PIĘTNAŚCIE
W czaszkę Volyovej wcisnęło się twarde słowo, parzyło jak cechownica dla bydła.
[Ilia]
Nie mogła mówić. W odpowiedź ukształtowała swe myśli.
Tak. Skąd wiesz, jak się nazywam?
[Poznałam cię. Tak się mną… nami… interesowałaś, że trudno było cię nie poznać. Zasada wzajemności]
Znowu chciała zabębnić w drzwi, które więziły ją wewnątrz broni kazamatowej, ale gdy spróbowała unieść rękę, stwierdziła, że jest sparaliżowana, choć nadal może oddychać. Wyczuwała czyjąś obecność, jakby ktoś stał za jej plecami i zaglądał jej przez ramię.
Kim?…
Wyczuła, że jej ignorancja wzbudza drwiącą radość.
[Sterującą podosobą tej broni, oczywiście. Możesz nazywać mnie Siedemnastką. Kim według ciebie miałabym być?]
Mówisz po rusku.
[Znam twoje ulubione filtry naturalnego języka. Ruski jest dość prosty. Stary język. Niezbyt się zmienił od czasów, gdy nas stworzono]
Czemu… teraz?
[Ilio nigdy przedtem nie wniknęłaś tak głęboko w żadną z nas]
Wniknęłam… Prawie.
[Być może. Ale w innych okolicznościach. Nigdy nie przystępowałaś do nas z taką trwogą. Teraz desperacko chcesz nas wykorzystać. Jak nigdy przedtem]
Ilia, była nadal sparaliżowana, ale przerażenie nieco zelżało. Zrozumiała, że po prostu włączyła poziom mechanizmu sterowania bronią, którego nigdy wcześniej świadomie nie wywoływała; zrozumiała, że ta obecność to tylko program komputerowy, a wrażenie nadnaturalnego zła oraz paraliż stanowiły udoskonalenie zwykłych mechanizmów generujących strach.
Volyowa zastanawiała się, w jaki sposób urządzenie z nią rozmawia. Nie miała implantów, a jednak głos rozlegał się bezpośrednio w jej czaszce. To byłoby możliwe jedynie wówczas, gdyby pomieszczenie działało jako rodzaj odwrotnego trału dużej mocy i stymulowało funkcje mózgu intensywnymi polami magnetycznymi. Jeżeli podosoba potrafi wzbudzić we mnie strach, i to tak finezyjnie, to wywołanie widmowych sygnałów w moim nerwie słuchowym czy w samym centrum słuchu też nie stanowi problemu, myślała Volyova. Podosoba może też odbierać antycypacyjne neuronalne wzorce startowe, które towarzyszą zamiarowi mówienia.
Czasy są desperackie…
[Na to wygląda]
Kto was zrobił?
Siedemnastka nie odpowiedziała od razu. Na chwilę strach ustąpił: neuronalne zniewolenie przerwała bezbarwna chwila spokoju, niczym zaczerpnięcie tchu pomiędzy dwoma wrzaskami bólu.
[Nie wiemy]
Nie?
[Nie. Oni nie chcieli, żebyśmy to wiedziały]
Volyova porządkowała swe myśli ze starannością osoby stawiającej ciężką ceramikę na chwiejnym regale.
Myślę, że zrobili was Hybrydowcy. To moja hipoteza robocza i jak dotychczas nic nie skłania mnie do jej rewizji.
[Przecież to bez znaczenia, kto nas zrobił. W tej chwili to nie ma żadnego znaczenia]
Prawdopodobnie nie ma. Chciałam to wiedzieć z ciekawości, ale najważniejsze, że nadal możecie mi służyć.
Broń połaskotała tę część jej umysłu, która odbierała rozbawienie.
[Służyć ci, Ilio? Z czego to wnioskujesz?]
W przeszłości robiliście, o co was prosiłam. Nie ty konkretnie, Siedemnastko — nigdy cię o nic nie prosiłam — ale kiedy o coś prosiłam inną broń, zawsze mnie słuchała.
[Nie słuchałyśmy cię, Ilio]
Nie?
[Nie. Dogadzałyśmy ci. Bawiło nas robienie tego, o co nas prosiłaś. Często nie różniło się to od słuchania twoich poleceń — ale to tylko tak wyglądało z twojego punktu widzenia]
Czcze gadanie.
[Nie. Widzisz, Ilio, ci którzy nas zrobili, dali nam pewien zakres wolnej woli. Musiała być po temu jakaś przyczyna. Może oczekiwano po nas, że będziemy działać autonomicznie albo podejmować działania na podstawie niepełnych lub zniekształconych rozkazów. Konstruowano nas z intencją stworzenia broni totalnej zagłady. Środka ostatecznego. Instrumentu Końca Czasów]
Nadal takie jesteście.
[A czy to Koniec Czasów, Ilio?]
Nie wiem. Niewykluczone.
[Zanim tu przyszłaś, byłaś przerażona, widziałam to. Wszystkie to widziałyśmy. Czego konkretnie od nas chcesz, Ilio?]
Istnieje problem, który może wymagać waszej uwagi.
[Problem lokalny?]
Tak, w tym układzie. Chciałabym was rozmieścić poza statkiem… poza tym pomieszczeniem… Żebyście mi pomogły.
[A jeśli nie zechcemy ci pomóc?]
Pomożecie. Opiekowałam się wami bardzo długo, troszczyłam o was, chroniłam przed uszkodzeniami. Wiem, że mi pomożecie.
Broń trzymała ją w zawieszeniu, żartobliwie głaskała jej umysł. Teraz Volyova wiedziała, co czuje mysz schwytana przez kota. Miała wrażenie, że za chwilę dozna złamania kręgosłupa.
Jednak paraliż ustąpił tak samo nagle, jak się zaczął. Broń nadal ją więziła, ale mięśnie dawały się w pewnym stopniu kontrolować.
[Być może, Ilio. Ale nie zapominajmy, że istnieją czynniki komplikujące sytuację]
Da sie to obejść…
[Będzie nam bardzo trudno coś zrobić bez współpracy tamtego innego. Nawet jeśli zechcemy]
Innego?
[Innej… istoty… która nadal posiada pewien zakres władzy nad nami]
Jej umysł analizował różne możliwości. W końcu zrozumiała, o czym mówi broń.
Masz na myśli kapitana.
[Nie mamy aż tak wielkiej autonomii, by działać bez pozwolenia drugiej istoty. I nie pomogą twoje sprytne argumenty]
Kapitana trzeba przekonać, to wszystko. Jestem pewna, że da się w końcu namówić.
[Zawsze byłaś optymistką, prawda, Ilio?]
Nie… wcale nie. Ale pokładam wiarę w kapitanie.
[Wobec tego mam nadzieję, Ilio, że twój dar przekonywania sprosta temu zadaniu]
Też mam taką nadzieję.
Zrobiła gwałtowny wdech, jakby otrzymała cios w żołądek. Głowę znów miała pustą, a obrzydliwe uczucie, że coś siedzi bezpośrednio za nią, przeszło tak nagle, jakby ktoś trzasnął drzwiami. Nawet kątem oka nie dostrzegała oznak obecności. Choć nadal uwięziona unosiła się we wnętrzu broni, zniknęło wrażenie, że broń nawiedza duch.
Volyova odzyskała oddech, opanowała się, analizując ze zdziwieniem to, co właśnie zaszło. Nie podejrzewała, że któraś z broni może zawierać stróżującą podosobę, a już zupełnie nie spodziewała się sztucznej inteligencji o statusie co najmniej wysokiego gamma — a całkiem możliwe, że między niskim a średnim poziomem beta.
Broń napędziła jej strachu. Przypuszczalnie było to zamierzone.
Wokół Volyovej rozpoczęła się krzątanina. Panel dostępu — w zupełnie innej części ściany, niż to pamiętała — odchylił się na kilka centymetrów. Ostre niebieskie światło biło przez szczelinę. Volyova zmrużyła oczy i dostrzegła postać w skafandrze.
— Khouri?
— Dzięki Bogu. Żyjesz. Co się stało?
— Mówiąc krótko, moje próby przeprogramowania broni nie skończyły się bezwarunkowym powodzeniem. I na tym poprzestańmy.
Nie cierpiała gadania o porażkach prawie tak samo jak doznawania porażek.
— Dałaś niewłaściwe polecenie, czy co?
— Nie, komendę dałam właściwą, ale dla innej powłoki interpretera niż ta, z którą w danym momencie pracowałam.