiesznie opuścił scenę zbrodni, nie czekając, aż znowu obudzi się czasowo unieszkodliwiony system obronny asteroidy.

Volyova oczywiście miała swoje teorie. Najprawdopodobniej broń wytworzyli Hybrydowcy. Pająki długo przebywały w tym rejonie. Jeśli jednak arsenał należał do nich, dlaczego wypuścili go z rąk? Dlaczego nigdy nie starali się odzyskać tego, co do nich prawnie należało?

To wszystko było nieistotne. Broń od wieków znajdowała się na statku. Teraz już nikt nie przyjdzie, by się o nią upomnieć. Volyova rozejrzała się po szybie. Otaczały ją rozmaite urządzenia pozbawione obudów: panele sterownicze, displeje, przekaźniki i aparatura o niejasnych funkcjach. Już pojawiło się niepokojące uczucie w potylicy. Broń skupiała pole magnetyczne na części jej mózgu, wzniecając uczucie przerażenia.

Volyova już tu przedtem była. Przyzwyczaiła się do tego.

Odczepiła rozmaite moduły od stelaża silnika skafandra i przymocowała je do ściany szybu na powleczonych klejem epoksydowym podkładkach. Z tych modułów własnej konstrukcji wyciągnęła kilkadziesiąt kabli kodowanych kolorami i podłączyła je do nie obudowanej maszynerii.

— Ilia, jak ci idzie? — spytała Khouri.

— Dobrze. Rzadko tu bywam, ale ona nie może mnie wyrzucić, bo dałam jej prawidłowe kody dostępu.

— Zaczęła już straszyć?

— Tak, zaczęła. — Volyova przeżyła chwilę najwyższego strachu, jakby ktoś wetknął jej w mózg elektrodę i wypchnął na powierzchnię najbardziej pierwotne obawy i strach. — Wybacz, Khouri, ale odłóżmy tę rozmowę na później. Chciałabym to mieć jak najszybciej za sobą.

— Musimy podjąć decyzję w sprawie Ciernia.

— Jasne. Ale później, dobrze?

— Musi tu przylecieć.

— Khouri, bądź tak miła, przestań już o tym Cierniu i pilnuj roboty! Zrozumiałaś?

Volyova starała się skoncentrować. Czuła strach, ale na razie szło jej dobrze. Przedtem tylko raz wniknęła tak głęboko w architekturę sterowania — wtedy gdy zainstalowała priorytet dla komend nadchodzących ze statku. Teraz znajdowała się na tym samym poziomie i teoretycznie mogła — wydając komendy o stosownej składni — odłączyć kapitana na dobre. To była tylko pojedyncza sztuka broni — pozostawały trzydzieści dwie, niektóre zupełnie Volyovej nieznane. Ale z pewnością nie będzie potrzebowała całej zbrojowni, żeby wpłynąć na bieg wydarzeń. Gdyby zdobyła kontrolę nad kilkunastu sztukami, mogłaby rzucić Inhibitorom kłody pod nogi…

Nie osiągnie tego, jeśli będzie zwlekała z decyzją.

— Khouri, posłuchaj. Drobna zmiana planu.

— Och…

— Sprawdzę, czy potrafię poddać tę broń całkowicie mojej kontroli.

— Nazywasz to drobną zmianą planu?

— Nie ma żadnych powodów do obaw.

Podjęła decyzję i, by zdążyć, zanim ogarnie ją obezwładniający strach, połączyła pozostałe przewody. Światełka statusu mrugnęły i zapulsowały, displeje zaroiły się alfanumerycznym galimatiasem.

Uczucie strachu drastycznie wzrosło. Broń zdecydowanie nie chciała, żeby ktoś przy niej majstrował na tym poziomie.

— Masz pecha — powiedziała Volyova. — Zobaczmy.

Kilkoma delikatnymi stuknięciami palców w bransoletę uwolniła sieci niezwykle skomplikowanych poleceń. Programy Hybrydowców używały trójwartościowej logiki; na niej też opierał się system operacyjny broni, który był diabelnie trudny do dekompilacji.

Volyova czekała w ciszy.

Głęboko we wnętrzu broni moduły analizy syntaktycznej rozpracowywały i sprawdzały legalność wydanych komend. Po pozytywnej weryfikacji zostaną spełnione wszystkie kryteria i jeśli ponadto komendy zadziałają tak, jak je zaprojektowała, broń usunie kapitana z listy upoważnionych użytkowników. Pozostanie tylko jeden sposób uruchomienia broni: za pośrednictwem uprzęży sterującej Volyovej — kawałka hardware’u odłączonego od kontrolowanej przez kapitana infrastruktury statkowej.

W teorii brzmiało to bardzo sensownie.

Pierwsze objawy, że składnia komend jest nieprawidłowa, pojawiły się na moment przed zasunięciem się włazu. Bransoleta błysnęła czerwono. Volyova zaczęła układać szczególnie poetyczną wiązankę rosyjskich przekleństw, gdy broń zamknęła ją w swym wnętrzu. Potem zgasły światła, ale strach pozostał, nawet się nasilił, jednakże mogła to być naturalna reakcja Volyovej na sytuację.

— Cholera… Khouri… słyszysz mnie?! — zawołała.

Odpowiedź nie nadeszła.

Bez uprzedzenia maszyneria wokół niej się przesunęła. Komora powiększyła się, odsłaniając słabo oświetlone pomieszczenia, prowadzące głębiej do wnętrza broni. Olbrzymie mechanizmy o kroplistych kształtach unosiły się w krwawoczerwonym świetle. Zimnoniebieskie lampki błyskały na tych tworach lub znaczyły linie przepływu poskręcanych kiszek linii zasilania. Wydawało się, że całe wnętrze broni się przeorganizowuje.

A potem Volyova omal nie umarła ze strachu. Poczuła, że w broni coś jest, jakaś zbliżająca się obecność, pełznąca wśród przesuwających się elementów z widmową powolnością.

Volyova waliła w zasuwę włazu.

— Khouri!

Ale obecność ją dosięgła. Volyova nie widziała, jak nadchodzi, ale nagle odczuła jej bliskość. Bezkształtna, skuliła się za nią. Volyova już prawie dostrzegła ją peryferyjnym widzeniem, ale gdy obracała głowę, obecność wpływała w pole ślepej plamki.

Nagle zabolało ją serce, a oślepiający ból zmusił do głośnego krzyku.

* * *

Remontoire wcisnął swe chude ciało w kopułę widokową i naocznie stwierdził, że silniki „Nocnego Cienia” są wyłączone. Wcześniej wydał prawidłowy ciąg komend neuronalnych i poczuł natychmiastową nieważkość, gdy statek przestał przyśpieszać. Mimo to chciał dodatkowego potwierdzenia, że jego rozkazy zostały wykonane. Zważywszy na poprzednie wydarzenia, nie byłby zdziwiony, gdyby nadal widział niebieskie rozproszone światło.

Ale zobaczył tylko ciemność. Silniki rzeczywiście się wyłączyły, statek leciał ze stałą prędkością, spadał ku Epsilon Eridani, ale zbyt wolno, by dogonić Clavaina.

— Co teraz? — spytała Felka cicho. Unosiła się obok Remontoire’a, jedną rękę zahaczyła o miękki pierścień, usłużnie dostarczony przez statek.

— Czekamy — odparł Remontoire. — Jeśli się nie mylę, to zaraz będziemy tu mieli Skade.

— Niezadowoloną Skade.

Remontoire skinął głową.

— Gdy tylko nam wyjaśni, o co chodzi, wznowię pracę silników, ale przedtem chciałbym uzyskać odpowiedź na parę pytań.

Po chwili krab wyszedł ze ściany, z otworu wielkości pięści. — To niedopuszczalne. Dlaczego wy…

— Silniki to moja kompetencja — odparł uprzejmie Remontoire, gdyż przedtem przećwiczył sobie to, co ma powiedzieć. — To technika delikatna i niebezpieczna, zważywszy na eksperymentalny charakter całej konstrukcji. Wszelkie odstępstwa od zakładanych parametrów mogą spowodować poważne problemy, a nawet katastrofę.